piątek, 31 października 2014

Rozdział 35.


<Marcela>


Zbyszek bardzo zaskoczył mnie swoim wyznaniem. Ja nic do niego nie czuję, to znaczy lubię go ale nie wiem czy kiedyś będę zdolna pokochać go tak jak na to zasługuje. Wiem że do Michała nigdy nie wrócę więc może powinnam dać mi i Zbyszkowi szansę.
Staliśmy tak na tym tarasie bez słowa kiedy ciszę przerwał Bartman

-Odpowiesz mi?
-Zbyszek ty wiesz że ja...
-Wiem że myślisz o Michale ale ja też mogę dać ci szczęście.
-Ja nie wiem czy kiedyś cię pokocham. Jesteś tego świadomy?
-Jestem. Mimo to proszę cię o szansę.
-Dobrze w takim razie ją masz. Chcę z tobą spróbować. Chcę się w tobie zakochać.- uśmiechnęłam się
-Serio?
-Tak.
-Dziękuję. Bardzo ci dziękuję.- odpowiedział i delikatnie mnie pocałował
-Wracamy do środka. Trochę tu zimno?
-Jasne. Chodź.- wziął mnie za rękę
-No jesteście. Pora na Marcelę.- krzyknął Igła
-Ale że co?- spytałam
-No teraz ty śpiewasz. I tak masz fory bo możesz sama wybrać sobie numer.- odpowiedział
-Ja to chyba dziękuję. Nie umiem śpiewać.- westchnęłam
-Zator też nie umie a słyszałaś jak śpiewał Szaloną Rudą. Proszę mikrofon.!- podał mi plastikowy mikrofon
-No dobra.- stwierdziłam że i tak nie wygram
-No to proszę. Mogę ci wybrać piosenkę?- Krzyś zrobił proszący wzrok
-No dobra ale coś normalnego poproszę.
-No i proszę. Ewelina Lisowska, obcy ląd. Pasuje?
-Pasuje.- uśmiechnęłam się

Kosa włączył muzykę i chwilę potem śpiewałam dobrze znaną mi piosenkę. ...Nie znajdą nas, nie dosięgnie nas czas gdy w objęciach trzymasz mnie wiruje wszystko wokół nas... Śpiewając te słowa miałam w głowie tylko Zbyszka i to że chce być przy nim szczęśliwa. Okazało się że nawet nie skaleczyłam jej tak strasznie. Chłopaki nawet zaczęli mi słodzić że mam dobry głos ale ja coś im nie wierzę. Następny był Winiar z piosenką "Bujaj się" zespołu Afer Party.
Potem już impreza całkowicie się rozkręciła. Alkohol trochę uderzał nam wszystkim do głowy.
Nawet nie wiem kiedy z 21.00 zrobiła się północ i wyszliśmy wszyscy przed dom by przywitać Nowy Rok. Zbyszek stał wtulony w moje plecy a Iwona rozdawała każdemu szampana. Kiedy skończyliśmy odliczać ostatnie sekundy starego roku Zbyszek szepnął mi na ucho.
"Cieszę się że to u twojego boku zaczynam nowy rok."
Ucieszyło mnie jego wyznanie, może to dziwne ale czuję że jemu na mnie zależy  a ja czuję się przy nim kochana i bezpieczna. Po toaście i złożeniu sobie życzeń Noworocznych wróciliśmy do środka by kontynuować zabawę. Zbyszek porwał mnie do tańca a wtedy na życzenie Igły który też tańczył z Iwoną Kosa puścił piosenkę House Practice. Uwielbiam ten kawałek od zawsze a w trakcie tańca i patrzenia sobie ze Zbyszkiem w oczy stał się mi jeszcze bliższy.
Nasze spojrzenia przerwał Zbyszek

-Marcela, nawet nie wiesz jak bardzo jesteś dla mnie ważna. Cholernie mi na tobie zależy.
-Zbyszek ja...
-Wiem i poczekam. Będę cierpliwie czekał i się starał. Obiecuję.
-Pocałuj mnie.- powiedziałam
-Teraz?- spytał na co przytaknęłam głową

Zbyszek złożył na moich ustach delikatny jak pióro pocałunek. Sama nie wiem dlaczego ale chciałam więcej, objęłam go za szyję i mocno pogłębiłam tego całusa. W tej chwili bardzo tego potrzebowałam. Kiedy oderwaliśmy się od siebie dotarło do mnie że wszyscy na nas patrzą.
-No to chyba nie muszę nic ogłaszać. Słuchajcie zakochałem się!- krzyknął Zibi
Otrzymaliśmy słowa gratulacji od wszystkich a ja usłyszałam od dziewczyn mnóstwo ciepłych słów na temat Zbyszka. Kazały mi się go trzymać a o Miśku zapomnieć. To znaczy napewno zajmie mi trochę czasu zanim w pełni zaangażuję się w związek z Bartmanem ale czuję że dobrze zrobiłam dając nam szansę, wiem że jestem w stanie go pokochać a i być może stanie się to niedługo.


<Michał>

Załamałem się. Już sam nie wiem czy będę ojcem czy nie i straciłem miłość mojego życia. Bez większego zastanowienia wyjąłem z lodówki pół litra czystej i to ona była mi dziś idealną partnerką. Przez tą cholerną Monikę zawalił mi się cały świat. Jak ja mam teraz normalnie żyć? No jak?
Po wypiciu kilku głębszych chwyciłem za telefon i zacząłem szukać w komórce kontaktu Marceli. Już miałem do niej dzwonić kiedy zaczęło do mnie docierać że ona mnie pewnie nienawidzi. Spieprzyłem to i to koncertowo. Nawet nie wiem gdzie ona jest. Postanowiłem zadzwonić do Zbyszka.

-Halo..!- odebrał po czwartym sygnale
-Stary, jestem w czarnej dupie.- wybełkotałem
-Co ty bredzisz Michał?
-Nienawidzę jej. Pieprzona Monika.
-Wiesz co zadzwoń jak będziesz trzeźwy. Albo wiesz co nie dzwoń do mnie i zajmij się swoją rodziną.
-Tak zrobię. Narazie Barman!- wydukałem i się rozłączyłem
Zbyszek ma rację. Muszę znaleźć Monikę i wyjaśnić tą sytuację. Chcę mieć jasność. W końcu będę tym ojcem czy nie?!!
Użalając się nad sobą nawet nie wiem kiedy zasnąłem.

Rano obudziłem się z potwornym bólem głowy. Nic z wczoraj nie pamiętam.Wiem tylko tyle że Monika odeszła. Powoli podniosłem się z kanapy. Z blatu kuchennego złapałem butelkę z wodą i pochłonąłem ją prawie całą jednym duszkiem.
Przez chwilę poczułem delikatne ukojenie w gardle ale na próżno. Wziąłem telefon do ręki i wtedy zobaczyłem że w nocy dzwoniłem do Zbyszka. Wtedy przypomniała mi się nasza rozmowa. Monika.! Szukać jej czy nie?! To pytanie zaczęło krążyć mi po głowie.
Wziąłem nową butelkę z wodą i skierowałem się do sypialni. Jak jakiś worek ziemniaków rzuciłem się na łóżko i szybko odpłynąłem w sen.

Jestem na boisku i jest końcówka meczu. Rozglądam się po trybunach za moją narzeczoną. Wiem że gdzieś jest ale nie wiem gdzie. Jastrzębie wygrywa spotkanie. Co dziwne to właśnie ja dostaję statuetkę MVP. Cieszę się jak dziecko i to nie z wygranej i nagrody, jestem szczęśliwy widząc moją Marcelinkę która idzie w moją stronę z wielkim uśmiechem. Sam próbuję do niej iść ale wtedy ktoś łapie mnie za rękę. To Monika. Na ramieniu trzyma małego chłopczyka który jest do mnie bliźniaczo podobny. Kiedy zerkam w stronę Marceli jej już nie ma. Wyrywam się Monice i krzyczę po całej hali imię Marceli ale nigdzie jej nie ma. Z oczu płyną mi łzy a Monika śmieje się i mówi do mnie. "To my jesteśmy twoją rodziną. Nie ona." 
Budzę się z krzykiem. Cholera, to tylko sen. Mimo że to zwykły koszmar z oczy naprawdę płyną mi łzy. Podkulam kolana pod brodę i patrzę w okno. Co ja mam teraz zrobić?
Rozwiązanie przychodzi szybko... Muszę zapomnieć o Marcelinie i zacząć żyć od nowa.


<Zbyszek>


Do domu wróciliśmy jakoś koło 8 rano. Oboje byliśmy bardzo zmęczeni i jedyne o czym myśleliśmy to sen. Zajęliśmy z Marceliną łazienki i każde z nas wzięło prysznic. Kiedy wszedłem do salonu Marcela piła wodę.

-Kac?- spytałem
-Nie, nie wypiłam dużo.- uśmiechnęła się
-Idziemy spać?- poruszyłem brwiami
-Ale Zbyszek....
-Spokojnie. Chcę się tylko do ciebie przytulic nic więcej. Zgódź się...
-No dobra, chodźmy.- westchnęła z uśmiechem
-Dobrze się bawiłaś?- spytałem kiedy byliśmy już w łóżku
-Tak dzięki że mnie tam zabrałeś.- pocałowała mnie w policzek
-Muszę ci coś powiedzieć.- wydukałem
-Co jest?
-Wczoraj to znaczy w sumie to dziś w nocy dzwonił do mnie Michał. Był strasznie pijany.
-Co mówił?- spytała obojętnie
-Nie za dużo, coś o Monice i że jest w czarnej dupie. Strasznie bełkotał.
-Dlaczego mi to mówisz?- spytała
-Chcę być z tobą szczery i nie chcę tajemnic między nami. Tym bardziej że pojutrze już muszę jechać do tych pieprzonych Włoch.
-Dziękuję. Jesteś wspaniały.- wtuliła się we mnie
-Wcale nie jestem. Noo może trochę. objąłem ją mocno

Z Marceliną spało mi się super. Wtuliłem się w nią i mógłbym tak spać nawet przez cały miesiąc.
Obudziłem się jakoś koło 16;00 a brunetka jeszcze spała. Wiedziałem że będzie głodna więc wymknąłem się do kuchni zrobić nam coś do zjedzenia. Super że wczoraj udało mi się zrobić zakupy. Na tacy znalazły się tosty, świeże truskawki sok pomarańczowy naleśniki, nutella, świeże bułeczki i twarożek. Wszystko zabrałem i ustawiłem koło łóżka. Położyłem się koło Marceli i odsłoniłem jej ucho z włosów.

-Wstajemy...- wyszeptałem a potem pocałowałem ją delikatnie za uchem
-Już??- spytała zaspana
-Zrobiłem nam jedzenie.
-Która godzina?
-Po 16;00. Długo spałaś.- uśmiechnąłem się do niej
-Wygodne masz to łózko.- podniosła się
-Wiem i od dziś nie masz tylko mamy. Jest nasze wspólne.
-Zbyszek ja ci mówiłam że narazie nie masz co liczyć na...
-Seks? Wiem spokojnie wiem. Chodzi mi tylko o spanie.- uśmiechnąłem się
-Aha..- posmutniała
-Ej co jest?
-Czyli nie masz ochoty na nic więcej?- spytała
-Pewnie że mam. cholernie mnie pociągasz i już teraz chętnie bym się rzucił na ciebie ale szanuję cię i twoje zdanie.- uśmiechnąłem się do niej czule
-Czyli ci się podobam?
-Jezu wysyłasz mi sprzeczne sygnały. Najpierw trzymasz dystans a teraz mnie tak pytasz. Jasne że mi się podobasz. Bardzo.- pocałowałem ją delikatnie
-Przepraszam. Wiem że zachowuję się dziwnie.
-Jedz.- postawiłem jej tacę na kolanach
-Jakie to ładne. Dziękuję.!- uśmiechnęła się na widok tacy

Zjedliśmy wspólnie posiłek a potem Marcela wyciągnęła mnie na spacer. Na początku nie chciało mi się ruszać tyłka z kanapy ale potem jej uległem. Szliśmy przez pobliski park trzymając się za ręce, czas mijał nam bardzo przyjemnie a i pogada była ładna. Słońce świeciło a śnieg dookoła błyszczał topiąc się.

-Zbyszek...- zaczęła Marcela
-Tak?- spojrzałem na nią
-Przepraszam.
-Za co?- zdziwiłem się
-Za te pytania w łóżku. Jesteś inny niż myślałam.
-A myślałaś że jaki jestem?
-Myślałam że będziesz nalegał a potem jak tego nie zrobiłeś stwierdziłam że może poprostu cię nie pociągam.- wzruszyła ramionami
-No co ty głuptasie mój. Bardzo mnie pociągasz ale wiem przez co przeszłaś dlatego nawet nie wiesz z jakim trudem ale jednak się hamuję.- uśmiechnąłem się
-Będę tęskniła jak wyjedziesz..- mocno się we mnie wtuliła
-Ja też. Mam nadzieję że będziesz tu grzecznie na mnie czekała i studiowała.- pocałowałem ją w czubek głowy
-Będę obiecuję.- uśmiechnęła się



--------------------------------------------




Jestem:)
Sory wiem że się spóźniłam ale miałam straszny tydzień.
Następny rozdział koło czwartku.
Wybaczcie błędy i zajrzyjcie na mój nowy blog na którym są już 2 rozdziały http://w-rytmie-siatkowki.blogspot.com/

wtorek, 21 października 2014

Rozdział 34.

<Marcela>


Następne dni minęły bardzo szybko. No i co dziś mamy ostatni dzień roku. Sylwester, od samego rana chodzę zniechęcona. Nie za bardzo mam chęć na imprezowanie ale Zbyszek mocno nalega. O 20.00 mamy być w domu Ignaczaków więc o 16.00 zamykam się z łazience. Po dlugiej kąpieli i wydepilowaniu całego ciała wtarłam w ciało truskawkowy balsam. Następnie maluję paznokcie na czerwony kolor. Po tym jak lakier wysechł na włosy nałożyłam moją ulubioną odżywkę. Włosy wysuszyłam i lekko podkręciłam. Następną rzeczą był makijaż. Nigdy nie maluję się mocno, stawiam na naturalność i delikatność. Po skończeniu makijażu wychodzę z łazienki i idę prosto do mojej sypialni. Patrzę na zegarek i wtedy dociera do mnie że jest już po 18.00. Zakładam stylizację i wychodzę do kuchni się czegoś napić. Szczerze to nie tak wyobrażałam sobie tego sylwestra. Miałam spędzić go z Miśkiem i miałam być wtedy szczęśliwa. Oparłam się o parapet a głowę sparłam na zimnej szybie. Wtedy koło mnie pojawił się Zbyszek

-Co jest. Tylko mi nie mów że się źle czujesz?!
-Nie ja po prostu się gubię w tym wszystkim. To wszystko miało wyglądać inaczej...- zaczęłam
-Wiem że ciągle boli cię to co zrobił Michał ale kiedyś przestanie musisz być cierpliwa.
-Ja jestem cierpliwa, a wiesz co jest najgorsze. To że mimo tego co się stało ciągle go kocham. Ciągle o nim myślę i chciałbym się do niego przytulić i usłyszeć jak mówi że mnie kocha. Jestem naiwna i głupia prawda?- westchnęłam
-No co ty nie jesteś głupia. To jest miłość i z nią nie wygrasz. Kochasz Michała i jestem pewien że on też cię kocha ale...
-Nie będziemy razem. On musi być odpowiedzialny a ja? Ja muszę się z tym pogodzić.- przerwałam
-Jeśli nie chcesz iść to możesz zostać. Nie będę cię tam ciągnął na siłę. Wiem że jest ci ciężko.
-Pójdę. Może w trakcie zapomnę o tym jak strasznie boli mnie serce.
-Zapomnisz...- Zbyszek mnie przytulił
-Tylko nie wiem czy chcę zapomnieć. Staram się być stanowcza zawsze kiedy dzwoni i mówię mu żeby tego nie robił ale tak naprawdę jego głos to moje ukojenie i chciałabym go słuchać cały czas. Nie potrafię pogodzić się z tym że to koniec.
-Proszę nie płacz. Nie wiem jak ci pomóc, jak sprawić żebyś poczuła się lepiej. Może to wszystko się wyjaśni.
-Może powinnam z nim porozmawiać na spokojnie, wtedy pogodziłabym się z tą sytuacją.- westchnęłam
-Cokolwiek zrobisz pamiętaj że jestem obok i zawsze ci pomogę tak?
-Jasne, dziękuję ci. Nie wiem jakbym sobie bez ciebie poradziła.
-Dałabyś radę. Uwierz mi że nie znam tak silnej emocjonalnie dziewczyny. Jesteś niesamowitą osobą.
-Przestań. Wiem że jestem słaba...
-Wróciłabyś do Kubiaka jeśli byłaby taka możliwość?
-Nie. Nie chcę być już z Miśkiem. Chcę sobie ułożyć życie z kimś innym. Do niego nie wrócę.- odpowiedziałam pewna swoich słów.

Wsiedliśmy w auto i ruszyliśmy na wielką co roczną imprezę do Igły. Przez całą drogę Zbyszek opowiadał mi o drużynie Resovi, o jej członkach. Już w dużo lepszym nastroju weszłam do domu Igły gdzie w progu przywitał nas gospodarz z kamerą w ręku. Jak się okazało na miejscu byli już Piotrek Nowakowski, Kosa z dziewczyną, Lotman z partnerką, Achremowie i Fabian Drzyzga z dziewczyną. Szybko poznałam wszystkich tych których nie miałam okazji poznać wcześniej.
Impreza się rozkręciła a vódka lała się strumieniami. Chłopaki mocno wkręcili się w karaoke, a dziewczyny standardowo toczyły rozmowy o kosmetykach i strojach. Znudzona tymi rozmowami usiadłam na kanapie w salonie z drinkiem w ręku. Wtedy dosiadł się do mnie Cichy Piotrek.

-Dlaczego siedzisz sama?- spytał
-Tak jakoś wyszło. A ty dlaczego jesteś sam?
-Sam nie wiem. Chyba nie lubię kaleczyć piosenek śpiewając do pilota.- zaśmiał się
-Chłopaki są aż tacy źli.? Może nie jest tak źle.
-Chyba ich nie słyszałaś. Gdzie jest Misiek?
-Nie wiem. Wydaje mi się że skręca teraz łóżeczko.- westchnęłam
-Jak to łóżeczko? Co ty mówisz?
-No będzie tatusiem. Tylko nie mów o tym chłopakom dobrze? Niech sam im powie.
-Jasne nic im nie powiem. Jak ty się trzymasz?- objął mnie ramieniem
-Dobrze. Już się z tym pogodziłam.
-Może spotkamy się kiedyś na kawie.?- spytał
-Jasne. Masz mój numer. Zadzwoń to się umówimy.- wzięłam jego telefon i zapisałam numer
-Super. Cieszę się.- uśmiechnął się
-No ekipa ruszamy w tany! Dj Kosa puszcza bit.!- krzyknął Igła
-Dawaj Marcela, trzeba się rozruszać. Idziemy tańczyć!- podbiegł do mnie Zibi i porwał do tańca

No i tak wyszło że jakieś 3 kawałki przetańczyłam ze Zbyszkiem a na następne dwa kawałki przejął mnie Fabian.
Lekko zmęczona usiadłam w kuchni z kolejnym drinkiem w dłoni. Wtedy koło mnie pojawił się Zibi:

-I jak się bawisz?- usiadł obok
-Dobrze. Dziękuję że mnie tu przywiozłeś.- pocałowałam go w policzek
-Posłuchaj możemy pogadać. Ja ci muszę coś powiedzieć...- powiedział cicho
-No pewnie mów co jest.
-Może nie tutaj. Wyjdźmy na taras co?- spojrzał na mnie błagalnie
-Ok.- odpowiedziałam i tak zrobilismy
-No więc tak...- zaczął
-Coś dziwnie się zachowujesz. Wszystko ok?- spytałam
-No bo chciałem ci powiedzieć że odkąd pojawiłaś się u mnie w domu moje życie jest jakieś inne...
-Zbyszek?- zdziwiłam się
-Proszę nie przerywaj mi bo ci tego nie powiem. Od pierwszego dnia kiedy cię poznałem u Pita w domu wiedziałem że jesteś wyjątkowa ale dopiero ostatnie dni uświadomiły mi że jesteś dla mnie bardzo ważna. Zależy mi na tobie.- złapał mnie za dłoń
-Ja nie wiem co powiedzieć.- wydukałam
-Nic nie musisz mówić. Po prostu daj mi szansę bym mógł się tobą zająć i traktować cię jak księżniczkę. Może nie jestem romantyczny i piękny jak adonis ale przysięgam ci że nigdy cię nie skrzywdzę. Pozwól mi się kochać...
-Zbyszek...- wydukałam


<Michał>


Po tym jak wylądowaliśmy z Moniką w łóżku wcale nie poczułem się lepiej. Odwrotnie wręcz bo zrozumiałem że nigdy nie pokocham jej tak jak Marcelę. Zacząłem się ubierać a Monika parzyła na mnie pytającym wzroiem

-Michał dokąd idziesz?- spytała
-Muszę się przejść...- westchnąłem
-Ale jest noc. Dokąd chcesz iść?
-Nie ważne ok. Chcę być sam nie rozumiesz że w ciągu kilku dni wszystko wywróciło mi się do góry nogami.- krzyknąłem
-To moja wina?- spytała
-Nie, moja. To ja wszystko zawaliłem.- powiedziałem już dużo ciszej
-Przepraszam.- powiedziała
-To ja cię przepraszam. -westchnąłem i wyszedłem z pokoju

Wściekły wybiegłem z domu. Niebo dziś jest piękne i nie sposób zliczyć ilość gwiazd błyszczących na nim. Szedłem przed siebie nie patrząc na to co dzieje się wokół mnie. To miał być piękny dzień,i piękna noc z Marcelą planowałem to od dawna a wylądowałem w domu z Moniką. Z oczu mimo sprzeciwów polały się łzy. Usiadłem na ławce i zacząłem zastanawiać się co dalej.
Nie wiem ile czasu tak siedziałem, chyba długo bo wstałem z ławki dopiero gdy na niebie zaczęły pojawiać się fajerwerki. Postanowiłem wrócić do domu do Moniki bo pewnie się martwi. Szedłem spokojnym krokiem kiedy wpadła na mnie drobna dziewczynka. Jak się okazało to Paulina, była koleżanka Marceli.

-Patrzcie państwo. Kubiak.! A gdzie masz swoją królową?- spytała widać że pijana
-Paulina? Co tu robisz?- zdziwiłem się
-Nie widać że świętuję. Radziu kochanie chodź do nas.- krzyknęła a zza rogu wyszedł Radek
-Jesteście razem?- spytałem
-Co cię to? Pewnie polecisz przekazać Marcelinie co?- zaśmiała się
-Niekoniecznie. Powinnaś iść spać.- powiedziałem
-Pójdę ale najpierw zabawię się z Radkiem. Pozdrów swoją dziewczynę.- roześmiała się i poszła

Westchnąłem tylko ciężko i ruszyłem w drogę do domu. Spojrzałem na okna w domu, wszędzie pogaszone więc pewnie Monika śpi. Po cichu wszedłem do domu i co mnie zdziwiło, brak walizki Moniki. Wszedłem do sypialni okazało się że jest pusta. Zacząłem szukać jej po całym domu i pewnie szukał bym jej do rana i się martwił gdyby nie list który mi zostawiła na blacie:

Michał

Przepraszam że wprowadziłam w twoje życie takie zamieszanie. Wiem że byłeś szczęśliwy a ja wszystko popsułam nie jestem teraz z tego dumna.Wszystko jest moją winą i borę to na siebie. 
Tak naprawdę ja sama nie wiem kto jest ojcem mojego dziecka. Raphael wyparł się ojcostwa a ja bałam się zostać sama z dzieckiem więc powiedziałam ci że dziecko jest twoje.
Muszę ci przyznać że nigdy nie byłam z tobą szczera i ci wierna. Z tego tez nie jestem dumna ale chyba nigdy nie powinniśmy być razem bo tylko się raniliśmy.
Zwracam ci wolność, i walcz o tą Marcelę o której cały czas myślisz bo może to jest kobieta twojego życia. Jestem świadoma tego że może nigdy mi nie wybaczysz tego co zrobiłam dlatego obiecuję że nigdy mnie nie zobaczysz. Jesteś wspaniałym facetem, i nigdy na ciebie nie zasługiwałam.
Życzę ci żebyś znalazł szczęście i proszę o to byś nie myślał o mnie źle chociaż wiem że to mało możliwe. Jeszcze masz szanse wszystko naprawić więc walcz o swoje szczęście. Powodzenia
...Monika...




---------------------


Jestem :P
Tak przy okazji zaczęłam pisać coś nowego. Zapraszam was na bloga W RYTMIE SIATKÓWKI.
Następny najpóźniej za 5 dni:)
ZAPRASZAM:*****

wtorek, 14 października 2014

Rozdział 33.

<Marcelina>


Po tym jak wylądowałam na ziemi sama nie wiem dlaczego ale zaczęłam się śmiać. Ten chłopak koło mnie popatrzył tylko na mnie i sam też wpadł w śmiech.

-Przepraszam cię ale poślizgnąłem się na lodzie, nic ci nie jest.?- wstał z ziemi
-Nie, wszystko w porządku.- pomógł mi wstać
-Ej my się nie znamy?- spytał
-Yy głupio się przyznać ale nie pamiętam.
-Jestem Fabian.
-Marcelina- uścisnęliśmy sobie dłonie
-Marcela, aa już wiem dziewczyna Miśka.
-Była dziewczyna. Skąd wiesz?- zdziwiłam się
-Poznaliśmy się na imprezie u Igły. Też gram dla Resovi.- uśmiechnął się
-No tak, to możliwe. Przepraszam ale cię nie poznałam.
-Nic się nie stało. Co tu robisz nie powinnaś być w Jastrzebiu??
-Od niedawna mieszkam w Rzeszowie.
-Aha no rozumiem. Może pójdziemy na jakąś kawę?- spytał
-Dzięki ale powinnam już wracać do domu. Może innym razem.- uśmiechnęłam się delikatnie
-W takim razie cię odprowadzę...
-Nie musisz. Dziękuję ale...
-Nie ma ale. Mało cię nie połamałem więc to ci się należy.- wszedł mi w słowo
-No dobrze.- westchnęłam

Przez całą drogę Fabian zabawiał mnie rozmową. Opowiedział mi sporo o sobie i o tym jak trafił do Rzeszowa do klubu. Ja za bardzo nie chciałam mu zwierzać się ze swojego życia, bo to nic ciekawego. W końcu dotarliśmy pod apartamentowiec w którym mieszka Zbyszek.

-Mieszkasz w tym samym bloku co Zibi.- zdziwił się
-No wiem, nawet w tym samym mieszkaniu.- zaśmiałam się
-Co? Mówisz serio?- ten zrobił wielkie oczy
-Tak Zbyszek przygarnął mnie dopóki nie znajdę sobie mieszkania i pracy...
-Aha no tak. Już myślałem że Zbyszek odbił Miśkowi dziewczynę.- zaśmiał się
-To nie ja zostawiłam  Michała tylko on mnie. To długa historia a ja nie chcę...- zaczęłam
-Rozumiem i o nic nie pytam.
-Dziękuję. Muszę już iść.- westchnęłam
-Jasne. To do zobaczenia?
-Tak, do zobaczenia.- odpowiedziałam i ten pocałował mnie w policzek i poszedł.

Szybko weszłam do windy i pojechałam na nasze piętro. Zbyszek przywitał mnie pięknie od razu pytając

-Gdzie tyle czasu byłaś? Martwiłem się.
-Mówiłam że idę na spacer. Jak wizyta rodziców?- zmieniłam temat
-Dobrze. Dlaczego masz brudny rękaw??
-Miałam mały wypadek. Nieważne...
-Wypadek? Co się stało??- zaczął panikować
-Nic po prostu się poślizgnęłam na lodzie. Przestań się martwić.- westchnęłam
-Sory już nie będę. I jak spacer?- spytał
-Dobrze.- uśmiechnęłam się
-Aa właśnie, dzwonił Igła mamy zaproszenie na sylwestra.
-Ja chyba sobie odpuszczę. Nie mam nastroju...
-Dobry żart, ale to nie pora na żarty. Lepiej zacznij szukać sukienki.- roześmiał się
-Zbyszek ja naprawdę...- zaczęłam
-Marcela musisz zacząć żyć normalnie. Idziemy razem na tą imprezę i nie chcę słyszeć sprzeciwu.
-Dziękuję.!- mocno przytuliłam atakującego
-Za co?- zdziwił się
-Za to że tak mi pomagasz. Jesteś wspaniały.- pocałowałam go w policzek
-Za takie nagrody to ja ci mogę całe życie pomagać.- roześmiał się
-Przestań.- dźgnęłam go w żebra
-Już dobra tylko nie bij. Powiedz lepiej jak spędzamy dziś wieczór?
-Nie wiem chyba nie chcę nigdzie wychodzić.- westchnęłam
-A każe ci ktoś gdzieś iść?! Oblukaj moje filmy i wybierz coś fajnego a ja zrobię coś do jedzenia.
-Ok, na to się zgadzam.- uśmiechnęłam się

Mój wybór padł na film "Drobna niedogodność". Zbyszek zrobił popcorn i kanapki, rzucił mi koc którym się obtuliłam, i było naprawdę fajnie.
Film był ogólnie fajny bez fajerwerków ale też nie najgorszy. Pod koniec byłam już mega śpiąca. Bark Bartmana okazał się być niezbyt wygodną poduszką więc średnio świadoma swoich czynów położyłam głowę na jego kolanach i odpłynęłam.


<Zbyszek>

Ucieszyłem się kiedy Marcelina wróciła do domu cała i zdrowa. Sam się sobie dziwię ale zaczyna mi na niej serio zależeć. Wieczór postanowiliśmy spędzić w domu.
Biedna chyba nie była świadoma że kładzie głowę na moich kolanach ale mnie to nie przeszkadzało. Film szczerze średnio mnie interesował ale postanowiłem nie budzić brunetki. Wziąłem telefon i zacząłem sprawdzać facebooka. Odezwałem się do Igły napisałem że będziemy na sylwestrze, potem pogadałem chwilę z Kaśką moją siostrą i postanowiłem zanieść Marcelę do łóżka. Delikatnie tak żeby się nie obudziła wziąłem ją na ręce i ruszyłem w kierunku jej sypialni. Kiedy kładłem ją do łóżka przebudziła się. Uśmiechnąłem się do niej a ona rzuciła tylko "dziękuję" i przyciągnęła mnie do swojej twarzy. Byłem w dużym szoku kiedy złożyła na moich ustach delikatny jak piórko pocałunek i znowu odpłynęła w sen.

Rano obudziłem się pierwszy. Pobiegłem bo świeże pieczywo i coś na śniadanie. Kiedy wróciłem Marcelina brała prysznic. Szybko zrobiłem nam kawę i przygotowałem jej omlet z serem szczypiorkiem i pieczarkami. Sobie zrobiłem taki sam i kiedy położyłem na stole nasz posiłek brunetka wychyliła głowę z pokoju.

-Cześć.!- powiedziałem z uśmiechem
-Cześć...- odpowiedziała niepewnie
-Chodź, zrobiłem śniadanie.
-Super. Powiedz mi bo nie wiem czy to był sen czy ja cię serio wczoraj pocałowałam?- spytała  i wiedziałem że było jej wstyd
-Musiało ci się przyśnić, bo wczoraj po tym jak zasnęłaś zaniosłem cię do łóżka i od razu wyszedłem z twojego pokoju. Nic nie było.- skłamałem
-Całe szczęście..- odetchnęła
-Czy ja wiem, ja na serio świetnie całuję.- odpowiedziałem z uśmiechem
-W to nie wątpię ale nie chcę niezręcznych sytuacji...- odwzajemniła uśmiech
-Już dobra. Siadaj i jedz bo wystygnie.- odsunąłem jej krzesło
-Mmmm zajebiście gotujesz.- powiedziała jak tylko skosztowała omletu
-Dziękuję ale to tylko omlet. Jeszcze nie znasz moich możliwości.- odpowiedziałem z dumą
-Może będę miała okazję skosztować.
-Może tak. Słuchaj chcę żebyś tu mieszkała kiedy ja będę we Włoszech.- zacząłem
-Ale ja nie mogę ci siedzieć na głowie...- sprzeciwiła się
-Nie będziesz. Mieszkanie i tak stoi puste więc to bez różnicy. Proszę zostań tu...- złapałem ją za dłoń
-No dobra, ale jak wrócisz to ja się wynoszę.!- odpowiedziała
-Zobaczymy...- westchnąłem
-Zbyszek.!- skarciła mnie

Zmieniając temat zjedliśmy śniadanie. Marcela uparła się że posprząta a ja w tym czasie poszedłem pod prysznic. Stojąc pod lejącą się z kabiny wodą dopiero zaczęło do mnie docierać że Marcela mi się podoba. Jeszcze nigdy nie czułem w sobie czegoś takiego. Zawsze miałem naszytą łatkę podrywacza który zalicza wszystko co jest kobietą, ma dupę i cycki. Bez uczuć i sentymentu ale Marcela wyzwala we mnie jakieś dziwne uczucia. Cholera?! Nie możliwe że tak szybko się w niej zakochałem?!


<Michał>


Od wigilii nie mogę znaleźć sobie miejsca. Postanowiłem wrócić do domu do Jastrzębia. Tata odwiózł mnie następnego dnia po dniu Szczepana. Podziękowałem mu przed domem i ten wrócił do domu. Niepewnie przekręciłem klucz w skrzynce na listy i wtedy zobaczyłem w niej klucze które należały do Marceliny. Szybko wbiegłem na górę i otworzyłem drzwi. Gdy wszedłem do środka zobaczyłem pusty wieszak na ubrania i do połowy pustą szafkę an buty. Do tej pory nie wierzyłem że już nie zobaczę Marceli ale to że zabrała ze sobą wszystko uświadomiło mi ostatecznie że to koniec. Wszedłem do sypialni, łóżko było idealnie zaścielone a w łazience nie było ani jednego flakonika jej perfum. Rozkleiłem się. Co ja poradzę na to że tak strasznie ją kocham. Postanowiłem do niej zadzwonić. Bez zastanowienia się nad tym szybko znalazłem jej numer w telefonie. Zdjęcie kontaktowe przypomniało mi jaka była piękna. Przyłożyłem telefon do ucha i czekałem aż usłyszę ej głos.

-Słucham?- odebrała po 4 sygnałach
-Marcela?- zdziwiłem się
-A niby kto inny. Po co dzwonisz?- spytała zła
-Chciałem usłyszeć twój głos...
-Michał przestań. Nie jesteśmy razem daj mi zacząć żyć od nowa...- westchnęła
-Przepraszam ale ja nie umiem żyć bez ciebie. Proszę przyjedź porozmawiajmy.
-Po co mam przyjechać.? Nie mamy o czym rozmawiać.- odpowiedziała stanowczo
-Marcelinko....- zacząłem
-Zajmij się swoją rodziną i nie dzwoń więcej. Żegnaj.!- przerwała mi i po chwili połączenie zostało przerwane

Nie potrafi dotrzeć do mnie że ją straciłem. Gdy patrzę na Monikę jestem tylko coraz bardziej załamany i zły. Dlaczego muszę tkwić w małżeństwie bez miłości. Dlaczego wszystko tak spierdoliłem. Mogłem szykować się do ślubu z Marceliną a tak to muszę szykować ślub i wyprawkę dla dziecka. Wyszedłem z łazienki i wtedy w salonie na podłodze zobaczyłem coś błyszczącego. To łańcuszek Marceli z literką M. Wziąłem go do ręki i obróciłem go w dłoni. To jedyne co mi po niej zostało. Z oczu znowu popłynęły mi łzy. Wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Ucieszony że to Marcela podbiegłem do drzwi i je otworzyłem. Wtedy zobaczyłem Monikę z walizką koło nogi.

-Cześć Monika... Jesteś?- uśmiechnąłem się sztucznie
-Prosiłeś żebym się wprowadziła. Może jednak..- zaczęła
-Nie. Wejdź.- pociągnąłem ją do mieszkania
-W aucie zostały pudła i...- powiedziała
-Potem.- pocałowałem ją
-Michaś ale...
-Chcę cię. Teraz.!- powiedziałem i pogłębiłem nasz pocałunek

Nie minęło dużo czasu aż wylądowaliśmy w łóżku. Zrobiłem to z rozpaczy i to chyba nie był dobry pomysł. Chciałem jakoś zapomnieć o Marceli, myślałem że jak pójdę z Moniką do łóżka to jakoś poczuję się lepiej ale niestety nie. Muszę się przyzwyczaić że już nigdy nie będzie tak jak kiedyś. TO KONIEC!



------------------------------



Jestem:)
Następny za 5 dni, myślę że może nawet wcześniej.
Do następnego:**
Sory za błędy:**

czwartek, 9 października 2014

Rozdział 32.

<Marcela>

Nawet nie sądziłam że dzień Bożego Narodzenia spędzę w takim dobrym humorze. Zbyszek miał rację i nikt nawet nie wspomniał o Michale i naszym rozstaniu. Wiem doskonale że Zbyszek powiedział Ignaczakom co zaszło między mną a Kubiakiem ale nie mam mu tego za złe bo i tak prędzej czy później wszyscy by się dowiedzieli.
Postanowiłam że tu w Rzeszowie zacznę nowe życie. Narazie zostanę u Zbyszka, ale kiedy znajdę pracę od razu znajdę sobie własny kąt. No i jeszcze ten pomysł ze studiami, dziwię się że Zbyszek chce użyć swoich znajomości żebym mogła od razu zacząć naukę ale stwierdziłam że to dobry pomysł i skorzystam z jego propozycji.
Dzieci Krzyśka mega mnie wymęczyły tak więc od razu po powrocie do domu poszłam spać. Podziękowałam tylko Zbyszkowi za ten dzień i za to co dla mnie robi i uciekłam do zajmowanego przeze mnie pokoju.
Kiedy się obudziłam było jakoś po 8. Przeciągnęłam się na łóżku i wstałam. Zarzuciłam na siebie szlafrok i wyszłam z pokoju. Jak się okazało Zbyszek też się już obudził i zastałam go w kuchni w samych spodniach robiącego sobie kawę.
Nie powiem zcięło mnie z nóg jak zobaczyłam jego sześciopak ale na szczęście w porę się ogarnęłam.

-Cześć...- odezwałam się pierwsza
-Oo cześć. Kawy?
-Chętnie.- uśmiechnęłam się
-Proszę bardzo. Poczekaj pójdę się ubrać.- podał mi kubek i wycofał się z kuchni
-Skoro ty zrobiłeś kawę to może ja w takim razie zrobię śniadanie co??
-Nawet o tym nie myśl. Jesteś moim gościem...
-I dlatego chociaż tak chciałam ci się odwdzięczyć za to co dla mnie robisz. Proszę pozwól mi.
-No dobra, kuchnia jest twoja.- uśmiechnął się
-Dzięki. Słuchaj jeśli ta propozycja studiów jest nadal aktualna to byłabym zainteresowana...
-Serio? To super zaraz po Nowym Roku załatwimy wszystko..
-Za to też bardzo ci dziękuje.
-Już przestań mi tak dziękować. Bo zaraz się zdenerwuję!- z uśmiechem pogroził mi palcem
-Tak właściwie czemu robisz dla mnie to wszystko??
-Bo cię lubię ok. Przestań już się tym wszystkim przejmować i rób to śniadanie. Jestem strasznie głodny!
-Ok. Już robię.!

Postanowiłam że zrobię nam górę naleśników z nutellą, bananami i bitą śmietaną. Zbyszka bardzo ucieszył mój pomysł. Kiedy ten się kąpał a ja smażyłam kolejne naleśniki zadzwoniła moja komórka. Jak się okazało to chyba setne już połączenie od Michała. Postanowiłam odebrać i zakończyć tą farsę.

-Słucham...
-Marcela. No wkońcu odebrałaś! Gdzie jesteś?
-A co ciebie to obchodzi co?
-Martwię się. Marcela ja cię kocham...
-Przestań Michał. Proszę cię daj mi spokój i zajmij się Moniką i waszym dzieckiem. Przestań dzwonić i pisać to koniec.!
-Zaraz po urodzeniu dziecka zrobię testy DNA.
-Po co mi to mówisz. To nie jest moja sprawa. Kończę już. Proszę nie dzwoń do mnie więcej.- powiedziałam i wtedy w drzwiach zobaczyłam Zbyszka
-Kocham Cię...
-Cześć Michał.!

Rozłączyłam się i jakby nic się nie stało wróciłam do poprzedniej czynności. Dopiero kiedy zasiedliśmy do stołu z Bartmanem ten zaczął pytać

-To dzwonił Kubiak prawda?
-Tak od czasu wigilii nie dawał mi spokoju. Musiałam to zakończyć.- wzruszyłam ramionami
-I co udało się??
-Myślę że tak. Myślę że on da mi już spokój.
-Słuchaj Marcela bo dziś wpadną do nas moi rodzice iii...- zaczął
-Jasne. Ulotnię się, nie wiem pójdę na spacer. Nie ma sprawy.
-Co? Jakie ulotnię? Chodziło mi o to czy pomożesz mi z obiadem dla nich. Nie chcę żebyś gdzieś wychodziła, na dodatek sama!
-Aa no jasne że ci pomogę ale potem wyjdę, nie chcę wam przeszkadzać a poza tym przyda mi się taka chwila samotności. Wszystko sobie ułożę i przemyślę ok?- spojrzałam na niego robiąc kocie oczy
-No skoro tak wolisz to nie będę cię zmuszał. Ale masz na siebie uważać!
-Dobrze tatusiu!- uśmiechnęłam się i pokazałam mu język
-Ja serio ci go kiedyś odgryzę!- pogroził mi palcem

Zaraz po śniadaniu razem ze Zbyszkiem wzięliśmy się za obiad. Atakujący to bardzo pilny uczeń i naprawdę szybko się uczy. Wytłumaczyłam mu kiedy ma wyjąć pieczeń z piekarnika i jak ma podać obiad a ten szybko złapał o co chodzi. Nakryłam jeszcze do stołu po czym poszłam wziąć szybki prysznic. Wyprostowałam włosy i nałożyłam lekki makijaż. Przebrałam się w to i pożegnałam ze Zbyszkiem.
Ulice Rzeszowa sa dziś średnio zaludnione. Wszędzie widzę szczęśliwe pary albo całe rodziny z dziećmi. Wtedy przed oczami mam Michała Monikę i ich dziecko. Łapię dwa głębokie wdechy by się nie rozpłakać i idę dalej. Przez chwilę patrzę w niebo co okazuje się błędem. Chwilę potem ląduję w śniegu a koło mnie leży mój napastnik.


<Zbyszek>


Marcela wyszła na ten spacer i zostawiła mnie samego przed wizytą rodziców. Przebrałem się szybko tak żeby wygladać jako tako wyjściowo, i tak jak poradziła mi brunetka posprzątałem kuchnię. Akurat kiedy skończyłem zadzwonił dzwonek do drzwi. Szybko stanąłem pod drzwiami i łapiąc powietrze otworzyłem. Przywitałem rodziców i tak jak czułem zostałem dokładnie prześwietlony przez mamę.

-Boże Zbyszku jak ty schudłeś.
-Mamo przecież dobrze wyglądam...- zaprzeczyłem
-Ostatnio wyglądałeś dużo lepiej. Ja ci mówię ty wracaj tu z tych Włoch i to szybko.!
-Wrócę mamuś już niedługo. Proszę cię nie martw się o mnie.
-Jak mam się nie martwić o mojego jedynego syna??
-Oj mamo...

Po skończeniu obiadu rodzice trochę mi odpuścili. Mama się uspokoiła a tata zmienił temat rozmowy za co byłem mu bardzo wdzięczny. Nie chciałem opowiadać im o moim życiu prywatnym no bo przecież jestem dorosły. Wszystko szło ku dobremu zakończeniu ich wizyty kiedy to nastąpił nagły zwrot akcji. Mama wyszła z łazienki z perfumami Marceli w ręku.

-Zbysiu co to jest?
-Perfumy mamo...- odpowiedziałem
-To widzę ale dlaczego są to damskie perfumy skoro tu nie mieszkasz i nie masz dziewczyny podobno...
-Mamo na jakiś czas zatrzymała się u mnie koleżanka i to jej flakonik. Proszę cię nie snuj domysłów.
-Ja tylko pytam. Wczoraj dzwoniłam do mamy Michała z życzeniami i jest wściekła na niego, bo podobno Monika jest z nim w ciąży.
-Tak wiem, spokojnie ja tak szybko ojcem nie zostanę.
-Musimy już iść.- wtrącił tata
-Trzymaj się synku!- przytuliła mnie mama
-Wy też się trzymajcie.- uśmiechnąłem się do nich ciepło i kilka sekund potem zamknąłem za nimi drzwi

Co mnie zdziwiło.?! Że Marcela tak długo nie wraca. Posprzątałem po obiedzie i usiadłem przed telewizorem. Nie było w nim nic specjalnie ciekawego ale musiałem czymś zająć myśli. Nie minęło 30 minut i w domu pojawiła się brunetka a ja mogłem odetchnąć z ulgą.


<Michał>

Cholera.! Czemu to wszystko jest takie trudne. Cały czas myślę o Marceli, nie umiem wyrzucić jej ze swoich myśli. Myślę co robi, gdzie jest i jak się czuje. Serce mi pęka na myśl że przeze mnie płacze.
Rodzice są na mnie mega źli za tą akcję no ale co ja mogę teraz zrobić. Błażej z rodziną pojechał już do domu a mama i tata zawołali mnie i Monikę do salonu:

-Usiądźcie, musimy porozmawiać.- zaczęła ostro mama
-Mamo...- zacząłem
-Ty bądź cicho. Dosyć już namąciłeś.! Chcemy z ojcem wiedzieć co dalej planujecie?
-Na razie poczekamy jak dziecko się urodzi zrobimy testy DNA. Chcę mieć pewność że to moje dziecko.- odpowiedziałem
-Przecież ci mówiłam poza tym nie umiesz liczyć...- wtrąciła Monika
-To nie o to chodzi. Poza tym mogłaś wtedy mnie zdradzić prawda?
-Nie zdradziłam cię. To dlatego wcześniej ci nie powiedziałam. Wiedziałam że będziesz mnie podejrzewał...
-Uspokój się jesteś w ciąży.- odezwał się tata
-Mówiłam Michałowi że nic od niego nie chcę. Chciałam żeby wiedział i tyle. Dałabym sobie radę bez niego.
-Już dobrze. Przepraszam. To dosyć trudna sytuacja.- westchnąłem
-Już dziś mogę się wynieść z twojego życia. Nic od ciebie nie chcę.!- Monika wstała
-Nie wygłupiaj się. Nie będziesz się nigdzie wynosiła. Nosisz moje dziecko.
-Tylko że ty nas nie chcesz.!- rozpłakała się
-Chcę. Chcę być przy was i dlatego zostań moją żoną.- sam się sobie dziwię że to powiedziałem
-Co ty mówisz?- zdziwiła się
-Stwórzmy temu dziecku rodzinę. Wyjdź za mnie.- wyjąłem z kieszeni pierścionek który kilka dni temu wybierałem dla Marceli
-Michał ale ty jesteś tego pewien?- zawahała się
-Tak jestem pewien.
-W takim razie dobrze. Zgadzam się.- odpowiedziała niepewnie

Dostaliśmy niechętne błogosławieństwo rodziców. Wiem że tata nigdy Moniki nie lubił a mama uważała że Monika nie nadaje się na synową ale teraz muszę myśleć o niej i o dziecku. Wszystko inne przestaje być ważne.
Wkładając pierścionek który miał być dla Marceli na palec Moniki chciałem obudzić się z tego potwornego snu. Miałem nadzieję że to tylko straszny sen ale jak się okazało nigdy się chyba z niego nie obudzę.
Nie wiem czy dobrze robię rodzice nie są zachwyceni ale co mogę teraz zrobić. Nie chcę tego małżeństwa bo nie kocham Moniki ale tak należało zrobić.
Być może kiedyś nauczę się kochać Monikę tak jak kochałem Marcelę- Prawdziwie.



-------------------------------



Jestem wcześniej :)
Rozdział był gotowy już od dawna więc postanowiłam dodać już dziś i ucieszyć tych którzy na niego czekają.
Następny koło środy :)
BUZIAKI:**

środa, 8 października 2014

Rozdział 31.

<Marcela>


Nie miałam ochoty na żadne obchodzenie świąt. Chciałam utopić się w kołdrze i płakać. No bo czy Zbyszek nie rozumie co ja teraz przeżywam.?!
Całą drogę do Ignaczaków nucił świąteczne piosenki czym lekko mówiąc mnie denerwował. Jeszcze wczoraj tak samo w aucie śpiewał Michał a ja szczęśliwa razem z nim. To wszystko mnie przerosło, może powinnam była wyjechać wtedy z rodzicami do Grecji.

-O czym myślisz.?- spytał Zbyszek
-O tym co teraz ze mną będzie. Jak ja dam sobie radę?? Muszę znaleźć dom i pracę normalnie masakra!
-Dom już masz. Będziesz mieszkała u mnie, ja i tak wyjeżdżam i apartament stoi pusty. A co do pracy to w Rzeszowie szybko coś znajdziesz.
-Zbyszek ale to twój dom...- zaczęłam
-Nie ma dyskusji w ogóle. Proponuję ci zacząć studia może to ci czymś zajmie umysł.
-Teraz? Muszę czekać do października.!
-Posłuchaj co byś powiedziała na zostanie fizjoterapeutką?- uśmiechnął się do mnie
-Co? Skąd ten pomysł?
-Mam znajomości i mógł bym ci załatwić te studia od zaraz. Zaczęłabyś po nowym roku a kiedyś może byś pracowała w Resovii albo nawet w kadrze...
-Mówisz serio?
-Całkowicie. Przemyśl to a teraz to wysiadamy, jesteśmy na miejscu.

Zbyszek zaintrygował mnie swoim pomysłem. Może to dobry pomysł żebym akurat tym się zajęła. W trochę lepszym nastroju weszliśmy do domu Ignaczaków. Nie minęło 5 minut a ja całkowicie zapomniałam o ostatnich wydarzeniach. Dzieciaki Krzyśka i Iwony są świetne. Już w drzwiach zostałam ich ciocią a chwilę potem we trójkę bawiliśmy się w salonie.

-Dominika, Seba dajcie już spokój Marceli.! Niech usiądzie z dorosłymi.!- odezwał się Igła senior
-Nieee.! Niech Marcela się z nami bawi. Ona rozumie o co chodzi w monopoly a ty nie.!- odpowiedział mu Seba
-Tata to straszny drewniak i nie zna zasad gry.- dołożyła córka Krzyśka
-Naprawdę?- z uśmiechem spojrzałam na Igłę
-Nieprawda.! Ja znam zasady tylko je olewam.- oburzył się Krzyś
-Tak tata to tylko w twistera wymiata.!- odezwał się Seba
-Chciałabym to zobaczyć.- parsknęłam śmiechem
-A proszę bardzo. Zaraz zobaczysz. Seba wyciągaj matę do gry.!- Igła wstał z kanapy
-Krzysiek...- skarciła go Iwona
-No co? Zabawimy się.- Krzysiek klasnął w dłonie

Chwilę potem Krzysiek wyginał się na macie razem z dziećmi. Iwona, Zibi i ja zwijaliśmy się ze śmiechu widząc pozy Ignaczaka.

-A ty co się śmiejesz królewno? Sama spróbuj.!- podszedł do mnie Krzysiek kiedy zszedł z maty
-Mam sukienkę nie da rady Krzysiu.!- wysłałam mu buziaka
-Iwonka da ci ubranie na zmianę. Ja chętnie zobaczę cię w dziwnych pozach.- szepnął do mnie
-Oszalałeś?- roześmiałam się
-Ani trochę.!

No i niestety po 5 minutach byłam już przebrana w spodenki i podkoszulkę. Seba i Dominika byli wniebowzięci tym że nowa ciocia z nimi zagra. Było naprawdę świetnie. Radziłam sobie super dopóki Zbyszek idąc do łazienki potknął się i przewrócił nasz układ na macie.
Złożyło się tak że wylądowałam pod jego wielkim ciałem.

-Łamaga.!- roześmiałam się mu w twarz i pokazałam język
-Uważaj z tym językiem bo ci go odgryzę.- uśmiechnął się


<Michał>


Te święta są napewno najgorszymi w moim życiu. Zadzwoniłem do Moniki żeby wpadła na obiad. Cały czas myślami byłem przy Marceli, zastanawiałem się co robi gdzie jest. Martwiłem się. Próbowałem dzwonić do niej ale nie dziwię się że nie chce ze mną rozmawiać.
Muszę się skupić teraz na Monice i naszym dziecku. To powinno być dla mnie ważne bo Marcelę i tak wiem że straciłem. Mając dosyć tej sytuacji wyszedłem na taras. Oparłem się o barierkę i patrzyłem w niebo licząc że może jakoś się pozbieram.

-Synkuu...- usłyszałem znajomy głos
-Mamo? Skąd wiedziałaś?- zdziwiłem się
-Zawsze tu przychodziłeś jak było ci źle. Wiem że cierpisz...
-Mamo ja Marcelę kocham. Tylko ją a teraz mam wychowywać dziecko z Moniką?
-Wiem że to trudne ale Marcela jest dużą dziewczyną poradzi sobie....
-Byłem jej ostatnią ostoją na tym świecie i tak ją skrzywdziłem. Oprócz mnie nie miała nikogo.1
-Jak to? A rodzice?
-Nigdy jej nie kochali. Chcieli ją oddać do adopcji, dobrze że dziadkowie ją uratowali i to oni ją wychowali.- westchnąłem ciężko
-Faktycznie dużo przeszła. Musisz się teraz skupić na tym co teraz. Wiesz że...
-Wiem. Zajmę się Moniką i dzieckiem.
-Przykro mi że to się tak skończyło. Będzie dobrze syneczku. Musi być.- mama mocno mnie przytuliła i na chwilę poczułem że może jeszcze kiedyś będę szczęśliwy tak jak z Marcelą.


<Zbyszek>


Nie wiem jak Michał mógł wywinąć Marceli taki numer. Biedna dziewczyna. To naprawdę śliczna i bezbronna istota i postanowiłem że zaopiekuję się nią. Kiedy płacze jest taka krucha jakby zaraz miała rozpaść się na milion kawałków.
Miałem jechać do rodziców ale kiedy się kąpała zadzwoniłem do nich i odwołałem wszystko. Teraz to Marcela jest ważna i to żeby przestała myśleć o Michale i o tym jaką krzywdę jej wyrządził. Nawet chciałem do niego zadzwonić i mu nawtykać ale zmieniłem zdanie bo to i tak nic nie da.
Kubiak będzie ojcem, niech zajmie się dzieckiem i Moniką a o brunetce niech zapomni.

Kiedy Marcela wyszła przebrana i umalowana z łazienki odebrało mi mowę na chwilę. Jest naprawdę śliczna a jej oczy podkreślone tuszem do rzęs są duże i piękne. Na chwilę nawet pomyślałem że mógłbym postarać się o jej serce ale narazie wiem że zbyłaby mnie bo nadal coś czuje do Michała.
Nie wiem jak to będzie ale wiem że napewno jej samej nie zostawię nie tak jak Michał który porzucił ją jak starą zabawkę.

Na obiedzie u Krzyśka i Iwony Marcela zaczęła się uśmiechać co było mega sukcesem. Dzieciaki i Michał sprawiły że zapomniała o tym co ją ostatnio spotkało.

Nawet podczas upadku na dywanie nie speszyła się nie zasmuciła tylko śmiała jak małe dziecko. Podczas powrotu do domu rozmowa zaczęła się kleić. Powiedziała że rozważy temat studiów no i zamieszka u mnie co mnie ucieszyło. Ucieszyłem się kiedy pocałowała mnie w policzek i podziękowała za dzisiejszy dzień. Potem szybko uciekła spać.



----------------------------------

No i jestem :)
Taki zwrot akcji i kto wie, może to Zibi powalczy o Marcelę?! Może Marcela zapomni o Kubiaku:)
Następny maksymalnie za tydzień. Napewno nie później :)
Bayy:***

niedziela, 5 października 2014

Rozdział 30.

<Michał>
 

-Co ty mówisz?- spytała Marcela
-Nie panowałem tego. Przepraszam!
-I co teraz?
-Nie wiem. Chodźmy na górę i porozmawiajmy na spokojnie.
-Chodźmy.- odpowiedziała
-Marcela ja wiem jak to wygląda ale...
-Michał tu nie ma żadnego ale. Ty będziesz ojcem
-Wiem jak to wygląda ale ja kocham ciebie nie Monikę. To nie tak miało być.!
-Co teraz planujesz?- spytała ledwie hamując łzy
-Nie wiem. Wiem że nie mogę zostawić tego dziecka. Muszę wziąć odpowiedzialność za to co się stało.
-Rozumiem.
-Naprawdę?- zdziwiłem się
-Tak. Wiem jak to jest wychowywać się bez rodziców. Bez ich miłości, więc nie będę stała na przeszkodzie do stworzenia mu pełnej rodziny..
-To z tobą chciałem założyć rodzinę. To ty miałaś być matką moich dzieci. Kocham cię!
-Teraz to nie ma znaczenia. To z Moniką stworzysz rodzinę. I daj jej to. To ona zostanie twoją żoną.- w dłoń włożyła mi pierścionek
-Marcela jaaa...
-Nic już nie mów.
-Jeszcze raz przepraszam że tak wyszło. Ja muszę się zająć moją rodziną.
-Nie będę stała ci na drodze.
-Boże Marcela...- westchnąłem i szybko wpiłem się w jej usta
-Co robisz?- odepchnęła mnie
-Chciałem ostatni raz poczuć smak twoich ust.- spuściłem głowę
-Żegnaj Michał.!- odpowiedziała i wyszła z pokoju
-Dokąd jedziesz?- wybiegłem za nią
-Do domu. Przed twoim powrotem zdążę się spakować i zniknąć.
-Weź moje auto. Ja jakoś sobie poradzę.- dałem jej klucz
-Dziękuje.- odpowiedziała bez emocji
-Ja wiem że masz do mnie żal ale ty nie rozumiesz jak to jest. Ją opuściła rodzina. Jest całkowicie sama.- westchnąłem kiedy ta się ubierała
-Nie mam do ciebie żalu. Aa i mylisz się bo doskonale wiem jak to jest być samą na świecie. Tylko ja wiem jak to jest.- rozpłakała się i wybiegła z domu
-Co się stało?- w korytarzu pojawiła się mama
-To koniec. Marcela odeszła.
-Sama czy się pokłóciliście?
-Powiedziałem jej że muszę zająć się Moniką i moim dzieckiem. Dała mi to i odeszła- pokazałem mamie pierścionek
-Biedna dziewczyna, nie dosyć że są święta to jeszcze jest sama jak palec.
-Przestań mamo. I bez twojego gadania czuję się jak ostatni drań!- krzyknąłem i pobiegłem do swojego pokoju

W jednej chwili runął mi mój cały świat. Nie wiem czy będę umiał żyć bez Marceli, nie wiem czy dam radę żyć z Moniką to wszystko jest chore. Jestem na skraju rozpaczy. Nawet nie wiem kiedy przestałem się hamować i z moich oczu masowo polały się łzy




<Marcela>




Serce rozpadło mi się na milion kawałków. Przez godzinę byłam narzeczoną Kubiaka a potem Michał oznajmił mi że zostawia mnie dla innej. Całe szczęście że Michał dał mi auto bo nie wiem jak bym wróciła do domu.

Po kilku godzinach drogi wreszcie docieram do Jastrzębia. Zaraz po wejściu do domu zaczynam się pakować. Nie jestem zmęczona, nie chcę spać więc pakowanie się na chwilę zajmuje moje myśli. Włączyłam laptopa w celu szukania sobie jakiegoś lądu no bo przecież u Miśka nie zostanę. Nagle na skype przyszło mi połączenie od Zbyszka.

-Cześć Kubiaki, chciałem wam złożyć życzenia...- na dzień dobry zaczął Zibi
-W domu jestem tylko ja.- przerwałam mu
-Nie miałaś jechać z Michałem do jego rodziny.?- ten się zdziwił
-To dosyć długa historia ale powiedz jesteś w Rzeszowie?- spytałam
-Tak do Włoch wracam dopiero po Nowym Roku a co?
-Wiem że są Święta ale mogę do ciebie jutro wpaść?- zrobiłam kocie oczy
-No jasne. Ale że bez Michała??
-Jutro ci wszystko wyjaśnię. Muszę kończyć. Do jutra pa.- rozłączyłam się

Skończyłam się pakować późno w nocy. Nie patrząc na zegarek położyłam się spać, cały ten dzień mega mnie wymęczył. Specjalnie położyłam się z Michałowej strony łóżka. Poduszka dalej pachnie jego żelem pod prysznic i to w nią wtulona zasypiam.
Budzi mnie potworny ból głowy. Gdy patrzę na zegarek dociera do mnie że jest już po 10;00.
Wstałam i poszłam wziąć szybki prysznic. Ogarnęłam się i ubrana w taki zestaw zaczęłam znosić swoje rzeczy do auta. Zamknęłam za sobą drzwi a klucz wrzuciłam do skrzynki na listy. Jeszcze raz spojrzałam na blok w którym przez ostatni czas byłam szczęśliwa i wsiadłam do auta.
Droga do Rzeszowa strasznie mi się dłużyła. Na szczęście zapamiętałam osiedle na którym mieszka Bartman i trafiłam tam bez problemu.

-Marcela. Wejdź.- drzwi otworzył mi uśmiechnięty Zbyszek
-Dzięki że mogłam tu przyjechać. Nie chciałam być sama.- szybko wtuliłam się w atakującego i zaczęłam płakać
-Ej ej... co jest?- przytulił mnie
-To koniec. Michał mnie zostawił...
-Co?- Zbyszek prawie krzyknął
-Wczoraj się rozstaliśmy. To koniec.- wytarłam oczy
-Ale co się stało?
-Michał będzie ojcem.- westchnęłam
-Wściekł się że jesteś w ciąży tak.? Nie martw się przejdzie mu.- Zbyszek się uśmiechnął
-Ale to nie tak...
-Przestań. Znam go i jak ochłonie to wróci.- przerwał mi brunet
-To nie ja jestem w ciąży. To Monika.!
-Co? Żartujesz?- wytrzeszczył oczy
-Nie. Taka jest prawda. Michał wybrał ją i dziecko to zrozumiałe...
-Chodź, zrobię nam herbatę i opowiesz mi wszystko.- Zibi pociągnął mnie do kuchni

Opowiedziałam Zbyszkowi całą historię i o dziwo pozwolił mi się u siebie zatrzymać, kiedy dowiedział się że chcę jechać do hotelu zamknął dom i zakazał mi wychodzenia. Po zjedzeniu kanapek zasiedliśmy razem na kanapie.

-Zibi a tak właściwie dlaczego nie jesteś u rodziny?
-Miałem jechać ale samolot się spóźnił i wyszło jak wyszło że nie zdążyłem na wigilię. Spędziłem ją i Igły.
-Pewnie chciałeś dziś jechać do rodziny. Jedź ja tu sama zostanę.!
-Marcela przestań. Dziś oboje jedziemy do Ignaczaków już jesteśmy umówieni.
-Co? Nie ja nigdzie nie jadę. Nie mam humoru a poza tym...
-Przestań bredzić. Lepiej się ubieraj.
-Ale...
-Powiedziałem i bez dyskusji.! Już idź do łazienki.!- pokazał mi palcem na drzwi

Oczywiście nie bez wątpliwości ubrałam na siebie taki komplet. Włosy upięłam na bok i nałożyłam lekki makijaż. Zaraz po mnie łazienkę zajął Zbyszek. O 15;00 mamy być w domu Igły a ja naprawdę nie chcę tam jechać.

-Zbyszek ja na serio wolałabym zostać w domu.!- odezwałam się kiedy zjeżdżalismy windą na parter
-Ale dlaczego?- ten zrobił krzywą minę
-Nie chcę odpowiadać na te wszystkie pytania dotyczące mnie i Michała...
-Ale nikt cię nie będzie o nic pytał. Już to załatwiłem.
-Jak to?- zdziwiłam się
-Zaufaj mi ok?!
-Już raz takiemu jednemu zaufałam i co mi z tego?- zrobiłam krzywą minę
-Przestań o tym myśleć. To jest już za tobą. Teraz będzie tylko lepiej...
-Skąd wiesz??
-Poporostu wiem. Widocznie Michał nie był ciebie wart. Chodź jedziemy?- Zbyszek podła mi dłoń
-Ok.- odpowiedziałam niepewnie

Zbyszek otworzył mi drzwi do auta i niepewnie wsiadłam na miejsce pasażera. Może Zbyszek ma rację i teraz będzie już tylko lepiej. Może wyczerpałam już limit kretynów i drani w moim życiu. Jego delikatny uśmiech działa na mnie kojąco i już w nieco lepszym humorze jedziemy na obiad do Krzyśka i jego rodziny.



------------------------------------


Jestem:)
Sory za wszystkie błędy ale pisałam na tablecie a to nie ułatwiało mi tworzenia tego rozdziału:)
Następny za 5 dni do tygodnia:) Bayyy:***

środa, 1 października 2014

Rozdział 29.

Dziś wigilia. Od rana biegam jak poparzona i nie mogę znaleźć. O 15 mamy być w domu u rodziców Michała a mnie ogarnęły wątpliwości czy powinnam jechać.

-Niee ja zostaje. Nigdzie nie jadę.!- Usiadłam w sypialni na podłodze
-Co! Dlaczego?- koło mnie usiadł Michał
-A co jak oni mnie nie polubią albo zrobię coś nie tak. Lepiej zostanę w domu.
-Znowu to samo. Możesz przestać.! Jedziesz ze mną i nie ma innej opcji rozumiesz.
-Ale Misiek...- zaczęłam
-Nie ma ale. Jedziesz i już.- pocałował mnie w czoło i wyszedł

Michał dosyć często mnie wkurza ale bardzo go kocham. Cieszę się że w święta nie będę siedziała sama w domu, a poznam jego rodzinę. Teraz kolejny problem. W co się ubrać tak żeby spodobać się jego rodzicom. Po wybraniu zestawu dla siebie Michał zabrał nasze rzeczy do auta i ruszyliśmy w drogę. Oczywiście humor Kubiaka był wyśmienity mój odwrotnie. Znowu naszły mnie dziwne wątpliwości i bez słowa zaczęłam wpatrywać się w okno. Nagle w radio poleciała piosenka "Last Christmas" i zaczęłam sobie nucić pod nosem. Nawet nie wiem kiedy Michał zaczął śpiewać razem ze mną i zrobiło się wesoło. Miś jest świetnym sportowcem i przystojnym facetem ale głosu to mu Pan Bóg poskąpił. Potem jakoś spadły mi powieki i Michał obudził mnie przed domem Kubiaków. Szybko się ogarnęłam i wysiadłam z auta. Wtedy zachwycił mnie dom, był naprawdę piękny. Podeszłam do Miśka a ten wziął mnie za rękę i powoli weszliśmy do domu.
Michał zadzwonił dzwonkiem i po chwili w drzwiach zobaczyliśmy pana Jarosława.

-No jesteście. Mama już się martwiła.- uśmiechnął się
-Tak wolałem jechać wolniej. Tato to jest Marcelina moja dziewczyna.- Michał uśmiechnął się
-Miło mi cię poznać. No Michał naprawdę dobry wybór. Wchodźcie do domu bo jest zimno.
-Dzięki tato.- odpowiedział mu Misiek
 -Dzień dobry.- pojawiła się mama Michałą
-Dzień dobry mamo. To jest Marcela.- Michał najpierw mamę przytulił a potem mnie przedstawił
-Jaka śliczna. Bardzo miło mi cię poznać.- przytuliła mnie
-Mnie też jest bardzo miło państwa poznać. Dziękuję że mogę z państwem spędzić te święta.

Pan Jarek zabrał ode mnie płaszcz. Mama Michała okazała się być miłą i bardzo ciepłą osobą. Pół godziny potem przyjechał brat Michała, Błażej z rodziną. Byłam trochę przytłoczona tym entuzjazmem z jakim mnie przywitali w rodzinie ale z drugiej strony cieszyłam się że rodzina Miśka mnie zaakceptowała.
Ucieszył mnie fakt że rodzina Michała jest taka tradycyjna, z kolacją u Kubiaków czeka się do pierwszej gwiazdy a po kolacji wszyscy razem śpiewają kolędy. W mojej rodzinie nigdy tak nie było.
Po kolacji wigilijnej usiedliśmy wszyscy w salonie przy palącym się kominku i zajadaliśmy się ciastem które było bardzo pyszne.

-Marcela... mogę mieć na chwilę twoją uwagę?- podszedł do mnie Michał
-Jasne..- uśmiechnęłam się
-Widzisz chciałbym cię spytać w obecności mojej rodziny...Wyjdziesz za mnie?- spytał i z kieszeni wyjął małe czerwone pudełeczko
-Żartujesz?- zamurowało mnie
-Nie. Mówię poważnie.- otworzył pudełeczko a tam znajdował się piękny pierścionek.
-Ale... ale Misiek..- zaczęłam
-No więc?- spytał
-Tak.- uśmiechnęłam się i po chwili moje usta wylądowały na ustach Miśka

Dookoła rozległy się brawa a ja byłam wprost wniebowzięta.Michał wsunął mi na palec pierścionek i pocałował moją dłoń i dotarło do mnie że to się dzieje. To było takie nieoczekiwane ale romantyczne, no bo zrobił to przy całej jego rodzinie. Zaczęliśmy debatę nad datą ślubu. Miesiąc oczywiście z literą "R" na szczęście. Potem rozmowa zbiegła na temat rodziny. 

-Marcela a tak właściwie to gdzie jest twoja rodzina?- wypalił Błażej
-Jak ty coś powiesz!- skarciła go żona
-To nic takiego. Jeśli chodzi o rodziców to nie wiem gdzie są chyba w Grecji a dziadkowie są u rodziny mojej babci. Gdyby była taka możliwość to z nimi spędziłabym święta.
-Dlaczego twoi rodzice nie przyjechali na święta?- spytał pan Jarek
-Oni nie obchodzą świąt. Nie lubią zimy i niczego co się z nią wiąże.
-Dla ciebie powinni zrobić wyjątek...
-Mamo!- przerwał jej Michał
-Gdyby im chociaż trochę na mnie zależało to by zrobili wyjątek. Kochali mnie tylko przez pierwsze dwa tygodnie mojego życia.- westchnęłam
-Co ty mówisz.?- oburzyła się mama Michała
-Mamo kiedyś ci to opowiemy ale nie dziś dobrze. To nie jest ani dzień ani chwila ok?!- odezwał się podirytowany Michał

Szybko zmieniliśmy temat na weselszy. W oczekiwaniu na pasterkę zaczęliśmy odpakowywać prezenty.  Wtedy do drzwi zapukał jakiś gość. Pan Jarek poszedł otworzyć ale kiedy wrócił do salonu minę miał grobową.

-Michał masz gościa.. - powiedział

<Michał>

Święta zapowiadały się świetnie. Głównie dlatego że miałem oświadczyć się Marceli, i cała rodzina miała ją poznać.
Na szczęście Marcelinka przyjęła moje oświadczyny i teraz jestem naprawdę szczęśliwy.  Wszystko było pięknie dopóki ktoś nie zapukał do drzwi. Okazało się że mam gościa. Gdy wszedłem do korytarza okazało się że to Monika.

-Co tu robisz?- zdziwiłem się
-Michał ja cię przepraszam że przychodzę do ciebie w wigilię ale my musimy porozmawiać. To ważne.- powiedziała a z jej oczu popłynęły łzy
-Dobrze. Chodźmy na górę.- westchnąłem ciężko ale się zgodziłem
-Michał ja...
-Dlaczego nie jesteś z rodziną. Wkońcu jest wigilia.?- przerwałem jej
-Nie mam kontaktu z rodziną. Nie chcą mnie znać. Wszystko przez to.- rozpięła płaszcz a wtedy zobaczyłem jej zaokrąglony brzuch
-Jesteś w ciąży?- wydukałem
-Tak, to 5 miesiąc. Ja nie przyszłam tu burzyć ci świat, po prostu uznałam że powinieneś wiedzieć że będziesz ojcem.
-To moje dziecko?- wytrzeszczyłem oczy
-Tu masz dokładny termin poczęcia się tego dziecka. To twoje dziecko Michał...
-Jasna cholera. Monika ja przed chwilą oświadczyłem się Marceli...- złapałem się za głowę
-Niczego od ciebie nie oczekuję. Chciałam żebyś wiedział poprostu...
-Boże Monika ty wiesz że to dziecko wszystko zmienia.
-Michał ja dam sobie radę. Chciałam tylko spytać czy dasz temu dziecku nazwisko?
-Oczywiście. Chcę mieć kontakt ze swoim dzieckiem.
-Pójdę już. Naprawdę niczego od ciebie nie chcę. Poradzę sobie.- zapięła kurtkę
-Ale ja chcę ci pomóc. To mój obowiązek.
-Cześć Michał.- pocałowała mnie w policzek i wyszła z pokoju

Usiadłem na łóżku i mimo moich sprzeciwów z oczu polały mi się łzy. I co ja mam teraz zrobić. Muszę powiedzieć tym na dole czego się dowiedziałem, ale przecież Marcela mnie znienawidzi. Z drugiej strony ma prawo wiedzieć. Szybko wytarłem oczy i zbiegłem do salonu gdzie rodzina miała świetne humory. Stanąłem drzwiach i patrzyłem jak tata obejmuje moją narzeczoną. Marcela śmieje się głośno kiedy Błażej ją łaskocze i w jej oczach widzę szczęście. Bez słowa siadam na kanapie i patrzę w palący się w kominku ogień.

Po chwili wszyscy cichną i patrzą w moją stronę. Wiem że to zły moment ale żaden nie będzie dobry by powiedzieć co się stało.
Marcela siada obok mnie i obejmuje mnie ręką

-W porządku Misiu?- spytała
-Nie..- odpowiedziałem po cichu
-Co się stało? Dlaczego masz taką minę?- spytała mama
-Co ona ci powiedziała?- wtrącił tata
-Kto?- ponowiła pytanie mama
-Monika. Byłą tu przed chwilą.- odpowiedział jej tata
-Michał powiedz coś.- wydusiła z siebie Marcela
-Będę ojcem.- wyszeptałem
-Cooo?- moja narzeczona zrobiła wielkie oczy
-Monika jest w ciąży. Będę ojcem.- odpowiedziałem już normalnym głosem




-----------------------------------------



Jestem :)
No i mamy punkt kulminacyjny tego bloga...
Na tym chyba skończy się sielanka u Kubiaków :(
Następny za jakiś tydzień może wcześniej :)
PAPA:***