wtorek, 14 października 2014

Rozdział 33.

<Marcelina>


Po tym jak wylądowałam na ziemi sama nie wiem dlaczego ale zaczęłam się śmiać. Ten chłopak koło mnie popatrzył tylko na mnie i sam też wpadł w śmiech.

-Przepraszam cię ale poślizgnąłem się na lodzie, nic ci nie jest.?- wstał z ziemi
-Nie, wszystko w porządku.- pomógł mi wstać
-Ej my się nie znamy?- spytał
-Yy głupio się przyznać ale nie pamiętam.
-Jestem Fabian.
-Marcelina- uścisnęliśmy sobie dłonie
-Marcela, aa już wiem dziewczyna Miśka.
-Była dziewczyna. Skąd wiesz?- zdziwiłam się
-Poznaliśmy się na imprezie u Igły. Też gram dla Resovi.- uśmiechnął się
-No tak, to możliwe. Przepraszam ale cię nie poznałam.
-Nic się nie stało. Co tu robisz nie powinnaś być w Jastrzebiu??
-Od niedawna mieszkam w Rzeszowie.
-Aha no rozumiem. Może pójdziemy na jakąś kawę?- spytał
-Dzięki ale powinnam już wracać do domu. Może innym razem.- uśmiechnęłam się delikatnie
-W takim razie cię odprowadzę...
-Nie musisz. Dziękuję ale...
-Nie ma ale. Mało cię nie połamałem więc to ci się należy.- wszedł mi w słowo
-No dobrze.- westchnęłam

Przez całą drogę Fabian zabawiał mnie rozmową. Opowiedział mi sporo o sobie i o tym jak trafił do Rzeszowa do klubu. Ja za bardzo nie chciałam mu zwierzać się ze swojego życia, bo to nic ciekawego. W końcu dotarliśmy pod apartamentowiec w którym mieszka Zbyszek.

-Mieszkasz w tym samym bloku co Zibi.- zdziwił się
-No wiem, nawet w tym samym mieszkaniu.- zaśmiałam się
-Co? Mówisz serio?- ten zrobił wielkie oczy
-Tak Zbyszek przygarnął mnie dopóki nie znajdę sobie mieszkania i pracy...
-Aha no tak. Już myślałem że Zbyszek odbił Miśkowi dziewczynę.- zaśmiał się
-To nie ja zostawiłam  Michała tylko on mnie. To długa historia a ja nie chcę...- zaczęłam
-Rozumiem i o nic nie pytam.
-Dziękuję. Muszę już iść.- westchnęłam
-Jasne. To do zobaczenia?
-Tak, do zobaczenia.- odpowiedziałam i ten pocałował mnie w policzek i poszedł.

Szybko weszłam do windy i pojechałam na nasze piętro. Zbyszek przywitał mnie pięknie od razu pytając

-Gdzie tyle czasu byłaś? Martwiłem się.
-Mówiłam że idę na spacer. Jak wizyta rodziców?- zmieniłam temat
-Dobrze. Dlaczego masz brudny rękaw??
-Miałam mały wypadek. Nieważne...
-Wypadek? Co się stało??- zaczął panikować
-Nic po prostu się poślizgnęłam na lodzie. Przestań się martwić.- westchnęłam
-Sory już nie będę. I jak spacer?- spytał
-Dobrze.- uśmiechnęłam się
-Aa właśnie, dzwonił Igła mamy zaproszenie na sylwestra.
-Ja chyba sobie odpuszczę. Nie mam nastroju...
-Dobry żart, ale to nie pora na żarty. Lepiej zacznij szukać sukienki.- roześmiał się
-Zbyszek ja naprawdę...- zaczęłam
-Marcela musisz zacząć żyć normalnie. Idziemy razem na tą imprezę i nie chcę słyszeć sprzeciwu.
-Dziękuję.!- mocno przytuliłam atakującego
-Za co?- zdziwił się
-Za to że tak mi pomagasz. Jesteś wspaniały.- pocałowałam go w policzek
-Za takie nagrody to ja ci mogę całe życie pomagać.- roześmiał się
-Przestań.- dźgnęłam go w żebra
-Już dobra tylko nie bij. Powiedz lepiej jak spędzamy dziś wieczór?
-Nie wiem chyba nie chcę nigdzie wychodzić.- westchnęłam
-A każe ci ktoś gdzieś iść?! Oblukaj moje filmy i wybierz coś fajnego a ja zrobię coś do jedzenia.
-Ok, na to się zgadzam.- uśmiechnęłam się

Mój wybór padł na film "Drobna niedogodność". Zbyszek zrobił popcorn i kanapki, rzucił mi koc którym się obtuliłam, i było naprawdę fajnie.
Film był ogólnie fajny bez fajerwerków ale też nie najgorszy. Pod koniec byłam już mega śpiąca. Bark Bartmana okazał się być niezbyt wygodną poduszką więc średnio świadoma swoich czynów położyłam głowę na jego kolanach i odpłynęłam.


<Zbyszek>

Ucieszyłem się kiedy Marcelina wróciła do domu cała i zdrowa. Sam się sobie dziwię ale zaczyna mi na niej serio zależeć. Wieczór postanowiliśmy spędzić w domu.
Biedna chyba nie była świadoma że kładzie głowę na moich kolanach ale mnie to nie przeszkadzało. Film szczerze średnio mnie interesował ale postanowiłem nie budzić brunetki. Wziąłem telefon i zacząłem sprawdzać facebooka. Odezwałem się do Igły napisałem że będziemy na sylwestrze, potem pogadałem chwilę z Kaśką moją siostrą i postanowiłem zanieść Marcelę do łóżka. Delikatnie tak żeby się nie obudziła wziąłem ją na ręce i ruszyłem w kierunku jej sypialni. Kiedy kładłem ją do łóżka przebudziła się. Uśmiechnąłem się do niej a ona rzuciła tylko "dziękuję" i przyciągnęła mnie do swojej twarzy. Byłem w dużym szoku kiedy złożyła na moich ustach delikatny jak piórko pocałunek i znowu odpłynęła w sen.

Rano obudziłem się pierwszy. Pobiegłem bo świeże pieczywo i coś na śniadanie. Kiedy wróciłem Marcelina brała prysznic. Szybko zrobiłem nam kawę i przygotowałem jej omlet z serem szczypiorkiem i pieczarkami. Sobie zrobiłem taki sam i kiedy położyłem na stole nasz posiłek brunetka wychyliła głowę z pokoju.

-Cześć.!- powiedziałem z uśmiechem
-Cześć...- odpowiedziała niepewnie
-Chodź, zrobiłem śniadanie.
-Super. Powiedz mi bo nie wiem czy to był sen czy ja cię serio wczoraj pocałowałam?- spytała  i wiedziałem że było jej wstyd
-Musiało ci się przyśnić, bo wczoraj po tym jak zasnęłaś zaniosłem cię do łóżka i od razu wyszedłem z twojego pokoju. Nic nie było.- skłamałem
-Całe szczęście..- odetchnęła
-Czy ja wiem, ja na serio świetnie całuję.- odpowiedziałem z uśmiechem
-W to nie wątpię ale nie chcę niezręcznych sytuacji...- odwzajemniła uśmiech
-Już dobra. Siadaj i jedz bo wystygnie.- odsunąłem jej krzesło
-Mmmm zajebiście gotujesz.- powiedziała jak tylko skosztowała omletu
-Dziękuję ale to tylko omlet. Jeszcze nie znasz moich możliwości.- odpowiedziałem z dumą
-Może będę miała okazję skosztować.
-Może tak. Słuchaj chcę żebyś tu mieszkała kiedy ja będę we Włoszech.- zacząłem
-Ale ja nie mogę ci siedzieć na głowie...- sprzeciwiła się
-Nie będziesz. Mieszkanie i tak stoi puste więc to bez różnicy. Proszę zostań tu...- złapałem ją za dłoń
-No dobra, ale jak wrócisz to ja się wynoszę.!- odpowiedziała
-Zobaczymy...- westchnąłem
-Zbyszek.!- skarciła mnie

Zmieniając temat zjedliśmy śniadanie. Marcela uparła się że posprząta a ja w tym czasie poszedłem pod prysznic. Stojąc pod lejącą się z kabiny wodą dopiero zaczęło do mnie docierać że Marcela mi się podoba. Jeszcze nigdy nie czułem w sobie czegoś takiego. Zawsze miałem naszytą łatkę podrywacza który zalicza wszystko co jest kobietą, ma dupę i cycki. Bez uczuć i sentymentu ale Marcela wyzwala we mnie jakieś dziwne uczucia. Cholera?! Nie możliwe że tak szybko się w niej zakochałem?!


<Michał>


Od wigilii nie mogę znaleźć sobie miejsca. Postanowiłem wrócić do domu do Jastrzębia. Tata odwiózł mnie następnego dnia po dniu Szczepana. Podziękowałem mu przed domem i ten wrócił do domu. Niepewnie przekręciłem klucz w skrzynce na listy i wtedy zobaczyłem w niej klucze które należały do Marceliny. Szybko wbiegłem na górę i otworzyłem drzwi. Gdy wszedłem do środka zobaczyłem pusty wieszak na ubrania i do połowy pustą szafkę an buty. Do tej pory nie wierzyłem że już nie zobaczę Marceli ale to że zabrała ze sobą wszystko uświadomiło mi ostatecznie że to koniec. Wszedłem do sypialni, łóżko było idealnie zaścielone a w łazience nie było ani jednego flakonika jej perfum. Rozkleiłem się. Co ja poradzę na to że tak strasznie ją kocham. Postanowiłem do niej zadzwonić. Bez zastanowienia się nad tym szybko znalazłem jej numer w telefonie. Zdjęcie kontaktowe przypomniało mi jaka była piękna. Przyłożyłem telefon do ucha i czekałem aż usłyszę ej głos.

-Słucham?- odebrała po 4 sygnałach
-Marcela?- zdziwiłem się
-A niby kto inny. Po co dzwonisz?- spytała zła
-Chciałem usłyszeć twój głos...
-Michał przestań. Nie jesteśmy razem daj mi zacząć żyć od nowa...- westchnęła
-Przepraszam ale ja nie umiem żyć bez ciebie. Proszę przyjedź porozmawiajmy.
-Po co mam przyjechać.? Nie mamy o czym rozmawiać.- odpowiedziała stanowczo
-Marcelinko....- zacząłem
-Zajmij się swoją rodziną i nie dzwoń więcej. Żegnaj.!- przerwała mi i po chwili połączenie zostało przerwane

Nie potrafi dotrzeć do mnie że ją straciłem. Gdy patrzę na Monikę jestem tylko coraz bardziej załamany i zły. Dlaczego muszę tkwić w małżeństwie bez miłości. Dlaczego wszystko tak spierdoliłem. Mogłem szykować się do ślubu z Marceliną a tak to muszę szykować ślub i wyprawkę dla dziecka. Wyszedłem z łazienki i wtedy w salonie na podłodze zobaczyłem coś błyszczącego. To łańcuszek Marceli z literką M. Wziąłem go do ręki i obróciłem go w dłoni. To jedyne co mi po niej zostało. Z oczu znowu popłynęły mi łzy. Wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Ucieszony że to Marcela podbiegłem do drzwi i je otworzyłem. Wtedy zobaczyłem Monikę z walizką koło nogi.

-Cześć Monika... Jesteś?- uśmiechnąłem się sztucznie
-Prosiłeś żebym się wprowadziła. Może jednak..- zaczęła
-Nie. Wejdź.- pociągnąłem ją do mieszkania
-W aucie zostały pudła i...- powiedziała
-Potem.- pocałowałem ją
-Michaś ale...
-Chcę cię. Teraz.!- powiedziałem i pogłębiłem nasz pocałunek

Nie minęło dużo czasu aż wylądowaliśmy w łóżku. Zrobiłem to z rozpaczy i to chyba nie był dobry pomysł. Chciałem jakoś zapomnieć o Marceli, myślałem że jak pójdę z Moniką do łóżka to jakoś poczuję się lepiej ale niestety nie. Muszę się przyzwyczaić że już nigdy nie będzie tak jak kiedyś. TO KONIEC!



------------------------------



Jestem:)
Następny za 5 dni, myślę że może nawet wcześniej.
Do następnego:**
Sory za błędy:**

2 komentarze:

  1. Lubię Zbyszka, cieszę się, ze jest przyjacielem Marceli, ale jednak wolałabym żeby pogodziła się z Michałem.
    No, ale zobaczymy co to będzie ;DD

    pozdrawiam, Gośka ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że Marcela pogodzi się jeszcze z Miśkiem. Dobrze, że ma takiego przyjaciela. Misiek nie powinien tak postępować.

    OdpowiedzUsuń