piątek, 6 czerwca 2014

Rozdział 3.

<Marcela>

Kolejny dzień dobiega końca. Jest prawie jak każdy inny tyle że dziś poznałam tego siatkarza... Michała. Wygląda na miłego i uczciwego ale sama nie wiem dlaczego zgodziłam się się na to spotkanie jutro. Po skończeniu pracy od razu wsiadam w samochód i wracam do domu. Zmęczenie daje o sobie znać więc jedyne o czym w tej chwili marzę to moje łózko i sen. Wkurza mnie fakt że wszystkie dni mojego życia są takie same... Wstaję, idę biegać, praca sen i następnego dnia to samo. Kiedy docieram do domu widzę auto rodziców przed domem czyli są już w domu.
Wchodzę do domu i widzę że siedzą w jadalni i jedzą kolację. Stwierdzam że nie będę im przeszkadzała i od razu idę na górę. Instynktownie od razu biorę prysznic i padnięta kładę się do łóżka. Dopiero po przytuleniu się do łóżka rozklejam się i z oczu płyną mi łzy. No bo co takiego złego zrobiłam że rodzice mnie nie kochają i nie rozumieją, i dlaczego nie mogę być zwyczajnie szczęśliwa. Nie mam po co wracać do domu bo wiem że nikt tam na mnie nie czeka. Mama i tata zachowują się jakby mieli po 18 lat a ja czuję się w tym domu jak piąte koło u wozu. Czasami dziwię się że mama zdecydowała się mnie urodzić, przecież przeze mnie tylko przerwała swoją karierę i nie byłam jej potrzebna. Z mojej rozpaczy wyrywa mnie dzwoniąca komórka:

-Hej Marcela. Opowiadaj jaki jest ten koleś.?- Paulina od razu zaczęła zadawać pytania
-Hej Paolka. Normalny, to jeden z siatkarzy ma na imię Michał. Słuchaj przepraszam cię ale nie mam siły rozmawiać jestem strasznie zmęczona. Chcę spać.!
-Ty płakałaś?
-Nie, po prostu jestem zmęczona. Jutro pogadamy ok?- odpowiedziałam
-Nie no jasne. Odpocznij a ja mam jutro wolne to wpadnę do ciebie do pracy na kawę. Paa.!

Rzuciłam telefon na podłogę przy łóżku i ledwo powstrzymując łzy.
Obudziły mnie śmiechy na dole. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam strój do pracy. Trochę dłużej pospałam więc nie mam czasu żeby dziś biegać. Włosy zapletłam w luźnego warkocza na bok i nałożyłam lekki makijaż. Gdy zeszłam do kuchni okazało się że rodzice urządzili sobie bitwę na jedzenie, mama stoi przy blacie cała w mące a tata wyciera twarz brudną od jajek.

-Co wy wyprawiacie?- spytałam zszokowana
-A co ty tu jeszcze robisz?- spytała mama
-Stoję jak widać. Jak wy się zachowujecie? Ile wy macie lat w ogóle?
-Nie twoja sprawa co robimy. Idź już bo się spóźnisz do pracy.!
-Zachowujecie się jak dzieci. Naprawdę nie rozumiem jak wy...- zaczęłam
-Nie twoja sprawa. Jak ci się nie podoba to możesz wyjść.!- tata pokazał mi palcem na drzwi
-A żebyś wiedział że tak zrobię.!- krzyknęłam zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z domu

Wsiadłam do auta i prawie czerwona ze złości ruszyłam w stronę galerii handlowej. Mam do otwarcia kawiarni jeszcze jakieś 2 godziny więc po chodzę po sklepach może kupię coś ładnego. Po obejściu kilku sklepów i zakupie prześlicznego kompletu którego zobaczyłam na manekinie pojechałam do pracy.
Ogólnie dzień mam do bani, Marlena chodzi wkurzona a wzorki na kawie mi nie wychodzą.Czekam z niecierpliwością aż ten dzień się już skończy.
Po niesamowicie długo ciągnącej się zmianie wróciłam szybko do domu. Jako że idę na to spotkanie z Kubiakiem wzięłam szybki prysznic, na balsamowałam ciało moim ulubionym balsamem. Włosy wyprostowałam i spięłam na bok. Długo stałam przed szafą z myślą w co się ubrać ale w efekcie końcowym wyszło że nie chcę się stroić bo nie ma po co i wychodzę w takim to komplecie. Jeszcze szybki makijaż, i kontrola wyglądu no i mogę wychodzić. Matka z ojcem jak zwykle wymyślili sobie coś ciekawego na wieczór bo ta się stroi to pewnie gdzieś wychodzą. Bez słowa zabieram klucze, torebkę i wychodzę z domu.

Do parku w którym umówiłam się z siatkarzem mam 5 minut drogi i docieram na miejsce idealnie na czas. Park jest raczej pusty i od razu poznaje tą wysoką postać stojącą w kapturze kilka kroków ode mnie. Pewna że to Michał podchodzę do niego.

<Michał>

Cały dzień chodzę jak w skowronkach i jestem pewny że to efekt Marceli. Strasznie się cieszę na to spotkanie chociaż nie powinienem nastawiać się od razu na jakieś mega uczucie między nami. Chłopaki widzą że nie umiem skupić się na treningu i śmieją się że albo jestem naćpany albo zakochany.  Zaraz po treningu prawie biegiem wychodzę z szatni i pierwszy raz chyba jako pierwszy, szybko jadę do domu żeby się ogarnąć. Biorę prysznic i układam włosy na żel. Ubieram się w miarę normalnie żeby jej nie wystraszyć i wychodzę z domu. Kiedy wchodzę do parku jest 17;57. W pierwszej chwili jestem załamany myślą że pewnie mnie olała ale sekundę później za plecami słyszę jej ciepły głos.

-Cześć Michał.!- odzywa się a ja momentalnie się odwracam
-Marcela, jesteś?- uśmiechnąłem się
-No przecież się umówiliśmy. Nie wystawiłabym cię.!- też delikatnie się uśmiechnęła
-Cieszę się. To co zabieram cię na dobrą kawę.
-Ty wiesz że tylko ja robię dobrą.?
-Serio? No to będę musiał to ocenić, bo nigdy nie próbowałem.
-Wiesz gdzie pracuję więc zapraszam.
-Czy to jest reklama tej twojej kawiarni?- spytałem śmiejąc się
-No coś ty. Nigdy w życiu.!
-Ahaa, i tak przyjdę i sprawdzę tą twoją kawę tylko że wiesz... jak mi posmakuje to już się ode mnie nie uwolnisz.
-No to czemu nie powiedziałeś tego dwie minuty temu?- szturchnęła mnie ze śmiechem

Poszliśmy do kawiarni na rogu i przy kawie i kawałku sernika zaczęliśmy rozmawiać i poznawać się wzajemnie. Marcela jest naprawdę niesamowita i opowiada że miała szczęśliwe dzieciństwo i ogólnie niczego jej w życiu nie brakuje ale ja widzę że coś ją boli i gryzie. Wiem że chce być panią psycholog dziecięcą i że uwielbia modę. Kiedy opowiada o swoich planach i marzeniach jej oczy nabierają tego błysku ale co dziwne potem gdy zmieniamy temat one znowu gasną.  Nawet nie wiem ile siedzimy w tej kawiarni godzinę może dwie ale żadne z nas chyba nie chce się rozstać. Wspólnie podejmujemy decyzję o spacerze.

-To co teraz lody?- pytam i ciągnę ją w stronę budki z lodami
-Oszalałeś? Nie ma mowy wiesz jaka będę gruba.?
-Taaa wyobrażam sobie. Przy twoim trybie życia to nigdy w wo nie uwierzę.
-Ale serio jaa... zaczęła
-Poprosimy dwa waniliowe.!- przerwałem jej składając zamówienie
-Czy ty mnie słuchasz?- spytała
-Cały czas ale loda i tak zjesz.!- uśmiechnąłem się szeroko
-Jesteś niemożliwy wiesz?
-A no wiem i do tego upierdliwy i niecierpliwy.
-I zabawny!- dodała i zaczęła się śmiać
-A dziękuję, to to już chyba był komplement.- podałem jej waniliowego loda w rożku
-Wiesz co zjemy po drodze bo muszę już wracać.
-Czemu już? Jutro znowu pracujesz?- spytałem
-Nie mam wolne ale jak nie wrócę do domu przed 23;00 to...
-Nadopiekuńczy rodzice?
-No yyyy powiedzmy.!- nagle jakoś posmutniała
-W takim razie odprowadzę cię ale mam nadzieję że to nie jest nasze ostatnie spotkanie.
-Nie no obiecałeś przetestować moją kawę.
-No przecież że koniecznie.- puknąłem się w czoło

po jakiś 10 minutach spaceru dotarliśmy pod jej dom. W miarę nowoczesny z dwoma autami na podjeździe podejrzewam że ten mniejszy należy do Marceli. Zamieniliśmy jeszcze dwa słowa i powiedziała że musi już iść. Zdążyłem tylko pocałować ją w policzek i podziękować za spotkanie kiedy zniknęła mi za furtką.
Zadowolony powolnym krokiem udałem się do domu, okazało się że mieszkam tylko 15 minut drogi na skróty od domu Marcelki.
Po powrocie do domu wziąłem szybki prysznic i postanowiłem skorzystać z tego że zapisałem sobie numer do brunetki w telefonie. Napisałem jej krótkiego sms-a:

Jeszcze raz dziękuję ci za to spotkanie. Z niecierpliwością czekam na następne. 
Dobranoc... Michał

Szybko mi odpisała co mnie ucieszyło:

Nie wiem skąd masz mój numer, ale ja też dziękuję. 
Tobie też życzę dobrej nocy... M.

Ucieszony odłożyłem telefon na stolik nocny i szybko zasnąłem




-------------------


Witajcie. Jest trójeczka. 
Następny za 2 góra 3 dni. Już zapraszam. :**
Do następnego PAPA :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz