<Michał>
-Co ty mówisz?- spytała Marcela
-Nie panowałem tego. Przepraszam!
-I co teraz?
-Nie wiem. Chodźmy na górę i porozmawiajmy na spokojnie.
-Chodźmy.- odpowiedziała
-Marcela ja wiem jak to wygląda ale...
-Michał tu nie ma żadnego ale. Ty będziesz ojcem
-Wiem jak to wygląda ale ja kocham ciebie nie Monikę. To nie tak miało być.!
-Co teraz planujesz?- spytała ledwie hamując łzy
-Nie wiem. Wiem że nie mogę zostawić tego dziecka. Muszę wziąć odpowiedzialność za to co się stało.
-Rozumiem.
-Naprawdę?- zdziwiłem się
-Tak. Wiem jak to jest wychowywać się bez rodziców. Bez ich miłości, więc nie będę stała na przeszkodzie do stworzenia mu pełnej rodziny..
-To z tobą chciałem założyć rodzinę. To ty miałaś być matką moich dzieci. Kocham cię!
-Teraz to nie ma znaczenia. To z Moniką stworzysz rodzinę. I daj jej to. To ona zostanie twoją żoną.- w dłoń włożyła mi pierścionek
-Marcela jaaa...
-Nic już nie mów.
-Jeszcze raz przepraszam że tak wyszło. Ja muszę się zająć moją rodziną.
-Nie będę stała ci na drodze.
-Boże Marcela...- westchnąłem i szybko wpiłem się w jej usta
-Co robisz?- odepchnęła mnie
-Chciałem ostatni raz poczuć smak twoich ust.- spuściłem głowę
-Żegnaj Michał.!- odpowiedziała i wyszła z pokoju
-Dokąd jedziesz?- wybiegłem za nią
-Do domu. Przed twoim powrotem zdążę się spakować i zniknąć.
-Weź moje auto. Ja jakoś sobie poradzę.- dałem jej klucz
-Dziękuje.- odpowiedziała bez emocji
-Ja wiem że masz do mnie żal ale ty nie rozumiesz jak to jest. Ją opuściła rodzina. Jest całkowicie sama.- westchnąłem kiedy ta się ubierała
-Nie mam do ciebie żalu. Aa i mylisz się bo doskonale wiem jak to jest być samą na świecie. Tylko ja wiem jak to jest.- rozpłakała się i wybiegła z domu
-Co się stało?- w korytarzu pojawiła się mama
-To koniec. Marcela odeszła.
-Sama czy się pokłóciliście?
-Powiedziałem jej że muszę zająć się Moniką i moim dzieckiem. Dała mi to i odeszła- pokazałem mamie pierścionek
-Biedna dziewczyna, nie dosyć że są święta to jeszcze jest sama jak palec.
-Przestań mamo. I bez twojego gadania czuję się jak ostatni drań!- krzyknąłem i pobiegłem do swojego pokoju
W jednej chwili runął mi mój cały świat. Nie wiem czy będę umiał żyć bez Marceli, nie wiem czy dam radę żyć z Moniką to wszystko jest chore. Jestem na skraju rozpaczy. Nawet nie wiem kiedy przestałem się hamować i z moich oczu masowo polały się łzy
<Marcela>
Serce rozpadło mi się na milion kawałków. Przez godzinę byłam
narzeczoną Kubiaka a potem Michał oznajmił mi że zostawia mnie dla
innej. Całe szczęście że Michał dał mi auto bo nie wiem jak bym wróciła
do domu.
Po kilku godzinach drogi wreszcie docieram do Jastrzębia. Zaraz po
wejściu do domu zaczynam się pakować. Nie jestem zmęczona, nie chcę spać
więc pakowanie się na chwilę zajmuje moje myśli. Włączyłam laptopa w
celu szukania sobie jakiegoś lądu no bo przecież u Miśka nie zostanę.
Nagle na skype przyszło mi połączenie od Zbyszka.
-Cześć Kubiaki, chciałem wam złożyć życzenia...- na dzień dobry zaczął Zibi
-W domu jestem tylko ja.- przerwałam mu
-Nie miałaś jechać z Michałem do jego rodziny.?- ten się zdziwił
-To dosyć długa historia ale powiedz jesteś w Rzeszowie?- spytałam
-Tak do Włoch wracam dopiero po Nowym Roku a co?
-Wiem że są Święta ale mogę do ciebie jutro wpaść?- zrobiłam kocie oczy
-No jasne. Ale że bez Michała??
-Jutro ci wszystko wyjaśnię. Muszę kończyć. Do jutra pa.- rozłączyłam się
Skończyłam się pakować późno w nocy. Nie patrząc na zegarek położyłam się spać, cały ten dzień mega mnie wymęczył. Specjalnie położyłam się z Michałowej strony łóżka. Poduszka dalej pachnie jego żelem pod prysznic i to w nią wtulona zasypiam.
Budzi mnie potworny ból głowy. Gdy patrzę na zegarek dociera do mnie że jest już po 10;00.
Wstałam i poszłam wziąć szybki prysznic. Ogarnęłam się i ubrana w taki zestaw zaczęłam znosić swoje rzeczy do auta. Zamknęłam za sobą drzwi a klucz wrzuciłam do skrzynki na listy. Jeszcze raz spojrzałam na blok w którym przez ostatni czas byłam szczęśliwa i wsiadłam do auta.
Droga do Rzeszowa strasznie mi się dłużyła. Na szczęście zapamiętałam osiedle na którym mieszka Bartman i trafiłam tam bez problemu.
-Marcela. Wejdź.- drzwi otworzył mi uśmiechnięty Zbyszek
-Dzięki że mogłam tu przyjechać. Nie chciałam być sama.- szybko wtuliłam się w atakującego i zaczęłam płakać
-Ej ej... co jest?- przytulił mnie
-To koniec. Michał mnie zostawił...
-Co?- Zbyszek prawie krzyknął
-Wczoraj się rozstaliśmy. To koniec.- wytarłam oczy
-Ale co się stało?
-Michał będzie ojcem.- westchnęłam
-Wściekł się że jesteś w ciąży tak.? Nie martw się przejdzie mu.- Zbyszek się uśmiechnął
-Ale to nie tak...
-Przestań. Znam go i jak ochłonie to wróci.- przerwał mi brunet
-To nie ja jestem w ciąży. To Monika.!
-Co? Żartujesz?- wytrzeszczył oczy
-Nie. Taka jest prawda. Michał wybrał ją i dziecko to zrozumiałe...
-Chodź, zrobię nam herbatę i opowiesz mi wszystko.- Zibi pociągnął mnie do kuchni
Opowiedziałam Zbyszkowi całą historię i o dziwo pozwolił mi się u siebie zatrzymać, kiedy dowiedział się że chcę jechać do hotelu zamknął dom i zakazał mi wychodzenia. Po zjedzeniu kanapek zasiedliśmy razem na kanapie.
-Zibi a tak właściwie dlaczego nie jesteś u rodziny?
-Miałem jechać ale samolot się spóźnił i wyszło jak wyszło że nie zdążyłem na wigilię. Spędziłem ją i Igły.
-Pewnie chciałeś dziś jechać do rodziny. Jedź ja tu sama zostanę.!
-Marcela przestań. Dziś oboje jedziemy do Ignaczaków już jesteśmy umówieni.
-Co? Nie ja nigdzie nie jadę. Nie mam humoru a poza tym...
-Przestań bredzić. Lepiej się ubieraj.
-Ale...
-Powiedziałem i bez dyskusji.! Już idź do łazienki.!- pokazał mi palcem na drzwi
Oczywiście nie bez wątpliwości ubrałam na siebie taki komplet. Włosy upięłam na bok i nałożyłam lekki makijaż. Zaraz po mnie łazienkę zajął Zbyszek. O 15;00 mamy być w domu Igły a ja naprawdę nie chcę tam jechać.
-Zbyszek ja na serio wolałabym zostać w domu.!- odezwałam się kiedy zjeżdżalismy windą na parter
-Ale dlaczego?- ten zrobił krzywą minę
-Nie chcę odpowiadać na te wszystkie pytania dotyczące mnie i Michała...
-Ale nikt cię nie będzie o nic pytał. Już to załatwiłem.
-Jak to?- zdziwiłam się
-Zaufaj mi ok?!
-Już raz takiemu jednemu zaufałam i co mi z tego?- zrobiłam krzywą minę
-Przestań o tym myśleć. To jest już za tobą. Teraz będzie tylko lepiej...
-Skąd wiesz??
-Poporostu wiem. Widocznie Michał nie był ciebie wart. Chodź jedziemy?- Zbyszek podła mi dłoń
-Ok.- odpowiedziałam niepewnie
Zbyszek otworzył mi drzwi do auta i niepewnie wsiadłam na miejsce pasażera. Może Zbyszek ma rację i teraz będzie już tylko lepiej. Może wyczerpałam już limit kretynów i drani w moim życiu. Jego delikatny uśmiech działa na mnie kojąco i już w nieco lepszym humorze jedziemy na obiad do Krzyśka i jego rodziny.
------------------------------------
Jestem:)
Sory za wszystkie błędy ale pisałam na tablecie a to nie ułatwiało mi tworzenia tego rozdziału:)
Następny za 5 dni do tygodnia:) Bayyy:***
biedna dziewczyna, strasznie mi jej szkoda,
OdpowiedzUsuńTylko nie to :( Biedna Marcelina
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Kinia
Rozdział świetny!
OdpowiedzUsuńDzisiaj zaczęłam go czytać.
Tak mnie wciągnęło, że czytałam bez przerwy.
Czekam na kolejny :)
Cieszę się że blog wciąga i mam nadzieję że będziesz czytać na bierząco kolejne rozdziały :)
Usuń