wtorek, 15 marca 2016

Rozdział 62.

<Marcela>


Kiedy się obudziłam i otworzyłam oczy od razu poraziło mnie światło z lampy wiszącej na suficie. Kilka minut później do sali wszedł jakiś człowiek w białym fartuchu obstawiam że to lekarz i obok niego bardzo wysoki mężczyzna w czarnym i bardzo eleganckim garniturze. Ten drugi od razu podbiegł do mojego łóżka:

-Boże Marcela tak się o ciebie bałem.
-Słucham?- zdziwiłam się
-Nie strasz mnie tak więcej. Tak się cieszę że żyjesz i nic ci się nie stało.- uśmiechnął się czule
-Przepraszam ale kim pan jest i o czym pan mówi?- spytałam wystraszona
-Co jak to kim pan jest nie żartuj tak?!- oburzył się i podniósł głos
-Pani Marcelino czy pamięta pani coś przed wypadkiem? Cokolwiek?- spytał lekarz
-Ja przepraszam ale nie. Kim jest ten człowiek doktorze?!- zdenerwowałam się


Lekarz wyprosił tamtego faceta i zaczął ze mną rozmawiać. Okazało się że nie pamiętam nic począwszy od dzieciństwa do tego jaki mamy dzisiaj dzień. Powiedział mi że mam na imię Marcelina i miałam wypadek a ten człowiek który z nim przyszedł to podobno mój narzeczony. Pogubiłam się strasznie, chciało mi się płakać no bo jak w jednej chwili mogłam zapomnieć o całym swoim życiu. Poprosiłam doktora by przekazał temu całemu Zbyszkowi który jest moim narzeczonym że chcę z nim porozmawiać. Kilka chwil potem w sali pojawił się mój niby narzeczony.


-Jak się czujesz?- spytał
-Boli mnie głowa i ręka i nogi. W sumie wszystko mnie boli.- odpowiedziałam
-To zrozumiałe wkońcu miałaś wypadek. Naprawdę mnie nie pamiętasz?- spojrzał na mnie uważnie
-Bardzo przepraszam ale ja nie pamiętam nic. Lekarz powiedział mi jak mam na imię i że podobno ty jesteś moim narzeczonym. To prawda?- teraz ja spytałam
-Tak... to prawda. Tak naprawdę trafiłaś tu w dniu naszego ślubu.- westchnął
-Czyli mieliśmy się pobrać tak?
-Tak czekałem na ciebie w kościele ale doszło do wypadku i ślub się nie odbył.
-Masz na imię Zbyszek prawda? Nie mogę zrozumieć tego że nic nie pamiętam. Jak to możliwe że całe moje życie tak umkło.- z oczu popłynęły mi łzy
-Ej nie płacz. Przypomnisz sobie ja ci pomogę.- złapał mnie za dłoń
-Ja cię nie znam. Nie wiem kim jestem kim ty jesteś.!- zabrałam swoją dłoń
-Wrócisz do domu obejrzysz zdjęcia i filmy coś ci się przypomni obiecuję.- uśmiechnął się
-Zostaw mnie samą. Wyjdź proszę.- wytarłam oczy
-Dobrze. Odpoczywaj.- powiedział i wyszedł

Po wyjściu Zbyszka poszłam spać. Liczyłam że gdy się obudzę przypomni mi się cokolwiek ale tak się nie stało.
Rano obudziła mnie pielęgniarka ze śniadaniem na tacy. W sumie jedzenie to ostatnie na co mam ochotę. Nie pamiętam co lubię jeść a czego nie. Jestem jak sierota która nie wie o sobie nic, chce mi się płakać. Skubnęłam trochę kanapki z dżemem i na tym skończyło się moje jedzenie. Jakoś koło 10;00 w mojej sali pojawił się jakiś mężczyzna. Zdziwiona usiadłam na łóżku.

-Zbyszek powiedział mi że nic nie pamiętasz. Nie bój się mnie znamy się od dawna. Znaczy znaliśmy się. Jestem Krzysiek.- podał mi dłoń
-Przepraszam. Powinnam cię pamiętać ale niestety...- westchnęłam podając mu rękę
-Spokojnie.Wszystko sobie jeszcze przypomnisz.- uśmiechnął się
-No to opowiedz mi coś o sobie i o mnie.- to dziwne ale ten człowiek wzbudził we mnie zaufanie
-A Zbyszek? Nic ci nie mówił?
-Nie za bardzo. Wiem że jestem jego narzeczoną. To prawda?
-Tak to prawda. Nie znam drugiej takiej pary jak wy.- uśmiechnął się
-Jak to?- zdziwiłam się
-Poprostu chodzi mi o to że znaleźć drugą taką dwójkę ludzi tak mocno się kochających to naprawdę ciężka sprawa. Wy jesteście tak idealnie dobrani że to aż nienaturalne.
-Chcesz mi powiedzieć że...
-On patrzy na ciebie tak jak na nikogo innego na świecie. Od kiedy cię poznał nie mówi i nikim innym jak o tobie. Dla ciebie jest gotów poświęcić wszystko. Znam go jak mało kto i uwierz mi że to najpiękniejsza miłość jaką widziałem.
-A ja? Ja też go tak kocham?- wydukałam
-Oczywiście. Miałaś ciężką młodość ale to przy nim się ustabilizowałaś. Zawsze stoisz u jego boku a kiedy ktoś cię o niego spyta twoje oczy błyszczą a uśmiech sam wkrada się na usta.
-To strasznie smutne...- westchnęłam
-Dlaczego?- zdziwił się
-Bo teraz jak mi o nim mówisz to ja nic nie czuję. Kompletnie nic.- rozpłakałam się
-Ej mała nie płacz. Wiem że nie jest ci teraz łatwo ale masz mnie. Możesz mi ufać- -przytulił mnie
-Przepraszam. Ja nie wiem co dalej z moim życiem. Nie wiem....

W szpitalu spędziłam 4 dni i codziennie przychodził do mnie ktoś nowy. Dziś czwartek i lekarz stwierdził że nie ma potrzeby żebym została dłużej na oddziele bo spokojnie mogę wrócić do domu. Tylko gdzie jest mój dom?
Zbyszek codziennie do mnie przychodził nawet po dwa razy. Opowiadał o tym co robił (jak się okazało jest siatkarzem) i przynosił gazety i owoce. Wczoraj przywiózł mi ubrania. To bardzo troskliwy facet, ma odebrać mnie i zawieźć do "naszego" domu. Obawiam się tego bo nie pamiętam go ani tego żebyśmy razem mieszkali czy żyli. Jakoś koło 14.00 zjawił się z uśmiechem na twarzy a ja mimowolnie na jego widok też się uśmiechnęłam. Zabrał moją torbę i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Zdążyłam już wcześniej odebrać wypis więc od razu możemy wychodzić.
Jak na gentelmena przystało otworzył mi drzwi od auta a potem je za mną zamknął. W aucie oprócz radia panowała cisza. Coraz bardziej bałam się powrotu do nieznanego mi domu. Wolałabym już zostać w bezpiecznym mi szpitalu ale niestety nie ma takiej opcji. Kiedy stanęłam w drzwiach naszego mieszkania serce biło mi jak oszalałe. Weszłam do mieszkania w którym było bardzo jasno i co dziwne czysto. Zaczęłam spacerować po salonie i patrzeć na stojące lub leżące tam przedmioty. Pełno zdjęć przedstawiających mnie i Zbyszka, czyli faktycznie jesteśmy lub byliśmy razem.

-Napijesz się czegoś?- słyszałam jego głos z salonu
-Herbaty jeśli można.- odpowiedziałam
-Wszystko ok?- spytał podając mi kubek z parującą herbatą
-Tak tylko tak ciężko mi się na to patrzy. Te zdjęcia...
-Jeśli chcesz to je pochowam.- przerwał mi
-Nie, poprostu ciężko mi z tym że nie pamiętam tych chwil.- odpowiedziałam
-Spokojnie. Powoli przypomnisz sobie wszystko.- uśmiechnął się czule
-Czy mogłabym się gdzieś przebrać w coś wygodniejszego?- spytałam
-Jasne. Garderoba jest tam, szafa po lewej jest twoja.- pokazał mi czarne drzwi

Zabrałam swoje ubrania, z utrudnieniem bo gips na ręce mocno mi przeszkadza ale udało się. Z zażenowaniem spytałam Zbyszka gdzie jest łazienka i poszłam się odświeżyć.
Przebrana i z rozczesanymi włosami wyszłam do Bartmana który rozsiadł się w salonie na kanapie a na stoliku obok stał już kubek z moją herbatą.

-Co robisz?- spytałam
-W sumie to nic. Może obejrzymy jakiś film.?
-Mam do ciebie kolejną prośbę... wydukałam
-Słucham cię uważnie?!- uśmiechnął się
-Umiesz pleść warkocza?
-Słucham?- roześmiał się
-No co? Te włosy mi przeszkadzają...- westchnęłam
-Siadaj tu koło mnie...- poklepał miejsce obok siebie

Okazało się że Bartman umie robić warkocze i zrobił mi starannego warkocza na bok. Zadowolona chwyciłam za herbatę. Zbyszek zaczął skakać po kanałach w telewizorze kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Lekko wystraszona wyprostowałam się co spowodowało ukłucie bólu. Do salonu wparowało chyba z dziesięć osób i oni wszyscy byli uu mnie w szpitalu. Rozpoznałam tylko Krzyśka i Piotrka Nowakowskiego a reszta była mi obca. Zaczęli mnie przytulać i pytać jak się czuję a mnie zaczęło to przerastać.

-Co robicie?- spytał jak się okazało Fabian
-Szukamy film.- westchnął Zbyszek
-Mam pomysł.- krzyknął ucieszony igła i podpiął swoją kamerę pod plazmę w salonie

Na ekranie ukazało się nagranie na którym siedzimy wszyscy nad basenem. Ja objęta przez Zbyszka a reszta w wodzie. Z zainteresowaniem zaczęłam oglądać jak chłopaki się wygłupiają do kamery. Wszyscy na raz zaczęli mi tłumaczyć co i jak a ja zwyczajnie miałam tego dosyć.

-Przepraszam was bardzo ale chciałabym odpocząć. Nie obrazicie się jeśli...
-Nie oczywiście. Idź się połóż.- odpowiedział Bartek Kurek
-Dziękuję wam za odwiedziny. To bardzo miłe.

Jak tylko weszłam do gościnnego usłyszałam jak chłopaki debatują na temat mojego stanu. Z moich oczu mimowolnie polały się łzy. Z bezsilności bo czuję się strasznie. Jak mogłam zapomnieć o całym moim życiu. Jak mogło umknąć mi uczucie do Zbyszka, jak mogłam zapomnieć o przyjaźni z tymi ludźmi. Kim ja jestem do cholery?! Nie wiem nic nie mam pojęcia kim jestem co t właściwie robię a co najgorsze nie wiem co dalej. Zsunęłam się po ścianie i zalałam się łzami bo ostatnio to jedyne co potrafię kiedy nikt nie widzi- płakać.


<Zbyszek>

Po tym jak Marcela opuściła salon chłopaki zaczęli mnie pytać co z nią i czy coś sobie przypomniała. Niestety odpowiedziałem że bez zmian, a oni po chwili zrezygnowani wyszli.
Postanowiłem zobaczyć co z Marceliną więc udałem się po pokoju w którym ma spać.
Kiedy wszedłem do pokoju zobaczyłem jak siedzi na podłodze i zanosi się płaczem

-Boże Marcela co się stało?- szybko usiadłem obok niej
-Jestem beznadziejna.- wyszlochała
-Co ty mówisz..- zaprzeczyłem
-No tak. No bo jak mogłam zapomnieć osobę którą podobno tak cholernie mocno kochałam, jak mogłam zapomnieć całe swoje życie?!- krzykneła
-To był wypadek. Przypomnisz sobie.
-A co jeśli nie? Co jeśli nie przypomnę sobie kim jestem i kim wy wszyscy jesteście co?! Pomyślałeś o tym.- spojrzała na mnie
-Marceluś no co ty. Nie biorę tego pod uwagę, na pewno pamięć wróci zobaczysz.- uśmiechnąłem sie
-Ja nic nie wiem. Nie wiem co tu robię, dlaczego tak cie kocham to jest straszne rozumiesz. Ty mnie kochasz a ja nie czuje do ciebie nic.
-Przypomnisz sobie to kwestia czasu.- westchnąłem z lekkim ukłuciem w sercu
-Chcę zostać sama. Przepraszam.- powiedziała nawet na mnie nie patrząc

Bez słowa wyszedłem z jej pokoju. Zabolało mnie kiedy powiedziała że nie czuje do mnie nic ale to zrozumiałe skoro mnie nie pamięta. Nie wiem co mogę zrobić żeby było lepiej, to co nas spotkało to jakaś cholerna kara tylko za co.!/? Co takiego zrobiliśmy że nie możemy być szczęśliwi tylko non stop ktoś tam rzuca nam kłody pod nogi.??




----------------------------------------



Sytuacja się skomplikowała. Kto wie co będzie dalej... to wiem tylko ja :P