czwartek, 19 marca 2015

Rozdział 50.

<Marcela>


Siedziałam sobie wygodnie na ławce przed ośrodkiem kiedy koło mnie pojawił się ten cały Błaszczykowski. W sumie mogłam powiedzieć Zbyszkowi że wychodzę ale i tak zaraz spotkamy się na obiedzie więc może nie będzie tak zły. To ja się zdenerwowałam kiedy piłkarz bezczelnie się do mnie dosiadł i zaczął mnie bajerować.


-Co tu robisz sama?- spytał
-Siedzę nie widzisz.- odburknęłam
-To to widzę ale dlaczego. Gdzie twój rycerz to znaczy Zbyszek?
-O co ci chodzi konkretnie co?- poddenerwowałam się
-O ciebie. Dlaczego tak właściwie z nim jesteś co? Przecież mogłabyś mieć kogoś lepszego?!
-Bo go kocham. Z resztą po co ja ci się tłumaczę.
-Zbyszek to ciota. Nie pomyślałaś żeby znaleźć sobie prawdziwego mężczyznę?
-Przesadziłeś. Nie obrażaj mojego narzeczonego... kończmy tą rozmowę ok?!
-No przestań. Wiem że jego sława i pieniądze są kuszące ale ja też mogę ci to zapewnić. Do tego będę twój w całej okazałości.- pokazał po sobie  
-Słucham? Wydaje mi się czy się przesłyszałam.- spoliczkowałam go
-Czyli ty tak na serio z nim?- spytał
-Tak na serio. Może lepiej skończmy ta rozmowę bo dojdzie do nieprzyjemności.- wstałam
-Poczekaj. Przepraszam za swoje zachowanie. Pomyślałem że jesteś świetna dziewczyną i że może warto do ciebie podbić ale skoro kochasz Bartmana to rozumiem i nie będę wchodził wam w drogę.
-Fajnie.- odburknęłam
-Ja mówię serio. Przepraszam nie wiedziałem że to taka prawdziwa miłość. Nie chciałem cię obrazić. -spuścił głowę
-Ok nie gniewam się. Mimo wszystko...- westchnęłam
-To co kiedy się chajtacie co?- spytał
-Skąd to pytanie?- zdziwiłam się
-Z ciekawości...
-Nie wiemy jeszcze ale nie chcemy długo czekać.- uśmiechnęłam się delikatnie
-W takim razie życzę wam szczęścia. Mam nadzieję że będziecie szczęśliwi- wstaliśmy oboje
-Dzięki... napewno będziemy.
-Mogę cię przytulić?- spytał niepewnie
-Jasne tak po przyjacielsku... czemu nie.- odpowiedziałam i po chwili wylądowałam w ramionach piłkarza
-Szkoda że jesteś zaklepana. No ale cóż mogę zrobić.- westchnął puszczając mnie z objęć
-Przykro mi.- uśmiechnęłam się
-Co to ma być co?- za plecami usłyszałam głos Zbyszka
-Zbyszek a co ty tu...- zaczęłam
-O to samo chciałbym zapytać ciebie? Co to ma znaczyć?
-To nie tak jak myślisz stary, ja tylko...- zaczął Kuba
-Zamknij się bo nie z tobą rozmawiam.- przerwał mu Bartman
-Uspokój się tu do niczego nie doszło. Widziałeś nasze pożegnanie to wszystko.- powiedziałam spokojnie
-A przed pożegnaniem co było? Zdradziłaś mnie? No odpowiedz?- krzyknął
-O czym ty mówisz. Nie zdradziłam cię. Proszę cię porozmawiajmy spokojnie.
-Posłuchaj my...- wtrącił piłkarz
-Idź stąd bo zaraz obiję ci mordę a nie chcę mieć problemów u trenera.- wysyczał atakujący
-Zbyś błagam porozmawiajmy jak dorośli. Tłumaczę ci że....
-Jak mogłaś. Ufałem ci a ty mnie tak zraniłaś.- powiedział
-Ale ja nic nie zrobiłam. My tylko rozmawialiśmy.
-Bolało cię kiedy Michał cię zostawił dla Moniki. Teraz wiem co czułaś bo czuję się jakby mi ktoś przywalił obuchem w głowę. Dlaczego?- spytał
-To była tylko rozmowa. Nic nie znaczyła siedziałam tu sama i on przyszedł. Nic złego nie zrobiłam.- westchnęłam
-Mówiłaś mi że mnie kochasz...
-Bo kocham. Nikogo nie kocham tak jak ciebie zrozum.- podeszłam do niego i się do niego przytuliłam ale jego ciało było bardzo napięte
-Marcela spójrz mi w oczy- odsunął się ode mnie- Czy kiedykolwiek mnie zdradziłaś?- spytał
-Nie ufasz mi?- zakuło mnie serce
-Odpowiedz?- warknął a mi do oczy napłynęły łzy
-Nie mamy o czym rozmawiać. Pogadamy jak ochłoniesz.- odwróciłam się i chciałam odejść
-Miałem rację. Uwiódł cię tak?
-Kto? Kuba... przecież poznałam go dziś. Kiedy miał mnie uwieść co?- teraz ja zalana łzami zaczęłam krzyczeć
-No nie wiem może tylko udawaliście że się nie znacie...
-Puknij się w głowę Bartman. Co ty wymyślasz. Masz za bardzo bujną wyobraźnię wiesz.!
-Odegrałaś się za Michała? On nie był ci wierny więc ty mnie też nie byłas?
-Pieprz się Bartman. Tu popaprańcu.!
-Niestabilnie uczuciowa małolata.- krzyknął
-Tak o mnie myślisz. Ok, w takim razie to koniec.- odpowiedziałam i pobiegłam w stronę ośrodka

Kiedy wbiegłam do pokoju dotarło do mnie do czego doszło przed chwilą. Nie wierzę w to że tak się pokłóciliśmy przecież nigdy takie sytuacje nie miały miejsca. Nie chcę teraz patrzeć na Zbyszka więc zabieram potrzebne rzeczy i udaję się do pokoju Piotrka. Wiem że ma wolne łóżko w pokoju, mam nadzieję że będę mogła się u niego zatrzymać. Kiedy zapukałam kilka razy dotarło do mnie że pewnie jest jeszcze na obiedzie. Usiadłam koło drzwi i zamknęłam twarz w dłoniach. Po jakiś 10 minutach Piotrek pojawił się przy pokoju.

-Marcela? Co ty tu robisz?- spytał a ja podniosłam głowę
-Przechowasz mnie parę dni?- spytałam zapłakana
-Chodź. Opowiesz mi wszystko.- pomógł mi wstać i  chwilę potem siedziałam już na jego łóżku opowiadając mu co zaszło


<Zbyszek>


Tak ta sytuacja z Marcelą podniosła mi ciśnienie że sam nie panowałem nad tym co robię i mówię. Usiadłem na ławce i spuściłem głowę ku ziemi. Sam nie wiem kiedy z oczu polały mi się łzy. Ja nigdy nie płaczę. To nie jest zgodne z moim charakterem ale ta sytuacja z przed 5 minut mnie rozbiła. Kocham Marceliną najbardziej na świecie a nawet nie chciałem jej wysłuchać i zrozumieć. Tak bardzo bałem się że ode mnie odejdzie że straciłem ją w inny sposób. Nic na tym nie wygrałem, właściwie to przegrałem wszystko.
Pięści same mi się zacisnęły a oczy wypuszczały coraz więcej łez. Powiedziała że to koniec. Nie będzie ślubu ani wspólnego życia. Z resztą jakiego życia? Bez Marceliny moje życie jest nic nie warte. Sam nie wiem dlaczego rozwiązanie dopiero teraz mi się nasunęło... Ja ją muszę przeprosić i odzyskać. Jeśli mnie zdradziła to wybaczę jej to ale niech wróci.
Szybko pobiegłem do naszego pokoju jak się okazuje zamkniętego na klucz. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem jej walizkę. Jednak brakowało w niej ubrań co mnie zaniepokoiło. Stwierdziłem że podpytam chłopaków gdzie ona jest. Zacząłem chodzić od pokoju do pokoju i pytać o nią ale nikt nic nie wiedział. Jako ostatni był pokój Piotrka. W duchu błagałem by ona tam była. Jednak kiedy wszedłem okazało się że prócz Piotrka nikogo w nim nie ma. Wtedy do głowy wpadł mi Błaszczykowski... może to do niego poszła. Szybko pobiegłem do niego i zapukałem w drzwi. Otworzył po jakiejś minucie

-Jest u ciebie Marcela?- spytałęm
-Nie ma. Od tej akcji przy ławce się z nią nie widziałem a co?- zdziwił się
-Szukam jej, muszę z nią porozmawiać.- westchnąłem
-Wejdź na chwilę. Pogadamy. powiedział i sam nie wiem czemu się zgodziłem
-No więc?- spytałem
-Posłuchaj wiem jak to wyglądało ale między mną a twoją narzeczoną nic nie zaszło.- powiedział
-Co?- zdziwiłem się
-No tak, nawet chciałem do niej zarwać ale kiedy spróbowałem od razu mnie spławiła. Powiedziała że wychodzi za ciebie a kiedy spytałem kiedy się pobieracie powiedziała że nie chce długo czekać. Ona cię kocha nie myśli o skokach w bok. Pogadaliśmy chwilę i kiedy życzyłem wam szczęścia zwyczajnie się przytuliliśmy. Nic więcej.
-Mówisz prawdę?- spytałem zmieszany
-No jasne że tak. Chciałbym mieć taką laskę jak ona... Piękna, ale i charakter ma wspaniały. Niestety ale to ciebie kocha.- wzruszył ramionami
-Dzięki.- wstałem i podałem mu dłoń
-Za co?
-Za to co mi powiedziałeś. Muszę ją teraz znaleźć bo chyba właśnie wszystko spierdoliłem.- westchnąłem
-Znajdź ją i zrób to szybko. To wspaniała dziewczyna nie zasługuje na to żeby przez kogoś takiego jak ty czy ja płakać.
-Wiem. Trochę późno ale to zrozumiałem. -westchnąłem i ruszyłem w stronę wyjścia z ośrodka

Szukałem jej dosyć długo. Sprawdziłem praktycznie wszędzie ale nigdzie jej nie ma. Zacząłem się martwić a na jej telefon wysłałem chyba z milion wiadomości. Dzwoniłem praktycznie non stop do momentu w którym wyłączyła telefon. Zacząłem się przeklinać za swoją głupotę no ale co się stało to się nie odstanie jak to mówią. Koło 21;00 wróciłem do pokoju. Nie liczyłem na to że ja tam zastanę jednak kiedy szarpnąłem za klamkę drzwi otworzyły się. Z myślą że to Marcela wszedłem szybko do pokoju. To co tam zastałem zaskoczyło mnie ale wiedziałem co się święci.





-------------------------------------------------






Jestem :)
Rozdział jaki jest to jest ale się pojawił tak jak powiedziałam :)
Wiem że krótki ale niedługo pojawi się następny :*
Bywajcie :*

piątek, 13 marca 2015

Rozdział 49.

<Marcela>


Po tym jak Krzysiek wparował do naszego pokoju oboje ze Zbyszkiem wpadliśmy w śmiech. W jego oczach widziałam przerażenie. Biedny Ignaczak musiał znowu coś nabroić i teraz boi się konsekwencji

-Co się stało?- spytał go Zbyszek
-Jestem idiotą. Po chuja to zrobiłem. Chłopaki mnie zabiją.- uderzył się w czoło
-Co zrobiłeś?- dopytałam
-No bo on mnie wkurzył bo powiedział że nie umiemy grać więc ja mu odpysknąłem że jest ciotą i teraz oni chcą meczu. Ja nie wiedziałem że to się tak skończy przepraszam. Chłopaki mnie zabiją. Już widzę jak Stephane wiesza moją głowę na maszcie.
-Igła po kolei coś ty namieszał.
-No już. - wziął głęboki wdech - bo spotkałem na korytarzu piłkarzy nożnych i powiedzieli do mnie że uprawiamy babski sport no więc im odgryzłem że są pojebani. I tak od słowa do słowa wyszedł zakład. Mamy zagrać mecz piłki nożnej żeby udowodnić tym pajacom że w każdej dyscyplinie jesteśmy lepsi. - powiedział
-Na serio?- parsknęłam śmiechem
-Marcelka błagam cię i tak wiem że mam przejebane nie dołuj mnie już.
-No faktycznie chłopaki cię zabiją. Powodzenia na meczu wam życzę.- powiedział Zbyszek
-Ej Zibi pomóż mi może jak się zgodzisz zagrać to i oni się zgodzą i nie będzie obory...
-Nie ma takiej opcji. Nie będę robił z siebie idioty.
-Błagam cię stary pomóż mi...
-Zbyszek może stań po stronie Igły co? Wtedy jakoś łagodniej to wszystko obejdzie co?!
-Marcela i ty przeciwko mnie? Nie wstyd ci?- Zibi spojrzał na mnie dziwnie
-No proszę... Igła musi przeżyć żeby zaprowadzić mnie do ołtarza prawda. Pomóż mu.- zrobiłam słodkie oczy
-Jakiego ołtarza?- wtrącił Igła
-Chciałabym żebyś w dniu ślubu zaprowadził mnie do ołtarza. Nie mam ojca więc...- wydukałam
-Nic mi nie tłumacz. Pewnie że to zrobię. To zaszczyt prowadzić cię do ślubu. Dzięki że mnie o to poprosiłaś.
-To ja dziękuję że się zgodziłeś.- odpowiedziałam
-Zibi proszę zgódź się. Bez ciebie to nie wyjdzie...- westchnął Igła
-Błagam cię Krzysiek. To będzie istny cyrk nie chcę brać w tym udziału...
-A ja przyjdę na ten mecz. Będę was wspierała- powiedziałam pewnie
-Słucham?- wtrącił Zibi
-No co? Pójdę na ten mecz. Poogladam sobie piłkarzy w akcji.- stwierdziłam z premedytacją, wiem jak to zadziała na Zbyszka
-Niech wam będzie. Zagram ten mecz. Ktoś musi pokazać klasę i pilnować Marceli.- stwierdził zrezygnowany Bartman

Kiedy tylko chłopaki dowiedzieli się o tym w co wpakował ich Igła faktycznie chcieli go zabić ale to że ja i Zbyszek staliśmy z Ignaczakiem trochę ostudziło ich gniew i tak właśnie jutro gramy mecz z piłkarzami. Nawet Antiga w miarę ucieszył się z pomysłu meczu, stwierdził że będzie to nowa odmiana treningu dla chłopaków.
Z samego rana wzięłam długi prysznic. Musiałam doprowadzić do porządku moją skórę i włosy co zajęło mi chwilę. Jako że dzień jest dziś mega gorący ubrałam białą bokserkę jasne szorty i ulubione miętowe air maxy. Włosy związałam w kucyka a na nos założyłam Zbyszkowe ray bany. Zbyszek zawsze złości się na mnie że je biorę ale one są świetne i lubię je a on i tak nie umie się na mnie gniewać. Na boisko koło ośrodka szliśmy w piątkę tj. ja, Zbyszek, Karol, Andrzej i Igła. Nastroje chłopaki mają dosyć napięte, tylko ja idę zadowolona no bo pogoda jest piękna i spędzimy dzień na  świeżym powietrzu. Kiedy dotarliśmy na miejsce piłkarze siedzieli na ławce i coś obgadywali. Spotkaliśmy też Rafała, Fabiana, Michała Kubiaka i Winiara. Na widok Krzyśka podbiegł do nas jeden z piłkarzy a za nim dwóch kolejnych tak więc pomyślałam- ohhho będzie ciekawie.!.

-No i co Ignaczak nie wystraszyłeś się przegranej?- spytał jeden
-Czego mam się bać skoro nie przegram.- roześmiał się libero
-To się okaże... A ty jesteś...- spojrzał na mnie
-Marcela.- odpowiedziałam chłodno a Zbyszek mocniej mnie objął
-Ja jestem Błaszczykowski. Kuba Błaszczykowski.- uśmiechnął się i ucałowal moja dłoń
-A ty co w bonda się bawisz. Odwal się od niej ona jest tu z nami.- powiedział Karol
-Zawsze może zmienić front...
-Nie sądzę aby do tego doszło.- odpowiedziałam pewnie
-Jak chcesz.- odpowiedział - Wygramy ten mecz a wtedy zobaczysz że jeszcze przyjdziesz.- mrugnął do mnie i poszedł sobie
-Bezczelny typ.- odpowiedziałam tylko
-Jestem Kłos. Karol Kłos- Karolek zaczął przedrzeźniać piłkarza
-Daj spokój Karol. Ten typ to pajac.- roześmiałam się

Kiedy zaczął sie mecz usiadłam na ławce koło Mariusza i razem przyglądaliśmy się grze chłopaków. Na początku piłkarze popisywali się odbijając piłkę główką i robili woje triki ale byłam dumna z moich siatkarzy bo się nie dawali. Cichy na bramce spisywał się medalowo bo po 30 minutach gry wynik był 1;1. W ostatnich sekundach pierwszej połowy meczu jednak wynik się zmienił bo Zbyszek się wściekł kiedy Kuba mi pomachał i tak go to nabuzowało że prawie rozwalił bramkę strzelając drugiego gola dla siatkarzy. To bardzo podbudowało siatkarzu i mocno zdenerwowało piłkarzy którzy chcieli szybkiego rewanżu.
Po krótkiej przerwie obie drużyny wróciły na boisko ale już w bez Zbyszka który ustąpił miejsca Rafałowi Buszkowi. Zibi wygodnie usiadł obok mnie i obserwował poczynania chłopaków. Piłkarze dzielnie walczyli ale to jednak moi chłopacy wygrali mecz prowadząc jednym punktem. Krzyśka ogarnęła nieziemska euforia zaczął śmiać się z Kuby Błaszczykowskiego że piłkarze to ekipa frajerów no i prawie skończyłoby się bójką gdyby nie to że Paweł Zagumny odciągnął naszego libero od żądnych zemsty i krwi piłkarzy.


<Zbyszek>


Nie miałem żadnej ochoty grać w tym głupim meczu ale ktoś musiał pilnować Marceli która stwierdziła że chce zobaczyć zmagania siatkarzy i piłkarzy. Od dawien dawna nasze drużyny się nie lubią, piłkarze zawsze obnosili się z tym kim są i że to ich dyscyplina jest ważniejsza ale to w siatkówce Polska osiągała większe sukcesy. Postanowiłem więc zagrać ten mecz i wspomóc biednego Krzyśka który gdyby nie ja z Marcela zginąłby marnie.
Wszystko szło po naszej myśli mecz się toczył i na tym byłem skupiony ale kiedy zobaczyłem jak ten pedałek Błaszczykowski zaleca się do mojej Marceli zdenerwowałem się nie na żarty. Powinienem chyba zamknąć Marcelę w jakiejś piwnicy bez drzwi i okien bo co rusz ktoś mi się do niej zaleca.

Zaraz po meczu wszyscy wróciliśmy do pokoi żeby odświeżyć się przed obiadem. Poszedłem wziąć prysznic. Kiedy wyszedłem z łazienki okazało się że w pokoju nie ma Marceli. Stwierdziłem że pewnie poszła juz na stołówkę więc zamknąłem pokój i zszedłem do miejsca gdzie spożywamy posiłki. Przy stole spotkałem już Igłę, Mariusza, Winiara, Gumę i Zatora.

-Nie widzieliście Marceli? Była tu może?- spytałem
-Nie było jej. A co zniknęła ci?- odpowiedział Winiar
-No szukam jej. Nic.... przejdę się jeszcze po okolicy może ją spotkam.- powiedziałem i wyszedłem ze stołówki

Kiedy wyszedłem z ośrodka zacząłem rozglądać się po okolicy.Szczerze mówiąc to zacząłem się martwić o moja brunetkę no bo po jej ostatniej chorobie zrobiłem się ciut nadopiekuńczy ale to przez to że nie chcę jej stracić.
Kiedy zrobiłem trzy kroki w stronę lasu usłyszałem głos Marceli. Dochodził zza krzaka, więc szybko tam podszedłem. To co zobaczyłem mnie osłupiło. Nie wiedziałem jak na to zareagować. Jedno jest pewne... w tej chwili jestem mocno wściekły.


<Michał>


Po tym całym meczu siatkarzy z piłkarzami nie chciało mi się iść na obiad. Usiadłem sobie na ławce obok osrodka i z okularami przeciwsłonecznymi na nosie wpatrywałem się w niebo. Napisałem Monice że nie pojawię się w pokoju przez najbliższe 3 godziny żeby się nie martwiła bo pewnie zaraz by robiła śledztwo gdzie to zniknąłem. W tej chwili potrzebowałem takiego wyciszenia i przemyślenia wszystkich spraw. Nawet nie wiem kiedy koło mnie pojawił się Karol

-Nie idziesz na obiad?- spytał
-Nie mam ochoty na jedzenie.
-O czym myślisz?
-To nie jest twoja sprawa.- odburknałem
-Ciągle o niej tak?
-Karol kurwa kiedy zrozumiesz że jak się kogoś kocha to nie da się o nim zapomnieć. Nie kiedy mijasz ją codziennie na korytarzu, kiedy patrzysz na jej szczery uśmiech i słyszysz głos który jest lekiem na całe zło. Jej oczy, włosy, usta... to wszystko sprawia że jestem jak dziecko we mgle. nie umiem się odnaleźć.
-Michał wiem o czym mówisz. Rozumiem to wszystko ale przecież zależy ci na jej szczęściu prawda?
-Po co pytasz skoro wiesz?!
-No to uszanuj to że ona jest szczęśliwa z Bartmanem. Kocha go a on kocha ją i nic już na to nie poradzisz.
-Wiem i to boli najbardziej. Powoli jakoś sobie to poukładam... Może kiedy ona juz za niego wyjdzie dotrze do mnie że ją straciłem.- westchnąłem
-Chodź na obiad. Nie myśl o tym.
-Ok chodźmy.- wstaliśmy z ławki i ruszyliśmy w stronę ośrodka
-Fajnie że juz nie kombinujesz jak ich skłócić.- Karol się uśmiechnął
-Zrozumiałem że to nie ma sensu.- westchnąłem

Kiedy tak szliśmy rozmawiając zza krzaków doszły do nas jakieś krzyki. Zaciekawieni o co chodzi podeszliśmy do miejsca skąd dochodziły wrzaski i wtedy oniemiałem. To Zbyszek i Marcela. Kłócą się i to dosyć poważnie. Obaj z Karolem stanęliśmy jak wryci...

-Skoro tak to ok. Ale powiem ci jedno Bartman... straszny z ciebie popapraniec.- wrzasnęła brunetka
-Ze mnie?! Odezwała się gówniara niestabilna uczuciowo.!- odkrzyknął jej
-Pieprz się Zbyszek.! Nie wierzę że masz o mnie takie zdanie. Ale ok w takim razie to koniec.- zapłakana pobiegła w stronę ośrodka

Postanowiliśmy się nie mieszać tylko po cichu przemknąć do stołówki. Z jednej strony było mi ich zal ale z drugiej strony... może to szansa dla mnie. Szansa na nowy początek z Marcelą?!





---------------------------------------------------------------





Jestem :)
Ostatnio non stop przepraszam więc teraz tez wybaczcie mi spóźnienie...
Nowy rozdział jest jaki jest ale na nic lepszego na chwilę obecna mnie nie stać.
Następny za tydzień :)
Do zobaczenia...

niedziela, 1 marca 2015

Rozdział 48.

<Michał>

Po spotkaniu z Kłosem zabrałem małą do pokoju gdzie spotkałem Monikę. Stała na balkonie z papierosem w ustach i zaciągała się nim co kilka sekund. Znowu mnie zdenerwowała:

-Tyle razy ci mówiłem żebyś kurwa nie paliła.!
-Nie przeklinaj przy małej.- odpowiedziała nawet na mnie nie patrząc
-To przestań palić.!
-Ta twoja Marcela wróciła no nie.- zgasiła fajkę i weszła do pokoju
-Wróciła i co z tego. I ona nie jest moja... niestety.- ostatnie słowo wyszeptałem
-Nic z tego. Po prostu widziałam ją jak szła z Bartmanem na spacer. Tacy objęci i zakochani. Misiek dlaczego my tak nie możemy co?- podeszła do mnie
-Bo nie jesteśmy zakochani nie pamiętasz.!
-Nie rozumiem dlaczego nie chcesz dać nam szansy. Mamy córkę powinniśmy być razem ciałem i duchem.- westchnęła i spojrzała na bawiącą się na podłodze małą
 -Co ty bredzisz. Kocham to dziecko jakby było moje ale prawda jest taka że mnie zdradzałaś i młoda nie jest moja. Jak ja mam cię kochać po tym co mi zrobiłaś co? Ze strachu wpadłaś mi do domu i wmówiłaś że to moje dziecko. Gdy zobowiązałem się wami zając ty uciekłaś. Musiałem was szukać żeby upewnić się jak było. Dziwisz mi się że cie nie kocham?- krzyknąłem
-Misiu nie chcę się kłócić. Wiem że popełniłam błąd ale nie naprawię tego. Choćbym nie wiem jak chciała. Ty musisz mi wybaczyć.- westchnęła ponownie
-Nie umiem. Nie potrafię rozumiesz. Idę pod prysznic.- odpowiedziałem i poszedłem do łazienki

Kiedy wyszedłem wykąpany nie zastałem Moniki w pokoju. Zdziwiłem się ale nie było ani jej ani młodej. Jej walizka stała nie ruszona więc trochę mnie to uspokoiło, no bo może zwyczajnie zabrała małą na spacer nad wodę. Prysznic pomógł mi się trochę odstresować przed treningiem który mamy za 30 minut. Powoli pozbierałem czyste ubrania i wrzuciłem je do torby treningowej po czym ruszyłem na halę. Muszę odreagować a porządna zagrywka mi w tym pomoże.


<Zbyszek>


Po krótkim spacerze z Marcelina niestety musiałem uciekać na trening więc wróciliśmy do naszego spalskiego pokoju. Oczywiście kazałem brunetce zostać w pokoju i odpoczywać ale do niej mówić to jak grochem o ścianę. Stwierdziła że wpadnie popatrzeć jak gramy i przy okazji pogadać z Antiga o jej powrocie na staż.

-Może jednak zostań w pokoju co?- objąłem twarz brunetki dłońmi
-Dlaczego nie mogę do was potem wpaść co? Przecież nic mi nie jest. Zbyś no nie martw się już tak o mnie co?!- uśmiechnęła się
-No dobrze skoro i tak cię nie przekonam do zmiany decyzji to odpocznij chwilę i wtedy możesz przyjść ok?!
-Ok tatusiu. Zrobię jak każesz. -roześmiała się
-Nie pogrywaj sobie ze mną mała. Wiesz że ja zawsze wygrywam. -pocałowałem ją w usta puściłem oczko i wyszedłem z pokoju

W drodze na trening na korytarzu spotkałem Wronę i Kłosa. We trójkę ruszyliśmy w stronę hali zadowoleni. Coś mnie w środku gryzło jakieś złe przeczucie ale postanowiłem nie robić z siebie głupka i odgoniłem złe myśli.
Szybko przebraliśmy się w stroje treningowe i Stephane zarządził 30 kółeczek biegania.  Potem jeszcze szybki meczyk i byliśmy wolni. Co mnie zdziwiło. To że Marcelka jednak nie przyszła... Na poważnie się wystraszyłem i jak strzała popędziłem do naszego pokoju. Zaraz za mną był Igła i Piotrek Nowakowski którym powiedziałem czemu się tak boję.


<Marcela>

Po wyjściu Zbyszka na trening postanowiłam poprawić swój wygląd i pójść na halę porozmawiać ze Stephanem na temat mojego stażu. Chcę wrócić szybko do swoich zajęć, nie czuję się źle a siedzenie w pokoju mnie wykańcza. Rozczesałam włosy i poprawiłam pościel kiedy spod poduszki wypadł portfel Zbyszka. Podniosłam go z podłogi i otworzyłam. Sama nie wiem po co chyba tylko z kobiecej ciekawości. Uśmiechnęłam się na widok mojego zdjęcia włożonego za plastikową szybkę w przegródce portfela. Przypomniał mi się dzien kiedy Zbyszek zrobił mi to zdjęcie i to jak sie zmieniłam od poznania Zbyszka, aż odruchowo przejechałam po nim palcem. Wtedy ktoś odchrząknął i się otrząsnęłam. W drzwiach pokoju zobaczyłam Monikę z dzieckiem na ręku. Zdziwiłam się i to bardzo aż słów mi brakło:

-Musimy porozmawiać.- powiedziała pewnie
-Yhyym.. a mamy o czym?- wydusiłam z siebie
-Nie udawaj takiej niewinnej. Cały czas mącisz Miśkowi w głowie mogłabyś z łaski swojej przestać.- odstawiła małą na podłogę
-Ale ja nie wiem o co ci chodzi. Ja nic złego nie robię.- westchnęłam ciężko
-Posłuchaj nie chce się z tobą kłócić. Załatwmy to jak dorośli ludzie. Michał jest teraz ze mną i...
-I ja to akceptuję. Kocham Zbyszka a Michał to przeszłość.- weszłam jej w zdanie
-Tyle że on non stop o tobie myśli i gada.
-Przykro mi ale to nie jest moja wina.
-Ustalmy sobie coś...- zapaliła papierosa.- Misiek jest mój jest ojcem mojej córki i nie życzę sobie żebyś nim manipulowała.
-Po pierwsze nie pal przy dziecku a po drugie nie wiem jak jeszcze mam ci to powiedzieć tak żebyś zrozumiała... Kocham Zbyszka bierzemy ślub a to że tobie i Michałowi się nie układa to nie jest moja wina.- powiedziałam powoli i wyraźnie
-Nie mów do mnie jak do analfabetki. Chodzi mi o to żebyś sie odcięła od niego. Nie wiem wyjedź stąd najlepiej.- uśmiechnęła sie do mnie
-Oszalałaś? Nigdzie nie wyjadę to nie ja mam problem. Przykro mi ale nie ma takiej opcji.- roześmiałam się
-Słuchaj suko. Jeśli Michał zostawi mnie i dziecko to obiecuję ci że ta sepsa którą przeszłaś to będzie najprzyjemniejsza rzecz jaką dane będzie ci przeżyć rozumiesz?!
-Czy ty mi grozisz?- zdziwiłam się
-Ostrzegam. Lepiej pilnuj siebie i Bartmana bo jeśli nie...
-To co?- usłyszałam ukochany głos Zbyszka
-Zbyszek... ja...- wydukała Monika
-No pytam.! Co jej zrobisz? Co tu w ogóle robisz i dlaczego straszysz moją narzeczoną?!- Zbyszek jest bliski furii znam go to wiem że tak jest
-Ja chciałam tylko... Ostrzegłam ją. A teraz wychodze.- wzięła małą na ręce
-Teraz to ja cie ostrzegam. zbliż się do Marceli na krok zrób jej krzywdę a będziesz wąchać kwiatki od spodu.
-Zbyszek daj spokój.- odezwałam się
-Żegnam.- Monika powiedziała i wyszła
-Wszystko ok?- Bartman mocno mnie przytulił
-Tak. Ok ja się nią nie przejmuję. Ma do mnie żal że Michał jej nie kocha.- westchnęłam
-Jesli jeszcze kiedyś ona się do ciebie zbliży masz mi powiedzieć rozumiesz. - spojrzał mi w oczy
-Daj spokój...
-Nie ma daj spokój. Obiecaj że mi powiesz.
-Obiecuje że ci powiem.- uśmiechnęłam się delikatnie
-Kocham cię.
-Ja ciebie też mój wybawco i rycerzu.- pocałowałam go w usta

Resztę dnia i wieczoru spędziliśmy w łóżku wtuleni w siebie. Zaczęliśmy planować nasz ślub i wesele okazało się w sumie że mamy podobny gust ze Zbyszkiem w tej sprawie. Jakoś koło 20;00 kiedy omawialiśmy kwestię miesiąca miodowego do naszego pokoju wpadł Igła. minę miał straszną i w sumie wieści nieciekawe....





--------------------------------------------------------------





Jestem :)
Tak strasznie przepraszam wiem że nawalam z rozdziałami ale widzę że jest coraz mniej odsłon więc jakoś chyba brak mi motywacji do dalszego pisania.
Należy mi się kara to napewno:(
Nie wiem kiedy będzie następny może za tydzień może za dwa. Ale pojawi się to mogę obiecać :)