niedziela, 27 września 2015

Rozdział 58.

<Marcela>



Po wyjściu rodziców długo roztrzęsiona siedziałam wtulona w Zbyszkowy tors. Sama nie wiem jak to się stało że mnie znaleźli i tak bez słowa uprzedzenia. Całe życie miałam już poukładane a oni w jednej sekundzie wszystko zepsuli. Cała moja równowaga duchowa po ich wyjeździe, po tym jak Michał mnie zostawił wszystko się rozsypało w drobny mak. Po co wrócili? Po co w ogóle się do mnie odzywają? Przecież nigdy mnie nie kochali, nigdy ich nie obchodziłam. Po co więc ten cyrk?!
Całe szczęście że Zbyszek w porę wrócił do domu bo nie wiem jak zniosłabym ich przez chociażby minutę dłużej. Całkowicie się rozkleiłam, przez tę ich wizytę nie potrafię się ogarnąć. To mój Zibi próbuje mnie jakoś uspokoić i po chwili mu się to udaje.

-Przepraszam.- wydukałam
-Za co słońce?- zdziwił się
-Zamoczyłam ci bluzę...
-Przestań. Tak właściwie co twoi rodzice tu robili?
-Dowiedzieli się o ślubie i przypomnieli sobie o tym że córkę mają. A ja ich naprawdę nienawidzę. Nie chcę mieć z nimi nic wspólnego.- wytarłam oczy
-Obiecuję że dopilnuję tego by cię nie zadręczali. Wytrzyj oczy bo zabieram cie na spacer.- uśmiechnął się
-Co? Ale ty dopiero wróciłeś, pewnie zmęczony jesteś...
-Nie ma ale. Popraw makijaż i wychodzimy. Zamierzam poprawić ci humor.- uśmiechnął się szeroko
-Kocham cię i już to zrobiłeś. Może zostańmy i odpoczniesz co?!
-Marceluś słońce. Nie ma ale.... masz mnie słuchać idź się zbieraj bo zaraz wychodzimy.- pogroził mi palcem
-No już dobrze. Zaraz wracam.- powiedziałam i udałam się do łazienki


Tak jak myślałam musiałam od nowa zrobić cały makijaż bo to co zostało z poprzedniego na mojej twarzy to była istna masakra. No nic więcej na ten temat nie powiem.
Po skończeniu makijażu wyszliśmy ze Zbyszkiem na planowany spacer. To naprawdę pomogło, świeże powietrze i jego obecność obok sprawiły że zapomniałam o tym co dziś się stało.
Najpierw długo spacerowaliśmy a potem Zbyszek zaprosił mnie na obiad do restauracji niedaleko naszego domu. Jak się okazało jutro chłopaki mają wolne od treningu więc największy imprezowicz Rzeszowa czyt. Igiełka zarządził imprezę. Zaczęłam panikować że nie mam co na siebie ubrać ale okazało się że mogę być nawet w dresie czego swoją drogą nie zrobię bo impreza jest w domu Iwonki i Krzyśka. Ucieszyłam się na myśl o tej imprezie no bo po pierwsze imprezy u Ignaczaków zawsze są epickie a po drugie potrzebuję się teraz rozluźnić. W drodze powrotnej do domu Zbyszek oczywiście zakupił 4 flaszeczki trunku- dwa whiskacze i dwie 0,7 czystej wódeczki. Jeżeli każdy z nich przyniesie takie zaopatrzenie to nawet nie chcę wyobrażać sobie w jakim stanie będa siatkarze pod koniec imprezy.
Od razu po wejściu do mieszkania pobiegłam w stronę szafy w celu znalezienia sobie jakiegos stroju. Chłopaki oczywiście nie maja tego problemu ale ja chcę się dobrze prezentować. W sumie sama się sobie dziwię ale bardzo szybko zdecydowałam się na to a do tego takie szpileczki i czerwony lakier na paznokciach. Wzięłam gorący prysznic wydepilowałam całe ciało i nałożyłam na nie mój ulubiony balsam. Włosy wystylizowałam na niedbałe fale a na twarz nałożyłam naturalny i bardzo delikatny makijaż. Szczerze to już dawno przestałam sie mocniej malować, jakoś lubię siebie bardziej w naturalnym wydaniu i Zbyszek chyba też mnie taką woli.

-Gotowa?- usłyszałam głos Zbyszka który najwidoczniej czeka już na mnie gotowy
-Tak, sekundka...- odpowiedziałam, prysnęłam się jeszcze moimi ulubionymi perfumami i wyszłam z sypialni
-No, powiem ci że warto było czekać. Jesteś piękna kochanie.- objął mnie
-Dziękuję. Podaj mi proszę płaszcz co?!- usmiechnęłam się do niego lekko
-A może by tak...
-Nawet o tym nie myśl i dawaj mi płaszcz słońce. Ale jeśli po powrocie do domu nie będziesz zalany w trupa to kto wie kto wie.- mrugnełam do niego
-Ok, ale pamiętaj że ja to sobie odbiorę czy tego chcesz czy nie.- pocałował mnie szybko w usta i zaczął sie ubierać


Kiedy weszliśmy do salonu Krzyśka impreza zaczynała się rozkręcać. Cichy Pit stał za stołem jako DJ i puszczał coraz to nowsze hity disco, Fabiaś polewał piekielny trunek a Konar z Buszkiem ustawiali sprzęt do karaoke. Partnerki siatkarzy usadowiły się na kanapie w salonie więc przysiadłam się do Oli od Piotrka i Iwonki które zawzięcie o czymś dyskutowały.

-Hej dziewczynki.- przywitałam się
-Hej Marcelka.- uśmiechnęła się posępnie Ola
-Co jest mała? Co masz taką minę?
-Znowu się pokłóciłam z Piotrkiem. Już nie mam nerwów do niego...- westchnęła
-Co znowu zrobił?- spytałam
-Próbuję z nim gadać no mówiłam wam już, ja mam 23 lata on 25 ja bym chciała już powoli się stabilizować. Nie mówię od razu o ciąży ślubie na 500 osób ale chociaż o jakiejś deklaracji z jego strony. Moi rodzice cały czas twierdzą że Piotrek traktuje mnie jako zabawkę, nie traktuje mnie poważnie. I chyba to faktycznie jest prawda...- zamknęła twarz w dłoniach
-No co ty skarbie... Piotrek cię kocha, świata poza tobą nie widzi. Może nie dojrzał do tego by się zadeklarować.- objęłam ją mocno
-No właśnie, daj mu czas.- wtrąciła Iwonka
-No dobrze. A jeśli faktycznie on się mną bawi i po roku mnie zostawi dla innej?- spojrzała  na mnie
-Oluś nawet nie opowiadaj głupot. Przecież to idiotyczne Piotrek taki nie jest...
-Sama nie wiem. Nie będę się tym teraz przejmowała jest impreza idę się napić.- rozluźniła się
-O czym piękne panie nawijają?- koło mnie pojawił się Zbyszek
-O wspaniale że się pojawiłeś kochanie. Jak ja cię dawno nie widziałam. Wiesz jak ja cię bardzo kocham? Jesteś najlepszym narzeczonym jakiego mogłam mieć. Bo widzisz marzy nam się porządny drink a ty robisz najlepsze. To moooooże...- zaczęłam
-Jasne. Już wam przynoszę a ty nie słodź tak bo tego nie kupuję.- pocałował mnie szybko w usta i poszedł do baru do Fabiana
-I dlaczego mój Piotrek taki nie jest co? Dlaczego?- znowu westchnęła Ola
-Proszę cię nie zadręczaj się tym już. Nie ma sensu...- odezwała się Iwona
-No dobra już. - uniosła ręce w geście poddania się
-Proszę bardzo piękne panie drineczki wedle zamówienia. Zdróweczko....- Zbyszek stuknął się z nami szklaneczkami
-Faktycznie zajebisty ten drink. Zrób mi drugiego.- powiedziała Ola
-Zwolnij koleżanko. Nie wypiłaś jeszcze tego a już chcesz nowy.- wtrąciłam
-No a co?! Chcę się upić i to konkretnie.- roześmiała się
-Ok. My idziemy tańczyć. Zibi?!- wstałam i wyciągnęłam rękę w kierunku Bartmana
-A z przyjemnością.- również wstał i skierowalismy się na parkiet

Po krótce opisałam Zbyszkowi sytuację Oli i Pita a ten stwierdził że Piotrek faktycznie mógłby się powoli starać założyć rodzinę. To chyba normalne ale nie u naszego Cichego. Widziałam jak Ola zła na Pitera piła coraz więcej ale nie na tyle by się upić. Jakoś koło godziny 3;00 nad ranem wróciliśmy do domu. Ja od razu padłam na łóżko i zasnęłam. Jako że sen mam lekki to poczułam jak chwilę po mnie na łóżku położył się Zbyszek i wtulony w moje plecy również zasnął.





----------------------------------------


No hej :P
Coś wystukałam sama nawet nie wiem co to jest :D
Mam nadzieję że nie jest to aż tak tragiczne :*
To do następnego czyli że niedługo....

1 komentarz: