czwartek, 19 marca 2015

Rozdział 50.

<Marcela>


Siedziałam sobie wygodnie na ławce przed ośrodkiem kiedy koło mnie pojawił się ten cały Błaszczykowski. W sumie mogłam powiedzieć Zbyszkowi że wychodzę ale i tak zaraz spotkamy się na obiedzie więc może nie będzie tak zły. To ja się zdenerwowałam kiedy piłkarz bezczelnie się do mnie dosiadł i zaczął mnie bajerować.


-Co tu robisz sama?- spytał
-Siedzę nie widzisz.- odburknęłam
-To to widzę ale dlaczego. Gdzie twój rycerz to znaczy Zbyszek?
-O co ci chodzi konkretnie co?- poddenerwowałam się
-O ciebie. Dlaczego tak właściwie z nim jesteś co? Przecież mogłabyś mieć kogoś lepszego?!
-Bo go kocham. Z resztą po co ja ci się tłumaczę.
-Zbyszek to ciota. Nie pomyślałaś żeby znaleźć sobie prawdziwego mężczyznę?
-Przesadziłeś. Nie obrażaj mojego narzeczonego... kończmy tą rozmowę ok?!
-No przestań. Wiem że jego sława i pieniądze są kuszące ale ja też mogę ci to zapewnić. Do tego będę twój w całej okazałości.- pokazał po sobie  
-Słucham? Wydaje mi się czy się przesłyszałam.- spoliczkowałam go
-Czyli ty tak na serio z nim?- spytał
-Tak na serio. Może lepiej skończmy ta rozmowę bo dojdzie do nieprzyjemności.- wstałam
-Poczekaj. Przepraszam za swoje zachowanie. Pomyślałem że jesteś świetna dziewczyną i że może warto do ciebie podbić ale skoro kochasz Bartmana to rozumiem i nie będę wchodził wam w drogę.
-Fajnie.- odburknęłam
-Ja mówię serio. Przepraszam nie wiedziałem że to taka prawdziwa miłość. Nie chciałem cię obrazić. -spuścił głowę
-Ok nie gniewam się. Mimo wszystko...- westchnęłam
-To co kiedy się chajtacie co?- spytał
-Skąd to pytanie?- zdziwiłam się
-Z ciekawości...
-Nie wiemy jeszcze ale nie chcemy długo czekać.- uśmiechnęłam się delikatnie
-W takim razie życzę wam szczęścia. Mam nadzieję że będziecie szczęśliwi- wstaliśmy oboje
-Dzięki... napewno będziemy.
-Mogę cię przytulić?- spytał niepewnie
-Jasne tak po przyjacielsku... czemu nie.- odpowiedziałam i po chwili wylądowałam w ramionach piłkarza
-Szkoda że jesteś zaklepana. No ale cóż mogę zrobić.- westchnął puszczając mnie z objęć
-Przykro mi.- uśmiechnęłam się
-Co to ma być co?- za plecami usłyszałam głos Zbyszka
-Zbyszek a co ty tu...- zaczęłam
-O to samo chciałbym zapytać ciebie? Co to ma znaczyć?
-To nie tak jak myślisz stary, ja tylko...- zaczął Kuba
-Zamknij się bo nie z tobą rozmawiam.- przerwał mu Bartman
-Uspokój się tu do niczego nie doszło. Widziałeś nasze pożegnanie to wszystko.- powiedziałam spokojnie
-A przed pożegnaniem co było? Zdradziłaś mnie? No odpowiedz?- krzyknął
-O czym ty mówisz. Nie zdradziłam cię. Proszę cię porozmawiajmy spokojnie.
-Posłuchaj my...- wtrącił piłkarz
-Idź stąd bo zaraz obiję ci mordę a nie chcę mieć problemów u trenera.- wysyczał atakujący
-Zbyś błagam porozmawiajmy jak dorośli. Tłumaczę ci że....
-Jak mogłaś. Ufałem ci a ty mnie tak zraniłaś.- powiedział
-Ale ja nic nie zrobiłam. My tylko rozmawialiśmy.
-Bolało cię kiedy Michał cię zostawił dla Moniki. Teraz wiem co czułaś bo czuję się jakby mi ktoś przywalił obuchem w głowę. Dlaczego?- spytał
-To była tylko rozmowa. Nic nie znaczyła siedziałam tu sama i on przyszedł. Nic złego nie zrobiłam.- westchnęłam
-Mówiłaś mi że mnie kochasz...
-Bo kocham. Nikogo nie kocham tak jak ciebie zrozum.- podeszłam do niego i się do niego przytuliłam ale jego ciało było bardzo napięte
-Marcela spójrz mi w oczy- odsunął się ode mnie- Czy kiedykolwiek mnie zdradziłaś?- spytał
-Nie ufasz mi?- zakuło mnie serce
-Odpowiedz?- warknął a mi do oczy napłynęły łzy
-Nie mamy o czym rozmawiać. Pogadamy jak ochłoniesz.- odwróciłam się i chciałam odejść
-Miałem rację. Uwiódł cię tak?
-Kto? Kuba... przecież poznałam go dziś. Kiedy miał mnie uwieść co?- teraz ja zalana łzami zaczęłam krzyczeć
-No nie wiem może tylko udawaliście że się nie znacie...
-Puknij się w głowę Bartman. Co ty wymyślasz. Masz za bardzo bujną wyobraźnię wiesz.!
-Odegrałaś się za Michała? On nie był ci wierny więc ty mnie też nie byłas?
-Pieprz się Bartman. Tu popaprańcu.!
-Niestabilnie uczuciowa małolata.- krzyknął
-Tak o mnie myślisz. Ok, w takim razie to koniec.- odpowiedziałam i pobiegłam w stronę ośrodka

Kiedy wbiegłam do pokoju dotarło do mnie do czego doszło przed chwilą. Nie wierzę w to że tak się pokłóciliśmy przecież nigdy takie sytuacje nie miały miejsca. Nie chcę teraz patrzeć na Zbyszka więc zabieram potrzebne rzeczy i udaję się do pokoju Piotrka. Wiem że ma wolne łóżko w pokoju, mam nadzieję że będę mogła się u niego zatrzymać. Kiedy zapukałam kilka razy dotarło do mnie że pewnie jest jeszcze na obiedzie. Usiadłam koło drzwi i zamknęłam twarz w dłoniach. Po jakiś 10 minutach Piotrek pojawił się przy pokoju.

-Marcela? Co ty tu robisz?- spytał a ja podniosłam głowę
-Przechowasz mnie parę dni?- spytałam zapłakana
-Chodź. Opowiesz mi wszystko.- pomógł mi wstać i  chwilę potem siedziałam już na jego łóżku opowiadając mu co zaszło


<Zbyszek>


Tak ta sytuacja z Marcelą podniosła mi ciśnienie że sam nie panowałem nad tym co robię i mówię. Usiadłem na ławce i spuściłem głowę ku ziemi. Sam nie wiem kiedy z oczu polały mi się łzy. Ja nigdy nie płaczę. To nie jest zgodne z moim charakterem ale ta sytuacja z przed 5 minut mnie rozbiła. Kocham Marceliną najbardziej na świecie a nawet nie chciałem jej wysłuchać i zrozumieć. Tak bardzo bałem się że ode mnie odejdzie że straciłem ją w inny sposób. Nic na tym nie wygrałem, właściwie to przegrałem wszystko.
Pięści same mi się zacisnęły a oczy wypuszczały coraz więcej łez. Powiedziała że to koniec. Nie będzie ślubu ani wspólnego życia. Z resztą jakiego życia? Bez Marceliny moje życie jest nic nie warte. Sam nie wiem dlaczego rozwiązanie dopiero teraz mi się nasunęło... Ja ją muszę przeprosić i odzyskać. Jeśli mnie zdradziła to wybaczę jej to ale niech wróci.
Szybko pobiegłem do naszego pokoju jak się okazuje zamkniętego na klucz. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem jej walizkę. Jednak brakowało w niej ubrań co mnie zaniepokoiło. Stwierdziłem że podpytam chłopaków gdzie ona jest. Zacząłem chodzić od pokoju do pokoju i pytać o nią ale nikt nic nie wiedział. Jako ostatni był pokój Piotrka. W duchu błagałem by ona tam była. Jednak kiedy wszedłem okazało się że prócz Piotrka nikogo w nim nie ma. Wtedy do głowy wpadł mi Błaszczykowski... może to do niego poszła. Szybko pobiegłem do niego i zapukałem w drzwi. Otworzył po jakiejś minucie

-Jest u ciebie Marcela?- spytałęm
-Nie ma. Od tej akcji przy ławce się z nią nie widziałem a co?- zdziwił się
-Szukam jej, muszę z nią porozmawiać.- westchnąłem
-Wejdź na chwilę. Pogadamy. powiedział i sam nie wiem czemu się zgodziłem
-No więc?- spytałem
-Posłuchaj wiem jak to wyglądało ale między mną a twoją narzeczoną nic nie zaszło.- powiedział
-Co?- zdziwiłem się
-No tak, nawet chciałem do niej zarwać ale kiedy spróbowałem od razu mnie spławiła. Powiedziała że wychodzi za ciebie a kiedy spytałem kiedy się pobieracie powiedziała że nie chce długo czekać. Ona cię kocha nie myśli o skokach w bok. Pogadaliśmy chwilę i kiedy życzyłem wam szczęścia zwyczajnie się przytuliliśmy. Nic więcej.
-Mówisz prawdę?- spytałem zmieszany
-No jasne że tak. Chciałbym mieć taką laskę jak ona... Piękna, ale i charakter ma wspaniały. Niestety ale to ciebie kocha.- wzruszył ramionami
-Dzięki.- wstałem i podałem mu dłoń
-Za co?
-Za to co mi powiedziałeś. Muszę ją teraz znaleźć bo chyba właśnie wszystko spierdoliłem.- westchnąłem
-Znajdź ją i zrób to szybko. To wspaniała dziewczyna nie zasługuje na to żeby przez kogoś takiego jak ty czy ja płakać.
-Wiem. Trochę późno ale to zrozumiałem. -westchnąłem i ruszyłem w stronę wyjścia z ośrodka

Szukałem jej dosyć długo. Sprawdziłem praktycznie wszędzie ale nigdzie jej nie ma. Zacząłem się martwić a na jej telefon wysłałem chyba z milion wiadomości. Dzwoniłem praktycznie non stop do momentu w którym wyłączyła telefon. Zacząłem się przeklinać za swoją głupotę no ale co się stało to się nie odstanie jak to mówią. Koło 21;00 wróciłem do pokoju. Nie liczyłem na to że ja tam zastanę jednak kiedy szarpnąłem za klamkę drzwi otworzyły się. Z myślą że to Marcela wszedłem szybko do pokoju. To co tam zastałem zaskoczyło mnie ale wiedziałem co się święci.





-------------------------------------------------






Jestem :)
Rozdział jaki jest to jest ale się pojawił tak jak powiedziałam :)
Wiem że krótki ale niedługo pojawi się następny :*
Bywajcie :*

4 komentarze:

  1. Super :) Zapraszam do mnie http://zycieclarie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Super :) Szkoda, ze tak wyszło. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przecież ty go chyba kochasz? Właśnie "chyba". To jest kluczowe słowo.
    Jesteś taka głupia, bo nie wiesz czy kochasz czy nie? A może ty nie potrafisz kochać? Nie potrafisz tylko jeszcze o tym nie wiesz. Powiem ci tylko jedno: Zdradzisz go.Ale nie jeden raz...-Oto część mojego prologu. Właśnie zaczynam. Mam nadzieję, że cię zachęciłam i wejdziesz, zobaczysz. Będzie mi bardzo miło.
    http://milosc-o-smaku-siatkowki.blogspot.com/
    Pozdrawiam Kamka :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam do mnie na II rozdział:
    http://milosc-o-smaku-siatkowki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń