niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 41.

<Marcela>

Wkurzyłam się. O co Miśkowi chodzi, dlaczego miesza się w nasze życie chociaż wyraźnie mu powiedziałam żeby tego nie robił. Zbyszek wyszedł z wody i stanął obok mnie.

-Michał wyraźnie ci powiedziałam..
-Aż tak go kochasz?- przerwał mi
-Kocham go. A tobie nic do tego rozumiesz.!
-Michał...- wtrącił Zibi
-Zamknij się, nie z tobą rozmawiam.- odpysknął mu Kubiak
-Michał ogarnij się. Masz Monikę po co robisz cyrk.!- krzyknęłam
-Bo cię kocham nie rozumiesz.! To my mieliśmy być razem, to ja miałem być twoim mężem nie on.
-Może i by tak było gdybyś wszystkiego nie zepsuł. Zajmij się swoją dziewczyna i swoim dzieckiem a nie mieszasz między mną a Zbyszkiem.
-To nie jest moje dziecko. Marcela pogadajmy...
-Nie mamy o czym. Zbyszek chodź do pokoju. Jesteś cały mokry musisz się przebrać.- wzięłam Bartmana za rękę
-Nie odpowiedziałaś mi na pytanie. Wychodzisz za niego?!
-To naprawdę nie twoja sprawa.- odpowiedziałam mu i poszliśmy ze Zbyszkiem w stronę ośrodka

Po wejściu do pokoju Zbyszek od razu poszedł zdjąć mokre ubrania. Ja w tym czasie usiadłam na łóżku i podkuliłam nogi pod brodę. Chce mi się płakać. Od dwóch lat byłam szczęśliwa a Michał był wspomnieniem a teraz wszystko się od nowa psuje. Nie wiem co robić jak wytłumaczyć mu żeby dał mi i Zbyszkowi spokój tak żeby zrozumiał. Kiedy Zbyszek wyszedł z łazienki i zobaczył mnie wystraszył się i szybko usiadł obok mnie.

-Co się dzieje?- spytał
-Michał się dzieje. Wszystko się pieprzy odkąd się pojawił się Kubiak.- westchnęłam
-Nie przejmuj się nim. Ochłonie i mu przejdzie zobaczysz.- uśmiechnął się czule
-A co jeśli on mnie serio kocha?
-A ty go kochasz?- spojrzał na mnie niepewnie
-Nie kocham. Kocham ciebie.- uśmiechnęłam się do niego delikatnie
-No to w takim razie nic nam nie grozi. Nie przejmujmy się nim i tyle.
-Może masz rację.
-Dlaczego mu nie zaprzeczyłaś?!
-Ale że z czym?- zdziwiłam się
-No z tym ślubem. Przecież nawet nie poprosiłem cię o rękę.- westchnął
-Wiem, pomyślałam że się odczepi jak nie zaprzeczę.
-Dobrze zrobiłaś.- uśmiechnął się
-Czemu?!
-Bo liczę na to że kiedyś faktycznie będziesz nosiła nazwisko Bartman.
-Umiesz liczyć.! Licz na siebie.- roześmiałam się
-Ty mała franco.! Już ja ci pokaże...- powiedział i momentalnie znalazłam się na łóżku przygnieciona jego ciałem

Zbyszek delikatnie całował moją szyję i dekolt. Jego ręce szybko znalazły się pod moją koszulką by po chwili ją ze mnie zdjąć. Po tych dzisiejszych przejściach bardzo chcę być ze Zbyszkiem. On chyba to wie bo kiedy ściągam mu koszulkę tylko uśmiecha się cwaniacko. Nasze pocałunki stają się coraz bardziej zachłanne a ubrania lądują na podłodze. Jestem szczęśliwa kiedy wkońcu się ze Zbyszkiem kochamy. Zatracamy się w sobie bez pamięci myśląc tylko o sobie nawzajem.
Kiedy leżymy wtuleni w siebie po niedawnym seksie uspokajam się. Wszystkie problemy z Michałem znikają a ja jestem zwyczajnie szczęśliwa.

Następnego dnia budzę się w łóżku sama. Szybko wstałam i poszłam do łazienki jak się okazało pustej. Zbyszek gdzieś wyszedł jest po 8 a trening mamy o 10;00. Szybko się ubrałam i zeszłam na dół do stołówki na śniadanie.
W stołówce znalazłam Krzyśka, Winiara, Mariusza i Karola z Andrzejem. szybko usiadłam Karolowi na kolanach bo przy stole nie było ani jednego wolnego miejsca.

-No co, zrozumiałaś że jestem lepszy od Zbyszka tak?- ucieszył się Karol
-Tak jasne Karolku. Zawsze tak myślałam. A tak poważnie nie wiecie gdzie jest Zibi?- roześmiałam się
-Nie widziałem go od rana. W stołówce też go nie było. A co zaginął ci??- odezwał się Michał
-Coś w tym stylu.
-Po co ci Zbyszek ty tak naprawdę wolisz mnie.- odezwał się Karol
-Jasne. Powtarzaj to sobie.- powiedziałam mu i pocałowałam w policzek
-Co to ma znaczyć.?- za naszymi plecami usłyszałam znajomy głos

<Michał>

Po tym jak Marcela nakrzyczała na mnie nad jeziorem postanowiłem że nie tędy droga. Zamiast być natrętnym cierpliwie poczekam, i stopniowo będę zdobywał jej zaufanie.
Kiedy rano wstałem lekko odczułem wczorajsze picie. Nawet prysznic średnio mi pomógł więc postanowiłem się przejść. Pogoda jest dziś wybitnie piękna a do treningu mam jakieś 2 godziny.
Trening nie był aż tak ciężki ale to dopiero początek naszej drogi po medale. Zchodziliśmy z boiska, kiedy nagle źle stanąłem i coś mi strzeliło w kostce. Na moje nieszczęście fizjoterapeuta już poszedł

-Michał co się dzieje?- spytał Stephane
-Boli, źle stanąłem...- syknąłem z bólu
-Marcelina jak dobrze że jeszcze jesteś! Pomoż Michałowi.
-Yy no dobrze. Dasz radę dojść do gabinetu?- odpowiedziała niechętnie
-Myślę że tak.- westchnąłem i ruszyłem za nią
-W takim razie chodźmy...
-Marcela bardzo cię przepraszam.- powiedziałem kiedy ta zaczęła badać mi stopę
-Daj spokój.
-Nie. Zrozumiałem już że niczego nie zmienię i muszę pogodzić się z tym że ułożyłaś sobie życie.
-Ty tak na serio czy to kolejny podstęp co.?- uniosła brwi
-Całkowicie serio. Wybacz mi moje zachowania
-Ok, wybaczam. Tylko proszę cię nie rób więcej takich akcji ok.
-Ok nie będę.
Cieszę się że zrozumiałeś że ja już ułożyłam sobie życie. Mam nadzieję że ty też będziesz szczęśliwy...- uśmiechnęła się do mnie
-Będę i to już niedługo.- uśmiechnąłem się
-Gotowe.!- powiedziała i poszła umyć ręce
-Dzięki sam nie wiem jak to się stało że tak źle stanąłem...
-Powinno być w porządku tylko nie forsuj tej nogi ok?
-Jasne, jeszcze raz wielkie dzięki. To co może cię odprowadzę co?- spytałem
-Sama nie wiem no bo...
-Przestań przecież nic ci nie zrobię. Tylko cię odprowadzę.- roześmiałem się
-No dobrze.- westchnęła





--------------------------------------------------------------------




Jestem :)
Powinnam skrobnąć coś wcześniej ale ostatnio połowy nocy spędzam w pracy;//
Mam nadzieję że ktoś to jeszcze czyta.???
Do następnego tak najpóźniej za tydzień :*

2 komentarze: