piątek, 17 lutego 2017

Rozdział 64.



<Marcela>


-Kocham Cię.!- powiedziałam i wpiłam się w jego usta
-Ale... ale jak to?- po chwili Zbyszek odsunął się ode mnie i spytał
-To dosyć długa i skomplikowana historia.- westchnęłam
-Mamy czas.- odpowiedział i pociągnął mnie w stronę kanapy

Usiedliśmy w salonie i w spokoju i skupieniu zaczęłam opowiadać Zbyszkowi całą historię związaną z powrotem mojej pamięci i moich wspomnień. Na początku mi nie uwierzył ale kiedy spytał mnie o kilka naszych wspólnych wspomnień odpowiedziałam mu bez wahania a wtedy uwierzył.

-To jest niewiarygodne.- powiedział cały czas na mnie patrząc
-Wiem sama nie do końca jeszcze dowierzam w to co się dzieje.- uśmiechnęłam się
-Jeszcze pół godziny temu chciałem zapić się na śmierć a teraz.... Teraz ty tu jesteś i mówisz że mnie kochasz. Nawet nie wiesz jaki mam teraz w głowie mętlik.- westchnął
-Rozumiem Cię. Chciałam tylko żebyś wiedział że pamiętam. Pójdę już sobie...- wstałam
-Dokąd? Chyba sobie żartujesz że cię stąd wypuszczę.- szybko się podniósł
-Mówiłeś że masz w głowie mętlik więc...
-To nie znaczy że masz gdziekolwiek iść. Kocham Cię i zostajesz tu ze mną.- powiedział i mnie pocałował tak delikatnie
-Kocham Cię bardzo wiesz.- lekko przygryzłam wargę
-Nigdy więcej masz mnie nie zostawiać rozumiesz. Nie strasz mnie tak więcej...

Resztę wieczoru spędziliśmy ze Zbyszkiem wtuleni w siebie rozmawiając. Nie wiem jak mogłam go nie pamiętać, jest najważniejszy w całym moim życiu oprócz niego nie mam nikogo.

-Zbysiek a może powinniśmy powrócić do tematu ślubu. No chyba że nie chcesz już wyjść za mnie.- spytałam delikatnie
-Myślałem o tym ale nie chciałem wspominać bo bałem się że stwierdzisz że za szybko. Ja mógłbym wziąć z tobą ślub nawet jutro. - mocniej mnie przytulił
-Nie no jutro to chyba jednak faktycznie za szybko ale może ustalmy nową datę ślubu co?- podniosłam się i spojrzałam mu w oczy
-Jutro pójdziemy do księdza i spytamy o najbliższy wolny termin. Co ty na to?
-Super, bardzo się cieszę. A co ze świętami w końcu Boże Narodzenie jest za 8 dni. ?
-Planowałem jechać do rodziców ale w tej sytuacji pojedziemy razem co ty na to.
-A może zaprosimy rodziców do siebie. Takie nasze pierwsze rodzinne święta w naszym  domu co ty na to?.
-Super pomysł. Jutro do nich zadzwonię chociaż boję się że będą woleli jak my przyjedziemy.- roześmiał się
-Może po tym wypadku nie będą chcieli już mnie znać. Wkońcu zostawiłam cię w dniu ślubu.
-Co ty wygadujesz. Miałaś wypadek to nie twoja wina i nie twoja wina że straciłaś chwilowo pamieć. Ważne że jesteś tu ze mną i jest tak jak było.
-Przepraszam, mam takie dziwne myśli że wszyscy myślą że specjalnie...
-Nawet nie kończ. Zamknijmy ten temat dobrze.

Zbyszek objął mnie mocniej i w tym momencie ktoś zapukał do naszych drzwi. Na początku pojawił się pomysł żeby udawać że nas nie ma w domu ale po krótkim namyśle wygoniłam Zbyszka z kanapy by poszedł otworzyć. Usłyszałam głos Cichego Piotrka i Fabiana Drzyzgi. Wymyśliłam chytry plan jak zrobić sobie żarty z kolegów i grzecznie usiadłam na kanapie. Kiedy weszli do salonu i mnie zobaczyli mieli miny jak by zobaczyli ducha. Już chciałam się roześmiać ale powstrzymałam się by nie zepsuć mojego planu.

-Nie bójcie się, usiądźcie koło mnie. Nie pamiętam was ale mimo to nie gryzę.- powiedziałam a mina Zbyszka była równie zdziwiona co ich gdy mnie zobaczyli
-Zbyszek mówił że odeszłaś dlatego jesteśmy zdziwieni że cię widzimy.- powiedział Piotrek
-Póki nie znajdę jakiegoś kątu do zamieszkania zostanę u niego, bez Zbyszka sobie nie poradzę.- powiedziałam po cichu
-I ty naprawdę nas nie pamiętasz?- spytał Fabian
-Przykro mi...- westchnęłam
-Napijecie się czegoś?- wtrącił Zbyszek i chyba wyczuł co chcę zrobić
-Kawy...- powiedzieli obaj naraz po czym się zaśmiali
-To opowiadaj mi coś o sobie. Może coś mi zaświta kiedy coś się o was dowiem.- powiedziałam do Piotrka
-Yyy no ok. Nazywam się Piotrek Nowakowski a wszyscy mówią na mnie Cichy. Mam dziewczynę Olę której mam zamiar się oświadczyć. Mieszkam i gram w Rzeszowie.- zakończył
-A co u Poli?- spytałam z uśmiechem
-A  no ciągle śpi i jje jak to kot. Jest bardzo leniwa.- powiedział- Ale czekaj zaraz skąd wiesz że mamy z Olą kota i jak ma na imię?
-Nie wiem.- roześmiałam się
-Ty pamiętasz. Wróciła ci pamięć.- pokazał na mnie palcem a Fabian siedział z buzią otwartą ze zdziwienia
-To prawda. Przypomniałam sobie wszystko dlatego wróciłam.
-Jezu jak się cieszę.- Cichy wstał i zaczął histerycznie mnie przytulać i kręcić po całym salonie
-Puść ją bo zrobisz jej krzywdę.- do salonu wszedł Zbyszek
-Dlaczego nas zrobiłaś w balona co?- spytał Fabian przytulając mnie
-Chciałam zobaczyć wasze miny.... przepraszam was bardzo.- wzruszyłam ramionami
-Cieszymy się że wróciłaś. Nawet nie wiesz jak bardzo.- i znowu wylądowałam w ramionach Piotrka

Z chłopakami posiedzieliśmy jakoś do północy a potem zmęczona poszłam pod prysznic i prosto do sypialni. Jakos pół godziny po mnie w łóżku pojawił się Bartman. Mocno wtulił się w moje plecy i oboje szybko zasnęliśmy.
Rano obudziłam się pierwsza. Wymknęłam się z łóżka i pobiegłam do ubikacji za potrzebą. Wzięłam szybki prysznic i wzięłam się za robienie śniadania. Postawiłam na jajecznicę i herbatę z cytryną. Do tego tosty i dla Zbyszka sok z świeżo wyciśniętej pomarańczy. Kiedy skończyłam robić posiłek do kuchni wpadł Zbyszek.

-Jesteś... już myślałem że to mi się śniło.- odetchnął
-Jestem, już zawsze będę. Siadaj zrobiłam śniadanie.
-Po śniadaniu idziemy do księdza ok?- spytał jednocześnie kąsając tosta
-Jasne, nie mam nic przeciwko. O której masz trening?
-O 11;00. Chcesz się wybrać?
-Muszę pogadać z prezesem na temat mojej pracy w Resovii. Chcę wrócić do fizjoterapeutyki czy jak to się mówi.- roześmiałam się
-Może odpocznij sobie jeszcze co?
-Nie muszę. Chcę coś robić.- pocałowałam go i zaczęłam układać naczynia w zmywarce
-No dobrze. Skoro chcesz...- westchnął  Bartman

Po tym jak posprzątaliśmy po śniadaniu zaczęłam zbierać się do wyjścia. Wybrałam sobie taką stylówę.
Pół godziny później zasiedliśmy w kacelarii u księdza prosząc o nowy termin ślubu. Ksiądz bardzo się ucieszył że mimo wypadku nie zrezygnowaliśmy z sakramentu małżeństwa. I tak okazuje się że bierzemy ślub w pierwszą sobotę po Nowym Roku czyli 7 stycznia.
Zadowoleni pojechaliśmy na halę gdzie Zbyszek skierował się do szatni a ja do pokoju prezesa.
Po dosyć krótkiej rozmowie z prezesem dostałam możliwość pracy z Bartkiem, głównym fizjoterapeutą Resovii.

 
<Zbyszek>


Nie wierzę w to co się wokół mnie dzieje. Marcela wróciła pamięta mnie i mamy ustaloną nową datę ślubu. Tak strasznie się cieszę że wszystko znowu zaczęło się układać tak jak sobie wymarzyłem. Oczywiście wolał bym żeby Marcela jeszcze odpoczywała ale ona uparła się że chce wracać do pracy i dalszej nauki w zawodzie. Nie zabronię jej tego ale wolałbym żeby zajęła się przygotowaniami do ślubu. Na hali chłopaki nieźle się zdziwili widząc nas razem idących za rękę

-Stary nie mów że ją zbajerowałeś że mimo że cię nie pamięta to na ciebie leci..
-zaczął się śmiać Konarski
-Nie no co ty przecież Marcela wszystko pamięta. Wróciła jej pamięć.- wtrącił Cichy
-Jak to?- spytali razem Jochen i Rafał Buszek
-No więc tak... - westchnąłem i zacząłem streszczać chłopakom historię jak to się stało że Marcela wszystko pamięta
-No nie wierzę...- roześmiał się Konar
 -I w związku z tym że wszystkich i wszystko pamiętam chcemy zaprosić was na nasz ślub na 7 stycznia. Mam nadzieję że tym razem się uda.- usłyszałem głos mojej Marcelki okazało się że stoi za mną
 -Dokładnie. Wszyscy jesteście zaproszeni na ten zajebisty dzień.- wydarłem się na całą halę

Niedowierzaniom i gratulacjom zdawało się nie być końca. Chłopaki długo myśleli że to jakiś żart ale ostatecznie wszyscy potwierdzili że będą na ślubie.

-Jak poszło na rozmowie? Wracasz do pracy?- spytałem moją brunetkę
-Super. Tak, będę pracowała z Bartkiem wszystko poszło idealnie.- uśmiechnęła się szeroko
-Cieszę się bardzo. Mam nadzieję że teraz już cały czas będzie idealnie.- objąłem ją mocno

Następne dni minęły bardzo szybko i nagle okazało się że jutro jest wigilia a my mamy przyjąć rodziców u nas w domu. Moi rodzice nie wiedzą że Marcela odzyskała pamięć chcemy im zrobić niespodziankę.
Marcela zamknęła się w kuchni a mnie wysłała po prezenty od nas dla moich staruszków. Jako że przeprowadzili się niedawno do nowego mieszkania to jako wspólny prezent od nas wybraliśmy dla nich nową pełną zastawę do stołu która niedawno spodobała się mojej mamie ale stwierdziła że jest za droga. Ode mnie mama dostanie nowe perfumy a tata zegarek od Armaniego. Marcela wczoraj była na zakupach i kupiła mamie apaszkę która na pewno się jej spodoba i portfel a tacie koszulę i krawat. Kupiłem mojej ukochanej jeszcze prezent w postaci nowego tabletu (jej stare urządzenie nie nadaje się już do normalnego użytku, wydaje mi się że ze starości) i wróciłem do domu.


<Marcela>


-Zbyszek to ty?- krzyknęłam kiedy usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi
-A no ja. I mam wszystko.- odezwał się i chwilkę później pojawił się w kuchni
-Bardzo się cieszę.- uśmiechnęłam się i poczułam jego usta na swoich
-I jak kuchareczko. Gotowe wszystko?
-Gotowe. Sernik się piecze kuchnia posprzątana a jutro od rana kochany lepimy pierogi.
-Ja nie lepię. Nie umiem nie chcę się skompromitować.- roześmiał się
-Nauczę Cię kocie, nic się nie martw.- poklepałam go po ramieniu
-No dobrze to jutro a dziś...- zaczął całować mnie po ramieniu
-Dziś ubieramy choinkę. Wnoś drzewko z tarasu a ja idę po bombki.- odsunęłam się
-Ehhh i zepsułaś tą chwilę.- machnął ręką i poszedł

Po jakichś dwóch godzinach choinka została finalnie ubrana a sernik odpoczywał wyjęty z piekarnika. Bardzo zmęczona wzięłam szybki prysznic umyłam zęby i zaraz po przytuleniu poduszki odpłynęłam w sen. Zbyszek zrobił to samo.





-----------------------------------------------




Myślałam że już tu nie wrócę a jednak udało mi się coś wyskrobać na szybko. Mam nadzieję że ktoś tu jeszcze zajrzał by przeczytać to "coś".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz