niedziela, 21 sierpnia 2016

Rozdział 63.

<Zbyszek>


Każdy kolejny dzień oddala mnie od Marceli. Kocham ją najmocniej na świecie ale ona bezlitośnie mnie od siebie odsuwa, pozbawia mnie złudzeń że będzie tak jak dawniej.  Nie umiem żyć z nią bez przytulenia jej, bez pocałowania jej.... nie wiem co robić.?!
Wróciłem z popołudniowego treningu zmęczony i sfrustrowany. Rzuciłem torbę do szafy w przedpokoju i poszedłem sprawdzić co robi Marcela. Jak się okazało w domu nie ma nikogo oprócz mnie. Wyszła...
Zostawiła kartkę na blacie w kuchni.

Zbyszek bardzo Ci dziękuję za pomoc i wszystko co dla mnie zrobiłeś ale myślę że to nasze mieszkanie razem i udawanie że jest ok nie ma sensu. Nie jest ok kiedy widzę jak bardzo mnie kochasz jak się o mnie martwisz i o mnie troszczysz a ja nie mogę się odwdzięczyć tym samym. Przepraszam Cię ale będzie lepiej jeśli tutaj nasze drogi się rozejdą, ja muszę poukładać sobie wszystko...całe moje życie. Nie martw się o mnie proszę poradzę sobie i jestem bezpieczna.

Marcela


Załamało mnie to. Jak to odeszła. Złapałem za telefon i zacząłem do niej dzwonić ale po czwartej próbie wyłączyła telefon. Jak ona mogła to zrobić.?
Usiadłem bezradnie na kanapie i zamknąłem twarz w dłoniach. Nawet nie wiem kiedy z moich oczu popłynęły łzy. Sytuacja stała się beznadziejna, nie ma jej już... nie ma już nas jestem tylko ja i ona, osobno a nie razem.
Ona jest całym moim życiem, tlenem bez którego ciężko mi żyć, ulgą w każdym cierpieniu i to ona nadaje sens każdemu dniu.


<Marcela>


Wiem że go to zaboli ale tak musi być. Muszę zniknąć z jego życia by mógł oswoić się z myślą że nie pamiętam tego co kiedyś do niego czułam a póki wspomnienia i uczucia nie wróciły nie możemy być razem. Zaszyłam się w domu Krzyśka Ignaczaka i jego rodziny. Od początku poczułam że mogę ufać Krzyśkowi. Może to śmieszne ale poczułam z nim jakąś więź. Kiedy spytałam go czy mogę się na jakiś czas u nich zatrzymać bez mrugnięcia okiem się zgodził. Poprosiłam aby na czas mojego pobytu u nich nic ni mówili Zbyszkowi gdzie jestem. Na pewno zaraz by się pojawił i wszystko skomplikował.
Rozpakowałam się w gościnnym pokoju i usiadłam na krawędzi łóżka kiedy rozdzwoniła się moja komórka. To Bartman. Po czwartym połączeniu zdecydowałam się wyłączyć telefon. Wtedy do pokoju weszła Iwona

-Niech zgadnę... Zbyszek?
-Tak, to już czwarte połączenie.- westchnęłam
-Martwi się i wcale się mu nie dziwię. Ten facet bardzo cię kocha.- usiadła obok mnie
-Nie ułatwiasz mi tego wiesz...
-Wiem kochana, ciężka jest wasza sytuacja ale twoja ucieczka gwarantuję ci że go załamie.- objęła mnie ręką
-Ale będąc z nim też go raniłam. Z tej sytuacji nie było dobrego wyjścia.- ponownie westchnęłam
-Co teraz zamierzasz?- spytała
-Szukam już sobie własnego lokum. Edukację muszę zacząć od zera bo nie pamiętam czym się zajmowałam. Moje życie w tym momencie jest bez sensu...- z oczu popłynęły mi łzy
-Może to tylko chwilowe, i niedługo sobie wszystko przypomnisz.
-Bardzo bym tego chciała. Tylko coraz częściej boję się że już zawsze będę miała taką pustkę w głowie.
-Wiem. Chodź do salonu.- Iwona wstała i pociągnęła mnie za rękę
-Co sie stało? Co wiesz?- wydukałam idąc za nią
-Siadaj.- powiedziała włączając telewizor

Chwilę potem moim oczom ukazała się cała drużyna siatkarska ze mną włącznie. To te wideo które kręci Igła. Wzruszona patrzyłam w ekran gdzie pokazane było jak Zbyszek nosi mnie na rękach a za chwilę wskakuję na plecy Cichemu Piotrkowi. Nawet nie wiem kiedy moje oczy ponownie się zaszkliły od łez. Jednak mimo to dalej zapatrzona w ekran telewizora nawet nie mrugnęłam. Jak to możliwe że to ja? Że po pocałunku ze Zbyszkiem moje oczy nabierały takiego blasku a uśmiech był tak szczery i szeroki.

-Chciałabym pokazać ci coś specjalnego...- powiedziała cicho Iwona
-Pokaż.- szepnęłam

Przełączyła coś i moim oczom ukazała się wielka twarz Krzyśka idącego przez korytarz w domu Zbyszka.

-Chcę państwu pokazać coś niesamowitego, najpiękniejszą pannę młodą zaraz po mojej żonie. Iwonko bardzo cię kocham ale blask tej dziewczyny dzis jest oszałamiający. Sami zobaczcie...- obrócił kamerę i zobaczyłam siebie w sukni ślubnej z gotową fryzurą i makijażem. Byłam tego dnia tak piękna i szczęśliwa.
-Krzysiu czy możesz przestać łaskawie.?- posłałam dziubka w stronę kamery
-Opowiedz wujkowi Krzysiowi jak się czujesz na godzinę przed staniem się oficjalnie panią Bartman?
-A jak mogę się czuć. Niesamowicie, nie mogę się już doczekać. Kocham go najmocniej na świecie.- uśmiechnęłam się szeroko
-No i prawidłowo. A wujek Krzysio zawiezie pannę młodą do kościoła mega wypasionym autem także chodźcie pokażę wam to cudo. Za chwilę wrócimy do naszej pięknej Marceli..- i chwilę potem moim oczom ukazał biały samochód który podobno wynajął Zbyszek

-Wyłącz to proszę.- poprosiłam Iwonę
-Poczekaj. Jest jeszcze relacja z rozmowy ze Zbyszkiem....

-Zibi i jak przed oficjalnym zaoobrączkowaniem co?- roześmiał się Krzysiek
-Ale ty głupi jesteś poza obrączkami i przysięgą nic się nie zmieni dalej będę kochał moją Marcelę jak wariat. I co mi tam niech każdy to wie.- Bartman machnął ręką
-Czyli co, jesteś pewien to ta jedna jedyna? Serio ty ten który się nie zakochuje został ujarzmiony przez drobną brunetkę?
-Wiesz co Ignaczak puknij się w głowę a ty Marcelka jeśli to oglądasz to nie słuchaj tych bzdur ja się zakochuję codziennie i to w tobie.- posłał mi całusa
-Och jakie to piękne...- Krzysiek teatralnie otarł niewidoczną łzę
-Zaraz mu coś zrobię. Weź ty jedź do Marceli wkońcu masz mi ją do kościoła przywieźć....


Wstałam i wyłączyłam telewizor. Nie mogłam dalej tego oglądać. Serce o mało mi nie pękło widząc jak ten cholerny wypadek zmienił moje życie. Teraz mogłabym być fizjoterapeutką i żoną Zbyszka a tak... sama nie wiem kim jestem i co robię na tym świecie. W sumie równie dobrze mogłabym umrzeć.
Bez słowa mijając zdziwioną Iwonę pobiegłam na górę. Ubrałam się w to i zeszłam na dół. Krzyknęłam tylko że idę się przejść i już mnie nie było. Z rękami w kieszeniach szłam bez celu, prosto przed siebie. Mróz delikatnie szczypał mnie po policzkach i nosie ale nie zwracałam na to uwagi. Głęboko wdychałam powietrze które było tak orzeźwiające, tak relaksujące i przyjemne. Usiadłam na ławce i zaczęłam myśleć. Co zrobić by sobie przypomnieć, co zrobić by było jak dawniej. Spojrzałam na zegarek... chłopaki skończyli trening więc stwierdziłam że pójdę na halę Podpromie może kiedy zobaczę jak wygląda od środka coś sobie przypomnę. Pewnym krokiem ruszyłam w kierunku hali z nadzieją że może coś.... cokolwiek tam mi pomoże.


<Zbyszek>


Po skończonym treningu wróciłem do domu. Zacząłem wydzwaniać do chłopaków może któryś wie gdzie może być moja Marcela. Nie wiem co mam z sobą zrobić rozsadza mnie jak sobie pomyślę że jest tam gdzieś z kimś a ja nie wiem co robi i co się z nią dzieje. Usiadłem na łóżku w sypialni i zwyczajnie się popłakałem. Jak dziecko któremu ktoś zabrał coś na czym bardzo mu zależało. Nie wiem jak to zrobię ale muszę ją znaleźć i chociaż z nią porozmawiać. Przecież kocham ją jak nikogo innego na świecie. Rodzice chcieli przyjechać myśleli że może coś nam pomogą ale odmówiłem pomocy, chciałem powoli sam spróbować naprawić sytuację to teraz mam.... odeszła.

Nikt, żaden z siatkarzy nie wie gdzie mogła pojawić się moja brunetka. Nawet Krzysiek a przecież z nim podłapała najlepszy kontakt. Postanowiłem się przejść ubrałem kurtkę, buty i szalik i wyszedłem w strone parku. Wdychałem mroźne powietrze i patrzyłem w pochmurne niebo. Co ja takiego w życiu zrobiłem że ten na górze tak mi się odpłaca. Kiedy byłem tak nierealnie szczęśliwy on zabrał mi część mnie.
W trakcie spaceru spotkałem Fabiana:

-Hej stary.!- odezwał się
-Ooo cześć. Sory zamyśliłem się.
-I co nie znalazła się? Nie wróciła?
-Nie. Fabian co ja mam zrobić co?- spytałem
-Zbyszek nie wiem co mogę ci doradzić. Może wróci...
-Sam w to nie wierzysz. Ja w to nie wierzę.- westchnąłem
-Wierzę. Musisz dać jej chwilę na poukładanie sobie wszystkiego. Sporo ostatnio przeszła.
-Boję się że już nie wróci.- załamałem ręce
-Wróci zobaczysz. Muszę lecieć bo moja pani nie da mi żyć miałem wyjść tylko na 5 minut.- podał mi rękę
-Dzięki za pocieszenie. Trzymaj się.- pożegnałem się z Drzyzgą i ruszyłem w dalszy spacer

Z każdą chwilą robiło się coraz zimniej ale mnie to nie przeszkadzało. To co się liczyło to Marcelina i chociażby jedna wiadomość że nic jej nie jest. Usiadłem na ławce i odpaliłem kupionego w kiosku papierosa. Może papieros to średnia pomoc przy mojej sytuacji ale chociaż trochę mnie uspokoiła.

-Ty palisz?- usłyszałem boleśnie znajomy głos
-Marcela...


<Marcela>

Wracałam z hali drogą przez park. Wizyta na Podpromiu nic mi nie pomogła więc zawiedziona postanowiłam wracać do domu. Szłam sobie spokojnie kiedy na ławce przy głównej alejce zobaczyłam Zbyszka. Rozum od razu podpowiedział mi "uciekaj" ale serce kazało odezwać się do niego. Posłuchałam tego drugiego i podeszłam do Bartmana:

-Ty palisz?- spytałam
-Marcela...- podniósł głowę i wtedy zobaczyłam opuchnięte oczy i usta czerwone od przygryzania ich zębami
-Co tu robisz?- usiadłam obok niego
-Dlaczego odeszłaś? Złamałaś mi serce.- powiedział
-Przepraszam ale to wydało mi się być właściwe. Nie chciałam bardziej cię ranić...
-Zabiłaś mnie swoim odejściem. Moje życie bez ciebie jest nic nie warte.
-Nie mów tak. Błagam nie marnuj życia przeze mnie.- spojrzałam mu w oczy
-Mogę cię pocałować?- spytał z desperacją
-C...co?- zdziwiłam się
-Chciałbym poczuć smak twoich ust.... chociażby ostatni raz.
-Dobrze.- powiedziałam po cichu

Zbyszek powoli i subtelnie zbliżył się i mnie pocałował. Jego spierzchnięte usta delikatnie gładziły moje. Ten pocałunek był wyjątkowy on jakby się bał że ja zniknę i cieszył się każdą sekundą a ja... mnie się to podobało. Nie chciałam tego kończyć, czułam się jakby w innym świecie.
Kiedy odsunął się ode mnie zrozumiałam jak ważna dla niego jestem.

-Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo chciałabym cię pamiętać.- westchnęłam
-Ale nie pamiętasz... Co ja złego zrobiłem co?- spytał prawie szeptem
-Nie rozumiem o czym mówisz...
-No bo wierzę w Boga, chodzę do kościoła a i tak to co najważniejsze zawsze muszę wyszarpywać zębami. Najgorsze że to co najważniejsze bo miłość i tak mi zabrano.
-Nie mów tak...
-Kiedy to prawda. Wszystko co ważne mam zabrane...
-Przepraszam Cię, widziałam nagranie z wesela i Igłą Szyte. Ja naprawdę bardzo Cię kochałam.- westchnęłam
-Byliśmy nieziemsko szczęśliwi. Czemu nas to spotkało co?- chwycił mnie za dłoń
-Nie mam pojęcia. Muszę iść.- wstałam
-Odprowadzę Cię.- Zbyszek szybko wstał
-Nie. Tu się pożegnajmy. Nie szukaj mnie, nie mam nic żadnego uczucia które świadczy o tym że Cię kocham czy kochałam. Nie chcę żebyś cierpiał- przytuliłam go mocno
-Ale ja...- zaczął
-Przepraszam.- powiedziałam i szybko odeszłam

Nawet nie wiem kiedy do oczu napłynęły mi łzy. Skrzywdziłam go, skrzywdziłam, zraniłam i porzuciłam a on mnie tak szczerze kochał. Zaczęłam wdychać mroźne powietrze i patrząc w niebo szłam przed siebie.
Wyszłam z parku i do domu zostało mi tylko przejść przez ulicę i pokonać 200 metrów. Cały czas mam przed oczami Zbyszka i jego oczy pełne rozpaczy. Weszłam na ulicę i zamarłam. Dosłownie metr ode mnie w ostatniej chwili zahamował samochód. O włos uniknęłam kolejnego wypadku. W tym szoku który przeżyłam przypomniałam sobie. Już go pamiętam, pamiętam jak pocieszał mnie po rozstaniu z Kubiakiem, jak w sylwestra poprosił o bycie razem i pamiętam jego oświadczyny w szpitalu gdy byłam chora. Boże przecież ja go kocham. Kierowca auta patrzy na mnie jak na wariatkę kiedy roześmiana uciekam do domu.
Wracam do domu Ignaczaków i od razu siadam obok Krzyśka i Iwony.

-Już pamiętam.- mówię po cichu
-Co?- pyta jak gdyby nigdy nic Igła
-Wszystko.- uśmiecham się
-Zaraz... co?- pyta poraz kolejny zszokowany
-Normalnie. O mało co nie miałam wypadku. Prawie potrącił mnie samochód i wtedy w tym szoku sobie wszystko przypomniałam.- powiedziałam już głośno
-Tak się cieszę.- mocno mnie uściskała Iwona
-Dziękuję wam. Zabiorę swoje rzeczy mam nadzieję że Zbyszek mnie przyjmie.- uśmiechnęłam się
-Na pewno będzie prze szczęśliwy.- powiedziała Iwona

Zabrałam wszystkie swoje rzeczy i taksówką udałam się pod apartamentowiec w którym mieszkamy ze Zbyszkiem. Zapłaciłam za kurs i od razu udałam się do naszego apartamentu. Całą drogę myślałam co mu powiem gdy go zobaczę. Stanęłam pod drzwiami i zadzwoniłam do drzwi. Nikt nie otworzył więc zapukałam i wtedy usłyszałam zza drzwi "Idę noo!". Uśmiechnęłam się pod nosem i wtedy otworzyły się drzwi.
Gdy mnie zobaczył minę miał jakby ducha zobaczył. Chyba płakał bo oczy miał napuchnięte i zaczerwienione.

-Co tu robisz?- spytał
-Pamiętam Cię.- uśmiechnęłam się
-Co?- zdziwił się
-Kocham Cię.- powiedziałam i wpiłam się w jego usta




-----------------------------------------------------------------------