środa, 12 listopada 2014

Rozdział 37.

<Marcela>

Odebrałam telefon i zdziwiłam się słysząc osobę po drugiej stronie:

-Słucham?- odebrałam
-Cześć Marcela. Tu Pit!
-Aa Piotrek, cześć. Co tam.?
-Dzwonię upomnieć się o kawę. Pamiętasz że mi obiecałaś.!
-No tak pamiętam. To może jutro, koło 17.00 co?
-No ok akurat będę po treningu. Super.
-Jeszcze ci wyślę sms z potwierdzeniem ok?!
-Ok przyjadę po ciebie. To do jutra.
-Jasne. Do jutra!- uśmiechnęłam się i odłożyłam telefon

Reszta wieczoru minęła spokojnie.
Obejrzałam film do końca i poszłam wziąć kąpiel. Nalałam sobie wody do wanny, dodałam sobie olejków eterycznych i ułożyłam się wygodnie w wannie. Dopiero kiedy woda zrobiła się zimna wyszłam z wanny i otuliłam się ręcznikiem.
Potem od razu po położeniu się w łóżku zasnęłam.
Obudziłam się jakoś po 8.00. Na uczelni mam się pojawić dopiero za 2 godziny więc leniwie podnoszę się z łóżka. Biorę szybki prysznic i suszę włosy. Z gotowym makijażem i wyprostowanymi włosami ale w szlafroku zaczęłam robić sobie śniadanie. Zaparzyłam sobie mocną kawę a do zjedzenia przygotowałam kanapki.
Po zjedzeniu śniadania poszłam do pokoju poszłam do pokoju szukać sobie stroju na dziś. Wybór padł na to. Gotowa do wyjścia zamknęłam za sobą drzwi i zeszłam do garażu po auto. Zbyszek oddał mi kartę do jego miejsca parkingowego i wytłumaczył jak jej używać więc szybko znalazłam się w samochodzie.
W dziekanacie wszystko załatwiłam błyskawicznie. Dostałam rozkład zajęć i jutro zaczynam studia. Ucieszona przeszłam się jeszcze po uniwerku żeby zobaczyć co i jak.
Niestety potem musiałam zrobić zakupy więc prosto z uczelni udałam się do Tesco po jakieś jedzenie. Do spotkania z Pitem zostało mi 2 godzinki więc wysłałam mu sms:

"Piter spotkajmy się na tej kawie o 17;00 w lokalu obok Rzeszowskiej Galerii. Napewno wiesz gdzie to jest:) M."

"Ok... Fajnie że potwierdziłaś spotkanie. Do zobaczenia.! P."

Szybko mi odpisał. Przed spotkaniem obskoczyłam sobie kilka sklepów i kupiłam śliczny sweterek i i 2 t-shirty.
Gdy weszłam do kawiarni Piotrek siedział już przy stoliku w rogu sali. Uśmiechnęłam się do niego i szybko podeszłam do stolika.

-Sory, weszłam do galerii i zgubiłam poczucie czasu.
-Wiadomo jak dziewczyna wchodzi do sklepu z ubraniami to...
-Nie kończ nawet.!- przerwałam mu i pogroziłam palcem
-No ok. Czego się napijesz?
-Kawa, podwójne macciato.!- klasnęłam lekko w dłonie
-Ok, zaraz będzie.- uśmiechnął się do mnie i poszedł złożyć zamówienie a wtedy zadzwonił mój telefon
-Słucham?- odebrałam
-Marcelina..- usłyszałam głos Miśka
-Michał?- zdziwiłam się
-Marcelinka ja ci muszę coś powiedzieć.
-Michał dlaczego nie dasz mi spokoju? Błagam cię odpuść już...
-Ale ja... ja chciałem...
-Michał już nie ma dla nas ratunku nie rozumiesz? Potwornie mnie skrzywdziłeś, nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.!
-Chcę ci coś oddać.! Mogę?- spytał
-Co? Co chcesz mi oddać?- zdziwiłam się ponownie
-Błagam cię spotkajmy się. O nic więcej nie proszę.!
-Nie, jeśli masz coś mojego to to spal albo wyrzuć do kosza. To koniec a ja nie chcę się z tobą widzieć. Układam sobie życie z kimś innym.
-Jak to z kimś innym? Masz kogoś?
-Żegnaj Michał.!- powiedziałam i szybko się rozłączyłam
-To Kubiak?- spytał Piotrek siadając do stolika
-Skąd wiesz?- spojrzałam na niego krzywo
-Bo twoje oczy mało nie wyleją kolejnych litrów łez. Jesteś pewna że już go nie kochasz?
-Piotrek to jest trudna sytuacja. Wiem że cokolwiek by zrobił już mnie nie odzyska. Jego słowa już nic nie zmienią.
-Przykro mi. Jesteś ze Zbyszkiem prawda?
-Tak, dałam nam szansę a on jest taki kochany. Troszczy się o mnie i jest czuły. Jest mi z nim dobrze.- uśmiechnęłam się
-Zasługujesz na szczęście. Czego chciał Kubiak?
-Spotkać się. Podobno ma coś mojego i chce mi oddać.- wzruszyłam ramionami
-I co ty na to?
-Nic. Nie chcę go widzieć. Nie jestem gotowa...
-Rozumiem. - powiedział i wtedy kelner przyniósł nasze zamówienie
-Nie zamawiałam tego.- spojrzałam na Piotrka kiedy kelner podstawił mi czekoladową muffinkę
-Stwierdziłem że ci się przyda zjeść coś słodkiego! Mylę się?- uniósł jedną brew
-Nie mylisz się. Znamy się od 5 minut a ty już tyle o mnie wiesz?! Skąd?
-Sam nie wiem. To przeznaczenie.- mrugnął do mnie

Kawa w towarzystwie Piotrka dobrze mi zrobiła. Dużo się śmialiśmy a Piter jest naprawdę miły. Z lokalu wyszliśmy jakoś po godzinie 18;00. Piotrek odprowadził mnie do auta i tam się rozstaliśmy. 
Gdy wróciłam do domu ogarnęło mnie potworne zmęczenie. Cały czas w głowie tętni mi głos Miśka kiedy błaga mnie o spotkanie. Nie wiem co robić, może powinnam się z nim spotkać ten ostatni raz ale wiem że jego widok by mnie rozstroił emocjonalnie. Z zadumy podczas wypakowywania zakupów wyrwał mnie dźwięk połączenia na skype. To Zbyszek.



<Michał>


Zdziwiłem się kiedy zadzwonił do mnie jakiś mężczyzna z propozycją.

-No więc co to za propozycja?- spytałem
-Oferujemy panu możliwość grania w siatkówkę w klubie w Ankarze?! Co pan na to?
-Słucham? To jakiś żart tak? To ty Igła?!- wkurzyłem sie
-Nie ależ skąd. Chcielibyśmy się z panem spotkać w celu omówienia szczegółów. Ma pan oczywiście czas do namysłu...
-Rozumiem. Więc to nie jest żart tak?
-W żadnym wypadku. Nasz przedstawiciel chciałby się z panem spotkać w przyszłym tygodniu. Jest to możliwe?
-Dobrze, w takim razie kiedy i gdzie?- spytałem
-Jeszcze do pana zadzwonię z konkretnym terminem. Mam nadzieję że zobaczymy się w Ankarze. Do widzenia.
-Do widzenia.- wydukałem

Ten telefon mną wstrząsnął. Zawsze marzyłem żeby grać w zagranicznym klubie a teraz nadarzyła się taka szansa. Postanowiłem dokładnie wszystko przemyśleć ale w sumie nic mnie tu już nie trzyma poza rodzicami i bratem.

Następnego dnia obudziłem się w dużo lepszym humorze. Rano wziąłem szybki prysznic. Po zjedzeniu śniadania ubrałem się i pobiegłem na trening. Powoli zaczynam wracać do dawnej formy i zaciętości w grze. Po drodze do domu zrobiłem jeszcze podstawowe zakupy i wróciłem do domu. Po raz pierwszy od jakiegoś czasu od razu po powrocie nie sięgnąłem po piwo. Pozbierałem ubrania porozrzucane po całym salonie i wrzuciłem do pralki. Poszedłem do sypialni zaścielić łóżko i kiedy podniosłem poduszkę do strzepania dostrzegłem pod nią złoty łańcuszek. Rzuciłem poduszkę na bok i wziąłem do ręki znalezisko. Pamiętam jak położyłem go pod poduszkę z myślą że może wtedy przyśni mi się jego właścicielka- Marcela. Postanowiłem zadzwonić do niej i poprosić o spotkanie, jeśli się zgodzi rozważę wyjazd jednak jeśli odmówi bez zastanowienia wyjadę.
Trzymając w ręku łańcuszek Marceliny wykręciłem jej numer.
....

Niestety rozmowa nie należała do udanych. Kazała mi wyrzucić łańcuszek i powiedziała że kogoś ma. To utwierdziło mnie w myśleniu że dobrze zrobię wyjeżdżając do Ankary.
Skończyłem zaścielać łóżko i poszedłem do kuchni zrobić sobie jakiś posiłek.
Jakoś koło 20;00 usiadłem przed kompem i wtedy dostrzegłem Zbyszka siedzącego na skype. Po chwili zastanowienia stwierdziłem że muszę z nim pogadać, zawsze był mi jak brat.

-Halo?- odebrał po drugim sygnale
-Zibi, cześć.
-No hej Dziku. Co tam?
-Muszę z kimś pogadać a ty zawsze byłeś mi jak brat.
-Aha no to wal, co ci leży na wątrobie...
-Nic mi nie leży wyjeżdżam na dwa lata.- oznajmiłem spokojnie
-Co? Dokąd?- ten wytrzeszczył oczy
-Do Ankary, dostałem stamtąd propozycję gry dla tamtejszego klubu.
-I co i to pewne że wyjeżdżasz?
-Tak.
-Nie no stary zawsze marzyłeś o grze za granicą ale pamiętasz co planowaliśmy... Rzeszów.!
-Pamiętam ale chcę się odciąć od tego wszystkiego. To mi się przyda.
-Ok jeśli tak się sprawy mają. Ja w każdym razie wracam do Resovi.
-Może się spotkamy w kadrze albo kiedy już wrócę. Trzymaj się stary.- uśmiechnąłem się do Zbyszka
-Ty też bracie. Niech ci się wiedzie, zawsze ci tego życzyłem.- odpowiedział i się rozłączyliśmy




------------------------------------------




Jestem:)
Rozdział taaaaki sobie ale na nic lepszego mnie na chwilę obecną nie stać.
Zajrzyjcie koniecznie na mój drugi nowy blog gdzie również pojawił się nowy rozdział : http://w-rytmie-siatkowki.blogspot.com/
Następny jakoś koło niedzieli:***
Ciao:)


2 komentarze: