niedziela, 12 lipca 2015

Rozdział 54.

<Marcela>




Obudziłam się wypoczęta i szczęśliwa. No bo przecież obok zobaczyłam mojego Zbyszka a do szczęścia niczego więcej mi nie trzeba. uśmiechnęłam się delikatnie i spojrzałam na moją komórkę leżącą na stoliku koło łóżka. Wzięłam ją do ręki i wtedy okazało się że jest dopiero kilka minut po 5 rano. Bandaż na ręce przypomniał mi co się wczoraj stało. To nie był zły sen a ja na serio miałam ten cholerny wypadek. jedyna dobra rzecz jaka z tego wynikła to to że ja i Zbyszek się dogadaliśmy i w końcu wszystko wróciło do normy. Chciałam obrócić się w stronę śpiącego obok atakującego ale wtedy poczułam pulsujący ból głowy. No tak głowę sobie też uszkodziłam. Gdybym nie zachowała się tak samolubna i nie postanowiła wyjechać i uciekać od naszych problemów to nic by się nie stało a tak to teraz cierpię.
Delikatnie tak żeby nie obudzić Bartmana wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki. Poczułam że muszę wziąć długi odprężający prysznic. Chcę zmyć z siebie zmęczenie dni poprzednich i złe samopoczucie.
Wzięłam w rękę świeżą bieliznę i zamknęłam się w łazience. pod prysznicem spędziłam dłużej niż pół godziny. Ta letnia woda spływająca po moim nagim ciele orzeźwiła mnie i przywróciła chęć do życia. Wydepilowałam całe ciało i nałożyłam balsam o moim ulubionym zapachu granatu z piwonią, Kiedy wysuszyłam włosy zorientowałam się że jest już przed siódmą i Zbyszek zaczął pukac mi do łazienki. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z pomieszczenia

-O której ty kochanie wstałaś? Coś się stało że tak wcześnie postawiłaś się na nogi. Źle się czujesz?- spytał mnie atakujący
-Nic się nie stało Zbysiu. Poprostu nie mogłam spać więc postanowiłam się odświeżyć i trochę mi się zeszło.- uśmiechnęłam się do niego delikatnie
-Na pewno dobrze się czujesz?
-Tak słońce. Trochę boli mnie głowa ale lekarz mówił że tak będzie. W kieszeni żakietu mam przepisane od niego leki. Po śniadaniu wezmę i mi przejdzie,- zaczęłam grzebać w walizce w poszukiwaniu ubrań
-No dobrze ale jakby się coś działo masz mówić tak?!- obrócił mnie w swoją stronę i objął w pasie
-Oczywiście. Bez bicia się przyznam jak tylko źle się poczuję chociaż mam nadzieję że nie będzie potrzeby.- powiedziałam i pocałowałam go w usta
-Idę pod prysznic a potem śmigamy na śniadanie.
-Okej. Masz jakieś 40 minut.- powiedziałam i wróciłam do wybierania ubrań

Kiedy spojrzałam przez okno długo się nie zastanawiałam i wybrałam taki zestaw i do tego białe conversy. Włosy spięłam wysoko w kucyka i nałożyłam delikatny makijaż tak by nie wyglądać jak straszydło. Kiedy skończyłam robić kreski linerem z łazienki wyszedł Zbyszek. Już mieliśmy wychodzić z pokoju kiedy wpadli do nas Kłosik i Wronka,

-No Marcelino piękna nasza, Jak się czujesz?- od razu odezwał się Karol i nawet nie wiem kiedy wylądowałam w jego objęciach
-Dobrze Karolku się czuję dziękuję.
-Powinnaś dostać lanie za to jakiego nam stracha napędziłaś. Nie... nie umiem być zły na ciebie. Tak się martwiłem.- i znowu wylądowałam w objęciach Kłosa
-Jak tam mała? Wszystko już dobrze? - spytał Andrzej z uśmiechem
-A no dobrze dziękuję Andrzejku.- odpowiedziała dalej w uścisku Karola
-Ej no bo ją udusisz baranie- westchnął Wrona
-Wcale nie, Ja jej tylko pokazuje jak bardzo sie o nią martwiłem.
-Zaraz ją połamiesz.
-To że ty jesteś nieczuły nie znaczy że ja też.
-Ja nieczuły.? co ty bredzisz?- Wrona zrobił wielkie oczy
-No takk no. Fani lubią mnie bardziej bo ty taki z kamienia jesteś. -odpowiedział mu Kłos
-Ale bredzisz wcale nie jestem nieczuły. Uroiłeś to sobie.
-Dlatego właśnie twoja dziewczyna żali się mojej że jej nie przytulasz i nie mówisz jej że ją kochasz.
-Co? Nie wierze w to.- Andrzej ewidentnie sie wystraszył
-No dobra teraz to żartowałem ale przyznaj że jesteś nieczuły.
-Nie przyznam ci tego....
-Ej ej najlepiej jak przestaniecie się sprzeczać i pójdziemy na śniadanie.- wtrąciłam
-No i to jest dobry pomysł.- poparł mnie Zbyszek
-No to chodźmy.-- znowu odezwał się Kłos i przepuścił mnie w drzwiach


Na stołówkę dotarliśmy jako jedni z pierwszych. Przed nami był Zatorski, Winiar, Mariusz i Cichy Piotrek. Razem ze Zbyszkiem usiedliśmy przy stoliku przy którym zawsze siadamy. Zaraz koło nas pojawił się Igła, Fabian i Rafał Buszek. Jak to chłopaki mówią "Soviacy siadaja razem".
Szybko pochłonęłam moje musli i sok pomarańczowy. Wiadomość o moim wypadku obiegła cały ośrodek. Prawie każdy siatkarz podchodził i pytał jak się czuję. Trochę mnie to męczyło już ale to takie miłe że aż tak sie przejęli moim zdrowiem.
Po śniadaniu poszłam do pokoju żeby zadzwonić w sprawie mojego stażu. Teraz kiedy wszystko się wyjaśniło to chcę zostać i kontynuować naukę obok Olka- fizjoterapeuty kadry.
Nieźle się musiałam nagimnastykować żeby odkręcić wszystko ale na szczęście się udało i mogę zostać w ośrodku. Już miałam wyjść z pokoju i iść na halę gdzie za chwilę ma się odbyć poranny trening. Wtedy odwiedził mnie Michał


<Michał>



Postanowiłem pogadać z Marcelą. Powiedziałem Stephanowi że się chwilę spóźnię bo muszę zadzwonić do Moniki w sprawie dziecka. Skłamałem ale tylko tak będę mógł się zbliżyć do brunetki. Kiedy chłopaki są w szatni ja skierowałem się do pokoju jej i Zbyszka. Chyba jej przeszkodziłem w wyjściu bo kiedy miałem zapukać ta otworzyła drzwi.

-Michał? Ty nie na treningu?- zdziwiła się na mój widok
-Chciałem z tobą porozmawiać. Już nie mogę tak dalej. Możemy?- spytałem
-Yyyy no dobra. Wejdź na chwilę.- wpuściła mnie
-Dzięki.
-To o czym chcesz rozmawiać?- usiadła na łóżku
-Bo widzisz, to nie jest takie proste mówić o swoich uczuciach.
-Michał ja jestem ze Zbyszkiem. Kocham go.- powiedziała szybko
-Wiem. Ja to wiem i postanowiłem że nie będę wam utrudniał waszej sytuacji. Chcę żebyś była szczęśliwa.
-To w takim razie o co chodzi?
-O to że gdybyś kiedyś zmieniła zdanie to wiedz że ja cię kocham jesteś miłością mojego życia. Zawsze cię będę kochał i gdybym mógł cofnąć czas nigdy nie dopuścił bym do tego żebyś odeszłą.
-Michał ja cię wtedy kochałam nad życie. Przywróciłeś mi wiarę w miłość a potem zwyczajnie zostawiłeś. Z czasem nauczyłam się kochać Zbyszka ale o tobie nie zapomną nigdy.- uśmiechnęła się
-To co było miedzy nami było wspaniałe ale wszystko zjebałem i teraz jestem nieszczęśliwy i wychowuję nie swoje dziecko.- westchnąłem
-Przykro mi Michał. Ja nie zostawię Zbyszka mimo wszystko.
-Kiedy cię zobaczyłem po tak długim czasie mojej nieobecności myślałem że serce wyskoczy mi z piersi, Ja cię zwyczajnie albo i nadzwyczajnie kocham.
-Ja nie wiem co ci odpowiedzieć. Twój widok też mnie poruszył, coś poczułam ale to nic nie zmieni.
-Czy mogę cię pocałować?- spytałem nieśmiało
-Ale Michał ja....
-Ostatni raz. Chcę ostatni raz poczuć jak smakują twoje usta.- przerwałem jej i bez pozwolenia wpiłem się w jej usta

Na początku się opierała ale potem odwzajemniła pocałunek. Jej język w tak wspaniały sposób pobudzał moje podniebienie. Chciałem żeby ta chwila trwała wiecznie. By ona już na zawsze była tylko moja, bym mógł zatrzymać moją Marcelinkę w ramionach na zawsze. Sam nie wiem kiedy moje ręce powędrowały pod jej koszulkę. Wtedy stało się to czego się obawiałem.





------------------------------------------------


Jestem :P
Chciałam zareklamować wam coś zupełnie nowego. Mam nadzieję że zajrzycie :)
http://otworzsercenamilosc.blogspot.com/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz