sobota, 30 stycznia 2016

Rozdział 60.

<Marcela>

Zajęłam się kolacją. Jako że ostatnio oboje jesteśmy ze Zbyszkiem zabiegani to nasza lodówka ma lekko mówiąc pewne braki. Okazało się że z tego co mamy mogę robić jedynie kanapki albo jajecznicę więc postanowiłam że jednak zostanę przy pomyśle z kanapkami. Nucąc razem z radiem piosenkę Moniki Lewczuk "Zabiorę Cię Stąd" układałam na talerzu kolejne kanapki a Zbyszek w tym czasie miał uprzątnąć naszą sypialnię po naszych uniesieniach.
To zaskakujące jak bardzo kocham Bartmana. Nie myślałam że pokocham jeszcze kogoś tak bardzo ale jednak... Zbyszek to moja największa miłość. Nawet Michała i mnie nie łączyło takie uczucie.
Ułożyłam kanapki i dwa kubki z herbatą na stole kiedy do kuchni wszedł Zbysiek.

-Marcela.... mogę cię o coś spytać?- spytał stanowczo
-Pewnie.... coś się stało?
-Kochasz jeszcze Michała?
-Coo?- wytrzeszczyłam oczy
-Kochasz Kubiaka?- ponowił pytanie
-Skąd ci to do głowy przyszło? Oszalałeś?- podeszłam do niego
-A stąd.!- powiedział i rzucił na stół mój stary notatnik
-Skąd to masz?- zdziwiłam się
-Chowałaś to pod łóżkiem. Co to ma znaczyć co?
-Zbyszek to jest mój stary notatnik przestałam w nim pisać jakieś 2 lata temu... nie używam go już.!- roześmiałam się
-Za to wpisy są ciekawe. Cytuję "Nikogo nie pokocham takk jak kocham Michała Kubiaka".- krzyknął
-To było dawno, byłam roztrzęsiona po tym jak mnie zostawił tak?! Uspokój się dobrze?!
-Ja chcę wiedzieć czy ty coś do niego czujesz.!
-Tak pewnie kocham go a jutro biorę z tobą ślub. Puknij się w czoło Bartman.!- zaczęliśmy się przekrzykiwać
-Może ten ślub to tylko przykrywka a tak naprawdę to jego kochasz... może nawet się widujecie.! Zdradzasz mnie z  nim?- podszedł do mnie niebezpiecznie blisko
-Jak możesz zarzucić mi zdradę. Ochłoń Bartman.!- wymierzyłam mu siarczysty policzek
-Skąd mam wiedzieć co ty robisz jak mnie w domu nie ma co?!
-Po pierwsze Kubiak siedzi w Ankarze z Moniką i ich córką a po drugie przekartkuj notatnik na ostatnią stronę....

Minęłam Zbyszka który nie wiedział co ma zrobić i wyszłam z mieszkania. Co ja mówię ja nie wyszłam ja wybiegłam. Jutro nasz ślub a on robi takie akcje. Swoją drogą mogłam spalić ten zeszyt nie wiem sama po co go trzymałam do dzisiaj.
Pora na spacery dosyć późna bo jest trochę po 21;00 ale mnie to nie przeszkadza. Siadam na ławce w parku obok mieszkania i bez konkretnego celu wpatruję się w piękne czyste niebo. Wtedy ktoś się do mnie dosiada i aż podskoczyłam ze strachu

-Co tu robisz o tej porze co?- to Bartek
-A ty?- spytałam
-Nie mogłem spać więc pomyślałem że się przebiegnę i się zmęczę to szybciej zasnę.- uśmiechnął się
-No powiem ci że chciałabym mieć taki problem jak ty...- westchnęłam
-Co się dzieje hmm?- spojrzał na mnie czujnie
-Pokłóciłam się ze Zbyszkiem. Widzisz mój idealny świat się burzy.- roześmiałam się
-Co on znowu zrobił?
-Skąd myśl że to on?- roześmiałam się
-Bo znam waszą dwójkę. No mów.
-Znalazł mój stary notatnik i wpis sprzed trzech- czterech lat gdzie pisałam że nikogo nie pokocham tak jak Kubiaka. Wściekł sie i posądził mnie o to że się spotykam z Kubiakiem pod jego nieobecność.- westchnęłam
-Co? Największa głupota jaką usłyszałem kiedykolwiek.- uśmiechnął się
-Ja to wiem i ty też ale Zbyszek niekoniecznie...
-Może pójdę i z nim pogadam?- spytał
-Nie ja muszę sama z nim to załatwic a my widzimy się jutro tak?- wstałam z ławki
-No jasne. Bedziesz piękną panną młodą.- przytulił mnie mocno
-Do jutra Bartuś.- pocałowałam go w policzek i udałam się w drogę do mieszkania



<Zbyszek>


Marcela wybiegła trzaskając drzwiami a wcześniej kazała przeczytać ostatni wpis do tego jej notatnika. Przekartkowałem wszystkie strony i wtedy ukazał mi się krótki wpis:


Nie sądziłam że wszystko jeszcze może nabrać sensu. Nie sądziłam że mogę się jeszcze uśmiechać... tak szczerze i z miłością do kogoś innego niż Michał. A jednak, moje serce znowu jest całe i to dzięki wysokiemu brunetowi i pięknych zielonych oczach w których codziennie tonę. Zbyszek po raz kolejny nauczył mnie kochać i to uczucie jest piękne. Dba o mnie, codziennie pokazuje jak bardzo mnie kocha. Jestem nieziemsko szczęśliwa z Bartmanem a Michał... to wspomnienie piękne lecz tylko wspomnienie. Mam tylko nadzieję że ja i Zbyszek i to co nas połączyło będzie trwało wiecznie a ja nie wyleję już ani jednej łzy z powodu nieszczęśliwej i nieudanej miłości. Zbigniew Bartman to moja miłość, moja przyszłość i wszystko czego chcę od  życia.


Zamurowało mnie. Dlaczego nie przeczytałem późniejszych wpisów tylko tak bezpodstawnie napadłem na Marcelinę. Mam ochotę sam sobie dać w twarz. Jestem skończonym idiotą ale niestety czasu nie cofnę. Herbata którą zrobiła Marcela już dawno wystygła a jej dalej nie ma w domu. Zaczynam się martwić o nią.
Po jakiejś godzinie drzwi wejściowe się otworzyły. Szybko poderwałem się z miejsca i ruszyłem w stronę korytarza. Kiedy ją zobaczyłem, jak się rozbiera odetchnąłem. Wróciła mimo to że jestem takim idiotą.

-Ja...
-Tylko nie mów że przepraszasz. Już to dziś słyszałam.- przerwała mi
-Wiem ale mnie poniosło. Porozmawiajmy proszę.- westchnąłem
-Chodź do salonu.- odpowiedziała
-Dobrze.
-Musimy sobie wszystko wyjaśnić jeśli jutro chcemy wziąć ślub. Co to było to dzisiejsze coś Zbyszek?- odezwała się jak tylko usiedliśmy na kanapie
-Ten wpis mną wstrząsnął. To zdanie że ty nigdy nikogo nie pokochasz jak Miśka to mnie ruszyło. Myślałem poprostu że Michał znaczył dla ciebie więcej niż ja...
-Czy kiedykolwiek dałam ci do zrozumienia...
-Nie nigdy.- przerwałem jej
-Więc dlaczego ciągle myślisz że cię nie kocham. Zbyszek mnie to przerasta.- w jej oczach zobaczyłem łzy
-Nie płacz proszę. Nie płacz przez moją głupotę.-przytuliłem ją
-Powiedz mi kiedy ty przestaniesz być zazdrosny co?- odsunęła się
-Jutro po ślubie kochanie. Będę miał pewność że mnie kochasz i że jesteś moja.
-Czyli teraz nie masz pewności?- wstała
-Nie to chciałem powiedzieć ja...- zacząłem
-Ale powiedziałeś. To jest nie do zniesienia. Ja tak nie chcę ja tak nie potrafię.!- powiedziała





-----------------------------------------




niedziela, 24 stycznia 2016

Rozdział 59.

<Marcela>

Wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Suknia wisi w szafie przygotowana obok garnituru Zbyszka, fryzjerka i kosmetyczka w osobie Oli od Piotrka Nowakowskiego zabukowana na jutro na 8;30. Tak! Jutro wychodzę za mąż i to za samego Zbyszka Bartmana. Sama jeszcze nie dowierzam w to co się dzieje ale jutro mój sen się spełni i będę szczęśliwą żoną Zbyszka.
Dopięłam jeszcze ostatnie formalności dotyczące sali i wystroju a teraz wybieram się do kosmetyczki na manicure i całą serię zabiegów upiększających. Ubrana w to przekręcam zamek w drzwiach kiedy odzywa się Zbyszek:

-Momencik kochana... a gdzie to się wybierasz co?- wyszedł do przedpokoju
-A do kosmetyczki.- uśmiechnęłam się szeroko
-Ale będziesz na meczu swojego jeszcze narzeczonego.?- zaakcentował słowo jeszcze
-Będę będę. Nie martw się ty mój jeszcze narzeczony...- wysłałam mu buziaka w powietrzu
-Super ale jeszcze jedna sprawa..- westchnął
-Tak?
-Gdzie masz czapkę co? Chcesz się rozchorować. Jest mróz wiesz o tym?
-Tak wiem ale zostawiłam ją na hali ostatnio więc...
-Więc ci ją przyniosłem do domu. Ty kiedyś głowę zgubisz zobaczysz...- roześmiał się i założył brązową czapkę na głowę.
-Ale pomyśl jaki szczęśliwy będzie ten który ją znajdzie.- pokazałam Bartmanowi język
-Nie igraj ze mną.- powiedział i pocałował mnie soczyście
-Lecę.Widzimy się na meczu tak?
-Tak. Do zobaczenia.

Wyszłam z domu w świetnym humorze. Postanowiłam nie brać auta tylko przejść się na piechotę ponieważ salon kosmetyczny znajduje się naprawdę niedaleko. Wyszłam z klatki schodowej i wtedy wpadłam na jakiegoś mężczyznę. Zakłopotana spojrzałam w górę i dostrzegłam ten unikalny szeroki Kurkowy uśmiech.

-Bartek?!
-Marcelinka...
-Cześć.- mocno wtuliłam się w Kurka
-No witaj piękna. Gdzie tak pędzisz co?- odwzajemnił uścisk
-Do kosmetyczki. Będę się robiła na śliczną. A ty do Zbyszka idziesz?
-Dobrze wiesz że nie musisz wydawać kasę na kosmetyczkę. Jesteś piękna. A tak właściwie to ja do ciebie szedłem...
-Aha no to możesz mnie odprowadzić i pogadamy albo poczekać na górze na mnie...
-To może cię odprowadzę...- uśmiechnął się
-No więc co cię do mnie sprowadza...- spytałam
-Bo widzisz odkad gram w Resovii to czuję się szczęśliwszy... jestem blisko rodziny i przyjaciół i z Natalią lepiej mi się układa...- zaczął
-No więc w czym problem?
-Sam nie wiem czuję że czegoś mi brakuje.- westchnął
-Yhym no wiesz ja nie wiem czego może ci brakować Bartuś...
-Chodzi o to że ja sam nie wiem o co chodzi.- schował twarz w dłoniach
-No to w takim razie co chcesz żebym ci powiedziała?- zatrzymaliśmy się
-Chciałem tylko się wygadać... no bo nie wiem może mam kryzys wieku średniego co?
-Bartek nie masz nawet trzydziestki. Jaki kryzys co ty mówisz?- roześmiałam się
-Ej  nie śmiej się ze mnie. Nie każdy ma tak pięknie poukładane życie jak ty. Jutro bierzesz ślub z facetem którego kochasz. Masz dobrą pracę i przyjaciół...
-Bartek ale ty też masz to wszystko tylko nie macie ślubu z Natalią. Może to w tym problem może chciałbyś to zalegalizować co?- spojrzałam na niego czujnie
-Jestem z nią od dwóch lat... sam nie wiem.- spojrzał w niebo
-Ehh wiesz jesteś gorzej niezdecydowany jak baba..- szturchnęłam go
-Wiem. Dobra nie zawracam ci głowy jesteśmy na miejscu. Dzięki za rozmowę.- pocałował mnie w policzek
-Okej. Do zobaczenia na meczu...

U kosmetyczki zeszło mi dłuższą chwilę. Kiedy wyszłam z salonu było już po 13.00  na 14.00 mam być na hali no bo zaczyna się mecz Asseco Resovia- PGE Skra Bełchatów.
Wróciłam do domu chwyciłam kanapkę na szybko i klucze do samochodu po czym zbiegłam do garażu.
Na halę weszłam bez problemu ochrona zna mnie i za każdym razem z uśmiechem wpuszczają mnie bez kolejki a wszystko dlatego że jestem przyszła panią Bartman. Usiadłam na swoim miejscu obok Iwony i Oli. Zawsze siadamy razem na meczach. Dzis dołączyła do nas jeszcze Natalia od Bartka.
Po wymianie kilku zdań dotyczących jutrzejszego dnia na halę wyszli siatkarze obu drużyn i zaczęli  się rozgrzewać.
Mecz się zaczął i walka toczyła się punkt za punkt. W stanie setów po drugim secie było 1-1.
Trzeci set wydał się nam być wygrany stan punktów 23-18 dla Rzeszowa mówił sam za siebie.  Wtedy wydarzyło się coś co zatrzymało moje serce. Zbyszek który skakał do bloku źle wylądował a jego krzyk z bólu usłyszała chyba cała hala. Wstałam i bez chwili zastanowienia zbiegłam do niego na dół. Andrzej pozwolił mi wejść na boisko i szybko znalazłam się obok syczącego z bólu Bartmana.


<Zbyszek>


Wszystko się super układało. Jutro ślub z Macelą a dzisiejszy mecz już prawie wygrany. Wszystko idzie zgodnie z planem do momentu kiedy poczułem jakbym złamał kolano podczas lądowania po udanym bloku.
Piotrek i Fabian szybko pomogli mi dostać się na pobocze boiska. Jak to zwykle bywa w złości zacząłem przeklinać pod nosem swój los. Wtedy obok mnie pojawiła się Marcelina:

-Jak ty się czujesz?- spytała przejęta
-A jak mam się kurwa czuć.? Boli jak cholera.!- syknąłem w jej stronę
-Zbyszek...- westchnął Fabian
-A ty co? Wracaj do gry a nie....
-Zbyszek uspokój się. Jak ty się zachowujesz?!- wtrąciła się brunetka
-Idź stąd. Wynocha rozumiesz.!- krzyknąłem na nią
-Zbyszek ogarnij się. Nie krzycz na nią nic ci nie zrobiła...- odezwał się Fabian
-Dajcie mi oboje spokój. Idźcie stąd oboje.!
-Zbyszek...- zaczęła
-Daj spokój Marcela. Jak się ogarnie to wtedy z nim pogadasz. Wracaj na swoje miejsce....- odciągnął ją Piotrek
-Kretyn.!- westchnął Fabian
-Wal się.!- odpowiedziałem

Dostałem od lekarza leki przeciwbólowe i zacząłem kontaktować tak na trzeźwo co sie stało. Trener Kowal zabrał mnie na badania do szpitala i okazało się że nadwyrężyłam staw skokowy czy coś. Wkurzył mnie fakt że mam conajmniej tydzień gry z głowy. Wróciliśmy na halę a tam chłopaki zbierali się do wyjścia do domu po wygranym meczu. To że wygraliśmy trochę poprawiło mi humor. Postanowiłem przeprosić Fabiana za to co mu powiedziałem wcześniej

-Fabian?- odezwałem się
-Co?
-Sory stary za moje zachowanie. Wiem że przegiąłem...- westchnąłem
-Ty mi to mówisz? Lepiej przeproś Marcelę ją potraktowałeś o wiele gorzej niż mnie.- odpowiedział
-Osz cholera.! Masz rację... muszę wracać do niej do domu.- zabrałem torbę ze swoimi rzeczami i ruszyłem w stronę wyjścia
-Powodzenia.- usłyszałem za plecami słowa Fabiana
-Dzięki.- odpowiedziałem

Kiedy wszedłem do mieszkania usłyszałem dźwięk włączonego telewizora. Odetchnąłem bo to znaczy że moja kochana brunetka jest w domu. Okazało się że Marcela usadowiła się na kanapie w salonie pod kocem z kubkiem w ręku. Patrzy tępo w telewizor i wiem że nie ogląda telewizji tylko myślami jest zupełnie gdzie indziej. Usiadłem koło niej i wyłączyłem telewizor. Wtedy chciała wstać ale jej przeszkodziłem

-Poczekaj proszę.- powiedziałem
-Na co? Znowu na mnie nawrzeszczysz? Każesz się wynosić?
-To nie tak skarbie. Przepraszam cię... tak strasznie cię przepraszam...- mocno ścisnąłem jej dłoń
-Nie tak? A jak?- spytała
-Jaa... ja... ja byłem zły i nie panowałem nad sobą. Wiesz co dla zawodowego sportowca oznacza kontuzja.- westchnąłem
-Ja też się wystraszyłam. Chciałam tylko sprawdzić jak się czujesz czy to nic poważnego wkońcu już jutro bierzemy ślub, a ty na mnie nawrzeszczałeś. To nie było miłe poczułam się jak...
-Wiem i bardzo cię przepraszam. Ja cię Kocham Marcelka i to bardzo. Życie za Ciebie oddam...- pocałowałem ją w rękę
-Oj Zbyszek i co ja mam z tobą zrobić co?- usmiechnęła się
-Wybaczyć mi na początek. A potem to ja pomyślę co zrobić z tobą....- pocałowałem ją namiętnie
-Yhym a twoja kontuzja?- spytała kiedy się od siebie oderwaliśmy
-Do tego co zamierzam zrobić moja kontuzja nie ma żadnego znaczenia.- roześmiałem się

Nie muszę wam mówić jak wyglądały następne dwie godziny. Rozkoszowaliśmy się swoim towarzystwem a ja wprost uwielbiam i szaleję za Marcelą. Jej usta i włosy... zapach jej ciała... nie wyobrażam sobie że mogłoby jej zabraknąć w moim życiu.
Kocham tą drobną brunetkę i nic tego nie zmieni a jutro będzie już na zawsze moja.

Marcela postanowiła zająć się kolacją a ja w tym czasie postanowiłem uprzątnąć naszą sypialnię bo moje i Marceli ubrania w chwili obecnej znajdują się wszędzie. Kiedy już skończyłem z kieszeni spodni wypadł mi telefon. Jako że to iPhone wystraszyłem się że może szyba się stłukła więc szybko się po niego schyliłem. Okazało się że telefon jest cały ale moją uwagę przykuł brązowy zeszyt znajdujący się pod łóżkiem po stronie po której śpi Marcelka. Usiadłem na łóżku i postanowiłem zajrzeć co w nim jest...
Kiedy go otworzyłem okazało się że to taki.. nawet nie wiem jak to nazwać notatnik albo pamiętnik  Marceli. Są w nim rysunki i różne zapiski. Jest też wpis z Sylwestra tego roku gdy rozstała się z Michałem. Nie wiem czy powininenem był to zrobić ale zacząłem czytać a serce biło mi z każdą sekundą coraz mocniej.


Piszę ten wpis ponieważ od jakiegoś czasu szukam ujścia dla moich nerwów i negatywnych emocji. Czuję się jakbym cała zalana łzami stała nad przepaścią bez dna a coś w środku mnie pchało mnie do skoku prosto w nią. Mojego serca już nie ma. Michał zniszczył doszczętnie to co z niego zostało. To miały być najpiękniejsze święta Bożego Narodzenia w moim życiu a okazało się że to był gwóźdź do mojej trumny. Michał będzie ojcem ale to nie ja będę matką jego dziecka. Monika zabrała mi najważniejszą osobę w moim życiu. Już nigdy nikogo tak nie pokocham jak kochałam Michała Kubiaka. To on pomógł mi się pozbierać po odejściu rodziców to on miał być moją ostoją w cierpieniu. To on miał zostać moim mężem i ojcem moich dzieci. Miał mnie kochać od zawsze i na zawsze. Teraz nie ma już nic...
Jest Zbyszek, osoba która stara się mi pomóc. Nie wiem czy to mój znajomy, przyjaciel, czy po prostu osoba godna zaufania. Nie wiem dlaczego do niego pojechałam, nie wiem co mną kierowało ale Bartman to dobry człowiek który okazał mi wsparcie i stara się mi pomóc. Jest dla mnie tak miły i opiekuńczy. 
Nie wiem co będzie ze mną dalej, jak poradzę sobie z tym co Michał mi zrobił ale wiem że nigdy nikogo nie pokocham taką miłością jaką kochałam Kubiaka. Zawsze będę go kochała mimo że nigdy już nie poczuję smaku jego ust, mimo że nigdy już mi nie powie że mnie kocha. To on był i jest moją wielką i prawdziwą miłością. Już zawsze tak będzie...




------------------------------------------------------------------



Po dosyć sporej nieobecności pojawiam się z nowym rodziałem. Mam nadzieję że ci którzy czytali to opowiadanie nie odeszli na dobre i przeczytają to co wyskrobałam tam na górze.
Liczę że jest tu ktoś jeszcze.... Przepraszam za tą obsówę z rozdziałami ale jak to mówią od jakiegoś czasu życie mnie nie rozpieszcza. Następny rozdział mam prawie gotowy więc niedługo powinien się pojawić  :)  całussski bayy :*