niedziela, 8 czerwca 2014

Rozdział 4.

<Marcela>

W dobrym nastroju po spotkaniu z Michałem wróciłam do domu. Okazało się że Kubiak to miły i sympatyczny koleś i do tego świetnie się rozumiemy. Nie chcę mieć chłopaka ale to nie znaczy że od razu muszę zrywać z nim znajomość no bo przecież możemy być przyjaciółmi.
Gdy weszłam do domu okazało się że rodziców jeszcze nie ma, pewnie dalej balują. Wzięłam szybki prysznic i ułożyłam się wygodnie w łóżku. Odpisałam na sms-a od siatkarza który podstępem zapisał sobie mój numer i szybciutko zasnęłam.
Niestety nie dane mi było długo spać ponieważ jakoś o 3 nad ranem obudził mnie hałas dobiegający z kuchni. Szybko wstałam i pobiegłam sprawdzić co się dzieje. Jak się okazało to rodzice wrócili do domu i to całkowicie pijani. Jak ich zobaczyłam opadły mi ręce no bo czy to normalne że oni w wieku 38 lat mają mniej rozumu niż ja. Bez jakiego kolwiek komentarza wróciłam do swojego pokoju i wtulona w poduszkę starałam się zasnąć mimo śmiechów i hałasów dobiegających zza drzwi.
Sama nie wiem jak to się stało ale zasnęłam i obudziłam się jakoś po 9;00. Ubrana w dreski i Air maxy wyszłam pobiegać. Rodzice siedzieli w kuchni trzymając się za głowy i dopiero teraz ta sytuacja zaczęła mnie śmieszyć. Po 6 km przebieżce wróciłam do domu. Na telefonie zobaczyłam 2 nieodebrane połączenia od Pauliny i jednego sms-a ale on już był od Miśka. Najpierw oddzwoniłam do przyjaciółki:

-No co tam?
-Marcela, cholero jedna czemu nie odbierasz?- Paulina od razu zaczęła krzyczeć
-Biegałam a wiesz że nie zabieram ze sobą telefonu. Coś się stało?- spytałam
-Opowiadaj jak spotkanie z tym Kubiakiem. Już.!
-Uspokój się, spotkanie jak spotkanie jest fajny.
-Iiii...
-Iiii co byś jeszcze chciała?- roześmiałam się
-Żeby była miłość.?!
-Ty wiesz co ja myślę o...- zaczęłam
-Wiem wiem miłości nie ma.- dokończyła
-No i to nie podlega dyskusji.!
-Ale masz jego numer?- spytała z nadzieją
-Mam ale ty nie powinnaś teraz pracować a nie mnie wypytujesz?!
-Pracuję ale ruch tu jak w Rzymie jeden śpi a drugi... szkoda gadać.!
-A ja mam wolne i nie mam co z sobą zrobić. Wiesz co kończę bo idę pod prysznic. Potem się zgadamy.
-Dobra Marcelka, tylko nie skreślaj tego Michała. Może to być...
-Dobra nawet nie kończ. Pa.
-Paaa...- usłyszałam i zakończyłam połączenie.

Wzięłam szybki prysznic i w szlafroczku stanęłam przed szafą zastanawiając się co dziś ubrać. Jest jesień więc postawiłam na to. Włosy spięłam w koczka i nałożyłam delikatny makijaż. Gdy zeszłąm do kuchni mama z tatą dalej cierpieli z powodu bólu głowy.

-A wy co tak siedzicie? Taka ładna pogoda?!- specjalnie powiedziałam to głośniej niż myślałam
-Oj bądź cicho. Nie widzisz że źle się czujemy...- odpowiedzieli chórem
-Wiecie jakie jest najlepsze lekarstwo na kaca?
-Jakie?- mama spojrzała na mnie z nadzieją
-Nie pić dzień wcześniej.!- parsknęłam śmiechem i wyszłam z kuchni

Gdy brałam kluczyki od samochodu słyszałam jeszcze jak mama coś jęczała do taty że jestem pyskata i wyszłam. Wsiadłam do samochodu i wtedy przypomniałam sobie że nie odpisałam Michałowi na sms-a.
Otworzyłam skrzynkę i przeczytałam co mi napisał siatkarz:

Cześć. Chciałem ci tylko życzyć miłego dnia. No i spytać czy się dziś spotkamy?! Michał.

Szybko odpisałam:

Dziękuję i wzajemnie tez życzę ci miłego dnia. A nie masz treningu czy coś? Marcela

Nie, na razie ćwiczę ale sam opowiem ci jak się spotkamy. To jak?- odpisał

Ok. Chętnie się dziś z tobą zobaczę i to nie dlatego że mam dzień wolny i nie mam nic lepszego do roboty :)

To było wredne. Wpadnij do naszego parku o 15;00. 

Ok.- odpisałam

Odłożyłam telefon  i ruszyłam w stronę domu dziadków. Już dawno temu miałam ich odwiedzić no ale ostatnio krucho u mnie z czasem.Lubię spędzać z nimi czas bo z nimi mam o wiele więcej wspólnego niż z własnymi rodzicami. Oni jedni mnie rozumieją i wspierają. Po 25 minutach jazdy parkuję przed małym ale przytulnym domkiem należącym do moich ukochanych dziadków. Babcia jak zwykle krząta się po ogródku a dziadek majsterkuje przy swoim samochodzie. Nie żeby był popsuty- on po prostu lubi zajmować się swoim jak on to mówi skarbem.
Wysiadam i szybko witam się z babcią.

-Marcelka. Moja wnusia... Jak dobrze jest cie widzieć.!- wy przytulała mnie babcia
-Cześć babciu. Też się cieszę że cię widzę.
-Co się stało?- spytała
-Nic no przecież tak wpadłam... wydukałam
-Ahaa no ja cię znam. Chodź napijemy się kompotu z malin i dziś rano upiekłam sernik. Chodź, pogadamy.- pociągnęła mnie na werandę
-Babciu bo ja nie mam siły. Codziennie słyszę od rodziców że jak mi się nie podoba to mam się wyprowadzać, nawet pogadać z nimi nie mogę bo nie mają albo czasu albo ochoty.!- do oczu napłynęły mi łzy
-Słoneczko, tylko nie płacz. Wiem co przechodzisz, twoja matka była u nas ostatnio i widzę że nie zachowuje się normalnie.
-Oboje zachowują się jakby mieli po 18 lat. W naszym domu to ja chyba jestem ta dorosła.
-Nie martw się przejdzie im. To może jakiś kryzys albo coś, nie wiem.- babcia wzruszyła ramionami
-Oni nawet by nie zauważyli jakbym była w ciąży albo nie wiem mogłabym pomalować włosy na zielono tego tez by nie zauważyli.
-Jestes dzielna, wiesz jaka jest twoja przeszłość. Oni może po prostu...
-Wiem jak mnie potraktowali jako malutkie dziecko. Nigdy im tego nie wybaczę ale chciałabym żeby wysłuchali mnie chociaż przez minutę.
-To bardzo trudne. Kiedyś zrozumieją swój błąd. Zobaczysz.!- babcia mocno mnie przytuliła

Przywitałam się z dziadkiem i w lepszych już nastrojach zaczęliśmy wspominać stare czasy. Nawet nie wiem kiedy minęło nam całe popołudnie i musiałam wracać na spotkanie z Michałem. Żal mi było ich zostawiać ale szybko się pożegnałam i ruszyłam w stronę parku w którym umówiłam się z Michałem.

<Michał>

Od wczorajszego spotkania z Marcelą nie minęła nawet doba a ja już chciałbym się z nią spotkać. Przez tą fatalną kontuzję nie ma nawet mowy o tym żebym mógł chodzić na treningi, to znaczy chodzę ale tylko na masaże i ćwiczenia. Jak to powiedziała fizjoterapeutka mam cos ze stawem kolanowym tyle że ona nazwała to bardziej fachowo.
Stwierdziłem że dziś też postaram się spotkać z brunetką i o dziwo zgodziła się.
Wziąłem szybki prysznic i wyszedłem na zakupy bo w mojej lodówce oprócz światła nie ma nic. Na szczęście jakieś 100 m od domu mam supermarket w którym znajdę wszystko co będzie mi potrzebne.
Po 30 minutach wracam do domu z dwoma pełnymi torbami jedzenia i kiedy wykładam je do lodówki to teraz wygląda to tak że tu na serio ktoś mieszka.
Wziąłem się za jakieś porządki bo w łazience już dawno nie sprzątałem no i trzeba by zrobić pranie. Nie powiem ze sprzątaniem zeszło mi się dłużej niż z zakupami ale jestem z siebie dumny bo w końcu ten dom jest czysty. Kiedy ogarniam że jest już po godzinie 14 biorę szybki prysznic ubieram moje ulubione jasne jeansy,  adidaski i czarną koszulkę polo. Przeglądam się jeszcze w lustrze i wychodzę bo nie chcę żeby Marcela na mnie czekała.
Gdy docieram na miejsce widzę ją, siedzi na ławce i bawi się telefonem. Jest przygnębiona więc szybko do niej podchodzę:

-Cześć Marcela.!
-Cześć Michał.- jej twarz od razu się rozpromienia
-Sory za spóźnienie ale... - zacząłem
-Nie spóźniłeś się, to ja przyjechałam wcześniej.!
-Masz tu auto?- zdziwiłem  się
-Wracałam od dziadków no i nie zdążyłabym go odprowadzić do domu i wrócić.
-Rozumiem. Dziś zapraszam cię na jakiś dobry obiad co ty na to?- wziąłem ją za rękę
-Super. Nawet nie wiesz jaka jestem głodna.- ucieszyła się ole zabrała rękę
-Wiesz nie wiem czy mi się wydaje czy masz jakieś kłopoty. Coś cię gryzie?
-Co? Nie no coś ty.!- uśmiechnęła się na siłę
-Nie bo wydaje mi się że...- zacząłem
-Wydaje ci się.- wtrąciła

Postanowiłem więcej nie drążyć tematu i nie denerwować ani siebie ani jej. Poszliśmy do mojej ulubionej włoskiej restauracji, jak się okazało Marcelka zna tą knajpę i też często do niej chodzi na obiady. Strasznie lubię jej towarzystwo bo mogę z nią gadać o wszystkim i o niczym i to bez końca. Rozumiemy się doskonale i mamy wspólne cechy.
Po zjedzeniu dwóch obszernych porcji obiadowych wyszliśmy na spacer. Chciałem wmusić w nią jeszcze lody ale się nie zgodziła więc zaprosiłem ją do kina. Na to przystała z większym entuzjazmem tylko że nie było ciekawych filmów do wyboru. Skończyło się na tym że wybrała "Czarownicę" a ja się nie sprzeciwiałem.
Jak się okazało oboje nas znudził ten film i w połowie filmu wyszliśmy.Na moje nieszczęście przed kinem spotkałem kilka hotek które koniecznie chciały mieć ze mną zdjęcie i autograf a nie wypadało im odmówić więc zacząłem podpisywać kolejne kartki a jedna nawet kazał mi się podpisać na legitymacji szkolnej. Dopiero kiedy one odeszły zorientowałem się że nie ma ze mną Marceli. Poszła sobie, nie żegnając się. Cholera.! Mam nadzieję że nie obraziła się za te autografy i że nie spieprzyłem tego. Nie pozostało mi nic innego jak jej szukać i dzwonić do niej.
Za 4 razem odebrała i strasznie się ucieszyłem:

-Marcela.! Gdzie ty uciekłaś?
-Musiałam wracać do domu. Pilna sprawa, nie mogę za bardzo rozmawiać.!
-Nie no rozumiem ale nie obraziłaś się na mnie?
-Nie no co ty Misiek, jest ok ale muszę kończyć.
-Jasne. Szkoda że tak się to dziś skończyło.
-Wiem przepraszam cię ale kończę już. Pa.!- usłyszałem a sekundę później się rozłączyła

Z jednej strony cieszę się że między nami jest ok ale z drugiej strony ona brzmiała tak oficjalnie że zacząłem się zastanawiać czy czasami mnie nie zbyła. Wróciłem do domu i z butelką piwa ułożyłem się na kanapie oglądając jakiś polski film. Nie był zbyt ciekawy więc szybko wyłączyłem telewizor i poszedłem się położyć.


--------


Cześć.!
4 rozdział jaki jest każdy widzi.
Następny koło środy.
Już zapraszam do czytania :*
Do następnego :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz