środa, 11 czerwca 2014

Rozdział 5.

~Tydzień później~

<Michał>

Moja znajomość z Marcelą całkiem dobrze się układa. Widujemy się prawie codziennie no bo jestem na zwolnieniu i gdy nie trenuję to przesiaduję w pracy u brunetki.
Dzisiejszy dzień rozpoczynam od wizyty u fizjoterapeutki. Najpierw ćwiczenia a potem masaż. Obiecałem też chłopakom że wieczorem wpadnę na ich mecz z Resovią.
Wstałem rano z zamiarem zrobienia sobie jakiegoś śniadania ale okazało się że w lodówce znowu zagościła pustka. Niestety, musiałem się ubrać i pójść na jakieś szybkie zakupy. W takich chwilach dziękuję za to że mam sklep 200m od domu.
Ubrałem szybko dresy i ruszyłem w stronę supermarketu. Zrobiłem zakupy i szybkim krokiem wróciłem do domu. Jako że dziś nic mi się nie chce stwierdziłem że zjem tosty z nutellą, do tego mocna kawa i zielone jabłko na koniec. Chwilę mi zajęło zanim posprzątałem kuchnię i sypialnię. Zdążyłem wziąć prysznic i okazało się że muszę się zbierać na te całe masaże. Szczerze to tego nie lubię i najchętniej olał bym te całe ćwiczenia ale bez tego nie wrócę do gry a ja chcę wrócić i to najszybciej jak się da. Ubierając się przeklinam sam siebie za swoją głupotę i za to że na treningu chciałem koniecznie być najlepszy co skończyło się kontuzją. Niechętnie zamykam dom i wsiadam do samochodu. Odczytałem jeszcze sms-a od Igły który pisze że dziś wieczorem po meczu wpada z Cichym Piotrkiem na piwo. Nie cieszy mnie ta informacja bo miałem nadzieję spotkać się z Marcelą no ale czego nie robi się dla kolegów. Opisałem szybko że będę na nich czekał i ruszyłem w stronę hali.
Codziennie w pokoju dla fizjoterapeutów spędzam tam półtorej godziny na tych całych ćwiczeniach. Karolina czyli jedna z naszych masażystek nie tyle stara się mi pomóc co cały czas do mnie mówi i marzę o tym żeby przez chwilę była cicho. Po zakończeniu dzisiejszej serii ćwiczeń w lepszym już humorze wychodzę na halę.
Chłopaki powoli schodzą się na halę a w drzwiach mijam się Alkiem Achremem i Michałem Łasko. Po przywitaniu się z nimi opuszczam halę. Chcę wrócić do domu położyć się i przez chwilę poczuć się bezproblemowo. Chciałbym wziąć torbę ze strojem jechać na halę i zagrać dobry mecz ale dziś nie jest mi to dane więc po dwóch godzinach snu, budzę się i ubieram w jakieś wyjściowe ciuchy. Punkt 18;00 zaczyna się mecz a ja siedzę na boku i wszystko obserwuję. Chłopaki nieźle sobie radzą ale to Resovia gra lepiej. Są bardziej zgrani i dokładni w każdej wykonywanej akcji. Nasi zawodnicy starają się jak mogą ale nic wielkiego z tego nie wynika. Jest końcówka 3 seta a przegrywamy 2;1 w setach a i tego seta też są słabe szanse że wygramy. Poprawiam się na krześle kiedy nagle zaczyna mi wibrować telefon. Z uśmiechem stwierdzam że to Marcelka. Szybko odbieram:

-Cześć Marcela.
-Michał, proszę cię przyjedź do mnie.
-Co się stało? Ty płaczesz?!
-Zostawili mnie. Wyjechali. Proszę cię przyjedź.!
-Już do ciebie jadę. Czekaj na mnie za chwilę jestem.- rozłączyłem telefon i szybko wybiegłem z hali.

<Marcela>

Dzień mam nawet przyjemny. Zmiana w pracy przebiegła bez problemowo i nawet zgarnęłam dziś kilka napiwków. Niby to nic takiego ale cieszy bo wiesz że klienci cię polubili.
Po zakończeniu pracy i zakupieniu 10 pysznych waniliowych muffinek wróciłam do domu. Rodziców jak zwykle nie ma więc dla mnie nie jest to zaskoczeniem. Przebrałam się w jakieś luźniejsze ubranie i weszłam do kuchni zrobić sobie kawę. Włączyłam ekspres i na podłodze zobaczyłam jakąś zapisaną kartkę. To co odczytałam wprawiło mnie w osłupienie.

Marcela, ja i tata wyjechaliśmy do Tunezji. W Polsce robi się coraz zimniej a wiesz jak nie lubimy zimy. Nawet chcieliśmy cię zabrać ale i tak nie mogłabyś no bo pracujesz. Do zobaczenia za miesiąc a może i dłużej, bo tata chce jeszcze potem ruszyć do Egiptu. Cóż nie wiemy kiedy wrócimy. Masz wolną chatę więc się ciesz. Rodzice.

Po prostu mnie zatkało. Jak mogli tak z dnia na dzień wyjechać, bez słowa i pożegnania. Usiadłam na podłodze i zaczęłam płakać. Oni serio mnie nie kochają, nic dla nich nie znaczę. Cały czas mnie zawodzą a ja mam już tego dosyć. Zadzwoniłam do Pauli żeby przyjechała ale niestety jest u dziadków. Oprócz niej nie mam nikogo więc zostałam z tym sama. Zaczęłam krążyć palcem po spisie kontaktów i wtedy pokazał mi się "Misiek". Zadzwoniłam a on obiecał że zaraz będzie. Wstałam szybko z podłogi i związałam włosy w kitkę. Usiadłam w salonie i za wszelką cenę staram się powstrzymać łzy. Nie minęło 20 minut kiedy przyjmujący zapukał do moich drzwi. Od razu mu otworzyłam a ten kiedy mnie zobaczył szerzej otworzył oczy.

-Co się stało?- spytał
-Sory że tak zadzwoniłam i kazałam ci przyjechać ale nie chcę być sama. Muszę się komuś wygadać.
-Nie no nic się nie stało. Co się dzieje?- usiedliśmy w salonie
-Sam zobacz..!- podałam mu kartkę od rodziców
-Marcela jaa...- zaczął
-Nie musisz nic mówić. Nienawidzę ich.! Już drugi raz mnie zostawili. Nigdy im tego nie wybaczę.!- rozpłakałam się
-Spokojnie, po prostu wyjechali na wakacje.- Misiek objął mnie mocno
-Ty nie rozumiesz, oni po raz kolejny pokazali mi jak bardzo mają mnie w dupie. To co zrobili mi jak byłam malutka starałam się im wybaczyć ale teraz... nawet nie chcę im wybaczać bo kiedy to zrobię to oni znowu mnie zranią.!
-Przecież oni cię kochają. Co ty mówisz w ogóle.!
-Nie.! Mylisz się.! Nigdy mnie nie chcieli, no może przez pierwsze 2 miesiące mojego życia...
-Dlaczego tak mówisz?
-Bo chcieli mnie oddać do bidula.! Nigdy mnie nie kochali.!- wybuchłam płaczem
-Co? Co ty mówisz?
-Tak, nie kochali mnie. To matka w wieku 18 lat chciała zabawić się w rodzinę z ojcem. Urodziła mnie ale po dwóch miesiącach się jej znudziło i tak po prostu chciała oddać mnie do domu dziecka.- zamknęłam tarz w dłoniach
-Skąd to wiesz?- spytał
-Bo przez 15 lat mieszkałam z dziadkami. To oni mnie uratowali od tego żeby mnie oddała, to oni mnie wychowali. W tym czasie moja matka żyła swoim życiem i tylko od czasu do czasu odwiedzała mnie i dawała kasę na życie. Nigdy tak na prawdę nie była mi matką. Na prawdę starałam się im to wybaczyć ale nie umiem. Ty wybaczył byś rodzicom gdybyś się dowiedział że nigdy cię nie kochali?- z zapłakanymi oczami spojrzałam na Kubiaka
-Jaa... Ja... nie wiem. Przykro mi że tyle przeszłaś.- mocno mnie przytulił
-Wiesz co jest najgorsze. Myślałam że się zmienili, że kiedy kazali mi przeprowadzić się do domu chcieli wszystko naprawić.
-Nie starali się niczego naprawić?
-Nie. Niczego, i wydaje mi się że zwyczajnie wstydzili się tego że są tacy jacy są i ściągneli mnie tu dla pozoru. Żeby ludzie nie wytykali ich palcami.- wytarłam oczy
-To okropne. Ale przeciez kiedy się poznawaliśmy mówiłaś że miałaś wspaniałe dzieciństwo?!
-Bo miałam, dzięki dziadkom. To oni byli i są mi najbliżsi z rodzicami nie mam żadnej więzi.
-Współczuję ci tego czujesz. Oni zrozumieją i wrócą, zobaczysz.!- uśmiechnął się lekko
-Owszem wrócą jakoś koło marca może... Co roku tak robią.!- westchnęłam ciężko
-Co? Jak to?
-Normalnie, w tamtym roku byli na jakimś safari.
-Ale przecież jest Boże Narodzenie, święta czas dla rodziny?- Michał zrobił zdziwioną minę
-Nie dla mnie. Co roku obchodzę je gdzieś indziej nigdy w domu. Dwa lata temu byłam u Pauliny, rok temu u dziadków. Już się przyzwyczaiłam że jestem piątym kołem u wozu.!- westchnęłam
-Słuchaj nie przejmuj się oni się bawią ty też się baw. Ubieraj się, idziemy na imprezę.!- wstał szybko z kanapy
-Teraz?- zdziwiłam się
-Tak teraz. Zobaczysz będzie fajnie.- uśmiechnął się ciepło
-Sama nie wiem...- zaczęłam się wahać
-No chodź. Rozerwiesz się nie.!
-Oj no dobra. Daj mi 30 minut ok?- spytałam
-Ok, potem szybko wpadniemy do mnie i wychodzimy.!- uśmiechnął się szeroko

Wzięłam szybki prysznic. Wysuszyłam i pofalowałam włosy. Ciało pokryłam ulubionym balsamem. Paznokcie pomalowałam na czarny kolor a potem zajęłam się makijażem. Nie nakładam go dużo, tylko trochę podkładu, różu, liner i tusz do rzęs. Wybieram ten strój i do tego czarne szpilki na platformie.
Zajmuje mi to 25 minut i schodzę na parter do czekającego na mnie Miśka.

-Wow.!- mówi na mój widok
-Przestań, to tak na szybko.- westchnęłam
-Aha, to nie mogę się doczekać żeby cię zobaczyć kiedy nie ubierasz się na szybko.!- roześmiał się i wyszliśmy z domu.

W domu Michała zeszło nam krócej. Michał też wziął szybki prysznic i ubrał jasne jeansy i czarną koszulę. Włosy lekko poruszył żelem i był gotowy. Zamknął dom i pod dom przyjechała taksówka. W pierwszej chwili myśleliśmy że to nasza zamówiona ale zdziwiłam się kiedy wysiedli z niej dwaj wysocy panowie. Michał też zrobił równie zaszokowaną minę. Oni też mieli dziwne miny i szczerze ta sytuacja musiała wyglądać komicznie, bo każdy patrzył na każdego ale nikt nie powiedział ani słowa.


---------------

Jest piąteczka.
Następny koło niedzieli.
Serdecznie zapraszam do czytania.
:**** <DO NASTĘPNEGO>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz