piątek, 13 marca 2015

Rozdział 49.

<Marcela>


Po tym jak Krzysiek wparował do naszego pokoju oboje ze Zbyszkiem wpadliśmy w śmiech. W jego oczach widziałam przerażenie. Biedny Ignaczak musiał znowu coś nabroić i teraz boi się konsekwencji

-Co się stało?- spytał go Zbyszek
-Jestem idiotą. Po chuja to zrobiłem. Chłopaki mnie zabiją.- uderzył się w czoło
-Co zrobiłeś?- dopytałam
-No bo on mnie wkurzył bo powiedział że nie umiemy grać więc ja mu odpysknąłem że jest ciotą i teraz oni chcą meczu. Ja nie wiedziałem że to się tak skończy przepraszam. Chłopaki mnie zabiją. Już widzę jak Stephane wiesza moją głowę na maszcie.
-Igła po kolei coś ty namieszał.
-No już. - wziął głęboki wdech - bo spotkałem na korytarzu piłkarzy nożnych i powiedzieli do mnie że uprawiamy babski sport no więc im odgryzłem że są pojebani. I tak od słowa do słowa wyszedł zakład. Mamy zagrać mecz piłki nożnej żeby udowodnić tym pajacom że w każdej dyscyplinie jesteśmy lepsi. - powiedział
-Na serio?- parsknęłam śmiechem
-Marcelka błagam cię i tak wiem że mam przejebane nie dołuj mnie już.
-No faktycznie chłopaki cię zabiją. Powodzenia na meczu wam życzę.- powiedział Zbyszek
-Ej Zibi pomóż mi może jak się zgodzisz zagrać to i oni się zgodzą i nie będzie obory...
-Nie ma takiej opcji. Nie będę robił z siebie idioty.
-Błagam cię stary pomóż mi...
-Zbyszek może stań po stronie Igły co? Wtedy jakoś łagodniej to wszystko obejdzie co?!
-Marcela i ty przeciwko mnie? Nie wstyd ci?- Zibi spojrzał na mnie dziwnie
-No proszę... Igła musi przeżyć żeby zaprowadzić mnie do ołtarza prawda. Pomóż mu.- zrobiłam słodkie oczy
-Jakiego ołtarza?- wtrącił Igła
-Chciałabym żebyś w dniu ślubu zaprowadził mnie do ołtarza. Nie mam ojca więc...- wydukałam
-Nic mi nie tłumacz. Pewnie że to zrobię. To zaszczyt prowadzić cię do ślubu. Dzięki że mnie o to poprosiłaś.
-To ja dziękuję że się zgodziłeś.- odpowiedziałam
-Zibi proszę zgódź się. Bez ciebie to nie wyjdzie...- westchnął Igła
-Błagam cię Krzysiek. To będzie istny cyrk nie chcę brać w tym udziału...
-A ja przyjdę na ten mecz. Będę was wspierała- powiedziałam pewnie
-Słucham?- wtrącił Zibi
-No co? Pójdę na ten mecz. Poogladam sobie piłkarzy w akcji.- stwierdziłam z premedytacją, wiem jak to zadziała na Zbyszka
-Niech wam będzie. Zagram ten mecz. Ktoś musi pokazać klasę i pilnować Marceli.- stwierdził zrezygnowany Bartman

Kiedy tylko chłopaki dowiedzieli się o tym w co wpakował ich Igła faktycznie chcieli go zabić ale to że ja i Zbyszek staliśmy z Ignaczakiem trochę ostudziło ich gniew i tak właśnie jutro gramy mecz z piłkarzami. Nawet Antiga w miarę ucieszył się z pomysłu meczu, stwierdził że będzie to nowa odmiana treningu dla chłopaków.
Z samego rana wzięłam długi prysznic. Musiałam doprowadzić do porządku moją skórę i włosy co zajęło mi chwilę. Jako że dzień jest dziś mega gorący ubrałam białą bokserkę jasne szorty i ulubione miętowe air maxy. Włosy związałam w kucyka a na nos założyłam Zbyszkowe ray bany. Zbyszek zawsze złości się na mnie że je biorę ale one są świetne i lubię je a on i tak nie umie się na mnie gniewać. Na boisko koło ośrodka szliśmy w piątkę tj. ja, Zbyszek, Karol, Andrzej i Igła. Nastroje chłopaki mają dosyć napięte, tylko ja idę zadowolona no bo pogoda jest piękna i spędzimy dzień na  świeżym powietrzu. Kiedy dotarliśmy na miejsce piłkarze siedzieli na ławce i coś obgadywali. Spotkaliśmy też Rafała, Fabiana, Michała Kubiaka i Winiara. Na widok Krzyśka podbiegł do nas jeden z piłkarzy a za nim dwóch kolejnych tak więc pomyślałam- ohhho będzie ciekawie.!.

-No i co Ignaczak nie wystraszyłeś się przegranej?- spytał jeden
-Czego mam się bać skoro nie przegram.- roześmiał się libero
-To się okaże... A ty jesteś...- spojrzał na mnie
-Marcela.- odpowiedziałam chłodno a Zbyszek mocniej mnie objął
-Ja jestem Błaszczykowski. Kuba Błaszczykowski.- uśmiechnął się i ucałowal moja dłoń
-A ty co w bonda się bawisz. Odwal się od niej ona jest tu z nami.- powiedział Karol
-Zawsze może zmienić front...
-Nie sądzę aby do tego doszło.- odpowiedziałam pewnie
-Jak chcesz.- odpowiedział - Wygramy ten mecz a wtedy zobaczysz że jeszcze przyjdziesz.- mrugnął do mnie i poszedł sobie
-Bezczelny typ.- odpowiedziałam tylko
-Jestem Kłos. Karol Kłos- Karolek zaczął przedrzeźniać piłkarza
-Daj spokój Karol. Ten typ to pajac.- roześmiałam się

Kiedy zaczął sie mecz usiadłam na ławce koło Mariusza i razem przyglądaliśmy się grze chłopaków. Na początku piłkarze popisywali się odbijając piłkę główką i robili woje triki ale byłam dumna z moich siatkarzy bo się nie dawali. Cichy na bramce spisywał się medalowo bo po 30 minutach gry wynik był 1;1. W ostatnich sekundach pierwszej połowy meczu jednak wynik się zmienił bo Zbyszek się wściekł kiedy Kuba mi pomachał i tak go to nabuzowało że prawie rozwalił bramkę strzelając drugiego gola dla siatkarzy. To bardzo podbudowało siatkarzu i mocno zdenerwowało piłkarzy którzy chcieli szybkiego rewanżu.
Po krótkiej przerwie obie drużyny wróciły na boisko ale już w bez Zbyszka który ustąpił miejsca Rafałowi Buszkowi. Zibi wygodnie usiadł obok mnie i obserwował poczynania chłopaków. Piłkarze dzielnie walczyli ale to jednak moi chłopacy wygrali mecz prowadząc jednym punktem. Krzyśka ogarnęła nieziemska euforia zaczął śmiać się z Kuby Błaszczykowskiego że piłkarze to ekipa frajerów no i prawie skończyłoby się bójką gdyby nie to że Paweł Zagumny odciągnął naszego libero od żądnych zemsty i krwi piłkarzy.


<Zbyszek>


Nie miałem żadnej ochoty grać w tym głupim meczu ale ktoś musiał pilnować Marceli która stwierdziła że chce zobaczyć zmagania siatkarzy i piłkarzy. Od dawien dawna nasze drużyny się nie lubią, piłkarze zawsze obnosili się z tym kim są i że to ich dyscyplina jest ważniejsza ale to w siatkówce Polska osiągała większe sukcesy. Postanowiłem więc zagrać ten mecz i wspomóc biednego Krzyśka który gdyby nie ja z Marcela zginąłby marnie.
Wszystko szło po naszej myśli mecz się toczył i na tym byłem skupiony ale kiedy zobaczyłem jak ten pedałek Błaszczykowski zaleca się do mojej Marceli zdenerwowałem się nie na żarty. Powinienem chyba zamknąć Marcelę w jakiejś piwnicy bez drzwi i okien bo co rusz ktoś mi się do niej zaleca.

Zaraz po meczu wszyscy wróciliśmy do pokoi żeby odświeżyć się przed obiadem. Poszedłem wziąć prysznic. Kiedy wyszedłem z łazienki okazało się że w pokoju nie ma Marceli. Stwierdziłem że pewnie poszła juz na stołówkę więc zamknąłem pokój i zszedłem do miejsca gdzie spożywamy posiłki. Przy stole spotkałem już Igłę, Mariusza, Winiara, Gumę i Zatora.

-Nie widzieliście Marceli? Była tu może?- spytałem
-Nie było jej. A co zniknęła ci?- odpowiedział Winiar
-No szukam jej. Nic.... przejdę się jeszcze po okolicy może ją spotkam.- powiedziałem i wyszedłem ze stołówki

Kiedy wyszedłem z ośrodka zacząłem rozglądać się po okolicy.Szczerze mówiąc to zacząłem się martwić o moja brunetkę no bo po jej ostatniej chorobie zrobiłem się ciut nadopiekuńczy ale to przez to że nie chcę jej stracić.
Kiedy zrobiłem trzy kroki w stronę lasu usłyszałem głos Marceli. Dochodził zza krzaka, więc szybko tam podszedłem. To co zobaczyłem mnie osłupiło. Nie wiedziałem jak na to zareagować. Jedno jest pewne... w tej chwili jestem mocno wściekły.


<Michał>


Po tym całym meczu siatkarzy z piłkarzami nie chciało mi się iść na obiad. Usiadłem sobie na ławce obok osrodka i z okularami przeciwsłonecznymi na nosie wpatrywałem się w niebo. Napisałem Monice że nie pojawię się w pokoju przez najbliższe 3 godziny żeby się nie martwiła bo pewnie zaraz by robiła śledztwo gdzie to zniknąłem. W tej chwili potrzebowałem takiego wyciszenia i przemyślenia wszystkich spraw. Nawet nie wiem kiedy koło mnie pojawił się Karol

-Nie idziesz na obiad?- spytał
-Nie mam ochoty na jedzenie.
-O czym myślisz?
-To nie jest twoja sprawa.- odburknałem
-Ciągle o niej tak?
-Karol kurwa kiedy zrozumiesz że jak się kogoś kocha to nie da się o nim zapomnieć. Nie kiedy mijasz ją codziennie na korytarzu, kiedy patrzysz na jej szczery uśmiech i słyszysz głos który jest lekiem na całe zło. Jej oczy, włosy, usta... to wszystko sprawia że jestem jak dziecko we mgle. nie umiem się odnaleźć.
-Michał wiem o czym mówisz. Rozumiem to wszystko ale przecież zależy ci na jej szczęściu prawda?
-Po co pytasz skoro wiesz?!
-No to uszanuj to że ona jest szczęśliwa z Bartmanem. Kocha go a on kocha ją i nic już na to nie poradzisz.
-Wiem i to boli najbardziej. Powoli jakoś sobie to poukładam... Może kiedy ona juz za niego wyjdzie dotrze do mnie że ją straciłem.- westchnąłem
-Chodź na obiad. Nie myśl o tym.
-Ok chodźmy.- wstaliśmy z ławki i ruszyliśmy w stronę ośrodka
-Fajnie że juz nie kombinujesz jak ich skłócić.- Karol się uśmiechnął
-Zrozumiałem że to nie ma sensu.- westchnąłem

Kiedy tak szliśmy rozmawiając zza krzaków doszły do nas jakieś krzyki. Zaciekawieni o co chodzi podeszliśmy do miejsca skąd dochodziły wrzaski i wtedy oniemiałem. To Zbyszek i Marcela. Kłócą się i to dosyć poważnie. Obaj z Karolem stanęliśmy jak wryci...

-Skoro tak to ok. Ale powiem ci jedno Bartman... straszny z ciebie popapraniec.- wrzasnęła brunetka
-Ze mnie?! Odezwała się gówniara niestabilna uczuciowo.!- odkrzyknął jej
-Pieprz się Zbyszek.! Nie wierzę że masz o mnie takie zdanie. Ale ok w takim razie to koniec.- zapłakana pobiegła w stronę ośrodka

Postanowiliśmy się nie mieszać tylko po cichu przemknąć do stołówki. Z jednej strony było mi ich zal ale z drugiej strony... może to szansa dla mnie. Szansa na nowy początek z Marcelą?!





---------------------------------------------------------------





Jestem :)
Ostatnio non stop przepraszam więc teraz tez wybaczcie mi spóźnienie...
Nowy rozdział jest jaki jest ale na nic lepszego na chwilę obecna mnie nie stać.
Następny za tydzień :)
Do zobaczenia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz