sobota, 12 lipca 2014

Rozdział 18.

<Marcela>


Dzisiejszy dzień w pracy jest dosyć monotonny. Ruch jest niewielki co sprawia że czas ciągnie się strasznie powoli.
Z nudów zaczęłam nawet sortować herbaty i sprzątać szafki za barem z myślą że tak szybciej zleci mi zmiana. Niespodziewanie do lokalu wpadła Paulina z bananem na twarzy.

-No hej.!- podeszła szybko
-No hej. Co ty taka wesoła?- odpowiedziałam
-Przed chwilą spotkałam miłość swojego życia.!- usiadła
-No co ty? Gdzie?
-Przed wejściem. Zielonooki bóg. Masakra.!- westchnęła rozmarzona
-Aha, wzięłaś od niego numer?
-Nie, no co ty. Zajęta byłam patrzeniem na jego piękną twarz.!
-Ty się dobrze czujesz?- parsknęłam śmiechem
-No tak no. Mówię ci boski był.!
-Słuchaj, ogarnij się bo coś ci chcę powiedzieć.!- lekko potrząsnęłam koleżanką
-No to mów. Słucham...
-Na święta jadę do Michała. Nie będzie mnie u was.!
-Serio? Marcela tak się cieszę?!- mocno mnie wyściskała
-Z czego? Że mnie nie będzie?- zdziwiłam się
-Z tego że jedziesz z nim. Fajnie że wam się układa.!
-O Michał przyszedł.!- zobaczyłam w stronę drzwi
-No to ja was zostawię.!- wzruszyła ramionami
-Nie błaznuj i siedź.- pogroziłam jej palcem i ruszyłam w stronę Miśka
-No hej piękna.!- Michał powiedział na dzień dobry
-Cześć brzydalu.- pocałowałam go w policzek
-Masz czas?- spytał
-Na co?- zdziwiłam się
-Chciałem cie porwać.
-Misiek jestem w pracy. A poza tym siedzimy z Pauliną.- pociągnęłam go w stronę rudej
-Hej.- Michał przywitał się z koleżanką
-No hej siatkarzu.!- ta odpowiedziała
-O czym plotkujecie?- Michał spojrzał na mnie
-O chłopakach...- odpowiedziałam
-Ooo coś ciekawego?- spytał
-No spotkałam takie ciacho, jedyny chłopak z zielonymi oczami jakiego znam i co? Nic...- stwierdziła Paulina
-Nie przejmuj się, jeszcze spotkasz jakieś zielonookiego chłopaka.!- odpowiedział Michał
-Słuchajcie chcecie coś do picia. Muszę coś robić żeby szefowa nie gadała...- zaczęłam
-Zrób mi kawę co?- powiedziała Paulina
-Ja też chcę.!- dodał Michał
- Ok.!- uśmiechnęłam się

Pogadaliśmy jeszcze we trójkę jakieś 30 minut i Michał musiał uciekać. Zaraz za nim wyszła Paulina a potem już zmiana szybko zleciała.
Zmęczona wróciłam do domu i jedyne o czym teraz marzę to długi sen. Nie dane jest mi jednak położyć się spać bo zaraz po wyjściu spod prysznica usłyszałam że ktoś wchodzi mi do domu. Zbiegłam szybko na dół i zaniemówiłam. W drzwiach zobaczyłam.... Rodziców.!


<Michał>

Już ustaliłem z rodzicami że na Święta przywiozę do domu Marcelę. Ucieszyli się a ja jestem szczęśliwy że to wszystko się tak dobrze układa. Zaraz po wyjściu z kawiarni musiałem iść na trening a na hali od razu zaczepił mnie Wojtaszek.

-Eee Miśku, co się nic nie chwalisz. Jak było wczoraj?- poklepał mnie po ramieniu
-Dzięki Damian za pomoc. Zajebiście wyszło.!
-Spodobało się jej?
-No i to jak. Wszystko wyszło super.!- uśmiechnąłem się
-To zajebiście. Przyprowadzisz ją na świąteczną klubową imprezę?
-Nie wiem nie pytałem jej jeszcze ale chyba przyjdziemy razem.
-Cieszę się, w końcu wyglądasz i zachowujesz się jak człowiek.
-Dzięki za komplement.!- parsknąłem śmiechem
-A dziś co robisz.? Może wyskoczymy na jakieś piwo albo coś??
-Nie wiem, miałem dzwonić do Marceliny ale możemy gdzieś wyjść.
-Nie no nie chcę cię od laski odciągać.!
-Uspokój się głupku. Zrobimy sobie dzień przerwy ona odpocznie po pracy a ja wyskoczę z tobą na jedno albo dwa piwa.
-Dzięki Miśku, muszę z kimś pogadać. Fajnie że mogę na ciebie liczyć.
-Co się stało?- zdziwiłem się
-Opowiem ci potem, nie tutaj. Chodź idziemy bo trener będzie się pienił.!

Trening był lekki a ja cały czas zastanawiam się co się dzieje z Wojtaszkami bo Damian wygląda na zmarnowanego i lekko przybitego. Dobrze że idziemy na to piwo, dowiem się o co chodzi i może pomogę.
Zaraz po treningu biorę szybki prysznic i od razu łapię za telefon. Wybieram numer do Marceli i po czterech sygnałach słyszę jej głos. Co dziwne jest roztrzęsiony i jakby zapłakany:

-Słucham...
-Marcela? Wszystko ok?- wystraszyłem się
-Tak, jest ok. Coś się stało?
-Dlaczego płaczesz?
-Nie ważne. Słuchaj nie spotkamy się dziś Miśku...
-Co się dzieje? Mam przyjechać?- spanikowałem
-Nie no co ty. Wszystko jest o. Opowiem ci jutro. Musze kończyć skarbie...- poczułem jak delikatnie się uśmiecha
-To w takim razie do zobaczenia jutro. Kocham cię mała...
-Ja ciebie też. Paaa...- odpowiedziała i się rozłączyła

Wystraszyłem się że mogło się coś stać Marcelce ale postanowiłem poczekać do jutra na nasze spotkanie a ona mi wszystko wyjaśni. Zebrałem swoje rzeczy i razem z Damianem ruszyliśmy w stronę mojego auta. Po chwili siedzieliśmy już w barze niedaleko mojego domu a Wojtaszek zaczął już swoje piwo.

-No to mój, co jest.!- zacząłem
-A idź ty, życie mi się pierdoli....
-Co się dzieje??
-Michał ona wyjeżdża rozumiesz.
-Kto?- spytałem
-No moja Ania, a kto niby?
-Dokąd?- zdziwiłem się
-Dostała propozycję stażu we Włoszech. Przyjęła i leci tam na pół roku a może i dłużej.- jednym susem wypił pół kufla piwa
-Stary, pół roku szybko minie nie załamuj się.!- poklepałem go po ramieniu
-Tylko że jak ona wyjedzie to to będzie koniec. Jestem pewien że sobie tam kogoś znajdzie i będzie po wszystkim.!
-Anka nie jest taka słyszysz.! Dacie radę.
-Jasne, znam ją. To będzie koniec.

Długo tłumaczyłem Damianowi żeby się nie załamywał ale ten niestety tylko upił się prawie do nieprzytomności i cały czas powtarzał że to koniec. Zabrałem go do siebie a Ance napisałem że jej chłopak dziś śpi u mnie. Przed snem napisałem jeszcze Marceli że ją kocham i poszedłem spać.

Jakie szczęście że dziś mamy wolne od treningu. Wcisnąłem się w dresy i udałem się biegać zostawiając w domu śpiącego Wojtaszka. Po 45 minutach wróciłem do domu i zastałem Damiana w kuchni kończącego pić wodę. Zjedliśmy śniadanie a potem ten wyszedł by wrócić do Anki i z nią pogadać. Wziąłem szybki prysznic i ubrałem się wyjściowo. O 12;00 umówiliśmy się z Marcelą i cudem udaje mi się wyrobić w samą porę.
Gdy podjeżdżam pod jej dom w wejściu do domu widzę jakiegoś mężczyznę w podeszłym wieku. Trochę mnie to zmroziło może ten koleś zrobił Marceli krzywdę. Już chciałem wysiąść z auta i wyjaśnić sytuację kiedy z domu wyszła Marcela. Powiedziała coś do tego kolesia i z wymuszonym uśmiechem wsiadła do samochodu.

-Hej Misiu.!- pocałowała mnie na przywitanie
-No hej, mała. Co to za koleś?
-Ten? To mój ojciec!- stwierdziła ze skwaszoną miną
-Przecież twoi rodzice wyjechali...- spojrzałem na nią niepewnie
-Wczoraj wrócili. Dlatego się nie spotkaliśmy.
-Powinnaś się cieszyć.- uśmiechnąłem się do niej
-Ale się nie cieszę.
-Dlaczego.- zrobiłem dziwną minę
-Ty też zaraz nie będziesz zadowolony.!
-Ale że co.?
-Ruszaj a ja za chwilę ci wytłumaczę.

Ruszyliśmy w drogę a kątem oka zobaczyłem jak Marcelka patrzy na mnie z niewyraźną miną. Zacząłem poważnie się bać.


-----------------------------


Jestem :) Wiem że krótki ale obiecuję że pojawią się dłuższe...
Z góry sorry za błędy ale nie lubię pisać na tablecie :*
Następny koło środy :P
Bu$$ka :***

1 komentarz:

  1. Chyba Marcelina nie chce odwołać wyjazdu z Michałem?
    Kinia

    OdpowiedzUsuń