niedziela, 26 lipca 2015

Rozdział 55.



<Michał>


Wszystko było pięknie. Marcela odwzajemniła mój pocałunek i może coś więcej wynikło by z tego gdyby do pokoju nie wkroczył Karol. Ten to jak zwykle ma poczucie czasu. Marcela odskoczyła ode mnie i z przerażeniem w oczach spojrzała na Kłosa. Ten tylko spojrzał na mnie z pogardą w oczach

-Nie sądziłem że posuniesz się do tego.- westchnął patrząc na mnie
-O co ci chodzi.- spytałem
-O Marcelę. Tyle razy cię prosiłem odpuść ale widzę że ty nic nie rozumiesz.
-O czym ty mówisz? - spytała Marcela
-O niczym.- wtrąciłem
-O niczym tak?! Czyli niczym jest to że od dawna planowałeś rozbić związek Marceli i Zbyszka. Widzę że ci się udało. Omotałeś ją od nowa...
-Michał o czym on mówi?- Marcela spojrzała na mnie ze łzami w oczach
-Ja cie kocham i próbuje odzyskać. Już dawno kombinowałem jak to zrobić ale teraz wiem że ty też mnie no wiesz. Teraz możemy spróbować od nowa.
-Wyjdź.- powiedziała już płacząc
-Co? Co ty mówisz?
-Wyjdź nie słyszysz. Nie chcę cię znać. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Wynoś się.!- krzyknęła
-Nie myslisz tak...
-Nie rozumiesz po polsku?! Wynocha.- pokazał mi palcem na drzwi

Wściekły na Kłosa wyszedłem z ich pokoju. To nie koniec. Teraz mogę powiedzieć Zbyszkowi o tym pocałunku a wtedy będzie "BUM" i po miłości. Mimo wszystko ale z uśmiechem udałem się na trening.


<Marcela>


Jak to się stało że uległam pocałunkowi Michała. Już nie wiem co robić i co mysleć. Dobrze że Karol wszedł do pokoju i przerwał ta sytuację  bo nie wybaczyłabym sobie gdybym zdradziła zbyszka. Chociaż i tak już to zrobiłam. Kiedy Michał wyszedł z pokoju ja od razu wtuliłam się w Kłosa.


-Już spokojnie.- ten pogładził mnie po plecach
-Co ja zrobiłam? Jestem suką. Ja mogłam zrobić to Zbyszkowi....
-Spokojnie to tylko pocałunek. Zbyszek zrozumie. Musimy iść trener cie woła. Wytrzyj oczy i chodźmy.- uśmiechnął się Karol
-A co jak nie zrozumie?
-Powiem mu jak było. O nic sie nie martw.
-No dobrze. Chodźmy- westchnęła

Na salę szliśmy w całkowitej ciszy. Karol tylko obejmował mnie ramieniem. Gdy dotarlismy na miejsce chłopaki zawzięcie ćwiczyli. Zbyszek posłał mi całusa w powietrzu i wrócił do ćwiczenia zagrywki. Wtedy spojrzałam na Michała który też posłał mi całusa. Dobrze że Zbyszek tego nie zauważył.
Stephane zarządził 5 minut przerwy i wtedy Zbyszek podszedł do mnie

-Co tam Marcela? Coś źle wyglądasz....
-Bo ja ci muszę cos powiedzieć.- westchnęłam
-Co sie stało?- wystraszył się
-Po pierwsze to nie jej wina. To Michał odkąd tu przyjechał knuł jak rozwalić to co jest między wami. Wykorzystał moment i tyle.- wtrącił Karol
-To nic nie znaczyło. Kocham cię najbardziej na świecie i nie mogę stracić.
-O co chodzi?- Zbyszek sie poddenerwował
-Michał mnie pocałował. Przepraszam.- rozpłakałam się
-Co?- Zbyszek wybuchł
-Nie denerwuj się na nią. To nie jest jej wina. Kilka razy przyłapałem na knuciu przeciwko wam. Omotał ja i tyle.- odezwał sie Karol
-Gdzie on jest?- krzyknął Bartman i ruszył w jego stronę
-Zbyszek nie rób głupot.- krzyknęłam za nim
-Ja pierdole. To się teraz zacznie.- wtrącił Karol i pobiegł za nim
-Ty huju.!- powiedział do Michała Zbyszek i wymierzył mu solidny cios
-Zbyszek błagam.!- podbiegłam do niego
-Co?- spojrzał na mnie z wyrzutem
-Stephane patrzy. Nie rób sobie problemów on nie jest tego wart.
-Kochasz go? Czujesz coś do niego? Pytam się.!!!
-Co ty bredzisz. Kocham ciebie a nie jego.- wzięłam w dłonie jego twarz
-A ten pocałunek....
-Pomyłka.- wtrąciłam
-Ufam ci.- przytulił mnie
-Chłopaki co to miało być?- podszedł do nas Antiga
-Nieporozumienie i tyle. Przepraszam.- powiedziałem
-Ostatni raz takie numery. Bierzemy sie do roboty.- westchnął i odwrócił na pięcie

Widziałam jak Zbyszek wszystkie piłki śle na Michała a on biedny nie radził sobie z siłą ataków Bartmana. Zbyszek zawsze gra ostro kiedy jest wściekły.
Trening skończył się po dwóch godzinach. Chłopaki nieźle wymęczeni bez słowa ruszyli w kierunku szatni.

----Dwa dni później----


<Marcela>


Przez ostatnie dni Zbyszek i Michał omijali się szerokim łukiem. Nie wiem jak sobie z tym poradzić bo wiem że w drużynie nie powinno być zgrzytów. Dzisiejszy dzień jest mega upalny więc Stephane zarządził basen. Przyjemne z pożytecznym. Ubrałam strój kąpielowy i razem ze Zbyszkiem ruszylismy w stronę basenów. Po drodze spotkaliśmy też duet Kłos i Wrona i tak we czwórkę dotarliśmy na miejsce. Jak się okazało oprócz siatkarzy na basen wybrali się piłkarze. Ułożyłam się wygodnie na leżaku z okularami na nosie i skupiłam sie na dopracowywaniu opalenizny. Po chwili usłyszałam nad głową

-Cześć piękna.- to Kuba Błaszczykowski
-No hej. Co tam?- zdjęłam okulary
-W sumie to nic. Cieszę się że jednak nie wyjechałaś ze Spały.- usiadł obok mnie
-No doszliśmy ze Zbyszkiem do porozumienia.- uśmiechnęłam się
-Cieszę się. Mogę się przyłączyć do opalania?
-Jasne.- odpowiedziałam

Jakieś 5 minut przeleżałam na leżaku bo niestety potem siatkarzom wymyśliło się że wrzucą mnie do wody. Niestety ja nie miałam jak się sprzeciwić no i wylądowałam w wodzie. Oczywiście okazało się że pomysłodawcą był Karolek i wykonawcą w sumie też był on. Mimo wszystko nie wpadłam w złość tylko zwyczajnie zaczęłam się śmiać.
Podpłynęłam do brzegu basenu i oparłam się o brzeg. Takie siedzenie w wodzie też jest przyjemne. Chwilę potem koło mnie pojawił się Wojtek Szczęsny i Kuba Błaszczykowski. Za nim przypłynęli Robert Lewandowski i Piszczek.

-Nie zgłupiałaś z nimi jeszcze?- spytał Wojtek
-Z kim? Z siatkarzami?- spojrzałam na niego
-No tak.
-Nie ja ich uwielbiam. Są moją rodziną i nigdy nie znudzi mi się ich towarzystwo.
-Serio?-zdziwił się Robert
-Serio.
-A Zbyszek? Wy jesteście tak na serio razem?- teraz spytał Wojtek
-Tak, kocham go.
-Ej halo. Co się tu wyprawia?- podpłyneli Igła, Karol i Wronka
-Nic tak sobie gadamy.- wzruszył ramionami Kuba
-Yhyy no przestańcie mi bajerować Marcelę. Ona jest nasza i z daleka od niej jasne. -oburzył sie igła
-Oj Krzysiu spokojnie chodźmy pływać lepiej co?- rozesmiałam się
-No ok.- przytaknął Igła
-Żeby ci nie przyszło do głowy nas zdradzić z nimi jasne. -ignaczak pogroził mi palcem
-No jasne Krzysiu. Jak bym mogła was zdradzić skoro was uwielbiam chłopaki.- pokazałam mu język
-No i to się rozumie.- przytulił mnie

Wygłupom w wodzie nie było końca. Oczywiście królował Krzysiek który podtapiał wszystkich po kolei ale kiedy całą drużyna zmowiła srzeciwko niemu i wszyscy zaczęli podtapiać jego. Ja zadowolona usiadłam sobie na krawędzi basenu mocząc nogi kiedy podpłynął do mnie Kuba.

-I jak tam?- spytał
-Super. A jak u ciebie?
-Ok. Ale oni się o ciebie boją.- usiadł koło mnie
-Jak to? Nie rozumiem?- zdziwiłam się
-No tak to. Jak Krzysiek cię zabrał Karol jakieś 10 minut nam tłumaczył że jesteś z nimi a my mamy dać ci spokój.- roześmiał się
-Serio? Nie wierzę,- parsknęłam śmiechem
-Serio. W sumie im się nie dziwię. Gdybym miał taki skarb też bym go chronił.- spojrzał na mnie czule
-Kuba no co ty. Przestań.- zaczęłam się śmiać
-Ja nie żartuję.
-Wiesz co ja ide popływać. Idziesz?- spytałam
-Nie dzięki,- uśmiechnął się
-Ok.- powiedziałam i wskoczyłam do wody

Przez resztę pobytu na basenie nie rozmawiałam z piłkarzami. Głównie przez to że siatkarze tak zorganiozwali mi czas że co chwila był ze mną kolejny z nich.
Po powrocie z basenu przebrałam się w czarną bokserke jasne jeansowe szorty i czarne conversy. Postanowiłam przejść sie po lesie i trochę odetchnąć, Włosy spletłam w kłosa a na nosy założyłam Zbyszkowe Ray- bany. Jak zwykle będzie zly że je wzięłam ale ja je bardzo lubię nic na to nie poradzę.
Wyszłam z ośrodka i skierowałam się w stronę lasu kiedy zobaczyłam przed sobą piłkarzy. Konkretnie to Kuba i Wojtek szli w moją stronę,

-No hej piekna. Dokąd się wybierasz?- spytał Wojtek
-No hej przystojniacy. Na spacer idę.- uśmiechnęłam się
-Tak sama? A gdzie twoi ochroniarze?- znowu spytał Szczęsny
-Nie rozumiem..
-No siatkarze.- dodał Kuba
-Nie zawsze są obok mnie. Ja też potrzebuje pobyć sama.
-No jasne. Pilnują cię jakbys była ich nową zabawką.- roześmiał się Wojtek
-Może to tak wygląda ale...
-Już się nie tłumacz. Te cioty się boja poprostu że ich olejesz i zkumplujesz się z nami i tyle.
-W takim razie nie mają się o co martwić. Pójdę już. Aaaa i te jak ich nazwałeś "cioty" ostatnio nieźle dali wam popalić w meczu więc ja bym ich tak nie nazwała. Ciaoo.- pomachałam im i poszłam w swoją stronę

Do Kuby nie mam nic, jest całkiem fajny ale Wojtek mnie wkurza. Za bardzo pewny siebie burak nic więcej. Lepiej niech się trzyma ode mnie z daleka bo nie pałam do niego sympatia.
Po prawie godzinnym spacerze wróciłam do ośrodka. Już miałam iść w stronę windy kiedy ze schodów zbiegł zdyszany Ignaczak.

-Marcela. Wkońcu jesteś.-  wysapał
-Co się stało?
-Bo.... bo......- zaczął
-Wyduś to z siebie wkońcu.!
-Zbyszek ma kontuzje.!- powiedział
-Coo?!- krzyknełam
-No Stephane wzywa cię do konferencyjnej.
-Ja idę do Zbyszka.!- ruszyłam w stronę schodów
-Nie.! Zibi jest z Antigą w konferencyjnej.- wydukał
-Chodźmy.- pociągnęłam go za rękę

Jeszcze nigdy tak nie pokonałam schodów jak teraz. Chcę jak najszybciej zobaczyć Bartmana. Bez pukania weszłam do sali a wtedy usłyszałam grupowe "Niespodzianka". To co zobaczyłam mnie mega zdziwiło. Cała drużyna i sztab zebrali się w sali. Dopiero teraz dotarło który jest dzisiaj. No tak przecież dziś wypadają moje urodziny. No śmieszne.... zapomniałam o własnych urodzinach. Na samą myśl chce mi się śmiać ale staram się zachować powagę kiedy cała załoga załoga śpiewała mi "Sto Lat"

-Wszystkiego Najlepszego mała. Jak mogłaś zapomnieć?!- pierwszy podbiegł do mnie Igła
-Dzięki Krzysiu.- mocno się w niego wtuliłam
-Igła spadaj teraz ja. Kochanie życzę ci wszystkiego co najlepsze, spełnienia wszystkich marzeń i przede wszystkim miłości.- Zbyszek odepchnął ode mnie Ignaczaka
-Dziękuje skarbie.- powiedziałam i złożyłam na jego ustach pocałunek
-Ej, ej całowanie potem teraz tort i świeczki.- wtrącił Karol i kiedy odsunęłam się od Zbyszka zobaczyłam obok Kłosa z tortem i zapalonymi świeczkami

Po tym jak zdmuchnęłam świeczki i odebrałam od każdego z osobna komplet życzeń przyszedł czas na prezenty. Od Stephana dostałam koszulkę reprezentacyjną z moim nazwiskiem od Igły bransoletkę a od Zbyszka moje ulubione perfumy.
Stephane odpuścił popołudniowy trening nawet zezwolił chłopakom na słodycze i odrobinę alkoholu. Sam nawet skosztował jednego i drugiego. Zabawa trwa w najlepsze kiedy Zbyszek porywa mnie w kąt sali.

-Co się stało?- spytałam
-Mam cos jeszcze dla ciebie.- uśmiechnął sie
-Co takiego?
-Proszę...- podał mi małe zawiniątko z materiałowej chusteczki
-Pierścionek?- spojrzałam na niego zaskoczona widząc pierścionek który niedawno podarował mi na zaręczyny
-Chcę żebyś została moją żoną. Kocham cię.- powiedział
-Ja też bardzo tego chcę. Kocham cię.- odpowiedziałam i założyłam pierścionek
-W takim razie mam kolejny prezent.- wyszczerzył się
-No co ty? Oszalałeś?- roześmiałam się
-Nie.... chociaz może i tak. Oszalałem.- podał mi pudełeczko
-Co to takiego?
-Otwórz.- uśmiechnął się
-Obrączki? Są piękne...- wzruszyłam się
-Podobają ci się?
-Oczywiście, Są śliczne.- powiedziałam i go pocałowałam
-Chcę wziąć ślub jeszcze w tym roku.
-Dobrze. Zgadzam się.
-Co tu tak gruchacie gołąbeczki hmm?- koło nas pojawił się niezastąpiony Igła i jego kamera
-Rozmawiamy.- powiedział ucieszony Zbyszek
-Ohhoho coś nasz pan Bartman jest ucieszony. Co jest tego powodem?!- spytał Igła
-A to że szykuje się nam impreza. I to niedługo bo...- zaczął Zbyyszek
-Bo niedługo zostanę panią Bartman.- przerwałam  mu i pokazałam obrączki do kamery

W kilkanaście sekund wiadomość o planowanym przeze mnie i Zbyszka ślubie rozeszła się po całej sali. Odebraliśmy od wszystkich gratulacje i wróciliśmy do świętowania, No cóż teraz mamy dwa powody do tego by świętować.




-----------------------------------------------




Jestem :P
Ten rozdział pisał sie dosyć dłuuuugo ale w końcu się pojawił co najważniejsze :P
Piszę teraz dwa blogi co wymaga podwójnej uwagi ale postanowiłam sobie że dam radę skończyć oba i słowa dotrzymam :)
Mam nadzieje że jesteście jeszcze ze mną i trzymacie kciuki za mnie i za ten bloog :) Życzcie mi powodzenia bo napewno mi się to przyda... :P

niedziela, 12 lipca 2015

Rozdział 54.

<Marcela>




Obudziłam się wypoczęta i szczęśliwa. No bo przecież obok zobaczyłam mojego Zbyszka a do szczęścia niczego więcej mi nie trzeba. uśmiechnęłam się delikatnie i spojrzałam na moją komórkę leżącą na stoliku koło łóżka. Wzięłam ją do ręki i wtedy okazało się że jest dopiero kilka minut po 5 rano. Bandaż na ręce przypomniał mi co się wczoraj stało. To nie był zły sen a ja na serio miałam ten cholerny wypadek. jedyna dobra rzecz jaka z tego wynikła to to że ja i Zbyszek się dogadaliśmy i w końcu wszystko wróciło do normy. Chciałam obrócić się w stronę śpiącego obok atakującego ale wtedy poczułam pulsujący ból głowy. No tak głowę sobie też uszkodziłam. Gdybym nie zachowała się tak samolubna i nie postanowiła wyjechać i uciekać od naszych problemów to nic by się nie stało a tak to teraz cierpię.
Delikatnie tak żeby nie obudzić Bartmana wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki. Poczułam że muszę wziąć długi odprężający prysznic. Chcę zmyć z siebie zmęczenie dni poprzednich i złe samopoczucie.
Wzięłam w rękę świeżą bieliznę i zamknęłam się w łazience. pod prysznicem spędziłam dłużej niż pół godziny. Ta letnia woda spływająca po moim nagim ciele orzeźwiła mnie i przywróciła chęć do życia. Wydepilowałam całe ciało i nałożyłam balsam o moim ulubionym zapachu granatu z piwonią, Kiedy wysuszyłam włosy zorientowałam się że jest już przed siódmą i Zbyszek zaczął pukac mi do łazienki. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z pomieszczenia

-O której ty kochanie wstałaś? Coś się stało że tak wcześnie postawiłaś się na nogi. Źle się czujesz?- spytał mnie atakujący
-Nic się nie stało Zbysiu. Poprostu nie mogłam spać więc postanowiłam się odświeżyć i trochę mi się zeszło.- uśmiechnęłam się do niego delikatnie
-Na pewno dobrze się czujesz?
-Tak słońce. Trochę boli mnie głowa ale lekarz mówił że tak będzie. W kieszeni żakietu mam przepisane od niego leki. Po śniadaniu wezmę i mi przejdzie,- zaczęłam grzebać w walizce w poszukiwaniu ubrań
-No dobrze ale jakby się coś działo masz mówić tak?!- obrócił mnie w swoją stronę i objął w pasie
-Oczywiście. Bez bicia się przyznam jak tylko źle się poczuję chociaż mam nadzieję że nie będzie potrzeby.- powiedziałam i pocałowałam go w usta
-Idę pod prysznic a potem śmigamy na śniadanie.
-Okej. Masz jakieś 40 minut.- powiedziałam i wróciłam do wybierania ubrań

Kiedy spojrzałam przez okno długo się nie zastanawiałam i wybrałam taki zestaw i do tego białe conversy. Włosy spięłam wysoko w kucyka i nałożyłam delikatny makijaż tak by nie wyglądać jak straszydło. Kiedy skończyłam robić kreski linerem z łazienki wyszedł Zbyszek. Już mieliśmy wychodzić z pokoju kiedy wpadli do nas Kłosik i Wronka,

-No Marcelino piękna nasza, Jak się czujesz?- od razu odezwał się Karol i nawet nie wiem kiedy wylądowałam w jego objęciach
-Dobrze Karolku się czuję dziękuję.
-Powinnaś dostać lanie za to jakiego nam stracha napędziłaś. Nie... nie umiem być zły na ciebie. Tak się martwiłem.- i znowu wylądowałam w objęciach Kłosa
-Jak tam mała? Wszystko już dobrze? - spytał Andrzej z uśmiechem
-A no dobrze dziękuję Andrzejku.- odpowiedziała dalej w uścisku Karola
-Ej no bo ją udusisz baranie- westchnął Wrona
-Wcale nie, Ja jej tylko pokazuje jak bardzo sie o nią martwiłem.
-Zaraz ją połamiesz.
-To że ty jesteś nieczuły nie znaczy że ja też.
-Ja nieczuły.? co ty bredzisz?- Wrona zrobił wielkie oczy
-No takk no. Fani lubią mnie bardziej bo ty taki z kamienia jesteś. -odpowiedział mu Kłos
-Ale bredzisz wcale nie jestem nieczuły. Uroiłeś to sobie.
-Dlatego właśnie twoja dziewczyna żali się mojej że jej nie przytulasz i nie mówisz jej że ją kochasz.
-Co? Nie wierze w to.- Andrzej ewidentnie sie wystraszył
-No dobra teraz to żartowałem ale przyznaj że jesteś nieczuły.
-Nie przyznam ci tego....
-Ej ej najlepiej jak przestaniecie się sprzeczać i pójdziemy na śniadanie.- wtrąciłam
-No i to jest dobry pomysł.- poparł mnie Zbyszek
-No to chodźmy.-- znowu odezwał się Kłos i przepuścił mnie w drzwiach


Na stołówkę dotarliśmy jako jedni z pierwszych. Przed nami był Zatorski, Winiar, Mariusz i Cichy Piotrek. Razem ze Zbyszkiem usiedliśmy przy stoliku przy którym zawsze siadamy. Zaraz koło nas pojawił się Igła, Fabian i Rafał Buszek. Jak to chłopaki mówią "Soviacy siadaja razem".
Szybko pochłonęłam moje musli i sok pomarańczowy. Wiadomość o moim wypadku obiegła cały ośrodek. Prawie każdy siatkarz podchodził i pytał jak się czuję. Trochę mnie to męczyło już ale to takie miłe że aż tak sie przejęli moim zdrowiem.
Po śniadaniu poszłam do pokoju żeby zadzwonić w sprawie mojego stażu. Teraz kiedy wszystko się wyjaśniło to chcę zostać i kontynuować naukę obok Olka- fizjoterapeuty kadry.
Nieźle się musiałam nagimnastykować żeby odkręcić wszystko ale na szczęście się udało i mogę zostać w ośrodku. Już miałam wyjść z pokoju i iść na halę gdzie za chwilę ma się odbyć poranny trening. Wtedy odwiedził mnie Michał


<Michał>



Postanowiłem pogadać z Marcelą. Powiedziałem Stephanowi że się chwilę spóźnię bo muszę zadzwonić do Moniki w sprawie dziecka. Skłamałem ale tylko tak będę mógł się zbliżyć do brunetki. Kiedy chłopaki są w szatni ja skierowałem się do pokoju jej i Zbyszka. Chyba jej przeszkodziłem w wyjściu bo kiedy miałem zapukać ta otworzyła drzwi.

-Michał? Ty nie na treningu?- zdziwiła się na mój widok
-Chciałem z tobą porozmawiać. Już nie mogę tak dalej. Możemy?- spytałem
-Yyyy no dobra. Wejdź na chwilę.- wpuściła mnie
-Dzięki.
-To o czym chcesz rozmawiać?- usiadła na łóżku
-Bo widzisz, to nie jest takie proste mówić o swoich uczuciach.
-Michał ja jestem ze Zbyszkiem. Kocham go.- powiedziała szybko
-Wiem. Ja to wiem i postanowiłem że nie będę wam utrudniał waszej sytuacji. Chcę żebyś była szczęśliwa.
-To w takim razie o co chodzi?
-O to że gdybyś kiedyś zmieniła zdanie to wiedz że ja cię kocham jesteś miłością mojego życia. Zawsze cię będę kochał i gdybym mógł cofnąć czas nigdy nie dopuścił bym do tego żebyś odeszłą.
-Michał ja cię wtedy kochałam nad życie. Przywróciłeś mi wiarę w miłość a potem zwyczajnie zostawiłeś. Z czasem nauczyłam się kochać Zbyszka ale o tobie nie zapomną nigdy.- uśmiechnęła się
-To co było miedzy nami było wspaniałe ale wszystko zjebałem i teraz jestem nieszczęśliwy i wychowuję nie swoje dziecko.- westchnąłem
-Przykro mi Michał. Ja nie zostawię Zbyszka mimo wszystko.
-Kiedy cię zobaczyłem po tak długim czasie mojej nieobecności myślałem że serce wyskoczy mi z piersi, Ja cię zwyczajnie albo i nadzwyczajnie kocham.
-Ja nie wiem co ci odpowiedzieć. Twój widok też mnie poruszył, coś poczułam ale to nic nie zmieni.
-Czy mogę cię pocałować?- spytałem nieśmiało
-Ale Michał ja....
-Ostatni raz. Chcę ostatni raz poczuć jak smakują twoje usta.- przerwałem jej i bez pozwolenia wpiłem się w jej usta

Na początku się opierała ale potem odwzajemniła pocałunek. Jej język w tak wspaniały sposób pobudzał moje podniebienie. Chciałem żeby ta chwila trwała wiecznie. By ona już na zawsze była tylko moja, bym mógł zatrzymać moją Marcelinkę w ramionach na zawsze. Sam nie wiem kiedy moje ręce powędrowały pod jej koszulkę. Wtedy stało się to czego się obawiałem.





------------------------------------------------


Jestem :P
Chciałam zareklamować wam coś zupełnie nowego. Mam nadzieję że zajrzycie :)
http://otworzsercenamilosc.blogspot.com/

sobota, 4 lipca 2015

Rozdział 53.

<Marcela>


Kiedy otworzyłam oczy strażacy wyciągali mnie z przewróconego busa. Niewiele do mnie docierało. Głowa strasznie mnie bolała i ręka w sumie też. Od razu zajął się mną lekarz z karetki. Okazało się że mam ranę na głowie a nadgarstek jest skręcony. Miły i dosyć młody lekarz się mną zajął

-Nic pani nie jest. To tylko kilka obrażeń a ręka niedługo wróci do formy.- uśmiechnął się
-Cieszę się.- odwzajemniłam uśmiech
-Ten kierowca odpowie przed sądem za jazdę po pijanemu.- powiedział a w trakcie opatrywania mi ręki
-Tak mi się wydawało że czułam od niego alkohol.-westchnęłam
-Niech się pani nie przejmuje nie ujdzie mu to bez żadnej odpowiedzialności. Może przejdźmy na ty. Jestem Bartek.- podał mi dłoń
-Marcelina...-  wymusiłam uśmiech
 -Nie masz żadnych nudności czy zawrotów głowy?
-Nie. Wydaje mi się że wszystko jest okej tylko strasznie mnie boli ta ręka.
-To normalne. Wypiszę ci receptę na leki przeciwbólowe.
-Dziękuję.
-Wszystko w porządku.?- spytał
-Tak mi się wydaje. Tak właściwie muszę znaleźć moje rzeczy... - szybko się podniosłam z miejsca siedzącego
-Spokojnie.Wszystkie są tutaj. strażacy je przynieśli.- Bartek zatrzymał mnie obejmując mnie w pasie
-Yyy dziękuję. Musze zadzwonić do kogoś żeby mnie stąd zabrali.
-Powinnaś jechac ze mną do szpitala. Zleciłbym ci dodatkowe badania.- spojrzał na mnie tak jakoś dziwnie
-Nie dziękuję. Chcę jechać do domu i odpocząć.
-Jesteś pewna? Te badania ci nie zaszkodzą...
-Jestem. Na własną odpowiedzialność odmawiam badań.- westchnęłam i szybko odsunęłam się od lekarza
-Ale Marcela...- złapał mnie za ramię
-Powiedziałam że nie chcę żadnych badań.- przerwałam mu podniesionym głosem
-Przepraszam chciałem dobrze.- westchnął
-Muszę zadzwonić.- wyjęłam telefon

Zaczęło mi się kręcić w głowie kiedy szukałam  numeru Zbyszka. Po chwili stwierdziłam ze tracę równowagę a wtedy poczułam że ktoś mnie złapał w pasie. To Bartek cały czas stał obok mnie.  

-Pomogę ci.-powiedział
-Znajdź numer do Zbyszka.- wyszeptałam
-Dobrze już szukam.
-Sama z nim porozmawiam.- powiedziałam kiedy przyłożył telefon do ucha

<Zbyszek>

Kiedy odebrałem telefon od Marceli serce mi przestało bić. Wypadek? Jak to? Postanowiłem jak najszybciej ją tu przywieźć nie bacząc na konsekwencje.
-Co jest?- spytał Fabian
-Marcela miała wypadek. Muszę po nią jechać i to szybko.
-Ale jutro mamy trening a Stephane nie pozwoli ci go opuścić.- wtrącił Cichy
-Nie obchodzi mnie to. Muszę ją zobaczyć i to szybko.
-Nie masz auta.- wtrącił Karol
-Andrzej pożycz mi samochodu.- zrobiłem błagalne oczy
-Nie możesz prowadzić w tym stanie.- odpowiedział
-Ale ja muszę jechać po nią nie rozumiesz.- krzyknąłem
-Zawiozę cię do niej. Chodźmy.- wstał
-Dzięki stary.- ruszyłem w stronę wyjścia

Z każdym przebytym kilometrem byłem coraz bardziej niespokojny. Okazało się że Marcela jest w szpitalu więc tam sie udalismy. Kiedy wysiadłem z auta przed szpitalem cos mnie opętało. Nie wiedziałem co robie poprostu chciałem ją już zobaczyć. Pielęgniarka skierowała mnie na izbe przyjęć i tam szybko przybiegłem. Zapomniałem nawet o /Andrzeju który został gdzies z tyłu. Jedyne co sie teraz liczyło to moja Marcelina cała i zdrowa.
Na izbie przyjęć był niemały tłok więc ciężko było mi ją znaleźć, 

-Marcela.!- zawołałem
-Zbyszek.!- odpowiedziała i dopiero wtedy ja zobaczyłem na końcu korytarza
-Boże nic ci nie jest?- spytałem jak tylko wziąłem ja w ramiona
-Przepraszam. Wybacz mi proszę.- wydukała płacząc
-Skarbie za co ty mnie przepraszasz co? To chyba ja nawaliłem.- pocałowałem ja w czoło
-Kocham cię bardzo.
-Ja ciebie tez maleńka. Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo cie kocham.- wytarłem jej łzy z policzka
-Wracajmy do ośrodka. Nie chce tu zostac ani minuty dłuzej. 
-Dobrze. chodź Andrzej czeka, Dasz radę iść czy wziąć cie na ręce.
-Nie poradzę sobie nic mi nie jest.- uśmiechnęła się delikatnie

Całą drogę powrotną Marcelka siedziała wtulona we mnie, Tak bardzo się ciesze że wróciła że nic jej nie jest i że dalej mnie kocha.
Andrzej nie zadawał żadnych pytań tylko posłusznie odwiózł nas do ośrodka w Spale. Marcelina ze zmęczenia zasnęła mi na ramieniu więc wziąłem ja delikatnie na ręce tak żeby jej nie budzić i zaniosłem do naszego pokoju. Wrona w tym czasie zajął się bagażami mojej brunetki.

-Dzięki stary.- wyszeptałem kiedy odstawił walizkę Marceli
-Nie ma za co. Cieszę się że się wszystko ułożyło.- uśmiechnął się
-Kiedy patrzę na nią i te jej szramy na twarzy i bandaż na ręku czuje się strasznie.
-To nie twoja wina Zbyszek. Trzeba się cieszyć że tylko tak się to skończyło.
-Nie wiem co bym zrobił gdyby....
-Nie kończ. Jest jak jest i nie przejmuj się tym już tylko się nią porządnie zajmij bo jest wykończona,
-Jeszcze raz wielkie dzięki. Do jutra.
-Do jutra.

Po wyjściu Andrzeja wziąłem szybki prysznic i położyłem się koło Marceli. Godzinami mogę patrzeć jak spokojnie oddycha i delikatnie uśmiecha się przez sen. Jej włosy pachną tak świeżo a usta mają taki soczysty malinowy kolor. Momentalnie przypominam sobie jej dołeczki kiedy się śmieje. Nie wyobrażam sobie życia bez niej. Tak, Zbyszek Bartman oszalał i bez pamięci się zakochał. Może to dziwne ale ta drobniutka brunetka zawładnęła całkowicie moim sercem  nic na to nie poradzę. Ne wiem kiedy i na moja twarz wkrada się uśmiech. Wtedy dostrzegam jej duże brązowe oczy. Obudziła się...

-Co robisz?- pyta zaspanym głosem
-Patrzę na ciebie. Na moja ukochaną sobie patrzę.- odpowiadam
-Wariat...- roześmiała się
-Kocham cię malutka.
-Ja ciebie też wielkoludzie.- pocałowała mnie delikatnie w usta
-Ja w tym busie czułam że kierowca był pijany. Jeszcze potem słuchałam muzyki i zrozumiałam ze nie chcę uciekać od ciebie. Zrozumiałam że cie kocham i nie chce cię zostawiać. Za późno niestety.
-Co ty mówisz jakie za późno. Tak się cieszę że zadzwoniłaś do mnie. Nie wiem co bym zrobił gdyby coś ci się stało.
-Jestem strasznie zmęczona i boli mnie głowa. Pozwolisz mi iść spać?- spytała
-Oczywiście skarbie. Śpij odpoczywaj a my pogadamy jutro.- pocałowałem ją w czoło i chwilę potem znowu spała





--------------------------------------------------------------------



Jestem. Wiem że się powtarzam i nawalam non stop ale teraz będzie inaczej ponieważ zainwestowałam w nowego lapka i teraz nie będzie mi szwankował sprzęt. Wybaczcie mi to mam nadzieję że nie gniewacie się aż tak