środa, 24 grudnia 2014

Rozdział 43.

<Marcela>

Wtorek. Jak fajnie że Stephane dał nam dzień wolny. Całą ekipą spędziliśmy dzień nad wodą pływając, opalając się i wygłupiając. Nawet Antiga do nas dołączył. Uwielbiam taką błogość, mogłabym leżeć na tym kocu przez całe lato tak mi tu dobrze. Chłopaki też potrzebowali chwili odpoczynku bo cały czas sa jak by w jakimś kieracie i biegaja z jednego treningu na drugi. Michał nie zaczepia już ani mnie ani Zbyszka i nie mamy już powodów do kłótni ani niedomówień. Ogólnie wszystko super się układa.

Przez następne dni czułam się średnio. Przeczuwałam że z moim zdrowiem jest coś nie tak ale nie chciałam martwić Zbyszka ani reszty chłopaków. Pewna że to tylko grypa zostałam dziś w łóżku i po zażyciu aspiryny szybko zasnęłam.
Kiedy się obudziłam Zbyszka nie było w pokoju. Po sprawdzeniu godziny zrozumiałam że poszedł na obiad. Powoli zwlekłam się z łózka i poszłam do łazienki. Po doprowadzeniu swojego wyglądu do porządku postanowiłam zejść na parter do siatkarzy. Co mnie zdziwiło??
To że zejście na dół sprawiło mi problem. Złapałam zadyszkę wręcz się dusiłam, nie mogłam złapać powietrza. Spanikowałam. Usiadłam na schodku i czekałam aż mi przejdzie ale nie zanosiło się na to. Na szczęście na korytarzu pojawili się Kłosik z Andrzejem

-Marcela? A co ty tu robisz?- zdziwił się Karol
-Pomóżcie...Duszę się...- udało mi się wypowiedzieć
-Boże.! Lecę po Zbyszka a ty ładuj ją do samochodu musimy ja zawieźć do szpitala.- zarządził Andrzej i zniknął

Karol szybko wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu. Może kilka sekund po nim w aucie pojawili się Zbyszek z Karolem. W trybie natychmiastowym ruszyliśmy w stronę szpitala. Zibi cały czas trzymał mnie za rękę i powtarzał że wszystko będzie ok ale ja się bałam i to cholernie. Nie wiem kiedy łzy zaczęły płynąć mi po policzkach...
Ostatnie co pamiętam to Zbyszek wycierający mi łzy.


<Zbyszek>

Przeraził mnie stan Marceliny. Myśleliśmy że to tylko grypa, dlaczego tak nagle zaczęła się dusić?!
Całe szczęście że Karol i Andrzej ją znaleźli. Niestety brunetka w samochodzie straciła przytomność. Próbowałem ją budzić ale nie otwierała oczu. Miałem ochotę rozpłakać się z przerażenia. Bałem się że ją stracę tak strasznie się bałem.

Na szczęście w szpitalu przyjęli nas bez kolejki. Badania trwały długo i przez jakieś 2 godziny nikt nie chciał mi nic powiedzieć o stanie mojej ukochanej. Karol i Andrzej cały czas siedzieli obok i podtrzymywali mnie na duchu ale ja zacząłem przeczuwać najgorsze.

-Zibi nie martw się ona jest silna..- odezwał się Karol
-Dzwoniłem już do Antigi kazał nam bez niej nie wracać.- wtrącił Andrzej
-Chciałbym chociaż wiedzieć co jej jest...- westchnąłem
-Lekarze muszą ją konkretnie przebadać. To musi trwać...
-Kurwa Karol nie wytrzymam tyle czekać rozumiesz. Nie wytrzymam.!
-Zbyszek spokojnie zaraz się czegoś dowiemy. Siadaj na tyłku a my pójdziemy poszukać lekarza.- wtrącił Andrzej i poszedł gdzieś z Karolem

Nie wiem ile czasu siedziałem na tym krzesełku patrząc w podłogę. Wiem że czas dłużył mi się nieubłaganie, i chciało mi się płakać. Wtedy usłyszałem głos Karola

-Zbyszek podejdź tu..
-Co?- podniosłem głowę i wtedy zobaczyłem chłopaków z lekarzem u boku
-Już wiadomo co jej jest ale pan doktor nie chce nam nic powiedzieć.- wtrącił Andrzej
-Co jej jest??- pobiegłem do nich
-Kim pan jest dla pani Marceliny?- spytał lekarz
-To moja narzeczona. Błagam niech pan mówi..
-No więc dobrze. Cóż nie będę pana okłamywał stan pacjentki jest ciężki. Pani Marcelina złapała ostrą sepsę i praktycznie w ostatniej chwili trafiła do nas do szpitala. Musieliśmy podpiąć ją do respiratora bo nie była w stanie samodzielnie oddychać. Przykro mi.
-Co jak to sepsę. Skąd to się u niej wzięło?- spytałem
-Nie wiemy prowadzimy badania i cały czas obserwujemy panią Marcelinę. Jedyne co mogę teraz powiedzieć to że następne godziny będą decydować o jej życiu ale zrobimy wszystko co w naszej mocy by ją uratować.- odpowiedział mi lekarz i poszedł a ja podszedłem do ściany i osunąłem się po niej prosto na podłogę
-Zyszek ona z tego wyjdzie.- wtrącił Karol
-A co jeśli nie?- spytałem i w tym momencie nie pohamowałem łez
-Słyszałeś że walczy. Jest silna zawsze taka była. Da radę.!
-Słyszeliście lekarza. Następne godziny zadecydują. Tak strasznie się o nią boję.

Karol z Andrzejem siedzieli ze mną jakoś do 22;00 w szpitalu. Potem kazałem im jechać do ośrodka  nie za bardzo chcieli ale ktoś musiał poinformować trenera i resztę ekipy o tym co się dzieje z Marcelą. Lekarz kazał mi jechać ale nawet nie chciałem o tym słyszeć. Muszę być na miejscu w razie gdyby się obudziła albo... nie nawet nie chcę o tym myśleć.
Nawet nie wiem kiedy zasnąłem siedząc na krzesełku. Było mi cholernie niewygodnie ale zmęczenie dało mi się we znaki. Kiedy się obudziłem było jakoś po 6;00 rano. Przetarłem szybko oczy i wtedy dotarło do mnie że to nie sen, Marcela naprawdę teraz walczy o życie. Wstałem żeby rozprostować nogi i wtedy pojawił się lekarz z którym wczoraj rozmawiałem

-Doktorze i co z nią? -szybko spytałem
-Cóż, proszę pana. Przykro mi ale nie mam dobrych wiadomości.- westchnął




----------------------------------------------




Jestem :)
Ciut później niż obiecywałam ale sami wiecie przygotowania do świąt i praca i kursy totalnie brakuje czasu :)
Przy okazji chciałam wam złożyć szczere i najserdeczniejsze życzenia WESOŁYCH ŚWIĄT :*
Miłego świętowania i mam nadzieje że znajdziecie chwilę na przeczytanie mojego rozdzialiku :)

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Rozdział 42.

<Marcela>


Po tym jak Zbyszek zobaczył mnie na kolanach u Karola trochę się wkurzył ale mu przeszło. Od czasu przyjazdu do Spały zrobił się bardzo zazdrosny a mój widok obok Michała już całkowicie go rozjusza.
Juz sobie wyobrażam co powie kiedy dowie się że zostałam na hali sama z Miskiem a potem ten mnie odprowadził do pokoju. Napewno czeka nas kłótnia ale przecież nie zrobiłam nic złego. Michał przeprosił mnie za swoje zachowanie więc może teraz będzie już tylko lepiej.
Szliśmy tak bez słowa z Michałem, panowała niezręczna cisza kiedy pierwszy odezwał się Michał

-Jestes z nim szczęśliwsza niż ze mną?- spytał
-Jestem z nim bardzo szczęśliwa. Kocham go.- odpowiedziałam
-Rozumiem. Po tym jak cię skrzywdziłem masz prawo do szczęścia beze mnie.
-Michał, to było dawno i już o tym nie myślę. Było minęło.
-Mam nadzieję że kiedyś mi wybaczysz to co ci zrobiłem...
-Już ci to wybaczyłam i proszę nie wracajmy do tego ok?!
-Dziękuję.
-Powiedz jak układa ci się z Moniką?
-Niby dobrze ale to nie jest miłość. Wychowuje z nią jej córkę ale to nie znaczy że ją kocham.
-Skoro jej nie kochasz to...- zaczęłam
-Po co z nią jestem.?!- Misiek dokończył moje pytanie
-Nooo tak. Dlaczego?
-Bo nie chcę być sam a u ciebie już nie mam szans. Dzięki Monice mam dom i rodzinę a i może dam radę żyć z nią bez miłości.
-To nie jest dobry pomysł. Nie powinieneś krzywdzić jej w ten sposób. Krzydzisz was oboje.
-Marcela błagam cię, doskonale wiesz że nikogo nie pokocham tak jak kocham ciebie. To proste.
-Michał jaa...
-Wiem. Masz Zbyszka i to szanuję. Umarłbym ze szczęścia gdybyś zgodziła się dać nam szansę ale jeśli nie to ja to rozumiem
-Muszę już iśc. Zbyszek sie pewnie martwi.
-Jasne. Leć do niego.-uśmiechnął się
-Pa.- odpowiedziałam i poszłam w stronę pokoju

Kiedy weszłam do środka Zibi siedział na łózku bez ruchu. Usiadłam koło niego i chciałam go pocałować ale się odsunął. Zdziwiłam się bo nigdy tego nie robił więc spytałam

-Co się stało?
-Gdzie byłaś?- spytał
-Na hali. Wypadł mi jeszcze jeden masaż.
-Kogo masowałaś?- spytał nie patrząc na mnie
-Michała, źle stanął i nadwyrężył kostkę. Nic takiego.
-Pewnie ci ulżyło że nic mu nie jest co?!
-O czym ty mówisz? Co to za dziwne insynuacje?
-Rozmawialiście?- spytał ponownie
-Tak, przeprosił nas za swoje zachowanie i obiecał że da nam spokój.
-I ty mu wierzysz tak?
-Sama nie wiem chyba mu wierzę. Jego słowa i tak nic nie zmienią.
-Skąd wiesz może stara miłość nie rdzewieje...
-Zbyszek o co ci chodzi. Dałam ci powody żebyś tak myślał... No chyba nie.!
-Wiem przepraszam ale mało szlak mnie nie trafił jak pomyślałam że jesteś z nim tam sama.
-Zbyyysiek no tyle razy ci tłumaczyłam że to co powie albo zrobi Misiek nic nie zmieni. Nie kocham go a ty się pogódź z tym że ja od ciebie nie odejdę. Mowy nie ma.
-Kocham cie wiesz.
-Ja ciebie też ty zazdrosny wariacie.- spróbowałam go pocałowac ale się odsunął
-Nieee...- pokazał mi język
-Będziesz jeszcze chciał. Zobaczysz.!
-Wiem że będę chciał. Zawsze chcę.!- złapał mnie w talii i obrócił tak że leżałam pod jego ciężkim ciałem

Zaczęłam śmiać się jak opętana gdy Zibi łaskotał mnie po całym ciele. Mój śmiech chyba słyszał cały ośrodek bo do pokoju wpadli Kłos i Wronka z dziwnymi minami.


<Michał>

Po tym jak odprowadziłem Marcelę do pokoju sam też poszedłem do siebie się położyć i odpocząć z tą nogą. Mimo bólu w kostce humor mi dopisał, Marcelka powoli podłapuje zaufanie do mnie tak więc wszystko idzie zgodnie z planem.
Leżąc na łózku dopadło mnie dziwne uczucie. Bo może tym co robię skrzywdzę Marcelę, może ona serio kocha Zbyszka a nie mnie. Sam nie wiem czy powinienem mieszać się w ich życie ale przeciez każdy zasługuje na drugą szansę więc ,może i ja też prawda?!
Kiedy tak myślałem nad tą sytuacją do pokoju wpadł mi Igła:

-Stary musimy pogadać.- usiadł mi na łóżku
-Ok, gadajmy.
-Powiem wprost, widziałem cię dzis z Marceliną, w co ty grasz co?
-O co ci chodzi Krzysiek?!
-O ciebie. Nawet sobie nie wyobrażasz jak ją skrzywdziłeś, tyle przez ciebie płakała a teraz znowu mieszasz się w jej zycie.
-Przecież nic takiego nie zrobiłem. Tylko odprowadziłem ją do pokoju to coś złego?!
-Ona jest szczęśliwa z Bartmanem. Daj jej spokój...
-A jak nie to co?- wkurzyłem się
-To będziesz miał na głowie całą reprezentację. Wszyscy jesteśmy po jej stronie i nie damy ci jej kolejny raz tak skrzywdzić rozumiesz.!
-Ja ją kocham. Jak mam o nią nie walczyć co? Powiedz mi?!
-Juz za późno. Ona juz wybrała musisz się z tym pogodzić stary. Zajmij się Moniką i waszą córką.
-Nie wiesz co poczułam jak ją zobaczyłem ze Zbyszkiem. Nic nie wiesz. No bo dał byś odejść Iwonie z innym facetem.? Wątpię.!
-To jest inna sytuacja. Iwona jest moją żoną a ja bym jej nie skrzywdził.
-Już nie rób ze mnie takiego skurwysyna co?!
-Ale przecież nim jesteś Michał. Jak mogłeś zostawić tak Marcelę wiedząc że jest sama na świecie. Jak?- Igła aż wstał z łóżka
-To nie twój interes...
-Właśnie że mój. Marcelę wszyscy traktujemy tu jak siostrę dlatego lojalnie cię uprzedzam żebyś się do niej nie zbliżał bo pożałujesz. Już dosyć przez ciebie cierpiała..- powiedział i wyszedł

Jego słowa non stop krążyły mi po głowie. Wiem że ją skrzywdziłem ale przeciez ja kocham nie umiem z niej zrezygnować, nie potrafię. Wszystko inne nie ma teraz znaczenia, chcę być z Marcelą to priorytet ale co jeśli faktycznie ja skrzywdzę rozbijając jej związek z Bartmanem. Już nie wiem co robić, nie mam pojęcia jak postąpić.
Krzysiek może ma rację, może zmarnowałem swoją jedyną szansę a teraz powinienem usunąć się w cień i dać jej spokój.
Nawet nie wiem kiedy cały czas mając ją przed oczami zasypiam...



----------------------------------------------------------------------------



Wiem, nie było mnie ale wyskrobałam wam coś na szybko i jestem :)
Należy mi się porządny oprd za to że nie dodałam nic na czas ale teraz kompletnie się z niczym nie wyrabiam i dlatego nic nie dodaję. Za tydzień będzie coś nowego obiecuję :**
Do następnego <3

niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 41.

<Marcela>

Wkurzyłam się. O co Miśkowi chodzi, dlaczego miesza się w nasze życie chociaż wyraźnie mu powiedziałam żeby tego nie robił. Zbyszek wyszedł z wody i stanął obok mnie.

-Michał wyraźnie ci powiedziałam..
-Aż tak go kochasz?- przerwał mi
-Kocham go. A tobie nic do tego rozumiesz.!
-Michał...- wtrącił Zibi
-Zamknij się, nie z tobą rozmawiam.- odpysknął mu Kubiak
-Michał ogarnij się. Masz Monikę po co robisz cyrk.!- krzyknęłam
-Bo cię kocham nie rozumiesz.! To my mieliśmy być razem, to ja miałem być twoim mężem nie on.
-Może i by tak było gdybyś wszystkiego nie zepsuł. Zajmij się swoją dziewczyna i swoim dzieckiem a nie mieszasz między mną a Zbyszkiem.
-To nie jest moje dziecko. Marcela pogadajmy...
-Nie mamy o czym. Zbyszek chodź do pokoju. Jesteś cały mokry musisz się przebrać.- wzięłam Bartmana za rękę
-Nie odpowiedziałaś mi na pytanie. Wychodzisz za niego?!
-To naprawdę nie twoja sprawa.- odpowiedziałam mu i poszliśmy ze Zbyszkiem w stronę ośrodka

Po wejściu do pokoju Zbyszek od razu poszedł zdjąć mokre ubrania. Ja w tym czasie usiadłam na łóżku i podkuliłam nogi pod brodę. Chce mi się płakać. Od dwóch lat byłam szczęśliwa a Michał był wspomnieniem a teraz wszystko się od nowa psuje. Nie wiem co robić jak wytłumaczyć mu żeby dał mi i Zbyszkowi spokój tak żeby zrozumiał. Kiedy Zbyszek wyszedł z łazienki i zobaczył mnie wystraszył się i szybko usiadł obok mnie.

-Co się dzieje?- spytał
-Michał się dzieje. Wszystko się pieprzy odkąd się pojawił się Kubiak.- westchnęłam
-Nie przejmuj się nim. Ochłonie i mu przejdzie zobaczysz.- uśmiechnął się czule
-A co jeśli on mnie serio kocha?
-A ty go kochasz?- spojrzał na mnie niepewnie
-Nie kocham. Kocham ciebie.- uśmiechnęłam się do niego delikatnie
-No to w takim razie nic nam nie grozi. Nie przejmujmy się nim i tyle.
-Może masz rację.
-Dlaczego mu nie zaprzeczyłaś?!
-Ale że z czym?- zdziwiłam się
-No z tym ślubem. Przecież nawet nie poprosiłem cię o rękę.- westchnął
-Wiem, pomyślałam że się odczepi jak nie zaprzeczę.
-Dobrze zrobiłaś.- uśmiechnął się
-Czemu?!
-Bo liczę na to że kiedyś faktycznie będziesz nosiła nazwisko Bartman.
-Umiesz liczyć.! Licz na siebie.- roześmiałam się
-Ty mała franco.! Już ja ci pokaże...- powiedział i momentalnie znalazłam się na łóżku przygnieciona jego ciałem

Zbyszek delikatnie całował moją szyję i dekolt. Jego ręce szybko znalazły się pod moją koszulką by po chwili ją ze mnie zdjąć. Po tych dzisiejszych przejściach bardzo chcę być ze Zbyszkiem. On chyba to wie bo kiedy ściągam mu koszulkę tylko uśmiecha się cwaniacko. Nasze pocałunki stają się coraz bardziej zachłanne a ubrania lądują na podłodze. Jestem szczęśliwa kiedy wkońcu się ze Zbyszkiem kochamy. Zatracamy się w sobie bez pamięci myśląc tylko o sobie nawzajem.
Kiedy leżymy wtuleni w siebie po niedawnym seksie uspokajam się. Wszystkie problemy z Michałem znikają a ja jestem zwyczajnie szczęśliwa.

Następnego dnia budzę się w łóżku sama. Szybko wstałam i poszłam do łazienki jak się okazało pustej. Zbyszek gdzieś wyszedł jest po 8 a trening mamy o 10;00. Szybko się ubrałam i zeszłam na dół do stołówki na śniadanie.
W stołówce znalazłam Krzyśka, Winiara, Mariusza i Karola z Andrzejem. szybko usiadłam Karolowi na kolanach bo przy stole nie było ani jednego wolnego miejsca.

-No co, zrozumiałaś że jestem lepszy od Zbyszka tak?- ucieszył się Karol
-Tak jasne Karolku. Zawsze tak myślałam. A tak poważnie nie wiecie gdzie jest Zibi?- roześmiałam się
-Nie widziałem go od rana. W stołówce też go nie było. A co zaginął ci??- odezwał się Michał
-Coś w tym stylu.
-Po co ci Zbyszek ty tak naprawdę wolisz mnie.- odezwał się Karol
-Jasne. Powtarzaj to sobie.- powiedziałam mu i pocałowałam w policzek
-Co to ma znaczyć.?- za naszymi plecami usłyszałam znajomy głos

<Michał>

Po tym jak Marcela nakrzyczała na mnie nad jeziorem postanowiłem że nie tędy droga. Zamiast być natrętnym cierpliwie poczekam, i stopniowo będę zdobywał jej zaufanie.
Kiedy rano wstałem lekko odczułem wczorajsze picie. Nawet prysznic średnio mi pomógł więc postanowiłem się przejść. Pogoda jest dziś wybitnie piękna a do treningu mam jakieś 2 godziny.
Trening nie był aż tak ciężki ale to dopiero początek naszej drogi po medale. Zchodziliśmy z boiska, kiedy nagle źle stanąłem i coś mi strzeliło w kostce. Na moje nieszczęście fizjoterapeuta już poszedł

-Michał co się dzieje?- spytał Stephane
-Boli, źle stanąłem...- syknąłem z bólu
-Marcelina jak dobrze że jeszcze jesteś! Pomoż Michałowi.
-Yy no dobrze. Dasz radę dojść do gabinetu?- odpowiedziała niechętnie
-Myślę że tak.- westchnąłem i ruszyłem za nią
-W takim razie chodźmy...
-Marcela bardzo cię przepraszam.- powiedziałem kiedy ta zaczęła badać mi stopę
-Daj spokój.
-Nie. Zrozumiałem już że niczego nie zmienię i muszę pogodzić się z tym że ułożyłaś sobie życie.
-Ty tak na serio czy to kolejny podstęp co.?- uniosła brwi
-Całkowicie serio. Wybacz mi moje zachowania
-Ok, wybaczam. Tylko proszę cię nie rób więcej takich akcji ok.
-Ok nie będę.
Cieszę się że zrozumiałeś że ja już ułożyłam sobie życie. Mam nadzieję że ty też będziesz szczęśliwy...- uśmiechnęła się do mnie
-Będę i to już niedługo.- uśmiechnąłem się
-Gotowe.!- powiedziała i poszła umyć ręce
-Dzięki sam nie wiem jak to się stało że tak źle stanąłem...
-Powinno być w porządku tylko nie forsuj tej nogi ok?
-Jasne, jeszcze raz wielkie dzięki. To co może cię odprowadzę co?- spytałem
-Sama nie wiem no bo...
-Przestań przecież nic ci nie zrobię. Tylko cię odprowadzę.- roześmiałem się
-No dobrze.- westchnęła





--------------------------------------------------------------------




Jestem :)
Powinnam skrobnąć coś wcześniej ale ostatnio połowy nocy spędzam w pracy;//
Mam nadzieję że ktoś to jeszcze czyta.???
Do następnego tak najpóźniej za tydzień :*

piątek, 28 listopada 2014

Rozdział 40.

<Marcela>


Siedziałam w pokoju i czekałam na powrót Zbyszka. Coś nie dawało mi spokoju, czułam że to spotkanie nie skończy się dobrze. Doszło do tego że zaczęłam nerwowo chodzić po pokoju. Wtedy do pokoju wszedł Zbyszek. Miał napuchnięty nos i cały we krwi.

-Jezus Maria co się stało?- podbiegłam do niego
-Nic takiego. Dostałem bo i zasłużyłem ok?!- odpowiedział
-Chodź założę ci opatrunek.- pociągnęłam go w stronę łóżka
-Nic mi nie jest. Przeżyję!
-To Michał ci to zrobił tak?
-Marcelka proszę cię daj spokój co!- westchnął
-Nie, to się musi skończyć. Wyjaśnię Michałowi że musi się ogarnąć.
-Nie mieszaj się w to. Powiedziałem ci że mi się należało.
-Uderzył cię bo jesteśmy razem. To nie jest powód Zbyszek.
-On nie wiedział. Dla niego to że nas razem zobaczył było szokiem. To nie jego wina.
-Proszę cię daj mi z nim pogadać. Wytłumaczę mu tą sytuację.
-Nie przekonam cię żebyś zmieniła zdanie.
-Nie, Zbyszek kocham cię i Michał się musi z tym pogodzić.
-No dobrze.

Po założeniu Zbyszkowi opatrunku poszłam szukać Michała. Wydawało mi się że nie ma mi za złe że ułożyłam sobie życie z Bartmanem ale jak widzę jest inaczej. Długo go szukałam ale znalazłam go dopiero na ławce niedaleko lasu. Jego widok mnie złamał ale wtedy przypomniałam sobie rannego Zbyszka i mi przeszło

-Dlaczego to zrobiłeś?!- od razu przeszłam do konkretów
-Ale co!?- zdziwił się
-Uderzyłeś Zbyszka. Pytam dlaczego?
-On wie dlaczego. Najwidoczniej zasłużył...
-Przestań. Myślałam że jesteśmy dorośli ale ty zachowujesz się jak dziecko.
-To nie jest tak Marcela. Gdyby nie on pewnie teraz bylibyśmy razem nie rozumiesz. To wszystko jego wina.
-To nie jest jego wina. Wszystko co się stało to tylko i wyłącznie twoja wina. To ty wszystko zepsułeś rozumiesz.
-Dlaczego tak mówisz?
-Bo to prawda nie widzisz tego.
-Porozmawiajmy na spokojnie. Usiądźmy proszę...
-Nie.! Myślałam że skoro nam nie wyszło to chociaż zostaniemy przyjaciółmi ale widzę że to nie jest możliwe.
-Co ty mówisz.?- zdziwił się
-Dopóki masz takie nastawienie do Zbyszka i mnie to nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Ogarnij się Misiek bo jak narazie to tylko wszystkich krzywdzisz!- powiedziałam i odeszłam w stronę drzwi
-Poczekaj!- krzyknął, podbiegł do mnie i z zaskoczenia mnie pocałował
-Nigdy więcej tego nie rób rozumiesz!- odepchnęłam go i uderzyłam w policzek

Szybko uciekłam prosto do pokoju. Nie sądziłam że Michał mnie pocałuje, to było dziwne i wybiło mnie z równowagi. Zaczęłam wybierać ubrania na dzisiejsze ognisko integracyjne. Postawiłam na taką stylizację. Kiedy kończyłam robić makijaż do pokoju wrócił Zbyszek

-Rozmawiałaś z nim?- spytał mnie na wejściu
-Tak, wyjaśniłam mu wszystko...
-I co dalej?
-Nie rozumiem o co pytasz?- spojrzałam na niego
-O to co między wami zaszło.!
-Nic nie zaszło. Kazałam mu się od nas odczepić.
-Tak, to dziwne bo on twierdzi że się całowaliście i zbytnio się nie opierałaś.!
-Co to za bzdura.!- aż wstałam z miejsca
-Spotkaliśmy się na korytarzu. Był bardzo z siebie zadowolony.
-Zbyszek on mnie pocałował ale od razu go odepchnęłam i uderzyłam w policzek. To nic nie znaczyło.
-Czyli tego nie chciałaś?- spytał z nadzieją w głosie
-Oczywiście że nie. To ciebie kocham nie jego. Nie pozwól mu wkroczyć między nas, proszę cię. Zaufaj mi.
-Ufam ci, to jemu nie ufam. Nie chodź sama na spotkania z nim ok. Wystraszyłem się że odejdziesz do niego.
-Nigdzie nie odchodzę. Kocham cię Zibi. I uwielbiam jak jesteś zazdrosny.- roześmiałam się i pocałowałam go delikatnie w usta
-Ja też cię kocham, dlatego się tak boję że cię stracę.- uśmiechnął się
-Idź pod prysznic za pół godziny musimy zejść przed ośrodek. No wiesz jest to ognisko.!- uśmiechnęłam się do niego
-Ok.- odpowiedział i poszedł do łazienki

Zaraz po wejściu Zbyszka do łazienki wyszłam na balkon. Dlaczego Michał powiedział mu o tym pocałunku. Ewidentnie dąży do tego żebyśmy się ze Zbyszkiem rozstali. Nie powiem że mnie ten incydent nie ruszył ale od dwóch lat mam idealnie poukładane życie i nie chcę niczego w nim zmieniać. Chcę??


<Michał>


Pocałunek z Marcelą przypomniał mi jak wspaniale smakują jej usta posmarowane truskawkową pomadką. Takie miękkie i zawsze kuszące.
Zabolało mnie to że mnie spoliczkowała, na początku nie chciałem mieszać się w jej życie ale teraz mam wątpliwości. Może jest jeszcze szansa na to by ją odzyskać. Drugi raz nie popełnię tego błędu i nie dam jej odejść.
Widziałem jak Zbyszek zagotował się w środku kiedy powiedziałem mu o tym że się całowaliśmy. Mam nadzieję że zrobi jej awanturę i będę miał większe szanse żeby się do niej zbliżyć.
Jakoś 5 minut przed wszystkimi zszedłem przed ośrodek. Zaraz po mnie pojawił się Karol z Andrzejem, Mateusz i Rafał z Dawidem. Poszliśmy do naszej altanki i tam czekaliśmy na resztę. Każdy miał w ręku piwo kiedy pojawili się Zbyszek z Piotrkiem i Marceliną. Co mnie zdziwiło?!
To że Zbyszek i Marcela przyszli objęci i co chwila czule się do siebie uśmiechali. Całkowicie popsuło mi to humor i to na stałe.
Piłem sobie spokojnie 3 piwo kiedy z mojego własnego świata wyrwał mnie Krzysiek

-Tee Misiek co ty masz taką minę co? Pies ci umarł czy co?!
-Nie twoja sprawa.
-A ja ci powiem o co chodzi. Nasz Michał Kubiak co chwila zerka na Marcelinę. Czyżby zazdrość.?- wtrącił lekko podchmielony Zator
-Zamknij się.!- od razu zaprotestowałem
-Oj Misiu nie licz na nic za rok będzie panią Bartman więc raczej się spóźniłeś.!- roześmiał się Piotrek
-Co?- spojrzałem na Marcelę
-No tak, nasi zakochani myślą o ślubie. To przecież każdy wie...- powiedział Paweł
-Nie wierzę.- powiedziałem cały czas patrząc na Marcelę
-Dobra zmieńmy temat. Kto chce piwko.!- uśmiechnął się Wlazły
-Ja chcę. Daj.- odpowiedziałem szybko
-Ok. Każdy bierze po piwie i idziemy nad jezioro.!- klasnął w ręce Igła

Każdy przystał na jego propozycję. Chciałem spytać Marcelę czy to prawda z tym ślubem ale Bartman nie odstępuje jej na krok. Non stop się do siebie przytulają i całują. Jak sobie pomyślę że ona serio mogłaby za niego wyjść to aż się we mnie gotuje. Muszę coś wymyślić, coś dzięki czemu ci dwoje się rozejdą. Nie wiem jak ale to zrobię.
Gdy dotarliśmy nad jezioro wszystkim lekko odbiło. Igła, Winiar, Zator i Karol z Andrzejem poszli się kąpać ja stałem na brzegu z piwem w ręku a Marcela usiadła na molo ze Zbyszkiem. Postanowiłem przerwać tą sielankę. Podszedłem ich od tyłu i lekko pchnąłem Zbyszka a ten wpadł do wody wystraszony.

-Co ty wyprawiasz.!- krzyknęła Marcela
-To prawda?- spytałem
-O co ci znowu chodzi?!- wściekła się
-O ślub. Wychodzisz za niego?
-To nie jest twoja sprawa.!
-Odpowiedz.!- krzyknąłem



-----------------------------------------------------------------------------------




 Jestem z nowiutkim świeżo skończonym rozdziałem :)
Następny za jakieś 5 dni do tygodnia czasu:)
Mama nadzieję że czekacie i jeszcze czytacie to coś.
DO NASTĘPNEGO :)

sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 39.

**Dwa i pół roku później**

<Marcela>

Te dwa lata ze Zbyszkiem minęły błyskawicznie. Bartman od dwóch lat gra dla Rzeszowa a ja jestem w trakcie studiów. Wszystko nam się pięknie układa Zibi został powołany do kadry a ja wygrałam konkurs na uczelni i odbędę staż i będę pracować z siatkarzami. Jestem szczęśliwa, moje życie przy Zbyszku jest idealne a on na każdym kroku okazuje mi jak bardzo mnie kocha. Dziś oboje mamy się stawić w ośrodku w Spale i od rana biegamy po domu jak jacyś szaleni.

-Marcelka, widziałaś moje okulary?- usłyszałam głos Zbyszka
-Są w sypialni na komodzie, w futerale.
-Możesz mi je przynieść do kuchni??
-No dobra. Już po nie idę.- weszłam do sypialni
-Akukuu!- Zibi złapał mnie w talii
-Osz ty szujo! Puszczaj!- zaczęłam się śmiać
-Mamy jeszcze czas na...
-Nie mamy czasu.!- przerwałam mu
-No ale...
-Kochanie za pół godziny musimy wyjść z domu. Błagam cię!!
-No dobra ale łóżka w naszym pokoju koniecznie ochrzcimy!
-No pewnie skarbie. Na pewno. Zbieraj się.- uśmiechnęłam się i wyszłam z sypialni
-Tak jest królowo.- usłyszałam

Na parkingu koło Podpromia zjawiliśmy się praktycznie jako ostatni. Do dlatego że Igła nie mógł się wyrobić i spóźnili się z Iwona która nas odwiozła.

-No hej pięknoto!- odezwał się Cichy na dzień dobry
-Witaj kolego!- przytuliłam Piotrka
-Siadaj, trzymałem ci miejsce obok mnie!
-Wybacz Piotruś ale ona siedzi z nami na tyle na miejscach dla vipów.- odezwał się za moimi plecami Krzyś
-No szkoda jak znudzi ci się ich towarzystwo to wpadnij do mnie.!
-Ok. Wpadnę!- szepnęłam mu na ucho i poszłam na swoje miejsce
-Zibi a Marcela cię zdradza!- krzyknął Fabian
-Tak, z kim?- roześmiał się atakujący
-Ja bym jej pilnował bo jak nie patrzysz to szepcze coś Cichemu na ucho!
-Taak? Mam być zazdrosny?- Zbyszek spojrzał na mnie
-Nie masz powodu ale możesz być bo lubię jak się wtedy zachowujesz!- zaśmiałam się
-Wredota!- pokazał mi język
-Zazdrośnik!- wyszeptałam i pocałowałam go w usta
-Teee Bartmany nie jesteście tu sami.!- oburzył się Rafał Buszek
-No właśnie dokończycie jak będziecie sami!- dopowiedział Cichy
-Tak właściwie to skąd wytrzasnęliście tego busa co?- spytałam Fabiana
-Długa historia ale się nie martw wszystko legalnie. Kierowca się zaraz pojawi!- odpowiedział
-Aha no ok.- uśmiechnęłam się
-To ja może nakręcę coś do Igłą szyte. Marcela powiedz coś!- Igła wyjął kamerę
-Coś.- powiedziałam i założyłam słuchawki
-Eeej no!- oburzył się libero
-Krzysiek siadaj na dupie bo się wiercisz jak byś bynajmniej owsików dostał!- stwierdził Zbyszek

Nie wiem o czym dalej rozmawiali siatkarze bo włączyłam muzykę w słuchawkach i oparta na ramieniu Zbyszka odpłynęłam.
Mój chłopak obudził mnie kiedy dojechaliśmy na miejsce. Wszyscy siatkarze wyszli już z busa został tylko Igła który podobno coś zgubił. Kiedy wyszłam z auta i rozprostowałam kości dotarło do mnie w jakim pięknym miejscu jesteśmy. Zbyszek wziął nasze bagaże i razem poszliśmy odebrać nasze klucze do pokojów. Zbyszek niby prosił Stephana żeby nas razem ustawił w pokoju ale nie wiem czy to wypali.
Dziewczyna w sekretariacie mało nie zjadła Zbyszka wzrokiem na co strasznie chciało mi się śmiać jednak się powstrzymywałam. Ku uciesze Bartmana dostaliśmy wspólny pokój i to obok Igły i Fabiana. Od razu po wejściu do pokoju wyszłam na balkon który był z widokiem na las.
Po chwili dostałam sms jak się okazało od libero "Załatwiłem nam dziś ognisko integracyjne. O 20 widzimy się wszyscy w altance.!"
Zbyszek też dostał taki sam znaczy że Krzysiek wybrał opcję wyślij do wszystkich. Ucieszyłam się na to ognisko bo strasznie lubię chłopaków z kadry. Poszłam wziąć szybki prysznic bo za półtorej godziny mamy wszyscy spotkanie z trenerami i sztabem
Spotkanie trwało krótko, od jutra zaczynamy ciężko pracować. To znaczy siatkarze będą ciężko pracować bo moja praca jest lekka i przyjemna.
Cudem udało mi się namówić Zbyszka na spacer po okolicy. Pogoda jest dziś piękna że aż szkoda siedzieć w pokoju. Szliśmy lasem kiedy usłyszałam za nami jakieś głosy

-No mówię ci że to jest Bartman z laską!
-Nie pierdol głupot. To jest niemożliwe!- odpowiedział mu drugi
-No ale sam zobacz!
-Co to za jedni?!- spytałam Zbyszka
-Ci kolesie mieszkają niedaleko. Często spacerują po tym lesie bo myślą że poznają nas bliżej. Chodźmy stąd.- Zibi pociągnął mnie za rękę i chwilę potem ich zgubiliśmy
-Po co ci kolesie chcą was bliżej poznać.?- spytałam
-Źle się wyraziłem oni szukają sensacji. Ten jeden wysoki za artykuł o tym że Winiar ma tu kochankę zarobił na wakacje. Chcieliśmy to załatwić po męsku ale nie możemy... Jeszcze by to gdzieś donieśli. Nie możemy psuć sobie wizerunku!
-Rozumiem. Może wracajmy już do hotelu co?
-Wracajmy.!- uśmiechnął się atakujący
-Zbysiuu...- przyciągnęłam
-Co tam mała?
-No właśnie o to chodzi. Wziął byś mnie na barana!- zrobiłam oczy szczeniaka
-Wskakuj!

Przez całą drogę Zbyszek niósł mnie na plecach. Zdziwiona jego brakiem narzekania mocno wtuliłam się w jego szyję. Dopiero pod ośrodkiem Zbyszek się zbuntował:

-No dobra koniec tych wygód. Ja chcę nagrodę!
-Tak? A jaką?- spytałam
-Tu poproszę!- pokazał mi na swoje usta
-Nie!- złożyłam ręce na piersi
-Co proszę?!
-Nie będzie nagrody.
-Wiesz czym to grozi?!
-Będziesz mnie musiał złapać a mam trampki!- roześmiałam się
-Jestem sportowcem. Nie masz ze mną szans!
-Chcesz spróbować?!- spytałam zadziornie
-Mała wiesz że uwielbiam jak rzucasz mi wyzywania!- roześmiał się
-To próbuj!- powiedziałam a wtedy Zbyszek złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął do siebie
-Dobrze wiesz jak to się skończy. Odbieram swoją nagrodę!- uśmiechnął się tak jak tylko on potrafi i wpił się w moje usta
-Cześć!- przerwał nam męski głos
-Michał?!- wytrzeszczyłam oczy na widok Kubiaka


<Michał>


Okres czasu kiedy grałem za granicą szybko minął. Dziś zgrupowanie w Spale na które zostałem powołany. Przez te 2 i pół roku sporo się w moim życiu zmieniło. Znalazłem Monikę i razem wychowujemy jej dziecko. Co prawda nie wzięliśmy ślubu ale jesteśmy razem i dobrze się dogadujemy. Mała Tosia jest mi jak moja własna córka i bardzo się z nią zżyłem i można powiedzieć że pokochałem ją jak własną.
Od mojego wyjazdu nie miałem kontaktu z nikim z Polski oprócz rodziców. Ze Zbyszkiem straciliśmy kontakt a chłopaki z Jastrzębia mieli mi za złe że wyjechałem i też z żadnym z nich już dawno nie rozmawiałem.
Z lekką niepewnością zaparkowałem auto przed ośrodkiem w Spale. Z jednej strony ucieszył mnie widok tego miejsca i to że będę w kadrze ale spotkanie ze znajomymi może zaboleć, szczególnie ze Zbyszkiem.
Wyjąłem walizkę z auta i po zamknięciu pojazdu ruszyłem w stronę wejścia. Uprzedziłem Stephana że nie będzie mnie na pierwszym spotkaniu z drużyną a ten zrozumiał, wiem że wszyscy już tu są, jestem ciekaw z kim przypadnie mi mieszkać.
Idąc chodnikiem mnie zamurowało. Marcela.! Marcelina w objęciach Zbyszka.! Poczułem jak obsuwa mi się grunt pod nogami. Momentalnie zaschło mi w gardle na myśl że oni są razem ale postanowiłem wziąć się w garść i nie okazać słabości.

-Cześć.!- odezwałem się pierwszy
-Michał?!- Marcela spojrzała na mnie z miną jakby zobaczyła ducha
-Miło cię widzieć.!- powiedziałem
-Ciebie też. Co u ciebie.?- spytała przyjacielsko
-Wszystko w porządku właśnie wróciłem do kraju. Co u ciebie nie pytam bo sporo się dowiedziałem przed chwilą.- uśmiechnąłem się
-Przepraszam cię że tak wyszło....
-Nie przepraszaj Marcelka. Nie jesteśmy razem i każde z nas ma swoje życie.- powiedziałem niby na luzie ale ledwo te słowa przeszły mi przez gardło
-Misiek możemy pogadać?- odezwał się Zbyszek
-Jasne, tylko ulokuję się w pokoju. Za pół godziny tutaj co?!
-Dobra, do zobaczenia.!- uśmiechnął się i wziął Marcelę za rękę
-Dobrze wyglądasz.!- powiedziała i poszli

Szybko znalazłem się w swoim pokoju. Jak się okazało mieszkam z Mateuszem Miką który okazał się być spoko chłopakiem.
Odświeżyłem się trochę i zszedłem przed budynek gdzie na mnie czekał już Zbyszek. Byłem ciekaw co ma mi do powiedzenia, mam ochotę zabić go za to że jest z Marcelą ale nie zrobię tego, w jej oczach widziałem szczęście więc nie mam zamiaru mieszać jej w życiu.
 Zaproponowałem Bartmanowi że przejdziemy się po lesie na co szybko przystał. Szliśmy tak bez słowa kiedy nie wytrzymałem:

-Chciałeś pogadać.! Mów o co chodzi.!
-Michał chciałem cię przeprosić. No wiesz za Marcelę...
-Zbyszek to nie ma znaczenia. Zabrałeś mi miłość mojego życia, fakt zatrzęsło mną jak was zobaczyłem ale wiem że ona mnie nigdy nie kochała.!
-Kochała cię, nawet nie wiesz jak długo po tobie płakała.
-Aha a ty ją pocieszałeś tak?- uniosłem głos
-To nie tak.
A jak? No powiedz jak?- teraz to już krzyczałęm
-Uspokój się chce ci to wytłumaczyć...
-No to tłumacz. Prosze bardzo wytłumacz mi jak do tego doszło.!
-Ona przyjechała do mnie w Boże Narodzenie zalana łzami. Dzień po tym jak ją zostawiłeś. Na początku tylko ją lubiłem ale potem...
-Ale potem jak mi dała dupy postanowiłem z nią być tak?- przerwałem mu
-Zakochałem się w niej.!- krzyknął
-Nie chrzań Bartman. Ty się nie zakochujesz ty tyko ruchasz i porzucasz. Zawsze tak było.!
-Z nią jest inaczej.! Ja ją naprawdę kocham.
-Mam wielką ochotę obić ci pysk wiesz. Pamiętam jak dzwoniłem do ciebie po naszym rozstaniu a ty kazałeś mi układać sobie życie bez niej. Już wtedy to planowałeś, że ją uwiedziesz tak??
-Nie planowałem tego.!
-Jasne. Ty skurwysynu... Nienawidzę cię. Byłeś mi jak brat, nie chcę cię znać rozumiesz.- wykrzyczałem po czym wymierzyłem atakującemu cios prosto w twarz




----------------------------------------------------------




Jestem:)
Zostawiam wam to "coś" do przeczytania :)
Mam nadzieję że wam się spodoba... Następny jakoś za 5 dni:)
Zapraszam na kolejny rozdział na   http://w-rytmie-siatkowki.blogspot.com/
DO NASTĘPNEGO.!

poniedziałek, 17 listopada 2014

Rozdział 38.

<Marcela>


Następne dni były absorbujące. Studia, wieczorne rozmowy z atakującym i spotkania z Piotrkiem. Bardzo go polubiłam i dobrze nam się rozmawia. Zaczynam tęsknić za Zbyszkiem ale postanowiłam też spotkać się z Michałem. Jesteśmy umówieni dziś w przerwie w moich zajęciach. Obiecał przyjechać na moją uczelnię a ja dopiero teraz zaczynam bać się tego spotkania.
Z samego rana ten dzień nie zapowiadał się ciekawie. Trochę zaspałam więc szybko założyłam na siebie to a włosy spięłam w niedbały warkocz. Makijaż zrobiłam w trakcie jazdy tj. na czerwonym świetle na skrzyżowaniu.

Na szczęście na uczelnię zdążyłam w sam raz. Podpisałam listę i usiadłam na miejscu czekając na wykładowcę kiedy przyszedł mi sms: "Będę o 12;00. Nie mogę się doczekać kiedy cię zobaczę.! Michał."
Nie odpisałam mu tylko wyciszyłam telefon i zaczęłam nerwowo kreślić jakieś dziwne kształty na ostatniej stronie zeszytu.
Wykłady mi się dłużyły co na jedno nie było takie złe, nie wiem czy jestem gotowa spotkać się z Michałem ale patrząc na zegarek wiedziałam że ta chwila nadejdzie i to niedługo.
Kilka minut przed 12;00 wyszliśmy z auli na przerwę. Od razu po wyjściu moje oczy skierowały się ku wysokiemu mężczyźnie przy oknie. Gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały poczułam jak przeszywa mnie zimno. Podeszłam do niego niepewnie nie patrząc na niego

-Cześć...- powiedział
-Hej. Może chodźmy stąd. Obok jest bistro tam wyjaśnimy sobie wszystko.!- powiedziałam rzeczowo
-Ok.
-No więc po co to spotkanie?- spytałam kiedy usiedliśmy w lokalu
-Posłuchaj Monika mnie zostawiła a ja...
-Michał naprawdę to już niczego nie zmieni.!- przerwałam mu
-Jak to? Tłumaczę ci że nie będę ojcem a Moniki nie ma.!
-Wiem ale ja, ja nie wiem czy umiem znowu się w tobie zakochać.
-Czyli co, już mnie nie kochasz tak?- spytał
-Ja... To znaczy... Chyba nie... Nie nie kocham cię już!- wydukałam
-Chyba nie czy nie?
-Nie Michał nie kocham cię rozumiesz!- zdenerwowałam się
-A pamiętasz to?- na stole położył naszyjnik który mi kiedy dał
-Michał, to nie jest fair.!
-Wiesz że bardzo cię kocham a jednak mnie odrzucasz. Twoim zdaniem to jest fair?!
-Michał skrzywdziłeś mnie rozumiesz. Ok miałeś być ojcem rozumiem to ale ani przez chwilę nie pomyślałeś o mnie. Tak poprostu mnie zostawiłeś jak starą zabawkę. Pomyśl co ja czułam kiedy mnie porzuciłeś i to w wigilię!
-Marcelinko proszę nie mów tak!- zrobił proszący wzrok
-Kiedy to prawda i nie patrz tak na mnie. Michał to koniec.- wstałam od stołu
-Nie pozwolę ci tak odejść rozumiesz?!- złapał mnie mocno za rękę
-Puść mnie.! Jesteś skończonym idiotą. Nigdy więcej do mnie nie dzwoń. Mam cię dosyć.!- odepchnęłam go i wybiegłam z lokalu

Nie miałam siły ani ochoty wracać na wykłady. Zalana łzami wsiadłam do auta i wróciłam do domu. Szybko zmyłam i tak rozmazany makijaż i przebrałam się w sporo za duże Zbyszkowe dresy.
Zrobiłam sobie gorącą czekoladę i usiadłam przed komputerem. Po dwóch minutach aktywności na skype zadzwonił do mnie Zibi

-Cześć królewno!- uśmiechnął się
-Cześć Zbyś!- na siłę odwzajemniłam uśmiech
-Co się stało? Jesteś chora??
-Widziałam się z Michałem!
-Kubiakiem? Jak to?- zdziwił się
-Spotkałam się z nim żeby zakończyć tą chorą sytuację. To było trudne!
-Ohh maleńka chciałbym cię teraz przytulić. Nie płacz proszę.!
-Już nie płaczę ale jestem tu sama i jest mi strasznie źle!
-Przyjadę. Zaraz dzwonię do trenera!!- wziął do ręki telefon
-Nie no co ty. Przestań nie jestem dzieckiem ale to wszystko mnie przerasta.
-Muszę lecieć na trening. Dasz sobie jakoś radę?- spytał
-Pewnie. Udanego treningu. Pokaż im tam jak się gra.- uśmiechnęłam się delikatnie
-No to lecę. Kocham cię mała.- posłał mi buziaka
-Wiem. Dziękuję ci...
-Za co?- zdziwił się i spytał
-Za to że jesteś. Tak po prostu. Papa.- pomachałam mu i się rozłączyłam

Poszłam do kuchni robić sobie jakiś obiad czy coś kiedy ktoś zapukał mi do drzwi. Zatrzymałam się przed lustrem wytarłam jeszcze raz oczy i podeszłam do drzwi. Nie sprawdzając kto jest po drugiej stronie otworzyłam drzwi. Ucieszyłam się na widok Pitera Nowakowskiego:

-Cześć Marcelka...
-Cześć Pit. Wchodź.- zaprosiłam go do mieszkania
-Coś się stało. Nie chcę ci ubliżać ale wyglądasz fatalnie.
-Dzięki. Nie nic się nie stało, wszystko jest tak jak być powinno.- uśmiechnęłam się na siłę
-Coś ci nie wierzę no ale nie dopytuję. Pomyślałem że wyciągnę cię na jakiś wypad do kina czy na gorącą czekoladę? Co ty na to?- spytał
-Wiesz co chętnie gdzieś stąd wyjdę. Dasz mi chwilę ogarnę się jakoś?
-Jasne. Szykuj się a ja zrobię sobie coś do picia ok?
-Ok.- pocałowałam go w policzek i pobiegłam do łazienki

Szybko nałożyłam makijaż i założyłam nowe ubrania. Włosy zaczesałam w koka i wyszłam do Piotrka który cierpliwie czekał na mnie w kuchni pijąc sok.
Założyłam na siebie jeszcze płaszczyk i wyszliśmy z mieszkania. Piotrek wymyślił sobie komedię więc najpierw poszliśmy do kina. Film okazał się być trafiony bo oboje śmialiśmy się do łez. Po filmie poszliśmy do Mcdonaldsa na hamburgery. Sama się sobie dziwię ale dobrze mi w towarzystwie Piotrka. Nie znam go długo ale dogadujemy się bezbłędnie. Siedliśmy sobie w kącie tak żeby nie rzucać się w oczy bo ostatnie na co Piotrek miał ochotę to ataki hotek. Niestety i tak został rozpoznany przy stoliku obok. Kiedy Nowakowski poszedł po nasze zamówienie usłyszałam rozmowę 3 lasek mniej więcej w moim wieku które ostro mnie krytykowały:

-Ty patrz na tą laskę ja ją znam. Ona była z Misiem Kubiakiem.!- powiedziała jedna
-Tak to ona. Widziałam ją dziś z Michałem w kawiarni koło uczelni. Tak ta frańca go zostawiła a teraz drugiego mami. Wyciągnie kasę wykorzysta i zostawi. Biedny Michał trafił na taką naciągaczkę. Teraz pewnie cierpi po tym jak go zostawiła.- odpowiedziała druga
-Tak wiem, takie jak ona to powinny mieć tu zakaz wstępu. Nie wiem co ten Pit w niej widzi. Tyle lepszych lasek a ugania się za nią. Nie wiem co ten Michał w niej widział ale teraz przez nią tylko cierpi.!

Do oczu napłynęły mi łzy. Wszyscy tak myślą? Wszyscy myślą że to ja skrzywdziłam wielkiego Kubiaka?! Szybko wytarłam oczy i podeszłam do Piotrka z prośbą żeby wziął nasze jedzenie na wynos. Bez wahania się zgodził i chwilę potem spacerowaliśmy po Rzeszowskim parku:

-Co się stało ze tak nagle chciałaś wyjść?- spytał
-Powiedz mi czy wszyscy myślą że to ja skrzywdziłam Miśka?- spytałam
-Co? Skąd ci to przyszło do głowy? Nikt tak nie myśli.!- mocno mnie objął
-W lokalu były 3 laski słyszałam jak mnie obgadywały że jestem tylko frańcą i naciągaczką i tylko was wykorzystuję, Michała, Zbyszka i ciebie.- rozpłakałam się
-Ej, ej no co ty. Nie płacz bo to bez sensu. To tylko jakieś napalone hotki które linczowały każde nasze dziewczyny. Nie płacz proszę.!- przytulił mnie
-Piotrek ja się czuję z tym strasznie. Może powinnam wyjechać do Zbyszka.?
-Nie ma mowy. Studiujesz teraz i to jest najważniejsze.! Przestań się przejmować jakimiś laskami które nie wiedza co mówią.
-A więc to on tak?- usłyszałam znajomy głos i szybko uwolniłam się z objęcia Piotrka
-Michał? Co ty tu robisz?- zdziwiłam się na widok Kubiaka



<Michał>


Dzisiejsze spotkanie z Marcelą mnie wybiło z równowagi. Liczyłem na jakiś happy end ale ona mnie odrzuciła. Postanowiłem zatrzymać się w Rzeszowie do jutra i napić czegoś mocniejszego.
Po wypiciu kilku piw i prawie pół litrze czystej wyszedłem z baru. Mimo tego że jest zima pogoda dopisuje więc do hotelu postanowiłem wrócić przez park.
Wtedy w środku parku zobaczyłem ją.! Marcelinę i Piotrka mocno w siebie wtulonych. Zagotowało się we mnie.

-Co ty tu robisz?- spytała Marcela
-To on tak? To on mi cię zabrał?- wydukałem
-Jesteś pijany Michał.- wtrącił Piotrek
-Zamknij ryj Nowakowski.! Zabrałeś mi miłość mojego życia.!
-To nie tak.- odezwała się Marcela
-A jak? A może ty to zaplanowałaś co? Zadawałaś się ze mną żeby mieć dostęp do innych siatkarzy.? Tak było?- krzyknąłem
-Nie. Nie było tak.!- podeszła do mnie
-Pierdolona suka.!- wykrzyczałem i wymierzyłem jej siarczysty policzek
-Michał uspokój się. Idź się połóż bo nie ręczę za siebie.!- wkroczył Piotrek i dopiero teraz dotarło do mnie co zrobiłem
-Marcelinka jaaa ja nie chciałem.- spojrzałem na nią
-Nie chce cię znać rozumiesz.! Zniknij z mojego życia.- wykrzyczała mi w twarz i uciekła
-Toś się popisał pijaku.! Gratuluję.! To nie ja jestem z Marceliną szukaj dalej.- powiedział Piotrek i pobiegł za nią

Usiadłem na ławce i zacząłem płakać jak małe dziecko. Tak szybko spierdoliłem swoje życie, nie wiem jak mogłem do tego dopuścić. Gdyby nie Monika teraz pewnie szykowalibyśmy się z Marcelą do ślubu. 
Muszę stąd wyjechać inaczej nie dam rady. Nie dam rady zapomnieć o Marceli. Dlaczego ją uderzyłem, nigdy nie podniosłem ręki na kobietę.?
To wszystko mnie przerasta nie umiem już fukcjonować normalnie.
Wstałem z ławki i poszedłem prosto do hotelu. Po wejściu do pokoju tak jak byłem, w ubraniach  i butach położyłem się na łóżko i nawet nie wiem kiedy zasnąłem.





----------------------------------------------------



Jestem :)
Mam nadzieję że ktoś to jeszcze czyta. :P
Następny rozdział pojawi się najpóźniej za tydzień:*
http://w-rytmie-siatkowki.blogspot.com/ <---- jutro pojawi się owy rozdział i już zapraszam :*

środa, 12 listopada 2014

Rozdział 37.

<Marcela>

Odebrałam telefon i zdziwiłam się słysząc osobę po drugiej stronie:

-Słucham?- odebrałam
-Cześć Marcela. Tu Pit!
-Aa Piotrek, cześć. Co tam.?
-Dzwonię upomnieć się o kawę. Pamiętasz że mi obiecałaś.!
-No tak pamiętam. To może jutro, koło 17.00 co?
-No ok akurat będę po treningu. Super.
-Jeszcze ci wyślę sms z potwierdzeniem ok?!
-Ok przyjadę po ciebie. To do jutra.
-Jasne. Do jutra!- uśmiechnęłam się i odłożyłam telefon

Reszta wieczoru minęła spokojnie.
Obejrzałam film do końca i poszłam wziąć kąpiel. Nalałam sobie wody do wanny, dodałam sobie olejków eterycznych i ułożyłam się wygodnie w wannie. Dopiero kiedy woda zrobiła się zimna wyszłam z wanny i otuliłam się ręcznikiem.
Potem od razu po położeniu się w łóżku zasnęłam.
Obudziłam się jakoś po 8.00. Na uczelni mam się pojawić dopiero za 2 godziny więc leniwie podnoszę się z łóżka. Biorę szybki prysznic i suszę włosy. Z gotowym makijażem i wyprostowanymi włosami ale w szlafroku zaczęłam robić sobie śniadanie. Zaparzyłam sobie mocną kawę a do zjedzenia przygotowałam kanapki.
Po zjedzeniu śniadania poszłam do pokoju poszłam do pokoju szukać sobie stroju na dziś. Wybór padł na to. Gotowa do wyjścia zamknęłam za sobą drzwi i zeszłam do garażu po auto. Zbyszek oddał mi kartę do jego miejsca parkingowego i wytłumaczył jak jej używać więc szybko znalazłam się w samochodzie.
W dziekanacie wszystko załatwiłam błyskawicznie. Dostałam rozkład zajęć i jutro zaczynam studia. Ucieszona przeszłam się jeszcze po uniwerku żeby zobaczyć co i jak.
Niestety potem musiałam zrobić zakupy więc prosto z uczelni udałam się do Tesco po jakieś jedzenie. Do spotkania z Pitem zostało mi 2 godzinki więc wysłałam mu sms:

"Piter spotkajmy się na tej kawie o 17;00 w lokalu obok Rzeszowskiej Galerii. Napewno wiesz gdzie to jest:) M."

"Ok... Fajnie że potwierdziłaś spotkanie. Do zobaczenia.! P."

Szybko mi odpisał. Przed spotkaniem obskoczyłam sobie kilka sklepów i kupiłam śliczny sweterek i i 2 t-shirty.
Gdy weszłam do kawiarni Piotrek siedział już przy stoliku w rogu sali. Uśmiechnęłam się do niego i szybko podeszłam do stolika.

-Sory, weszłam do galerii i zgubiłam poczucie czasu.
-Wiadomo jak dziewczyna wchodzi do sklepu z ubraniami to...
-Nie kończ nawet.!- przerwałam mu i pogroziłam palcem
-No ok. Czego się napijesz?
-Kawa, podwójne macciato.!- klasnęłam lekko w dłonie
-Ok, zaraz będzie.- uśmiechnął się do mnie i poszedł złożyć zamówienie a wtedy zadzwonił mój telefon
-Słucham?- odebrałam
-Marcelina..- usłyszałam głos Miśka
-Michał?- zdziwiłam się
-Marcelinka ja ci muszę coś powiedzieć.
-Michał dlaczego nie dasz mi spokoju? Błagam cię odpuść już...
-Ale ja... ja chciałem...
-Michał już nie ma dla nas ratunku nie rozumiesz? Potwornie mnie skrzywdziłeś, nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.!
-Chcę ci coś oddać.! Mogę?- spytał
-Co? Co chcesz mi oddać?- zdziwiłam się ponownie
-Błagam cię spotkajmy się. O nic więcej nie proszę.!
-Nie, jeśli masz coś mojego to to spal albo wyrzuć do kosza. To koniec a ja nie chcę się z tobą widzieć. Układam sobie życie z kimś innym.
-Jak to z kimś innym? Masz kogoś?
-Żegnaj Michał.!- powiedziałam i szybko się rozłączyłam
-To Kubiak?- spytał Piotrek siadając do stolika
-Skąd wiesz?- spojrzałam na niego krzywo
-Bo twoje oczy mało nie wyleją kolejnych litrów łez. Jesteś pewna że już go nie kochasz?
-Piotrek to jest trudna sytuacja. Wiem że cokolwiek by zrobił już mnie nie odzyska. Jego słowa już nic nie zmienią.
-Przykro mi. Jesteś ze Zbyszkiem prawda?
-Tak, dałam nam szansę a on jest taki kochany. Troszczy się o mnie i jest czuły. Jest mi z nim dobrze.- uśmiechnęłam się
-Zasługujesz na szczęście. Czego chciał Kubiak?
-Spotkać się. Podobno ma coś mojego i chce mi oddać.- wzruszyłam ramionami
-I co ty na to?
-Nic. Nie chcę go widzieć. Nie jestem gotowa...
-Rozumiem. - powiedział i wtedy kelner przyniósł nasze zamówienie
-Nie zamawiałam tego.- spojrzałam na Piotrka kiedy kelner podstawił mi czekoladową muffinkę
-Stwierdziłem że ci się przyda zjeść coś słodkiego! Mylę się?- uniósł jedną brew
-Nie mylisz się. Znamy się od 5 minut a ty już tyle o mnie wiesz?! Skąd?
-Sam nie wiem. To przeznaczenie.- mrugnął do mnie

Kawa w towarzystwie Piotrka dobrze mi zrobiła. Dużo się śmialiśmy a Piter jest naprawdę miły. Z lokalu wyszliśmy jakoś po godzinie 18;00. Piotrek odprowadził mnie do auta i tam się rozstaliśmy. 
Gdy wróciłam do domu ogarnęło mnie potworne zmęczenie. Cały czas w głowie tętni mi głos Miśka kiedy błaga mnie o spotkanie. Nie wiem co robić, może powinnam się z nim spotkać ten ostatni raz ale wiem że jego widok by mnie rozstroił emocjonalnie. Z zadumy podczas wypakowywania zakupów wyrwał mnie dźwięk połączenia na skype. To Zbyszek.



<Michał>


Zdziwiłem się kiedy zadzwonił do mnie jakiś mężczyzna z propozycją.

-No więc co to za propozycja?- spytałem
-Oferujemy panu możliwość grania w siatkówkę w klubie w Ankarze?! Co pan na to?
-Słucham? To jakiś żart tak? To ty Igła?!- wkurzyłem sie
-Nie ależ skąd. Chcielibyśmy się z panem spotkać w celu omówienia szczegółów. Ma pan oczywiście czas do namysłu...
-Rozumiem. Więc to nie jest żart tak?
-W żadnym wypadku. Nasz przedstawiciel chciałby się z panem spotkać w przyszłym tygodniu. Jest to możliwe?
-Dobrze, w takim razie kiedy i gdzie?- spytałem
-Jeszcze do pana zadzwonię z konkretnym terminem. Mam nadzieję że zobaczymy się w Ankarze. Do widzenia.
-Do widzenia.- wydukałem

Ten telefon mną wstrząsnął. Zawsze marzyłem żeby grać w zagranicznym klubie a teraz nadarzyła się taka szansa. Postanowiłem dokładnie wszystko przemyśleć ale w sumie nic mnie tu już nie trzyma poza rodzicami i bratem.

Następnego dnia obudziłem się w dużo lepszym humorze. Rano wziąłem szybki prysznic. Po zjedzeniu śniadania ubrałem się i pobiegłem na trening. Powoli zaczynam wracać do dawnej formy i zaciętości w grze. Po drodze do domu zrobiłem jeszcze podstawowe zakupy i wróciłem do domu. Po raz pierwszy od jakiegoś czasu od razu po powrocie nie sięgnąłem po piwo. Pozbierałem ubrania porozrzucane po całym salonie i wrzuciłem do pralki. Poszedłem do sypialni zaścielić łóżko i kiedy podniosłem poduszkę do strzepania dostrzegłem pod nią złoty łańcuszek. Rzuciłem poduszkę na bok i wziąłem do ręki znalezisko. Pamiętam jak położyłem go pod poduszkę z myślą że może wtedy przyśni mi się jego właścicielka- Marcela. Postanowiłem zadzwonić do niej i poprosić o spotkanie, jeśli się zgodzi rozważę wyjazd jednak jeśli odmówi bez zastanowienia wyjadę.
Trzymając w ręku łańcuszek Marceliny wykręciłem jej numer.
....

Niestety rozmowa nie należała do udanych. Kazała mi wyrzucić łańcuszek i powiedziała że kogoś ma. To utwierdziło mnie w myśleniu że dobrze zrobię wyjeżdżając do Ankary.
Skończyłem zaścielać łóżko i poszedłem do kuchni zrobić sobie jakiś posiłek.
Jakoś koło 20;00 usiadłem przed kompem i wtedy dostrzegłem Zbyszka siedzącego na skype. Po chwili zastanowienia stwierdziłem że muszę z nim pogadać, zawsze był mi jak brat.

-Halo?- odebrał po drugim sygnale
-Zibi, cześć.
-No hej Dziku. Co tam?
-Muszę z kimś pogadać a ty zawsze byłeś mi jak brat.
-Aha no to wal, co ci leży na wątrobie...
-Nic mi nie leży wyjeżdżam na dwa lata.- oznajmiłem spokojnie
-Co? Dokąd?- ten wytrzeszczył oczy
-Do Ankary, dostałem stamtąd propozycję gry dla tamtejszego klubu.
-I co i to pewne że wyjeżdżasz?
-Tak.
-Nie no stary zawsze marzyłeś o grze za granicą ale pamiętasz co planowaliśmy... Rzeszów.!
-Pamiętam ale chcę się odciąć od tego wszystkiego. To mi się przyda.
-Ok jeśli tak się sprawy mają. Ja w każdym razie wracam do Resovi.
-Może się spotkamy w kadrze albo kiedy już wrócę. Trzymaj się stary.- uśmiechnąłem się do Zbyszka
-Ty też bracie. Niech ci się wiedzie, zawsze ci tego życzyłem.- odpowiedział i się rozłączyliśmy




------------------------------------------




Jestem:)
Rozdział taaaaki sobie ale na nic lepszego mnie na chwilę obecną nie stać.
Zajrzyjcie koniecznie na mój drugi nowy blog gdzie również pojawił się nowy rozdział : http://w-rytmie-siatkowki.blogspot.com/
Następny jakoś koło niedzieli:***
Ciao:)


czwartek, 6 listopada 2014

Rozdział 36.

<Marcela>

Dziś Zbyszek wyjeżdża do pracy. Wstaliśmy wcześnie, Zbyszek kończył się pakować a ja zajęłam się śniadaniem dla nas.Kiedy skończyłam przygotowywać dla nas posiłek z łazienki wyszedł Bartmam

-Będę za tym tęsknił..- złapał za kanapke
-Za śniadaniem?- zdziwiłam się
-Za twoim widokiem.- podszedł do mnie
-Zbyszek...
-Wiem, jestem cierpliwy. Spokojnie.- uśmiechnął się
-Dziękuję.
-Studia zaczynasz od środowych zajęć. Masz się zgłosić do dziekanatu tam się wszystkiego dowiesz.
-Bardzo ci dziękuję. Tak bardzo mi pomagasz.
-Przestań mi w końcu dziękować.- pocałował mnie w policzek
-Może wyjdziemy po śniadaniu na spacer co?- spytałam
-Dobry pomysł. Musze nacieszyć się twoim towarzystwem.- uśmiechnął się

Lot do Włoch ma dopiero o 18.00 więc mamy jeszcze czas na spacer po śniadaniu. Ubraliśmy się ciepło i wyszliśmy do pobliskiego parku.

-A nie mogłabyś pojechać do Włoch ze mną. Studia zaczęłabyś od października?- spytał kiedy szliśmy przez park
-Zbyszek, to nie jest dobry pomysł...
-Dlaczego?
-Bo kiedy ty wyjedziesz będę miała czas bardzo się za tobą stęsknić.- zrobiłam śliczne oczka
-Wiesz co.! Nie rób tak bo nie wyjadę.- zaśmiał się
-Jedziesz, praca czeka i bez gadania..!
-Przyznaj że chcesz mieć wolną chatę?- spojrzał na mnie
-No przecież że tylko o to mi chodzi. Już się umówiłam z Piotrkiem...- zaśmiałam się
-Z Cichym? Osz ty cholero.!- powiedział i przyciągnął mnie do siebie
-Wariat.!
-Obiecaj że poczekasz tu na mnie. Jak wrócę chcę żebyś dalej była moja...
-Obiecuję, z resztą będziemy do siebie dzwonić tak? Szybko zleci ten czas...
-Wiesz że bardzo mi na tobie zależy.!
-Wiem o tym.- spojrzałam mu w oczy
-Chodźmy do domu co?- spojrzał na mnie
-Chodźmy.!

Po powrocie do domu Zibi poszedł pod prysznic a ja usiadłam przed telewizorem. Słysząc śpiewanie
Zbyszka pod prysznicem uświadamiam sobie jak bardzo będę za nim tęskniła. Z dnia na dzień stał mi się tak bliski i na swój sposób zależy mi na nim. Sama poszłam wziąć szybki prysznic. Nałożyłam świeży makijaż i zmieniłam ubrania na to.
Ustaliliśmy ze Zbyszkiem że przed jego odlotem skoczymy gdzieś jeszcze na obiad.
Zbyszek wybrał jego ulubioną restaurację. Usiedliśmy w kącie tak żeby nikt nam nie przeszkadzał. Złożyliśmy zamówienie i zaczęliśmy rozmawiać. Zbyszek opowiadał mi o chłopakach z Resovii i o tym że sam niedługo będzie z nimi grał.
Kiedy zjedliśmy obiad i desery okazało się że musimy już jechać na lotnisko.

-Marcelka..- westchnął cicho Zbyszek
-Idź już co.! Spóźnisz się...
-Może tak było by lepiej. Widzę że nie rusza cię to że muszę lecieć.?
-Będę za tobą baaardzo tęskniła.- uśmiechnęłam się słodko
-To może dam ci coś co pozwoli ci sobie o mnie przypomnieć?- spytał
-Co?- zdziwiłam się
-Pierwszy prezent.- powiedział i szybko mnie pocałował
-Aha...- roześmiałam się
-A teraz drugi.- wyjął z kieszeni małe pudełko
-Co to jest?
-Zobacz...
-Zbyszek to śliczne dziękuję.- uśmiechnęłam się na widok tego
-Puzelek jest dla mnie. Tak żebyś o mnie pamiętała.- roześmiał się
-Dziękuję. Wspaniały prezent.- delikatnie go pocałowałam
-Musze iść..
-Wiem, proszę wracaj szybko. Widzimy się na skype tak?
-Tak widzimy się. Trzymaj się tu mała.
-Ty się trzymaj tam.- uśmiechnęłam się
-Ej ty płaczesz?- spytał zdziwiony
-No co, zależy mi na tobie tak?- udałam oburzenie
-Pierwszy raz to powiedziałaś. Że ci zależy.- uśmiechnął się
-Mam nadzieję że nie ostatni. Idź już.

Długo nie mogliśmy się rozstać ale ostatecznie Zbyszek wsiadł do samolotu. Smutno mi że zobaczę go dopiero za jakieś pół roku. Wychodzę z lotniska i jadę prosto do domu. W domu szybko wyciągam z szafki butelkę czerwonego wina i siadam przed telewizorem.
Włączyłam jakąś beznadziejną komedię romantyczną i wtedy na wyświetlaczu pojawił się jakiś obcy numer który do mnie dzwoni. Szybko odebrałam:

-Halo?
-Cześć Marcela...



<Zbyszek>


Tak strasznie chciałbym zostać w Polsce, ale niestety nie mogę. Marcela trzyma mnie na dystans i kiedy tylko staram się do niej bardziej zbliżyć odtrąca mnie.
Mimo wszystko nie pozwolę jej teraz odejść, nie po tym jak dała mi szansę. Sam nie wiem dlaczego ale ona mi się podoba, jej niewinność i delikatny uśmiech. I te oczy które są tak bardzo hipnotyzujące.
Lot do Włoch strasznie długo się ciągnął. Potem jeszcze droga do mieszkania i byłem strasznie zmęczony. Postanowiłem zadzwonić jeszcze do Marceliny. Szybko otworzyłem laptopa i zobaczyłem że jest dostępna na skype. Od razu nacisnąłem zieloną słuchawkę. Odebrała po dwóch sygnałach

-No hej siatkarzu...- na ekranie zobaczyłem uśmiechniętą brunetkę
-No hej pięknoto. Co porabiasz?- spytałem
-A siedzę. Siedzę i piję winko a ty.?
-Ja dopiero dotarłem do domu. Pijesz wino? Co świętujesz?- spytałem
-Jak to co? Wolną chatę.!- roześmiała się
-Osz ty wredna.! Poczekaj aż wrócę.!
-Co mi zrobisz?
-Oj nie chcę teraz pobudzać wyobraźni bo nie zasnę...
-Haha żartujesz?- spytała
-Nie i uwierz mi niech cię złapię...
-Najpierw mnie musisz złapać.!
-Dam radę. Tęskni mi się za tobą.- westchnąłem
-Mi też. Pusto tu bez ciebie. Masz za duże mieszkanie.!
-Pamiętasz co mi obiecałaś?- pogroziłem jej palcem
-Ale że co?- zrobiła dziwną minę
-Że będziesz grzeczna i że na mnie poczekasz. Zero adoratorów.!
-Wiem Zbysiek. Grzecznie czekam na ciebie. Wracaj szybko.- posłała mi buziaka
-No ja myślę. Myślę o tobie a teraz to niestety muszę się rozpakować, jutro z samego rana trening...- westchnąłem ciężko
-Idź rozpakuj się a potem spać żebyś miał siłę grać.
-Jutro zadzwonię.
-Dzwoń, będę czekała.
-To do jutra tak?
-Tak Zbysiu do jutra...- ostatnie co zobaczyłem to jej uśmiech



<Michał>


Dziś ma się odbyć pierwszy trening w tym roku. Bez większego entuzjazmu chwyciłem torbę ze strojem sportowym i ruszyłem na halę. W szatni jak zawsze krzyki chłopaków którzy opowiadają sobie nawzajem o tym jak zajebiście udały im się święta i sylwester. Mnie ten temat delikatnie mówiąc wkurza więc przebieram się szybko i wychodzę na halę. Chwytam po drodze za kosz z piłkami i ustawiam się na zagrywce. Każda piłka przelatuje za drugą stronę z coraz większą siłą. Kiedy chłopaki wychodzą z szatni patrzą na mnie zaszokowani. Pierwszy podchodzi do mnie Łasko:

-Ej Michał bo rozniesiesz halę.! Co jest?- spytał
-Nic.- odburknąłem
-Przecież widzimy że od kilku dni chodzisz jak struty. Piwo po treningu?
-Nie będę się wam żalił ok? Nie jestem jakąś babą.!- krzyknąłem
-Nikt ci nie każe się żalić. Martwimy się o ciebie stary...
-Nic mi nie jest.- odpowiedziałem stanowczo
-Ok.- Michał tylko westchnął i poszedł
-Gdybyś chciał jednak pogadać to wiesz że jestem...- po barku poklepał mnie Damian Wojtaszek
-Ok.- odpowiedziałem

Trening szedł mi dziś mega opornie nawet trener to zauważył. Skorzystałem jednak z propozycji Damiana i poszliśmy po treningu na piwo. Po wypiciu 3 piw dopiero zacząłem mówić to co ciążyło mi na sercu:

-Damian, życie mi się rozpierdoliło...
-Misiek jeszcze możesz wszystko naprawić. Musisz tylko znaleźć Marcelę i- zaczął
-Ona nie chce mnie znać. Zostawiłem ją mimo że przysiągłem że nigdy tego nie zrobię.- westchnąłem
-Monika nieźle tu namieszała.- kolega poklepał mnie po ramieniu
-Ona chyba sama nie wiedziała czyje to dziecko. Co ja mam teraz zrobić?
-Michał, musisz zapomnieć rozumiesz. Dookoła jest tyle lasek, Marcelina to przeszłość.!
-Chyba masz rację. Chciałbym tylko wiedzieć gdzie jest i czy cierpi tak samo jak ja...

Nie chciało mi się wracać do domu. Każdy kąt mieszkania przypomina mi o Marceli o tym że była ze mną i że było mi z nią tak cholernie dobrze. Po powrocie do domu usiadłem na kanapie i bez większego zainteresowania wlepiłem oczy w telewizor. Wtedy zadzwoniła moja komórka a na ekranie pojawił się numer zastrzeżony. Po chwili zastanowienia odebrałem:

-Halo?
-Pani Michał Kubiak?- spytał mężczyzna po drugiej stronie
-Tak. A o co chodzi i kto mówi?- spytałem
-Mam dla pana propozycję. Mam nadzieję że interesującą...




-----------------------------------------------



Jestem :)
Następny jakoś koło środy:*
Mam nadzieję że jeszcze czytacie:)
Zapraszam na coś nowego--> http://w-rytmie-siatkowki.blogspot.com/

piątek, 31 października 2014

Rozdział 35.


<Marcela>


Zbyszek bardzo zaskoczył mnie swoim wyznaniem. Ja nic do niego nie czuję, to znaczy lubię go ale nie wiem czy kiedyś będę zdolna pokochać go tak jak na to zasługuje. Wiem że do Michała nigdy nie wrócę więc może powinnam dać mi i Zbyszkowi szansę.
Staliśmy tak na tym tarasie bez słowa kiedy ciszę przerwał Bartman

-Odpowiesz mi?
-Zbyszek ty wiesz że ja...
-Wiem że myślisz o Michale ale ja też mogę dać ci szczęście.
-Ja nie wiem czy kiedyś cię pokocham. Jesteś tego świadomy?
-Jestem. Mimo to proszę cię o szansę.
-Dobrze w takim razie ją masz. Chcę z tobą spróbować. Chcę się w tobie zakochać.- uśmiechnęłam się
-Serio?
-Tak.
-Dziękuję. Bardzo ci dziękuję.- odpowiedział i delikatnie mnie pocałował
-Wracamy do środka. Trochę tu zimno?
-Jasne. Chodź.- wziął mnie za rękę
-No jesteście. Pora na Marcelę.- krzyknął Igła
-Ale że co?- spytałam
-No teraz ty śpiewasz. I tak masz fory bo możesz sama wybrać sobie numer.- odpowiedział
-Ja to chyba dziękuję. Nie umiem śpiewać.- westchnęłam
-Zator też nie umie a słyszałaś jak śpiewał Szaloną Rudą. Proszę mikrofon.!- podał mi plastikowy mikrofon
-No dobra.- stwierdziłam że i tak nie wygram
-No to proszę. Mogę ci wybrać piosenkę?- Krzyś zrobił proszący wzrok
-No dobra ale coś normalnego poproszę.
-No i proszę. Ewelina Lisowska, obcy ląd. Pasuje?
-Pasuje.- uśmiechnęłam się

Kosa włączył muzykę i chwilę potem śpiewałam dobrze znaną mi piosenkę. ...Nie znajdą nas, nie dosięgnie nas czas gdy w objęciach trzymasz mnie wiruje wszystko wokół nas... Śpiewając te słowa miałam w głowie tylko Zbyszka i to że chce być przy nim szczęśliwa. Okazało się że nawet nie skaleczyłam jej tak strasznie. Chłopaki nawet zaczęli mi słodzić że mam dobry głos ale ja coś im nie wierzę. Następny był Winiar z piosenką "Bujaj się" zespołu Afer Party.
Potem już impreza całkowicie się rozkręciła. Alkohol trochę uderzał nam wszystkim do głowy.
Nawet nie wiem kiedy z 21.00 zrobiła się północ i wyszliśmy wszyscy przed dom by przywitać Nowy Rok. Zbyszek stał wtulony w moje plecy a Iwona rozdawała każdemu szampana. Kiedy skończyliśmy odliczać ostatnie sekundy starego roku Zbyszek szepnął mi na ucho.
"Cieszę się że to u twojego boku zaczynam nowy rok."
Ucieszyło mnie jego wyznanie, może to dziwne ale czuję że jemu na mnie zależy  a ja czuję się przy nim kochana i bezpieczna. Po toaście i złożeniu sobie życzeń Noworocznych wróciliśmy do środka by kontynuować zabawę. Zbyszek porwał mnie do tańca a wtedy na życzenie Igły który też tańczył z Iwoną Kosa puścił piosenkę House Practice. Uwielbiam ten kawałek od zawsze a w trakcie tańca i patrzenia sobie ze Zbyszkiem w oczy stał się mi jeszcze bliższy.
Nasze spojrzenia przerwał Zbyszek

-Marcela, nawet nie wiesz jak bardzo jesteś dla mnie ważna. Cholernie mi na tobie zależy.
-Zbyszek ja...
-Wiem i poczekam. Będę cierpliwie czekał i się starał. Obiecuję.
-Pocałuj mnie.- powiedziałam
-Teraz?- spytał na co przytaknęłam głową

Zbyszek złożył na moich ustach delikatny jak pióro pocałunek. Sama nie wiem dlaczego ale chciałam więcej, objęłam go za szyję i mocno pogłębiłam tego całusa. W tej chwili bardzo tego potrzebowałam. Kiedy oderwaliśmy się od siebie dotarło do mnie że wszyscy na nas patrzą.
-No to chyba nie muszę nic ogłaszać. Słuchajcie zakochałem się!- krzyknął Zibi
Otrzymaliśmy słowa gratulacji od wszystkich a ja usłyszałam od dziewczyn mnóstwo ciepłych słów na temat Zbyszka. Kazały mi się go trzymać a o Miśku zapomnieć. To znaczy napewno zajmie mi trochę czasu zanim w pełni zaangażuję się w związek z Bartmanem ale czuję że dobrze zrobiłam dając nam szansę, wiem że jestem w stanie go pokochać a i być może stanie się to niedługo.


<Michał>

Załamałem się. Już sam nie wiem czy będę ojcem czy nie i straciłem miłość mojego życia. Bez większego zastanowienia wyjąłem z lodówki pół litra czystej i to ona była mi dziś idealną partnerką. Przez tą cholerną Monikę zawalił mi się cały świat. Jak ja mam teraz normalnie żyć? No jak?
Po wypiciu kilku głębszych chwyciłem za telefon i zacząłem szukać w komórce kontaktu Marceli. Już miałem do niej dzwonić kiedy zaczęło do mnie docierać że ona mnie pewnie nienawidzi. Spieprzyłem to i to koncertowo. Nawet nie wiem gdzie ona jest. Postanowiłem zadzwonić do Zbyszka.

-Halo..!- odebrał po czwartym sygnale
-Stary, jestem w czarnej dupie.- wybełkotałem
-Co ty bredzisz Michał?
-Nienawidzę jej. Pieprzona Monika.
-Wiesz co zadzwoń jak będziesz trzeźwy. Albo wiesz co nie dzwoń do mnie i zajmij się swoją rodziną.
-Tak zrobię. Narazie Barman!- wydukałem i się rozłączyłem
Zbyszek ma rację. Muszę znaleźć Monikę i wyjaśnić tą sytuację. Chcę mieć jasność. W końcu będę tym ojcem czy nie?!!
Użalając się nad sobą nawet nie wiem kiedy zasnąłem.

Rano obudziłem się z potwornym bólem głowy. Nic z wczoraj nie pamiętam.Wiem tylko tyle że Monika odeszła. Powoli podniosłem się z kanapy. Z blatu kuchennego złapałem butelkę z wodą i pochłonąłem ją prawie całą jednym duszkiem.
Przez chwilę poczułem delikatne ukojenie w gardle ale na próżno. Wziąłem telefon do ręki i wtedy zobaczyłem że w nocy dzwoniłem do Zbyszka. Wtedy przypomniała mi się nasza rozmowa. Monika.! Szukać jej czy nie?! To pytanie zaczęło krążyć mi po głowie.
Wziąłem nową butelkę z wodą i skierowałem się do sypialni. Jak jakiś worek ziemniaków rzuciłem się na łóżko i szybko odpłynąłem w sen.

Jestem na boisku i jest końcówka meczu. Rozglądam się po trybunach za moją narzeczoną. Wiem że gdzieś jest ale nie wiem gdzie. Jastrzębie wygrywa spotkanie. Co dziwne to właśnie ja dostaję statuetkę MVP. Cieszę się jak dziecko i to nie z wygranej i nagrody, jestem szczęśliwy widząc moją Marcelinkę która idzie w moją stronę z wielkim uśmiechem. Sam próbuję do niej iść ale wtedy ktoś łapie mnie za rękę. To Monika. Na ramieniu trzyma małego chłopczyka który jest do mnie bliźniaczo podobny. Kiedy zerkam w stronę Marceli jej już nie ma. Wyrywam się Monice i krzyczę po całej hali imię Marceli ale nigdzie jej nie ma. Z oczu płyną mi łzy a Monika śmieje się i mówi do mnie. "To my jesteśmy twoją rodziną. Nie ona." 
Budzę się z krzykiem. Cholera, to tylko sen. Mimo że to zwykły koszmar z oczy naprawdę płyną mi łzy. Podkulam kolana pod brodę i patrzę w okno. Co ja mam teraz zrobić?
Rozwiązanie przychodzi szybko... Muszę zapomnieć o Marcelinie i zacząć żyć od nowa.


<Zbyszek>


Do domu wróciliśmy jakoś koło 8 rano. Oboje byliśmy bardzo zmęczeni i jedyne o czym myśleliśmy to sen. Zajęliśmy z Marceliną łazienki i każde z nas wzięło prysznic. Kiedy wszedłem do salonu Marcela piła wodę.

-Kac?- spytałem
-Nie, nie wypiłam dużo.- uśmiechnęła się
-Idziemy spać?- poruszyłem brwiami
-Ale Zbyszek....
-Spokojnie. Chcę się tylko do ciebie przytulic nic więcej. Zgódź się...
-No dobra, chodźmy.- westchnęła z uśmiechem
-Dobrze się bawiłaś?- spytałem kiedy byliśmy już w łóżku
-Tak dzięki że mnie tam zabrałeś.- pocałowała mnie w policzek
-Muszę ci coś powiedzieć.- wydukałem
-Co jest?
-Wczoraj to znaczy w sumie to dziś w nocy dzwonił do mnie Michał. Był strasznie pijany.
-Co mówił?- spytała obojętnie
-Nie za dużo, coś o Monice i że jest w czarnej dupie. Strasznie bełkotał.
-Dlaczego mi to mówisz?- spytała
-Chcę być z tobą szczery i nie chcę tajemnic między nami. Tym bardziej że pojutrze już muszę jechać do tych pieprzonych Włoch.
-Dziękuję. Jesteś wspaniały.- wtuliła się we mnie
-Wcale nie jestem. Noo może trochę. objąłem ją mocno

Z Marceliną spało mi się super. Wtuliłem się w nią i mógłbym tak spać nawet przez cały miesiąc.
Obudziłem się jakoś koło 16;00 a brunetka jeszcze spała. Wiedziałem że będzie głodna więc wymknąłem się do kuchni zrobić nam coś do zjedzenia. Super że wczoraj udało mi się zrobić zakupy. Na tacy znalazły się tosty, świeże truskawki sok pomarańczowy naleśniki, nutella, świeże bułeczki i twarożek. Wszystko zabrałem i ustawiłem koło łóżka. Położyłem się koło Marceli i odsłoniłem jej ucho z włosów.

-Wstajemy...- wyszeptałem a potem pocałowałem ją delikatnie za uchem
-Już??- spytała zaspana
-Zrobiłem nam jedzenie.
-Która godzina?
-Po 16;00. Długo spałaś.- uśmiechnąłem się do niej
-Wygodne masz to łózko.- podniosła się
-Wiem i od dziś nie masz tylko mamy. Jest nasze wspólne.
-Zbyszek ja ci mówiłam że narazie nie masz co liczyć na...
-Seks? Wiem spokojnie wiem. Chodzi mi tylko o spanie.- uśmiechnąłem się
-Aha..- posmutniała
-Ej co jest?
-Czyli nie masz ochoty na nic więcej?- spytała
-Pewnie że mam. cholernie mnie pociągasz i już teraz chętnie bym się rzucił na ciebie ale szanuję cię i twoje zdanie.- uśmiechnąłem się do niej czule
-Czyli ci się podobam?
-Jezu wysyłasz mi sprzeczne sygnały. Najpierw trzymasz dystans a teraz mnie tak pytasz. Jasne że mi się podobasz. Bardzo.- pocałowałem ją delikatnie
-Przepraszam. Wiem że zachowuję się dziwnie.
-Jedz.- postawiłem jej tacę na kolanach
-Jakie to ładne. Dziękuję.!- uśmiechnęła się na widok tacy

Zjedliśmy wspólnie posiłek a potem Marcela wyciągnęła mnie na spacer. Na początku nie chciało mi się ruszać tyłka z kanapy ale potem jej uległem. Szliśmy przez pobliski park trzymając się za ręce, czas mijał nam bardzo przyjemnie a i pogada była ładna. Słońce świeciło a śnieg dookoła błyszczał topiąc się.

-Zbyszek...- zaczęła Marcela
-Tak?- spojrzałem na nią
-Przepraszam.
-Za co?- zdziwiłem się
-Za te pytania w łóżku. Jesteś inny niż myślałam.
-A myślałaś że jaki jestem?
-Myślałam że będziesz nalegał a potem jak tego nie zrobiłeś stwierdziłam że może poprostu cię nie pociągam.- wzruszyła ramionami
-No co ty głuptasie mój. Bardzo mnie pociągasz ale wiem przez co przeszłaś dlatego nawet nie wiesz z jakim trudem ale jednak się hamuję.- uśmiechnąłem się
-Będę tęskniła jak wyjedziesz..- mocno się we mnie wtuliła
-Ja też. Mam nadzieję że będziesz tu grzecznie na mnie czekała i studiowała.- pocałowałem ją w czubek głowy
-Będę obiecuję.- uśmiechnęła się



--------------------------------------------




Jestem:)
Sory wiem że się spóźniłam ale miałam straszny tydzień.
Następny rozdział koło czwartku.
Wybaczcie błędy i zajrzyjcie na mój nowy blog na którym są już 2 rozdziały http://w-rytmie-siatkowki.blogspot.com/

wtorek, 21 października 2014

Rozdział 34.

<Marcela>


Następne dni minęły bardzo szybko. No i co dziś mamy ostatni dzień roku. Sylwester, od samego rana chodzę zniechęcona. Nie za bardzo mam chęć na imprezowanie ale Zbyszek mocno nalega. O 20.00 mamy być w domu Ignaczaków więc o 16.00 zamykam się z łazience. Po dlugiej kąpieli i wydepilowaniu całego ciała wtarłam w ciało truskawkowy balsam. Następnie maluję paznokcie na czerwony kolor. Po tym jak lakier wysechł na włosy nałożyłam moją ulubioną odżywkę. Włosy wysuszyłam i lekko podkręciłam. Następną rzeczą był makijaż. Nigdy nie maluję się mocno, stawiam na naturalność i delikatność. Po skończeniu makijażu wychodzę z łazienki i idę prosto do mojej sypialni. Patrzę na zegarek i wtedy dociera do mnie że jest już po 18.00. Zakładam stylizację i wychodzę do kuchni się czegoś napić. Szczerze to nie tak wyobrażałam sobie tego sylwestra. Miałam spędzić go z Miśkiem i miałam być wtedy szczęśliwa. Oparłam się o parapet a głowę sparłam na zimnej szybie. Wtedy koło mnie pojawił się Zbyszek

-Co jest. Tylko mi nie mów że się źle czujesz?!
-Nie ja po prostu się gubię w tym wszystkim. To wszystko miało wyglądać inaczej...- zaczęłam
-Wiem że ciągle boli cię to co zrobił Michał ale kiedyś przestanie musisz być cierpliwa.
-Ja jestem cierpliwa, a wiesz co jest najgorsze. To że mimo tego co się stało ciągle go kocham. Ciągle o nim myślę i chciałbym się do niego przytulić i usłyszeć jak mówi że mnie kocha. Jestem naiwna i głupia prawda?- westchnęłam
-No co ty nie jesteś głupia. To jest miłość i z nią nie wygrasz. Kochasz Michała i jestem pewien że on też cię kocha ale...
-Nie będziemy razem. On musi być odpowiedzialny a ja? Ja muszę się z tym pogodzić.- przerwałam
-Jeśli nie chcesz iść to możesz zostać. Nie będę cię tam ciągnął na siłę. Wiem że jest ci ciężko.
-Pójdę. Może w trakcie zapomnę o tym jak strasznie boli mnie serce.
-Zapomnisz...- Zbyszek mnie przytulił
-Tylko nie wiem czy chcę zapomnieć. Staram się być stanowcza zawsze kiedy dzwoni i mówię mu żeby tego nie robił ale tak naprawdę jego głos to moje ukojenie i chciałabym go słuchać cały czas. Nie potrafię pogodzić się z tym że to koniec.
-Proszę nie płacz. Nie wiem jak ci pomóc, jak sprawić żebyś poczuła się lepiej. Może to wszystko się wyjaśni.
-Może powinnam z nim porozmawiać na spokojnie, wtedy pogodziłabym się z tą sytuacją.- westchnęłam
-Cokolwiek zrobisz pamiętaj że jestem obok i zawsze ci pomogę tak?
-Jasne, dziękuję ci. Nie wiem jakbym sobie bez ciebie poradziła.
-Dałabyś radę. Uwierz mi że nie znam tak silnej emocjonalnie dziewczyny. Jesteś niesamowitą osobą.
-Przestań. Wiem że jestem słaba...
-Wróciłabyś do Kubiaka jeśli byłaby taka możliwość?
-Nie. Nie chcę być już z Miśkiem. Chcę sobie ułożyć życie z kimś innym. Do niego nie wrócę.- odpowiedziałam pewna swoich słów.

Wsiedliśmy w auto i ruszyliśmy na wielką co roczną imprezę do Igły. Przez całą drogę Zbyszek opowiadał mi o drużynie Resovi, o jej członkach. Już w dużo lepszym nastroju weszłam do domu Igły gdzie w progu przywitał nas gospodarz z kamerą w ręku. Jak się okazało na miejscu byli już Piotrek Nowakowski, Kosa z dziewczyną, Lotman z partnerką, Achremowie i Fabian Drzyzga z dziewczyną. Szybko poznałam wszystkich tych których nie miałam okazji poznać wcześniej.
Impreza się rozkręciła a vódka lała się strumieniami. Chłopaki mocno wkręcili się w karaoke, a dziewczyny standardowo toczyły rozmowy o kosmetykach i strojach. Znudzona tymi rozmowami usiadłam na kanapie w salonie z drinkiem w ręku. Wtedy dosiadł się do mnie Cichy Piotrek.

-Dlaczego siedzisz sama?- spytał
-Tak jakoś wyszło. A ty dlaczego jesteś sam?
-Sam nie wiem. Chyba nie lubię kaleczyć piosenek śpiewając do pilota.- zaśmiał się
-Chłopaki są aż tacy źli.? Może nie jest tak źle.
-Chyba ich nie słyszałaś. Gdzie jest Misiek?
-Nie wiem. Wydaje mi się że skręca teraz łóżeczko.- westchnęłam
-Jak to łóżeczko? Co ty mówisz?
-No będzie tatusiem. Tylko nie mów o tym chłopakom dobrze? Niech sam im powie.
-Jasne nic im nie powiem. Jak ty się trzymasz?- objął mnie ramieniem
-Dobrze. Już się z tym pogodziłam.
-Może spotkamy się kiedyś na kawie.?- spytał
-Jasne. Masz mój numer. Zadzwoń to się umówimy.- wzięłam jego telefon i zapisałam numer
-Super. Cieszę się.- uśmiechnął się
-No ekipa ruszamy w tany! Dj Kosa puszcza bit.!- krzyknął Igła
-Dawaj Marcela, trzeba się rozruszać. Idziemy tańczyć!- podbiegł do mnie Zibi i porwał do tańca

No i tak wyszło że jakieś 3 kawałki przetańczyłam ze Zbyszkiem a na następne dwa kawałki przejął mnie Fabian.
Lekko zmęczona usiadłam w kuchni z kolejnym drinkiem w dłoni. Wtedy koło mnie pojawił się Zibi:

-I jak się bawisz?- usiadł obok
-Dobrze. Dziękuję że mnie tu przywiozłeś.- pocałowałam go w policzek
-Posłuchaj możemy pogadać. Ja ci muszę coś powiedzieć...- powiedział cicho
-No pewnie mów co jest.
-Może nie tutaj. Wyjdźmy na taras co?- spojrzał na mnie błagalnie
-Ok.- odpowiedziałam i tak zrobilismy
-No więc tak...- zaczął
-Coś dziwnie się zachowujesz. Wszystko ok?- spytałam
-No bo chciałem ci powiedzieć że odkąd pojawiłaś się u mnie w domu moje życie jest jakieś inne...
-Zbyszek?- zdziwiłam się
-Proszę nie przerywaj mi bo ci tego nie powiem. Od pierwszego dnia kiedy cię poznałem u Pita w domu wiedziałem że jesteś wyjątkowa ale dopiero ostatnie dni uświadomiły mi że jesteś dla mnie bardzo ważna. Zależy mi na tobie.- złapał mnie za dłoń
-Ja nie wiem co powiedzieć.- wydukałam
-Nic nie musisz mówić. Po prostu daj mi szansę bym mógł się tobą zająć i traktować cię jak księżniczkę. Może nie jestem romantyczny i piękny jak adonis ale przysięgam ci że nigdy cię nie skrzywdzę. Pozwól mi się kochać...
-Zbyszek...- wydukałam


<Michał>


Po tym jak wylądowaliśmy z Moniką w łóżku wcale nie poczułem się lepiej. Odwrotnie wręcz bo zrozumiałem że nigdy nie pokocham jej tak jak Marcelę. Zacząłem się ubierać a Monika parzyła na mnie pytającym wzroiem

-Michał dokąd idziesz?- spytała
-Muszę się przejść...- westchnąłem
-Ale jest noc. Dokąd chcesz iść?
-Nie ważne ok. Chcę być sam nie rozumiesz że w ciągu kilku dni wszystko wywróciło mi się do góry nogami.- krzyknąłem
-To moja wina?- spytała
-Nie, moja. To ja wszystko zawaliłem.- powiedziałem już dużo ciszej
-Przepraszam.- powiedziała
-To ja cię przepraszam. -westchnąłem i wyszedłem z pokoju

Wściekły wybiegłem z domu. Niebo dziś jest piękne i nie sposób zliczyć ilość gwiazd błyszczących na nim. Szedłem przed siebie nie patrząc na to co dzieje się wokół mnie. To miał być piękny dzień,i piękna noc z Marcelą planowałem to od dawna a wylądowałem w domu z Moniką. Z oczu mimo sprzeciwów polały się łzy. Usiadłem na ławce i zacząłem zastanawiać się co dalej.
Nie wiem ile czasu tak siedziałem, chyba długo bo wstałem z ławki dopiero gdy na niebie zaczęły pojawiać się fajerwerki. Postanowiłem wrócić do domu do Moniki bo pewnie się martwi. Szedłem spokojnym krokiem kiedy wpadła na mnie drobna dziewczynka. Jak się okazało to Paulina, była koleżanka Marceli.

-Patrzcie państwo. Kubiak.! A gdzie masz swoją królową?- spytała widać że pijana
-Paulina? Co tu robisz?- zdziwiłem się
-Nie widać że świętuję. Radziu kochanie chodź do nas.- krzyknęła a zza rogu wyszedł Radek
-Jesteście razem?- spytałem
-Co cię to? Pewnie polecisz przekazać Marcelinie co?- zaśmiała się
-Niekoniecznie. Powinnaś iść spać.- powiedziałem
-Pójdę ale najpierw zabawię się z Radkiem. Pozdrów swoją dziewczynę.- roześmiała się i poszła

Westchnąłem tylko ciężko i ruszyłem w drogę do domu. Spojrzałem na okna w domu, wszędzie pogaszone więc pewnie Monika śpi. Po cichu wszedłem do domu i co mnie zdziwiło, brak walizki Moniki. Wszedłem do sypialni okazało się że jest pusta. Zacząłem szukać jej po całym domu i pewnie szukał bym jej do rana i się martwił gdyby nie list który mi zostawiła na blacie:

Michał

Przepraszam że wprowadziłam w twoje życie takie zamieszanie. Wiem że byłeś szczęśliwy a ja wszystko popsułam nie jestem teraz z tego dumna.Wszystko jest moją winą i borę to na siebie. 
Tak naprawdę ja sama nie wiem kto jest ojcem mojego dziecka. Raphael wyparł się ojcostwa a ja bałam się zostać sama z dzieckiem więc powiedziałam ci że dziecko jest twoje.
Muszę ci przyznać że nigdy nie byłam z tobą szczera i ci wierna. Z tego tez nie jestem dumna ale chyba nigdy nie powinniśmy być razem bo tylko się raniliśmy.
Zwracam ci wolność, i walcz o tą Marcelę o której cały czas myślisz bo może to jest kobieta twojego życia. Jestem świadoma tego że może nigdy mi nie wybaczysz tego co zrobiłam dlatego obiecuję że nigdy mnie nie zobaczysz. Jesteś wspaniałym facetem, i nigdy na ciebie nie zasługiwałam.
Życzę ci żebyś znalazł szczęście i proszę o to byś nie myślał o mnie źle chociaż wiem że to mało możliwe. Jeszcze masz szanse wszystko naprawić więc walcz o swoje szczęście. Powodzenia
...Monika...




---------------------


Jestem :P
Tak przy okazji zaczęłam pisać coś nowego. Zapraszam was na bloga W RYTMIE SIATKÓWKI.
Następny najpóźniej za 5 dni:)
ZAPRASZAM:*****

wtorek, 14 października 2014

Rozdział 33.

<Marcelina>


Po tym jak wylądowałam na ziemi sama nie wiem dlaczego ale zaczęłam się śmiać. Ten chłopak koło mnie popatrzył tylko na mnie i sam też wpadł w śmiech.

-Przepraszam cię ale poślizgnąłem się na lodzie, nic ci nie jest.?- wstał z ziemi
-Nie, wszystko w porządku.- pomógł mi wstać
-Ej my się nie znamy?- spytał
-Yy głupio się przyznać ale nie pamiętam.
-Jestem Fabian.
-Marcelina- uścisnęliśmy sobie dłonie
-Marcela, aa już wiem dziewczyna Miśka.
-Była dziewczyna. Skąd wiesz?- zdziwiłam się
-Poznaliśmy się na imprezie u Igły. Też gram dla Resovi.- uśmiechnął się
-No tak, to możliwe. Przepraszam ale cię nie poznałam.
-Nic się nie stało. Co tu robisz nie powinnaś być w Jastrzebiu??
-Od niedawna mieszkam w Rzeszowie.
-Aha no rozumiem. Może pójdziemy na jakąś kawę?- spytał
-Dzięki ale powinnam już wracać do domu. Może innym razem.- uśmiechnęłam się delikatnie
-W takim razie cię odprowadzę...
-Nie musisz. Dziękuję ale...
-Nie ma ale. Mało cię nie połamałem więc to ci się należy.- wszedł mi w słowo
-No dobrze.- westchnęłam

Przez całą drogę Fabian zabawiał mnie rozmową. Opowiedział mi sporo o sobie i o tym jak trafił do Rzeszowa do klubu. Ja za bardzo nie chciałam mu zwierzać się ze swojego życia, bo to nic ciekawego. W końcu dotarliśmy pod apartamentowiec w którym mieszka Zbyszek.

-Mieszkasz w tym samym bloku co Zibi.- zdziwił się
-No wiem, nawet w tym samym mieszkaniu.- zaśmiałam się
-Co? Mówisz serio?- ten zrobił wielkie oczy
-Tak Zbyszek przygarnął mnie dopóki nie znajdę sobie mieszkania i pracy...
-Aha no tak. Już myślałem że Zbyszek odbił Miśkowi dziewczynę.- zaśmiał się
-To nie ja zostawiłam  Michała tylko on mnie. To długa historia a ja nie chcę...- zaczęłam
-Rozumiem i o nic nie pytam.
-Dziękuję. Muszę już iść.- westchnęłam
-Jasne. To do zobaczenia?
-Tak, do zobaczenia.- odpowiedziałam i ten pocałował mnie w policzek i poszedł.

Szybko weszłam do windy i pojechałam na nasze piętro. Zbyszek przywitał mnie pięknie od razu pytając

-Gdzie tyle czasu byłaś? Martwiłem się.
-Mówiłam że idę na spacer. Jak wizyta rodziców?- zmieniłam temat
-Dobrze. Dlaczego masz brudny rękaw??
-Miałam mały wypadek. Nieważne...
-Wypadek? Co się stało??- zaczął panikować
-Nic po prostu się poślizgnęłam na lodzie. Przestań się martwić.- westchnęłam
-Sory już nie będę. I jak spacer?- spytał
-Dobrze.- uśmiechnęłam się
-Aa właśnie, dzwonił Igła mamy zaproszenie na sylwestra.
-Ja chyba sobie odpuszczę. Nie mam nastroju...
-Dobry żart, ale to nie pora na żarty. Lepiej zacznij szukać sukienki.- roześmiał się
-Zbyszek ja naprawdę...- zaczęłam
-Marcela musisz zacząć żyć normalnie. Idziemy razem na tą imprezę i nie chcę słyszeć sprzeciwu.
-Dziękuję.!- mocno przytuliłam atakującego
-Za co?- zdziwił się
-Za to że tak mi pomagasz. Jesteś wspaniały.- pocałowałam go w policzek
-Za takie nagrody to ja ci mogę całe życie pomagać.- roześmiał się
-Przestań.- dźgnęłam go w żebra
-Już dobra tylko nie bij. Powiedz lepiej jak spędzamy dziś wieczór?
-Nie wiem chyba nie chcę nigdzie wychodzić.- westchnęłam
-A każe ci ktoś gdzieś iść?! Oblukaj moje filmy i wybierz coś fajnego a ja zrobię coś do jedzenia.
-Ok, na to się zgadzam.- uśmiechnęłam się

Mój wybór padł na film "Drobna niedogodność". Zbyszek zrobił popcorn i kanapki, rzucił mi koc którym się obtuliłam, i było naprawdę fajnie.
Film był ogólnie fajny bez fajerwerków ale też nie najgorszy. Pod koniec byłam już mega śpiąca. Bark Bartmana okazał się być niezbyt wygodną poduszką więc średnio świadoma swoich czynów położyłam głowę na jego kolanach i odpłynęłam.


<Zbyszek>

Ucieszyłem się kiedy Marcelina wróciła do domu cała i zdrowa. Sam się sobie dziwię ale zaczyna mi na niej serio zależeć. Wieczór postanowiliśmy spędzić w domu.
Biedna chyba nie była świadoma że kładzie głowę na moich kolanach ale mnie to nie przeszkadzało. Film szczerze średnio mnie interesował ale postanowiłem nie budzić brunetki. Wziąłem telefon i zacząłem sprawdzać facebooka. Odezwałem się do Igły napisałem że będziemy na sylwestrze, potem pogadałem chwilę z Kaśką moją siostrą i postanowiłem zanieść Marcelę do łóżka. Delikatnie tak żeby się nie obudziła wziąłem ją na ręce i ruszyłem w kierunku jej sypialni. Kiedy kładłem ją do łóżka przebudziła się. Uśmiechnąłem się do niej a ona rzuciła tylko "dziękuję" i przyciągnęła mnie do swojej twarzy. Byłem w dużym szoku kiedy złożyła na moich ustach delikatny jak piórko pocałunek i znowu odpłynęła w sen.

Rano obudziłem się pierwszy. Pobiegłem bo świeże pieczywo i coś na śniadanie. Kiedy wróciłem Marcelina brała prysznic. Szybko zrobiłem nam kawę i przygotowałem jej omlet z serem szczypiorkiem i pieczarkami. Sobie zrobiłem taki sam i kiedy położyłem na stole nasz posiłek brunetka wychyliła głowę z pokoju.

-Cześć.!- powiedziałem z uśmiechem
-Cześć...- odpowiedziała niepewnie
-Chodź, zrobiłem śniadanie.
-Super. Powiedz mi bo nie wiem czy to był sen czy ja cię serio wczoraj pocałowałam?- spytała  i wiedziałem że było jej wstyd
-Musiało ci się przyśnić, bo wczoraj po tym jak zasnęłaś zaniosłem cię do łóżka i od razu wyszedłem z twojego pokoju. Nic nie było.- skłamałem
-Całe szczęście..- odetchnęła
-Czy ja wiem, ja na serio świetnie całuję.- odpowiedziałem z uśmiechem
-W to nie wątpię ale nie chcę niezręcznych sytuacji...- odwzajemniła uśmiech
-Już dobra. Siadaj i jedz bo wystygnie.- odsunąłem jej krzesło
-Mmmm zajebiście gotujesz.- powiedziała jak tylko skosztowała omletu
-Dziękuję ale to tylko omlet. Jeszcze nie znasz moich możliwości.- odpowiedziałem z dumą
-Może będę miała okazję skosztować.
-Może tak. Słuchaj chcę żebyś tu mieszkała kiedy ja będę we Włoszech.- zacząłem
-Ale ja nie mogę ci siedzieć na głowie...- sprzeciwiła się
-Nie będziesz. Mieszkanie i tak stoi puste więc to bez różnicy. Proszę zostań tu...- złapałem ją za dłoń
-No dobra, ale jak wrócisz to ja się wynoszę.!- odpowiedziała
-Zobaczymy...- westchnąłem
-Zbyszek.!- skarciła mnie

Zmieniając temat zjedliśmy śniadanie. Marcela uparła się że posprząta a ja w tym czasie poszedłem pod prysznic. Stojąc pod lejącą się z kabiny wodą dopiero zaczęło do mnie docierać że Marcela mi się podoba. Jeszcze nigdy nie czułem w sobie czegoś takiego. Zawsze miałem naszytą łatkę podrywacza który zalicza wszystko co jest kobietą, ma dupę i cycki. Bez uczuć i sentymentu ale Marcela wyzwala we mnie jakieś dziwne uczucia. Cholera?! Nie możliwe że tak szybko się w niej zakochałem?!


<Michał>


Od wigilii nie mogę znaleźć sobie miejsca. Postanowiłem wrócić do domu do Jastrzębia. Tata odwiózł mnie następnego dnia po dniu Szczepana. Podziękowałem mu przed domem i ten wrócił do domu. Niepewnie przekręciłem klucz w skrzynce na listy i wtedy zobaczyłem w niej klucze które należały do Marceliny. Szybko wbiegłem na górę i otworzyłem drzwi. Gdy wszedłem do środka zobaczyłem pusty wieszak na ubrania i do połowy pustą szafkę an buty. Do tej pory nie wierzyłem że już nie zobaczę Marceli ale to że zabrała ze sobą wszystko uświadomiło mi ostatecznie że to koniec. Wszedłem do sypialni, łóżko było idealnie zaścielone a w łazience nie było ani jednego flakonika jej perfum. Rozkleiłem się. Co ja poradzę na to że tak strasznie ją kocham. Postanowiłem do niej zadzwonić. Bez zastanowienia się nad tym szybko znalazłem jej numer w telefonie. Zdjęcie kontaktowe przypomniało mi jaka była piękna. Przyłożyłem telefon do ucha i czekałem aż usłyszę ej głos.

-Słucham?- odebrała po 4 sygnałach
-Marcela?- zdziwiłem się
-A niby kto inny. Po co dzwonisz?- spytała zła
-Chciałem usłyszeć twój głos...
-Michał przestań. Nie jesteśmy razem daj mi zacząć żyć od nowa...- westchnęła
-Przepraszam ale ja nie umiem żyć bez ciebie. Proszę przyjedź porozmawiajmy.
-Po co mam przyjechać.? Nie mamy o czym rozmawiać.- odpowiedziała stanowczo
-Marcelinko....- zacząłem
-Zajmij się swoją rodziną i nie dzwoń więcej. Żegnaj.!- przerwała mi i po chwili połączenie zostało przerwane

Nie potrafi dotrzeć do mnie że ją straciłem. Gdy patrzę na Monikę jestem tylko coraz bardziej załamany i zły. Dlaczego muszę tkwić w małżeństwie bez miłości. Dlaczego wszystko tak spierdoliłem. Mogłem szykować się do ślubu z Marceliną a tak to muszę szykować ślub i wyprawkę dla dziecka. Wyszedłem z łazienki i wtedy w salonie na podłodze zobaczyłem coś błyszczącego. To łańcuszek Marceli z literką M. Wziąłem go do ręki i obróciłem go w dłoni. To jedyne co mi po niej zostało. Z oczu znowu popłynęły mi łzy. Wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Ucieszony że to Marcela podbiegłem do drzwi i je otworzyłem. Wtedy zobaczyłem Monikę z walizką koło nogi.

-Cześć Monika... Jesteś?- uśmiechnąłem się sztucznie
-Prosiłeś żebym się wprowadziła. Może jednak..- zaczęła
-Nie. Wejdź.- pociągnąłem ją do mieszkania
-W aucie zostały pudła i...- powiedziała
-Potem.- pocałowałem ją
-Michaś ale...
-Chcę cię. Teraz.!- powiedziałem i pogłębiłem nasz pocałunek

Nie minęło dużo czasu aż wylądowaliśmy w łóżku. Zrobiłem to z rozpaczy i to chyba nie był dobry pomysł. Chciałem jakoś zapomnieć o Marceli, myślałem że jak pójdę z Moniką do łóżka to jakoś poczuję się lepiej ale niestety nie. Muszę się przyzwyczaić że już nigdy nie będzie tak jak kiedyś. TO KONIEC!



------------------------------



Jestem:)
Następny za 5 dni, myślę że może nawet wcześniej.
Do następnego:**
Sory za błędy:**

czwartek, 9 października 2014

Rozdział 32.

<Marcela>

Nawet nie sądziłam że dzień Bożego Narodzenia spędzę w takim dobrym humorze. Zbyszek miał rację i nikt nawet nie wspomniał o Michale i naszym rozstaniu. Wiem doskonale że Zbyszek powiedział Ignaczakom co zaszło między mną a Kubiakiem ale nie mam mu tego za złe bo i tak prędzej czy później wszyscy by się dowiedzieli.
Postanowiłam że tu w Rzeszowie zacznę nowe życie. Narazie zostanę u Zbyszka, ale kiedy znajdę pracę od razu znajdę sobie własny kąt. No i jeszcze ten pomysł ze studiami, dziwię się że Zbyszek chce użyć swoich znajomości żebym mogła od razu zacząć naukę ale stwierdziłam że to dobry pomysł i skorzystam z jego propozycji.
Dzieci Krzyśka mega mnie wymęczyły tak więc od razu po powrocie do domu poszłam spać. Podziękowałam tylko Zbyszkowi za ten dzień i za to co dla mnie robi i uciekłam do zajmowanego przeze mnie pokoju.
Kiedy się obudziłam było jakoś po 8. Przeciągnęłam się na łóżku i wstałam. Zarzuciłam na siebie szlafrok i wyszłam z pokoju. Jak się okazało Zbyszek też się już obudził i zastałam go w kuchni w samych spodniach robiącego sobie kawę.
Nie powiem zcięło mnie z nóg jak zobaczyłam jego sześciopak ale na szczęście w porę się ogarnęłam.

-Cześć...- odezwałam się pierwsza
-Oo cześć. Kawy?
-Chętnie.- uśmiechnęłam się
-Proszę bardzo. Poczekaj pójdę się ubrać.- podał mi kubek i wycofał się z kuchni
-Skoro ty zrobiłeś kawę to może ja w takim razie zrobię śniadanie co??
-Nawet o tym nie myśl. Jesteś moim gościem...
-I dlatego chociaż tak chciałam ci się odwdzięczyć za to co dla mnie robisz. Proszę pozwól mi.
-No dobra, kuchnia jest twoja.- uśmiechnął się
-Dzięki. Słuchaj jeśli ta propozycja studiów jest nadal aktualna to byłabym zainteresowana...
-Serio? To super zaraz po Nowym Roku załatwimy wszystko..
-Za to też bardzo ci dziękuje.
-Już przestań mi tak dziękować. Bo zaraz się zdenerwuję!- z uśmiechem pogroził mi palcem
-Tak właściwie czemu robisz dla mnie to wszystko??
-Bo cię lubię ok. Przestań już się tym wszystkim przejmować i rób to śniadanie. Jestem strasznie głodny!
-Ok. Już robię.!

Postanowiłam że zrobię nam górę naleśników z nutellą, bananami i bitą śmietaną. Zbyszka bardzo ucieszył mój pomysł. Kiedy ten się kąpał a ja smażyłam kolejne naleśniki zadzwoniła moja komórka. Jak się okazało to chyba setne już połączenie od Michała. Postanowiłam odebrać i zakończyć tą farsę.

-Słucham...
-Marcela. No wkońcu odebrałaś! Gdzie jesteś?
-A co ciebie to obchodzi co?
-Martwię się. Marcela ja cię kocham...
-Przestań Michał. Proszę cię daj mi spokój i zajmij się Moniką i waszym dzieckiem. Przestań dzwonić i pisać to koniec.!
-Zaraz po urodzeniu dziecka zrobię testy DNA.
-Po co mi to mówisz. To nie jest moja sprawa. Kończę już. Proszę nie dzwoń do mnie więcej.- powiedziałam i wtedy w drzwiach zobaczyłam Zbyszka
-Kocham Cię...
-Cześć Michał.!

Rozłączyłam się i jakby nic się nie stało wróciłam do poprzedniej czynności. Dopiero kiedy zasiedliśmy do stołu z Bartmanem ten zaczął pytać

-To dzwonił Kubiak prawda?
-Tak od czasu wigilii nie dawał mi spokoju. Musiałam to zakończyć.- wzruszyłam ramionami
-I co udało się??
-Myślę że tak. Myślę że on da mi już spokój.
-Słuchaj Marcela bo dziś wpadną do nas moi rodzice iii...- zaczął
-Jasne. Ulotnię się, nie wiem pójdę na spacer. Nie ma sprawy.
-Co? Jakie ulotnię? Chodziło mi o to czy pomożesz mi z obiadem dla nich. Nie chcę żebyś gdzieś wychodziła, na dodatek sama!
-Aa no jasne że ci pomogę ale potem wyjdę, nie chcę wam przeszkadzać a poza tym przyda mi się taka chwila samotności. Wszystko sobie ułożę i przemyślę ok?- spojrzałam na niego robiąc kocie oczy
-No skoro tak wolisz to nie będę cię zmuszał. Ale masz na siebie uważać!
-Dobrze tatusiu!- uśmiechnęłam się i pokazałam mu język
-Ja serio ci go kiedyś odgryzę!- pogroził mi palcem

Zaraz po śniadaniu razem ze Zbyszkiem wzięliśmy się za obiad. Atakujący to bardzo pilny uczeń i naprawdę szybko się uczy. Wytłumaczyłam mu kiedy ma wyjąć pieczeń z piekarnika i jak ma podać obiad a ten szybko złapał o co chodzi. Nakryłam jeszcze do stołu po czym poszłam wziąć szybki prysznic. Wyprostowałam włosy i nałożyłam lekki makijaż. Przebrałam się w to i pożegnałam ze Zbyszkiem.
Ulice Rzeszowa sa dziś średnio zaludnione. Wszędzie widzę szczęśliwe pary albo całe rodziny z dziećmi. Wtedy przed oczami mam Michała Monikę i ich dziecko. Łapię dwa głębokie wdechy by się nie rozpłakać i idę dalej. Przez chwilę patrzę w niebo co okazuje się błędem. Chwilę potem ląduję w śniegu a koło mnie leży mój napastnik.


<Zbyszek>


Marcela wyszła na ten spacer i zostawiła mnie samego przed wizytą rodziców. Przebrałem się szybko tak żeby wygladać jako tako wyjściowo, i tak jak poradziła mi brunetka posprzątałem kuchnię. Akurat kiedy skończyłem zadzwonił dzwonek do drzwi. Szybko stanąłem pod drzwiami i łapiąc powietrze otworzyłem. Przywitałem rodziców i tak jak czułem zostałem dokładnie prześwietlony przez mamę.

-Boże Zbyszku jak ty schudłeś.
-Mamo przecież dobrze wyglądam...- zaprzeczyłem
-Ostatnio wyglądałeś dużo lepiej. Ja ci mówię ty wracaj tu z tych Włoch i to szybko.!
-Wrócę mamuś już niedługo. Proszę cię nie martw się o mnie.
-Jak mam się nie martwić o mojego jedynego syna??
-Oj mamo...

Po skończeniu obiadu rodzice trochę mi odpuścili. Mama się uspokoiła a tata zmienił temat rozmowy za co byłem mu bardzo wdzięczny. Nie chciałem opowiadać im o moim życiu prywatnym no bo przecież jestem dorosły. Wszystko szło ku dobremu zakończeniu ich wizyty kiedy to nastąpił nagły zwrot akcji. Mama wyszła z łazienki z perfumami Marceli w ręku.

-Zbysiu co to jest?
-Perfumy mamo...- odpowiedziałem
-To widzę ale dlaczego są to damskie perfumy skoro tu nie mieszkasz i nie masz dziewczyny podobno...
-Mamo na jakiś czas zatrzymała się u mnie koleżanka i to jej flakonik. Proszę cię nie snuj domysłów.
-Ja tylko pytam. Wczoraj dzwoniłam do mamy Michała z życzeniami i jest wściekła na niego, bo podobno Monika jest z nim w ciąży.
-Tak wiem, spokojnie ja tak szybko ojcem nie zostanę.
-Musimy już iść.- wtrącił tata
-Trzymaj się synku!- przytuliła mnie mama
-Wy też się trzymajcie.- uśmiechnąłem się do nich ciepło i kilka sekund potem zamknąłem za nimi drzwi

Co mnie zdziwiło.?! Że Marcela tak długo nie wraca. Posprzątałem po obiedzie i usiadłem przed telewizorem. Nie było w nim nic specjalnie ciekawego ale musiałem czymś zająć myśli. Nie minęło 30 minut i w domu pojawiła się brunetka a ja mogłem odetchnąć z ulgą.


<Michał>

Cholera.! Czemu to wszystko jest takie trudne. Cały czas myślę o Marceli, nie umiem wyrzucić jej ze swoich myśli. Myślę co robi, gdzie jest i jak się czuje. Serce mi pęka na myśl że przeze mnie płacze.
Rodzice są na mnie mega źli za tą akcję no ale co ja mogę teraz zrobić. Błażej z rodziną pojechał już do domu a mama i tata zawołali mnie i Monikę do salonu:

-Usiądźcie, musimy porozmawiać.- zaczęła ostro mama
-Mamo...- zacząłem
-Ty bądź cicho. Dosyć już namąciłeś.! Chcemy z ojcem wiedzieć co dalej planujecie?
-Na razie poczekamy jak dziecko się urodzi zrobimy testy DNA. Chcę mieć pewność że to moje dziecko.- odpowiedziałem
-Przecież ci mówiłam poza tym nie umiesz liczyć...- wtrąciła Monika
-To nie o to chodzi. Poza tym mogłaś wtedy mnie zdradzić prawda?
-Nie zdradziłam cię. To dlatego wcześniej ci nie powiedziałam. Wiedziałam że będziesz mnie podejrzewał...
-Uspokój się jesteś w ciąży.- odezwał się tata
-Mówiłam Michałowi że nic od niego nie chcę. Chciałam żeby wiedział i tyle. Dałabym sobie radę bez niego.
-Już dobrze. Przepraszam. To dosyć trudna sytuacja.- westchnąłem
-Już dziś mogę się wynieść z twojego życia. Nic od ciebie nie chcę.!- Monika wstała
-Nie wygłupiaj się. Nie będziesz się nigdzie wynosiła. Nosisz moje dziecko.
-Tylko że ty nas nie chcesz.!- rozpłakała się
-Chcę. Chcę być przy was i dlatego zostań moją żoną.- sam się sobie dziwię że to powiedziałem
-Co ty mówisz?- zdziwiła się
-Stwórzmy temu dziecku rodzinę. Wyjdź za mnie.- wyjąłem z kieszeni pierścionek który kilka dni temu wybierałem dla Marceli
-Michał ale ty jesteś tego pewien?- zawahała się
-Tak jestem pewien.
-W takim razie dobrze. Zgadzam się.- odpowiedziała niepewnie

Dostaliśmy niechętne błogosławieństwo rodziców. Wiem że tata nigdy Moniki nie lubił a mama uważała że Monika nie nadaje się na synową ale teraz muszę myśleć o niej i o dziecku. Wszystko inne przestaje być ważne.
Wkładając pierścionek który miał być dla Marceli na palec Moniki chciałem obudzić się z tego potwornego snu. Miałem nadzieję że to tylko straszny sen ale jak się okazało nigdy się chyba z niego nie obudzę.
Nie wiem czy dobrze robię rodzice nie są zachwyceni ale co mogę teraz zrobić. Nie chcę tego małżeństwa bo nie kocham Moniki ale tak należało zrobić.
Być może kiedyś nauczę się kochać Monikę tak jak kochałem Marcelę- Prawdziwie.



-------------------------------



Jestem wcześniej :)
Rozdział był gotowy już od dawna więc postanowiłam dodać już dziś i ucieszyć tych którzy na niego czekają.
Następny koło środy :)
BUZIAKI:**