<Zbyszek>
Każdy kolejny dzień oddala mnie od Marceli. Kocham ją najmocniej na świecie ale ona bezlitośnie mnie od siebie odsuwa, pozbawia mnie złudzeń że będzie tak jak dawniej. Nie umiem żyć z nią bez przytulenia jej, bez pocałowania jej.... nie wiem co robić.?!
Wróciłem z popołudniowego treningu zmęczony i sfrustrowany. Rzuciłem torbę do szafy w przedpokoju i poszedłem sprawdzić co robi Marcela. Jak się okazało w domu nie ma nikogo oprócz mnie. Wyszła...
Zostawiła kartkę na blacie w kuchni.
Zbyszek bardzo Ci dziękuję za pomoc i wszystko co dla mnie zrobiłeś ale myślę że to nasze mieszkanie razem i udawanie że jest ok nie ma sensu. Nie jest ok kiedy widzę jak bardzo mnie kochasz jak się o mnie martwisz i o mnie troszczysz a ja nie mogę się odwdzięczyć tym samym. Przepraszam Cię ale będzie lepiej jeśli tutaj nasze drogi się rozejdą, ja muszę poukładać sobie wszystko...całe moje życie. Nie martw się o mnie proszę poradzę sobie i jestem bezpieczna.
Marcela
Załamało mnie to. Jak to odeszła. Złapałem za telefon i zacząłem do niej dzwonić ale po czwartej próbie wyłączyła telefon. Jak ona mogła to zrobić.?
Usiadłem bezradnie na kanapie i zamknąłem twarz w dłoniach. Nawet nie wiem kiedy z moich oczu popłynęły łzy. Sytuacja stała się beznadziejna, nie ma jej już... nie ma już nas jestem tylko ja i ona, osobno a nie razem.
Ona jest całym moim życiem, tlenem bez którego ciężko mi żyć, ulgą w każdym cierpieniu i to ona nadaje sens każdemu dniu.
<Marcela>
Wiem że go to zaboli ale tak musi być. Muszę zniknąć z jego życia by mógł oswoić się z myślą że nie pamiętam tego co kiedyś do niego czułam a póki wspomnienia i uczucia nie wróciły nie możemy być razem. Zaszyłam się w domu Krzyśka Ignaczaka i jego rodziny. Od początku poczułam że mogę ufać Krzyśkowi. Może to śmieszne ale poczułam z nim jakąś więź. Kiedy spytałam go czy mogę się na jakiś czas u nich zatrzymać bez mrugnięcia okiem się zgodził. Poprosiłam aby na czas mojego pobytu u nich nic ni mówili Zbyszkowi gdzie jestem. Na pewno zaraz by się pojawił i wszystko skomplikował.
Rozpakowałam się w gościnnym pokoju i usiadłam na krawędzi łóżka kiedy rozdzwoniła się moja komórka. To Bartman. Po czwartym połączeniu zdecydowałam się wyłączyć telefon. Wtedy do pokoju weszła Iwona
-Niech zgadnę... Zbyszek?
-Tak, to już czwarte połączenie.- westchnęłam
-Martwi się i wcale się mu nie dziwię. Ten facet bardzo cię kocha.- usiadła obok mnie
-Nie ułatwiasz mi tego wiesz...
-Wiem kochana, ciężka jest wasza sytuacja ale twoja ucieczka gwarantuję ci że go załamie.- objęła mnie ręką
-Ale będąc z nim też go raniłam. Z tej sytuacji nie było dobrego wyjścia.- ponownie westchnęłam
-Co teraz zamierzasz?- spytała
-Szukam już sobie własnego lokum. Edukację muszę zacząć od zera bo nie pamiętam czym się zajmowałam. Moje życie w tym momencie jest bez sensu...- z oczu popłynęły mi łzy
-Może to tylko chwilowe, i niedługo sobie wszystko przypomnisz.
-Bardzo bym tego chciała. Tylko coraz częściej boję się że już zawsze będę miała taką pustkę w głowie.
-Wiem. Chodź do salonu.- Iwona wstała i pociągnęła mnie za rękę
-Co sie stało? Co wiesz?- wydukałam idąc za nią
-Siadaj.- powiedziała włączając telewizor
Chwilę potem moim oczom ukazała się cała drużyna siatkarska ze mną włącznie. To te wideo które kręci Igła. Wzruszona patrzyłam w ekran gdzie pokazane było jak Zbyszek nosi mnie na rękach a za chwilę wskakuję na plecy Cichemu Piotrkowi. Nawet nie wiem kiedy moje oczy ponownie się zaszkliły od łez. Jednak mimo to dalej zapatrzona w ekran telewizora nawet nie mrugnęłam. Jak to możliwe że to ja? Że po pocałunku ze Zbyszkiem moje oczy nabierały takiego blasku a uśmiech był tak szczery i szeroki.
-Chciałabym pokazać ci coś specjalnego...- powiedziała cicho Iwona
-Pokaż.- szepnęłam
Przełączyła coś i moim oczom ukazała się wielka twarz Krzyśka idącego przez korytarz w domu Zbyszka.
-Chcę państwu pokazać coś niesamowitego, najpiękniejszą pannę młodą zaraz po mojej żonie. Iwonko bardzo cię kocham ale blask tej dziewczyny dzis jest oszałamiający. Sami zobaczcie...- obrócił kamerę i zobaczyłam siebie w sukni ślubnej z gotową fryzurą i makijażem. Byłam tego dnia tak piękna i szczęśliwa.
-Krzysiu czy możesz przestać łaskawie.?- posłałam dziubka w stronę kamery
-Opowiedz wujkowi Krzysiowi jak się czujesz na godzinę przed staniem się oficjalnie panią Bartman?
-A jak mogę się czuć. Niesamowicie, nie mogę się już doczekać. Kocham go najmocniej na świecie.- uśmiechnęłam się szeroko
-No i prawidłowo. A wujek Krzysio zawiezie pannę młodą do kościoła mega wypasionym autem także chodźcie pokażę wam to cudo. Za chwilę wrócimy do naszej pięknej Marceli..- i chwilę potem moim oczom ukazał biały samochód który podobno wynajął Zbyszek
-Wyłącz to proszę.- poprosiłam Iwonę
-Poczekaj. Jest jeszcze relacja z rozmowy ze Zbyszkiem....
-Zibi i jak przed oficjalnym zaoobrączkowaniem co?- roześmiał się Krzysiek
-Ale ty głupi jesteś poza obrączkami i przysięgą nic się nie zmieni dalej będę kochał moją Marcelę jak wariat. I co mi tam niech każdy to wie.- Bartman machnął ręką
-Czyli co, jesteś pewien to ta jedna jedyna? Serio ty ten który się nie zakochuje został ujarzmiony przez drobną brunetkę?
-Wiesz co Ignaczak puknij się w głowę a ty Marcelka jeśli to oglądasz to nie słuchaj tych bzdur ja się zakochuję codziennie i to w tobie.- posłał mi całusa
-Och jakie to piękne...- Krzysiek teatralnie otarł niewidoczną łzę
-Zaraz mu coś zrobię. Weź ty jedź do Marceli wkońcu masz mi ją do kościoła przywieźć....
Wstałam i wyłączyłam telewizor. Nie mogłam dalej tego oglądać. Serce o mało mi nie pękło widząc jak ten cholerny wypadek zmienił moje życie. Teraz mogłabym być fizjoterapeutką i żoną Zbyszka a tak... sama nie wiem kim jestem i co robię na tym świecie. W sumie równie dobrze mogłabym umrzeć.
Bez słowa mijając zdziwioną Iwonę pobiegłam na górę. Ubrałam się w to i zeszłam na dół. Krzyknęłam tylko że idę się przejść i już mnie nie było. Z rękami w kieszeniach szłam bez celu, prosto przed siebie. Mróz delikatnie szczypał mnie po policzkach i nosie ale nie zwracałam na to uwagi. Głęboko wdychałam powietrze które było tak orzeźwiające, tak relaksujące i przyjemne. Usiadłam na ławce i zaczęłam myśleć. Co zrobić by sobie przypomnieć, co zrobić by było jak dawniej. Spojrzałam na zegarek... chłopaki skończyli trening więc stwierdziłam że pójdę na halę Podpromie może kiedy zobaczę jak wygląda od środka coś sobie przypomnę. Pewnym krokiem ruszyłam w kierunku hali z nadzieją że może coś.... cokolwiek tam mi pomoże.
<Zbyszek>
Po skończonym treningu wróciłem do domu. Zacząłem wydzwaniać do chłopaków może któryś wie gdzie może być moja Marcela. Nie wiem co mam z sobą zrobić rozsadza mnie jak sobie pomyślę że jest tam gdzieś z kimś a ja nie wiem co robi i co się z nią dzieje. Usiadłem na łóżku w sypialni i zwyczajnie się popłakałem. Jak dziecko któremu ktoś zabrał coś na czym bardzo mu zależało. Nie wiem jak to zrobię ale muszę ją znaleźć i chociaż z nią porozmawiać. Przecież kocham ją jak nikogo innego na świecie. Rodzice chcieli przyjechać myśleli że może coś nam pomogą ale odmówiłem pomocy, chciałem powoli sam spróbować naprawić sytuację to teraz mam.... odeszła.
Nikt, żaden z siatkarzy nie wie gdzie mogła pojawić się moja brunetka. Nawet Krzysiek a przecież z nim podłapała najlepszy kontakt. Postanowiłem się przejść ubrałem kurtkę, buty i szalik i wyszedłem w strone parku. Wdychałem mroźne powietrze i patrzyłem w pochmurne niebo. Co ja takiego w życiu zrobiłem że ten na górze tak mi się odpłaca. Kiedy byłem tak nierealnie szczęśliwy on zabrał mi część mnie.
W trakcie spaceru spotkałem Fabiana:
-Hej stary.!- odezwał się
-Ooo cześć. Sory zamyśliłem się.
-I co nie znalazła się? Nie wróciła?
-Nie. Fabian co ja mam zrobić co?- spytałem
-Zbyszek nie wiem co mogę ci doradzić. Może wróci...
-Sam w to nie wierzysz. Ja w to nie wierzę.- westchnąłem
-Wierzę. Musisz dać jej chwilę na poukładanie sobie wszystkiego. Sporo ostatnio przeszła.
-Boję się że już nie wróci.- załamałem ręce
-Wróci zobaczysz. Muszę lecieć bo moja pani nie da mi żyć miałem wyjść tylko na 5 minut.- podał mi rękę
-Dzięki za pocieszenie. Trzymaj się.- pożegnałem się z Drzyzgą i ruszyłem w dalszy spacer
Z każdą chwilą robiło się coraz zimniej ale mnie to nie przeszkadzało. To co się liczyło to Marcelina i chociażby jedna wiadomość że nic jej nie jest. Usiadłem na ławce i odpaliłem kupionego w kiosku papierosa. Może papieros to średnia pomoc przy mojej sytuacji ale chociaż trochę mnie uspokoiła.
-Ty palisz?- usłyszałem boleśnie znajomy głos
-Marcela...
<Marcela>
Wracałam z hali drogą przez park. Wizyta na Podpromiu nic mi nie pomogła więc zawiedziona postanowiłam wracać do domu. Szłam sobie spokojnie kiedy na ławce przy głównej alejce zobaczyłam Zbyszka. Rozum od razu podpowiedział mi "uciekaj" ale serce kazało odezwać się do niego. Posłuchałam tego drugiego i podeszłam do Bartmana:
-Ty palisz?- spytałam
-Marcela...- podniósł głowę i wtedy zobaczyłam opuchnięte oczy i usta czerwone od przygryzania ich zębami
-Co tu robisz?- usiadłam obok niego
-Dlaczego odeszłaś? Złamałaś mi serce.- powiedział
-Przepraszam ale to wydało mi się być właściwe. Nie chciałam bardziej cię ranić...
-Zabiłaś mnie swoim odejściem. Moje życie bez ciebie jest nic nie warte.
-Nie mów tak. Błagam nie marnuj życia przeze mnie.- spojrzałam mu w oczy
-Mogę cię pocałować?- spytał z desperacją
-C...co?- zdziwiłam się
-Chciałbym poczuć smak twoich ust.... chociażby ostatni raz.
-Dobrze.- powiedziałam po cichu
Zbyszek powoli i subtelnie zbliżył się i mnie pocałował. Jego spierzchnięte usta delikatnie gładziły moje. Ten pocałunek był wyjątkowy on jakby się bał że ja zniknę i cieszył się każdą sekundą a ja... mnie się to podobało. Nie chciałam tego kończyć, czułam się jakby w innym świecie.
Kiedy odsunął się ode mnie zrozumiałam jak ważna dla niego jestem.
-Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo chciałabym cię pamiętać.- westchnęłam
-Ale nie pamiętasz... Co ja złego zrobiłem co?- spytał prawie szeptem
-Nie rozumiem o czym mówisz...
-No bo wierzę w Boga, chodzę do kościoła a i tak to co najważniejsze zawsze muszę wyszarpywać zębami. Najgorsze że to co najważniejsze bo miłość i tak mi zabrano.
-Nie mów tak...
-Kiedy to prawda. Wszystko co ważne mam zabrane...
-Przepraszam Cię, widziałam nagranie z wesela i Igłą Szyte. Ja naprawdę bardzo Cię kochałam.- westchnęłam
-Byliśmy nieziemsko szczęśliwi. Czemu nas to spotkało co?- chwycił mnie za dłoń
-Nie mam pojęcia. Muszę iść.- wstałam
-Odprowadzę Cię.- Zbyszek szybko wstał
-Nie. Tu się pożegnajmy. Nie szukaj mnie, nie mam nic żadnego uczucia które świadczy o tym że Cię kocham czy kochałam. Nie chcę żebyś cierpiał- przytuliłam go mocno
-Ale ja...- zaczął
-Przepraszam.- powiedziałam i szybko odeszłam
Nawet nie wiem kiedy do oczu napłynęły mi łzy. Skrzywdziłam go, skrzywdziłam, zraniłam i porzuciłam a on mnie tak szczerze kochał. Zaczęłam wdychać mroźne powietrze i patrząc w niebo szłam przed siebie.
Wyszłam z parku i do domu zostało mi tylko przejść przez ulicę i pokonać 200 metrów. Cały czas mam przed oczami Zbyszka i jego oczy pełne rozpaczy. Weszłam na ulicę i zamarłam. Dosłownie metr ode mnie w ostatniej chwili zahamował samochód. O włos uniknęłam kolejnego wypadku. W tym szoku który przeżyłam przypomniałam sobie. Już go pamiętam, pamiętam jak pocieszał mnie po rozstaniu z Kubiakiem, jak w sylwestra poprosił o bycie razem i pamiętam jego oświadczyny w szpitalu gdy byłam chora. Boże przecież ja go kocham. Kierowca auta patrzy na mnie jak na wariatkę kiedy roześmiana uciekam do domu.
Wracam do domu Ignaczaków i od razu siadam obok Krzyśka i Iwony.
-Już pamiętam.- mówię po cichu
-Co?- pyta jak gdyby nigdy nic Igła
-Wszystko.- uśmiecham się
-Zaraz... co?- pyta poraz kolejny zszokowany
-Normalnie. O mało co nie miałam wypadku. Prawie potrącił mnie samochód i wtedy w tym szoku sobie wszystko przypomniałam.- powiedziałam już głośno
-Tak się cieszę.- mocno mnie uściskała Iwona
-Dziękuję wam. Zabiorę swoje rzeczy mam nadzieję że Zbyszek mnie przyjmie.- uśmiechnęłam się
-Na pewno będzie prze szczęśliwy.- powiedziała Iwona
Zabrałam wszystkie swoje rzeczy i taksówką udałam się pod apartamentowiec w którym mieszkamy ze Zbyszkiem. Zapłaciłam za kurs i od razu udałam się do naszego apartamentu. Całą drogę myślałam co mu powiem gdy go zobaczę. Stanęłam pod drzwiami i zadzwoniłam do drzwi. Nikt nie otworzył więc zapukałam i wtedy usłyszałam zza drzwi "Idę noo!". Uśmiechnęłam się pod nosem i wtedy otworzyły się drzwi.
Gdy mnie zobaczył minę miał jakby ducha zobaczył. Chyba płakał bo oczy miał napuchnięte i zaczerwienione.
-Co tu robisz?- spytał
-Pamiętam Cię.- uśmiechnęłam się
-Co?- zdziwił się
-Kocham Cię.- powiedziałam i wpiłam się w jego usta
-----------------------------------------------------------------------
niedziela, 21 sierpnia 2016
wtorek, 15 marca 2016
Rozdział 62.
<Marcela>
Kiedy się obudziłam i otworzyłam oczy od razu poraziło mnie światło z lampy wiszącej na suficie. Kilka minut później do sali wszedł jakiś człowiek w białym fartuchu obstawiam że to lekarz i obok niego bardzo wysoki mężczyzna w czarnym i bardzo eleganckim garniturze. Ten drugi od razu podbiegł do mojego łóżka:
-Boże Marcela tak się o ciebie bałem.
-Słucham?- zdziwiłam się
-Nie strasz mnie tak więcej. Tak się cieszę że żyjesz i nic ci się nie stało.- uśmiechnął się czule
-Przepraszam ale kim pan jest i o czym pan mówi?- spytałam wystraszona
-Co jak to kim pan jest nie żartuj tak?!- oburzył się i podniósł głos
-Pani Marcelino czy pamięta pani coś przed wypadkiem? Cokolwiek?- spytał lekarz
-Ja przepraszam ale nie. Kim jest ten człowiek doktorze?!- zdenerwowałam się
Lekarz wyprosił tamtego faceta i zaczął ze mną rozmawiać. Okazało się że nie pamiętam nic począwszy od dzieciństwa do tego jaki mamy dzisiaj dzień. Powiedział mi że mam na imię Marcelina i miałam wypadek a ten człowiek który z nim przyszedł to podobno mój narzeczony. Pogubiłam się strasznie, chciało mi się płakać no bo jak w jednej chwili mogłam zapomnieć o całym swoim życiu. Poprosiłam doktora by przekazał temu całemu Zbyszkowi który jest moim narzeczonym że chcę z nim porozmawiać. Kilka chwil potem w sali pojawił się mój niby narzeczony.
-Jak się czujesz?- spytał
-Boli mnie głowa i ręka i nogi. W sumie wszystko mnie boli.- odpowiedziałam
-To zrozumiałe wkońcu miałaś wypadek. Naprawdę mnie nie pamiętasz?- spojrzał na mnie uważnie
-Bardzo przepraszam ale ja nie pamiętam nic. Lekarz powiedział mi jak mam na imię i że podobno ty jesteś moim narzeczonym. To prawda?- teraz ja spytałam
-Tak... to prawda. Tak naprawdę trafiłaś tu w dniu naszego ślubu.- westchnął
-Czyli mieliśmy się pobrać tak?
-Tak czekałem na ciebie w kościele ale doszło do wypadku i ślub się nie odbył.
-Masz na imię Zbyszek prawda? Nie mogę zrozumieć tego że nic nie pamiętam. Jak to możliwe że całe moje życie tak umkło.- z oczu popłynęły mi łzy
-Ej nie płacz. Przypomnisz sobie ja ci pomogę.- złapał mnie za dłoń
-Ja cię nie znam. Nie wiem kim jestem kim ty jesteś.!- zabrałam swoją dłoń
-Wrócisz do domu obejrzysz zdjęcia i filmy coś ci się przypomni obiecuję.- uśmiechnął się
-Zostaw mnie samą. Wyjdź proszę.- wytarłam oczy
-Dobrze. Odpoczywaj.- powiedział i wyszedł
Po wyjściu Zbyszka poszłam spać. Liczyłam że gdy się obudzę przypomni mi się cokolwiek ale tak się nie stało.
Rano obudziła mnie pielęgniarka ze śniadaniem na tacy. W sumie jedzenie to ostatnie na co mam ochotę. Nie pamiętam co lubię jeść a czego nie. Jestem jak sierota która nie wie o sobie nic, chce mi się płakać. Skubnęłam trochę kanapki z dżemem i na tym skończyło się moje jedzenie. Jakoś koło 10;00 w mojej sali pojawił się jakiś mężczyzna. Zdziwiona usiadłam na łóżku.
-Zbyszek powiedział mi że nic nie pamiętasz. Nie bój się mnie znamy się od dawna. Znaczy znaliśmy się. Jestem Krzysiek.- podał mi dłoń
-Przepraszam. Powinnam cię pamiętać ale niestety...- westchnęłam podając mu rękę
-Spokojnie.Wszystko sobie jeszcze przypomnisz.- uśmiechnął się
-No to opowiedz mi coś o sobie i o mnie.- to dziwne ale ten człowiek wzbudził we mnie zaufanie
-A Zbyszek? Nic ci nie mówił?
-Nie za bardzo. Wiem że jestem jego narzeczoną. To prawda?
-Tak to prawda. Nie znam drugiej takiej pary jak wy.- uśmiechnął się
-Jak to?- zdziwiłam się
-Poprostu chodzi mi o to że znaleźć drugą taką dwójkę ludzi tak mocno się kochających to naprawdę ciężka sprawa. Wy jesteście tak idealnie dobrani że to aż nienaturalne.
-Chcesz mi powiedzieć że...
-On patrzy na ciebie tak jak na nikogo innego na świecie. Od kiedy cię poznał nie mówi i nikim innym jak o tobie. Dla ciebie jest gotów poświęcić wszystko. Znam go jak mało kto i uwierz mi że to najpiękniejsza miłość jaką widziałem.
-A ja? Ja też go tak kocham?- wydukałam
-Oczywiście. Miałaś ciężką młodość ale to przy nim się ustabilizowałaś. Zawsze stoisz u jego boku a kiedy ktoś cię o niego spyta twoje oczy błyszczą a uśmiech sam wkrada się na usta.
-To strasznie smutne...- westchnęłam
-Dlaczego?- zdziwił się
-Bo teraz jak mi o nim mówisz to ja nic nie czuję. Kompletnie nic.- rozpłakałam się
-Ej mała nie płacz. Wiem że nie jest ci teraz łatwo ale masz mnie. Możesz mi ufać- -przytulił mnie
-Przepraszam. Ja nie wiem co dalej z moim życiem. Nie wiem....
W szpitalu spędziłam 4 dni i codziennie przychodził do mnie ktoś nowy. Dziś czwartek i lekarz stwierdził że nie ma potrzeby żebym została dłużej na oddziele bo spokojnie mogę wrócić do domu. Tylko gdzie jest mój dom?
Zbyszek codziennie do mnie przychodził nawet po dwa razy. Opowiadał o tym co robił (jak się okazało jest siatkarzem) i przynosił gazety i owoce. Wczoraj przywiózł mi ubrania. To bardzo troskliwy facet, ma odebrać mnie i zawieźć do "naszego" domu. Obawiam się tego bo nie pamiętam go ani tego żebyśmy razem mieszkali czy żyli. Jakoś koło 14.00 zjawił się z uśmiechem na twarzy a ja mimowolnie na jego widok też się uśmiechnęłam. Zabrał moją torbę i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Zdążyłam już wcześniej odebrać wypis więc od razu możemy wychodzić.
Jak na gentelmena przystało otworzył mi drzwi od auta a potem je za mną zamknął. W aucie oprócz radia panowała cisza. Coraz bardziej bałam się powrotu do nieznanego mi domu. Wolałabym już zostać w bezpiecznym mi szpitalu ale niestety nie ma takiej opcji. Kiedy stanęłam w drzwiach naszego mieszkania serce biło mi jak oszalałe. Weszłam do mieszkania w którym było bardzo jasno i co dziwne czysto. Zaczęłam spacerować po salonie i patrzeć na stojące lub leżące tam przedmioty. Pełno zdjęć przedstawiających mnie i Zbyszka, czyli faktycznie jesteśmy lub byliśmy razem.
-Napijesz się czegoś?- słyszałam jego głos z salonu
-Herbaty jeśli można.- odpowiedziałam
-Wszystko ok?- spytał podając mi kubek z parującą herbatą
-Tak tylko tak ciężko mi się na to patrzy. Te zdjęcia...
-Jeśli chcesz to je pochowam.- przerwał mi
-Nie, poprostu ciężko mi z tym że nie pamiętam tych chwil.- odpowiedziałam
-Spokojnie. Powoli przypomnisz sobie wszystko.- uśmiechnął się czule
-Czy mogłabym się gdzieś przebrać w coś wygodniejszego?- spytałam
-Jasne. Garderoba jest tam, szafa po lewej jest twoja.- pokazał mi czarne drzwi
Zabrałam swoje ubrania, z utrudnieniem bo gips na ręce mocno mi przeszkadza ale udało się. Z zażenowaniem spytałam Zbyszka gdzie jest łazienka i poszłam się odświeżyć.
Przebrana i z rozczesanymi włosami wyszłam do Bartmana który rozsiadł się w salonie na kanapie a na stoliku obok stał już kubek z moją herbatą.
-Co robisz?- spytałam
-W sumie to nic. Może obejrzymy jakiś film.?
-Mam do ciebie kolejną prośbę... wydukałam
-Słucham cię uważnie?!- uśmiechnął się
-Umiesz pleść warkocza?
-Słucham?- roześmiał się
-No co? Te włosy mi przeszkadzają...- westchnęłam
-Siadaj tu koło mnie...- poklepał miejsce obok siebie
Okazało się że Bartman umie robić warkocze i zrobił mi starannego warkocza na bok. Zadowolona chwyciłam za herbatę. Zbyszek zaczął skakać po kanałach w telewizorze kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Lekko wystraszona wyprostowałam się co spowodowało ukłucie bólu. Do salonu wparowało chyba z dziesięć osób i oni wszyscy byli uu mnie w szpitalu. Rozpoznałam tylko Krzyśka i Piotrka Nowakowskiego a reszta była mi obca. Zaczęli mnie przytulać i pytać jak się czuję a mnie zaczęło to przerastać.
-Co robicie?- spytał jak się okazało Fabian
-Szukamy film.- westchnął Zbyszek
-Mam pomysł.- krzyknął ucieszony igła i podpiął swoją kamerę pod plazmę w salonie
Na ekranie ukazało się nagranie na którym siedzimy wszyscy nad basenem. Ja objęta przez Zbyszka a reszta w wodzie. Z zainteresowaniem zaczęłam oglądać jak chłopaki się wygłupiają do kamery. Wszyscy na raz zaczęli mi tłumaczyć co i jak a ja zwyczajnie miałam tego dosyć.
-Przepraszam was bardzo ale chciałabym odpocząć. Nie obrazicie się jeśli...
-Nie oczywiście. Idź się połóż.- odpowiedział Bartek Kurek
-Dziękuję wam za odwiedziny. To bardzo miłe.
Jak tylko weszłam do gościnnego usłyszałam jak chłopaki debatują na temat mojego stanu. Z moich oczu mimowolnie polały się łzy. Z bezsilności bo czuję się strasznie. Jak mogłam zapomnieć o całym moim życiu. Jak mogło umknąć mi uczucie do Zbyszka, jak mogłam zapomnieć o przyjaźni z tymi ludźmi. Kim ja jestem do cholery?! Nie wiem nic nie mam pojęcia kim jestem co t właściwie robię a co najgorsze nie wiem co dalej. Zsunęłam się po ścianie i zalałam się łzami bo ostatnio to jedyne co potrafię kiedy nikt nie widzi- płakać.
<Zbyszek>
Po tym jak Marcela opuściła salon chłopaki zaczęli mnie pytać co z nią i czy coś sobie przypomniała. Niestety odpowiedziałem że bez zmian, a oni po chwili zrezygnowani wyszli.
Postanowiłem zobaczyć co z Marceliną więc udałem się po pokoju w którym ma spać.
Kiedy wszedłem do pokoju zobaczyłem jak siedzi na podłodze i zanosi się płaczem
-Boże Marcela co się stało?- szybko usiadłem obok niej
-Jestem beznadziejna.- wyszlochała
-Co ty mówisz..- zaprzeczyłem
-No tak. No bo jak mogłam zapomnieć osobę którą podobno tak cholernie mocno kochałam, jak mogłam zapomnieć całe swoje życie?!- krzykneła
-To był wypadek. Przypomnisz sobie.
-A co jeśli nie? Co jeśli nie przypomnę sobie kim jestem i kim wy wszyscy jesteście co?! Pomyślałeś o tym.- spojrzała na mnie
-Marceluś no co ty. Nie biorę tego pod uwagę, na pewno pamięć wróci zobaczysz.- uśmiechnąłem sie
-Ja nic nie wiem. Nie wiem co tu robię, dlaczego tak cie kocham to jest straszne rozumiesz. Ty mnie kochasz a ja nie czuje do ciebie nic.
-Przypomnisz sobie to kwestia czasu.- westchnąłem z lekkim ukłuciem w sercu
-Chcę zostać sama. Przepraszam.- powiedziała nawet na mnie nie patrząc
Bez słowa wyszedłem z jej pokoju. Zabolało mnie kiedy powiedziała że nie czuje do mnie nic ale to zrozumiałe skoro mnie nie pamięta. Nie wiem co mogę zrobić żeby było lepiej, to co nas spotkało to jakaś cholerna kara tylko za co.!/? Co takiego zrobiliśmy że nie możemy być szczęśliwi tylko non stop ktoś tam rzuca nam kłody pod nogi.??
----------------------------------------
Sytuacja się skomplikowała. Kto wie co będzie dalej... to wiem tylko ja :P
Kiedy się obudziłam i otworzyłam oczy od razu poraziło mnie światło z lampy wiszącej na suficie. Kilka minut później do sali wszedł jakiś człowiek w białym fartuchu obstawiam że to lekarz i obok niego bardzo wysoki mężczyzna w czarnym i bardzo eleganckim garniturze. Ten drugi od razu podbiegł do mojego łóżka:
-Boże Marcela tak się o ciebie bałem.
-Słucham?- zdziwiłam się
-Nie strasz mnie tak więcej. Tak się cieszę że żyjesz i nic ci się nie stało.- uśmiechnął się czule
-Przepraszam ale kim pan jest i o czym pan mówi?- spytałam wystraszona
-Co jak to kim pan jest nie żartuj tak?!- oburzył się i podniósł głos
-Pani Marcelino czy pamięta pani coś przed wypadkiem? Cokolwiek?- spytał lekarz
-Ja przepraszam ale nie. Kim jest ten człowiek doktorze?!- zdenerwowałam się
Lekarz wyprosił tamtego faceta i zaczął ze mną rozmawiać. Okazało się że nie pamiętam nic począwszy od dzieciństwa do tego jaki mamy dzisiaj dzień. Powiedział mi że mam na imię Marcelina i miałam wypadek a ten człowiek który z nim przyszedł to podobno mój narzeczony. Pogubiłam się strasznie, chciało mi się płakać no bo jak w jednej chwili mogłam zapomnieć o całym swoim życiu. Poprosiłam doktora by przekazał temu całemu Zbyszkowi który jest moim narzeczonym że chcę z nim porozmawiać. Kilka chwil potem w sali pojawił się mój niby narzeczony.
-Jak się czujesz?- spytał
-Boli mnie głowa i ręka i nogi. W sumie wszystko mnie boli.- odpowiedziałam
-To zrozumiałe wkońcu miałaś wypadek. Naprawdę mnie nie pamiętasz?- spojrzał na mnie uważnie
-Bardzo przepraszam ale ja nie pamiętam nic. Lekarz powiedział mi jak mam na imię i że podobno ty jesteś moim narzeczonym. To prawda?- teraz ja spytałam
-Tak... to prawda. Tak naprawdę trafiłaś tu w dniu naszego ślubu.- westchnął
-Czyli mieliśmy się pobrać tak?
-Tak czekałem na ciebie w kościele ale doszło do wypadku i ślub się nie odbył.
-Masz na imię Zbyszek prawda? Nie mogę zrozumieć tego że nic nie pamiętam. Jak to możliwe że całe moje życie tak umkło.- z oczu popłynęły mi łzy
-Ej nie płacz. Przypomnisz sobie ja ci pomogę.- złapał mnie za dłoń
-Ja cię nie znam. Nie wiem kim jestem kim ty jesteś.!- zabrałam swoją dłoń
-Wrócisz do domu obejrzysz zdjęcia i filmy coś ci się przypomni obiecuję.- uśmiechnął się
-Zostaw mnie samą. Wyjdź proszę.- wytarłam oczy
-Dobrze. Odpoczywaj.- powiedział i wyszedł
Po wyjściu Zbyszka poszłam spać. Liczyłam że gdy się obudzę przypomni mi się cokolwiek ale tak się nie stało.
Rano obudziła mnie pielęgniarka ze śniadaniem na tacy. W sumie jedzenie to ostatnie na co mam ochotę. Nie pamiętam co lubię jeść a czego nie. Jestem jak sierota która nie wie o sobie nic, chce mi się płakać. Skubnęłam trochę kanapki z dżemem i na tym skończyło się moje jedzenie. Jakoś koło 10;00 w mojej sali pojawił się jakiś mężczyzna. Zdziwiona usiadłam na łóżku.
-Zbyszek powiedział mi że nic nie pamiętasz. Nie bój się mnie znamy się od dawna. Znaczy znaliśmy się. Jestem Krzysiek.- podał mi dłoń
-Przepraszam. Powinnam cię pamiętać ale niestety...- westchnęłam podając mu rękę
-Spokojnie.Wszystko sobie jeszcze przypomnisz.- uśmiechnął się
-No to opowiedz mi coś o sobie i o mnie.- to dziwne ale ten człowiek wzbudził we mnie zaufanie
-A Zbyszek? Nic ci nie mówił?
-Nie za bardzo. Wiem że jestem jego narzeczoną. To prawda?
-Tak to prawda. Nie znam drugiej takiej pary jak wy.- uśmiechnął się
-Jak to?- zdziwiłam się
-Poprostu chodzi mi o to że znaleźć drugą taką dwójkę ludzi tak mocno się kochających to naprawdę ciężka sprawa. Wy jesteście tak idealnie dobrani że to aż nienaturalne.
-Chcesz mi powiedzieć że...
-On patrzy na ciebie tak jak na nikogo innego na świecie. Od kiedy cię poznał nie mówi i nikim innym jak o tobie. Dla ciebie jest gotów poświęcić wszystko. Znam go jak mało kto i uwierz mi że to najpiękniejsza miłość jaką widziałem.
-A ja? Ja też go tak kocham?- wydukałam
-Oczywiście. Miałaś ciężką młodość ale to przy nim się ustabilizowałaś. Zawsze stoisz u jego boku a kiedy ktoś cię o niego spyta twoje oczy błyszczą a uśmiech sam wkrada się na usta.
-To strasznie smutne...- westchnęłam
-Dlaczego?- zdziwił się
-Bo teraz jak mi o nim mówisz to ja nic nie czuję. Kompletnie nic.- rozpłakałam się
-Ej mała nie płacz. Wiem że nie jest ci teraz łatwo ale masz mnie. Możesz mi ufać- -przytulił mnie
-Przepraszam. Ja nie wiem co dalej z moim życiem. Nie wiem....
W szpitalu spędziłam 4 dni i codziennie przychodził do mnie ktoś nowy. Dziś czwartek i lekarz stwierdził że nie ma potrzeby żebym została dłużej na oddziele bo spokojnie mogę wrócić do domu. Tylko gdzie jest mój dom?
Zbyszek codziennie do mnie przychodził nawet po dwa razy. Opowiadał o tym co robił (jak się okazało jest siatkarzem) i przynosił gazety i owoce. Wczoraj przywiózł mi ubrania. To bardzo troskliwy facet, ma odebrać mnie i zawieźć do "naszego" domu. Obawiam się tego bo nie pamiętam go ani tego żebyśmy razem mieszkali czy żyli. Jakoś koło 14.00 zjawił się z uśmiechem na twarzy a ja mimowolnie na jego widok też się uśmiechnęłam. Zabrał moją torbę i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Zdążyłam już wcześniej odebrać wypis więc od razu możemy wychodzić.
Jak na gentelmena przystało otworzył mi drzwi od auta a potem je za mną zamknął. W aucie oprócz radia panowała cisza. Coraz bardziej bałam się powrotu do nieznanego mi domu. Wolałabym już zostać w bezpiecznym mi szpitalu ale niestety nie ma takiej opcji. Kiedy stanęłam w drzwiach naszego mieszkania serce biło mi jak oszalałe. Weszłam do mieszkania w którym było bardzo jasno i co dziwne czysto. Zaczęłam spacerować po salonie i patrzeć na stojące lub leżące tam przedmioty. Pełno zdjęć przedstawiających mnie i Zbyszka, czyli faktycznie jesteśmy lub byliśmy razem.
-Napijesz się czegoś?- słyszałam jego głos z salonu
-Herbaty jeśli można.- odpowiedziałam
-Wszystko ok?- spytał podając mi kubek z parującą herbatą
-Tak tylko tak ciężko mi się na to patrzy. Te zdjęcia...
-Jeśli chcesz to je pochowam.- przerwał mi
-Nie, poprostu ciężko mi z tym że nie pamiętam tych chwil.- odpowiedziałam
-Spokojnie. Powoli przypomnisz sobie wszystko.- uśmiechnął się czule
-Czy mogłabym się gdzieś przebrać w coś wygodniejszego?- spytałam
-Jasne. Garderoba jest tam, szafa po lewej jest twoja.- pokazał mi czarne drzwi
Zabrałam swoje ubrania, z utrudnieniem bo gips na ręce mocno mi przeszkadza ale udało się. Z zażenowaniem spytałam Zbyszka gdzie jest łazienka i poszłam się odświeżyć.
Przebrana i z rozczesanymi włosami wyszłam do Bartmana który rozsiadł się w salonie na kanapie a na stoliku obok stał już kubek z moją herbatą.
-Co robisz?- spytałam
-W sumie to nic. Może obejrzymy jakiś film.?
-Mam do ciebie kolejną prośbę... wydukałam
-Słucham cię uważnie?!- uśmiechnął się
-Umiesz pleść warkocza?
-Słucham?- roześmiał się
-No co? Te włosy mi przeszkadzają...- westchnęłam
-Siadaj tu koło mnie...- poklepał miejsce obok siebie
Okazało się że Bartman umie robić warkocze i zrobił mi starannego warkocza na bok. Zadowolona chwyciłam za herbatę. Zbyszek zaczął skakać po kanałach w telewizorze kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Lekko wystraszona wyprostowałam się co spowodowało ukłucie bólu. Do salonu wparowało chyba z dziesięć osób i oni wszyscy byli uu mnie w szpitalu. Rozpoznałam tylko Krzyśka i Piotrka Nowakowskiego a reszta była mi obca. Zaczęli mnie przytulać i pytać jak się czuję a mnie zaczęło to przerastać.
-Co robicie?- spytał jak się okazało Fabian
-Szukamy film.- westchnął Zbyszek
-Mam pomysł.- krzyknął ucieszony igła i podpiął swoją kamerę pod plazmę w salonie
Na ekranie ukazało się nagranie na którym siedzimy wszyscy nad basenem. Ja objęta przez Zbyszka a reszta w wodzie. Z zainteresowaniem zaczęłam oglądać jak chłopaki się wygłupiają do kamery. Wszyscy na raz zaczęli mi tłumaczyć co i jak a ja zwyczajnie miałam tego dosyć.
-Przepraszam was bardzo ale chciałabym odpocząć. Nie obrazicie się jeśli...
-Nie oczywiście. Idź się połóż.- odpowiedział Bartek Kurek
-Dziękuję wam za odwiedziny. To bardzo miłe.
Jak tylko weszłam do gościnnego usłyszałam jak chłopaki debatują na temat mojego stanu. Z moich oczu mimowolnie polały się łzy. Z bezsilności bo czuję się strasznie. Jak mogłam zapomnieć o całym moim życiu. Jak mogło umknąć mi uczucie do Zbyszka, jak mogłam zapomnieć o przyjaźni z tymi ludźmi. Kim ja jestem do cholery?! Nie wiem nic nie mam pojęcia kim jestem co t właściwie robię a co najgorsze nie wiem co dalej. Zsunęłam się po ścianie i zalałam się łzami bo ostatnio to jedyne co potrafię kiedy nikt nie widzi- płakać.
<Zbyszek>
Po tym jak Marcela opuściła salon chłopaki zaczęli mnie pytać co z nią i czy coś sobie przypomniała. Niestety odpowiedziałem że bez zmian, a oni po chwili zrezygnowani wyszli.
Postanowiłem zobaczyć co z Marceliną więc udałem się po pokoju w którym ma spać.
Kiedy wszedłem do pokoju zobaczyłem jak siedzi na podłodze i zanosi się płaczem
-Boże Marcela co się stało?- szybko usiadłem obok niej
-Jestem beznadziejna.- wyszlochała
-Co ty mówisz..- zaprzeczyłem
-No tak. No bo jak mogłam zapomnieć osobę którą podobno tak cholernie mocno kochałam, jak mogłam zapomnieć całe swoje życie?!- krzykneła
-To był wypadek. Przypomnisz sobie.
-A co jeśli nie? Co jeśli nie przypomnę sobie kim jestem i kim wy wszyscy jesteście co?! Pomyślałeś o tym.- spojrzała na mnie
-Marceluś no co ty. Nie biorę tego pod uwagę, na pewno pamięć wróci zobaczysz.- uśmiechnąłem sie
-Ja nic nie wiem. Nie wiem co tu robię, dlaczego tak cie kocham to jest straszne rozumiesz. Ty mnie kochasz a ja nie czuje do ciebie nic.
-Przypomnisz sobie to kwestia czasu.- westchnąłem z lekkim ukłuciem w sercu
-Chcę zostać sama. Przepraszam.- powiedziała nawet na mnie nie patrząc
Bez słowa wyszedłem z jej pokoju. Zabolało mnie kiedy powiedziała że nie czuje do mnie nic ale to zrozumiałe skoro mnie nie pamięta. Nie wiem co mogę zrobić żeby było lepiej, to co nas spotkało to jakaś cholerna kara tylko za co.!/? Co takiego zrobiliśmy że nie możemy być szczęśliwi tylko non stop ktoś tam rzuca nam kłody pod nogi.??
----------------------------------------
Sytuacja się skomplikowała. Kto wie co będzie dalej... to wiem tylko ja :P
czwartek, 25 lutego 2016
Rozdział 61.
<Marcela>
Postanowiłam odpuścić Zbyszkowi ten głupi wybryk w końcu jutro bierzemy ślub. Chciałam go przytrzymać w niepewności ale to nie w moim stylu i najzwyczajniej w świecie się pogodziliśmy.
-----------
Biorę głęboki oddech. Zamykam delikatnie oczy i uśmiecham się sama do siebie. Nadal szumi mi w głowie po panieńskim który odbył się 3 dni temu. Wspominam w głowie jak wyszalałam się z Olą od Piotrka Nowakowskiego Iwonką Ignaczak Alą od Fabiana i Kamilą od Rafała Buszka. Dziewczyny chciały żebym zapomniała że wychodzę za mąż sama nie rozumiem dlaczego.?! No bo przecież nie mogę być bardziej szczęśliwa. Kosmetyczka właśnie kończy pracę nad moim makijażem. Jest delikatny tylko na powiekę nałożyła delikatny efekt brązu i czerni tak że oko wygląda na przydymione. Bardzo mi się to podoba właściwie to tego oczekiwałam. Włosy mam delikatnie spięte tak że opadają mi na plecy. Paznokcie pomalowane na blady róż i biel a na serdecznym palcu lśni pierścionek zaręczynowy. Nie dociera do mnie że za parę godzin będę miała męża. Kiedy kosmetyczka skończyła swoją pracę mama Zbyszka powoli pomogła mi ubrać suknię ślubną. Miała to zrobić Iwonka i Ola ale nie mogłam odmówić przyszłej teściowej i to nie dlatego że jej nie lubię czy coś w tym stylu ja poprostu widzę że to dla niej ważne. Ola i Ala w tym czasie pojechały po Zbyszka i obiecały zająć się nim tak żeby w idealnym stanie trafił do kościoła. Już miałam schodzić na parter kiedy zatrzymała mnie mama Zbyszka
-Skarbie poczekaj... jako że twojej mamy nie będzie na ślubie to chcę żebyś wiedziała że od dziś to ja jestem twoją mamą i możesz do mnie przyjść ze wszystkim.- uśmiechnęła się czule
-Dziękuję bardzo. To tak dużo dla mnie znaczy.- mocno wtuliłam się w teściową
-Nie masz za co dziękować dziecko. A teraz rzecz ważniejsza. Musisz mieć coś nowego więc masz kolczyki, coś starego tak więc proszę to łańcuszek który dostałam od mojej mamy. Nie jest specjalnie piękny ale myślę że będzie pasował...- podała mi śliczny złoty łańcuszek z zawieszką w kształcie serduszka
-Coś pożyczonego masz ode mnie...- uśmiechnęła się Iwona i podała mi spinkę do włosów, miała pełno brylancików pięknie lśniła we włosach
-Jest piękna... i łańcuszek też. Dziękuję wam bardzo.- rozczuliłam się
-Na koniec coś niebieskiego.- Iwonka zamachała mi podwiązką
Kiedy ubrałam wszystko pod dom podjechał Krzysiek. Auto wynajął Zbyszek tłumacząc że pod kościół muszę podjechać jak księżniczka. Cudem udało mi się odwlec go od pomysłu długiej białej limuzyny z czego bardzo się cieszę. W aucie ze mną jedzie tylko Krzysiek i Iwona.
W trakcie drogi do kościoła panuje wesoła atmosfera. Krzysiek co chwila rzuca sucharami żeby tylko mnie rozbawić. Iwona też prawie płacze ze śmiechu aż obie boimy się o nasz makijaż. Niestety zaczął pruszyć śnieg więc Krzysiek który jest wzorowym kierowcą zwolnił. Zaczęłam się trochę denerwować czy zdążymy ale Ignaczak mnie uspokoił że w kościele będziemy przed czasem. Dla rozładowania atmosfery delikatnie podgłosił radio gdzie już od niedawna zaczęli puszczać typowe piosenki świąteczne. Razem z wokalistą zespołu Wham zaczęłam nucić refren dobbrze znanej piosenki "Last Christmas".
Wszystko było ok kiedy w pewnym momencie usłyszałam krzyk Krzyśka:
-Co on wyprawia? Pojebało go?!
-Krzysiek zrób coś.!!!- krzyknęła Iwona i następne co pamiętam to huk i ciemność.
<Zbyszek>
Od kilkunastu minut czekam na Marcelę w kościele. Jest już cała rodzina i prawie wszyscy z reprezentacji i znajomi brakuje tylko mojej wybranki i Ignaczaków. Uspokajam się że może jadą wolniej no bo pogoda nie jest idealna albo poprostu jest korek. Moja mama zaczyna panikować że Marcelina się rozmyśliła że uciekła ale nie dopuszczam tej myśli do siebie.
Nagle w kościele słychać dźwięk telefonu komórkowego. Jak się okazuje to dzwoni telefon Piotrka Nowakowskiego za co od razu dostaje opiernicz od Oli.
Szybko odbiera i momentalnie robi się blady. Moje serce delikatnie przyśpiesza kiedy ten wychodzi z ławki i biegnie w moją stronę.
-Co jest?- pytam go szeptem
-Tylko się nie denerwuj...
-Nie wkurzaj mnie, gadaj co jest?
-Boo... Marcela nie dotrze na ślub.- wydukał
-Jak to?- zamarłem
-Dzwonił Krzysiek jakiś koleś w nich wjechał. Pogotowie zabrało ich do szpitala. Tu tego niedaleko.
-Boże. Ja muszę tam jechać ale goście.... ślub... co teraz?
-Jedź Zibi. Ja wyjaśnię co i jak.
-Dzięki stary.- podałem mu szybko dłoń i wybiegłem z kościoła. Słyszałem jeszcze jak Piotrek tłumaczy wszystkim co się stało
Dopiero na parkingu zdałem sobie sprawę że nie mam auta. No tak przecież przyjechałem tu z Nowakowskimi. Na szczęście na horyzocie pojawił się Piotrek z żoną i we trójkę udaliśmy się do szpitala.
Wbiegłem na SOR jakby się coś waliło i paliło bo w sumie tak było. Pielęgniarka szybko skierowała mnie na odpowiedni oddział gdzie szybko dostrzegłem Igłę i Iwonę.
-Co się stało?- krzyknąłeś w ich stronę
-Zibi dobrze że jesteś. Ona jest nieprzytomna. Robią jej badania.- odpowiedział Krzysiek
-Jak to się stało? Ona miała być z wami bezpieczna....
-Jakiś młodzik na oko 20 lat może nawet nie się w nas wpakował. Był na haju robią mu toksykologię podejrzewają że się naćpał. Ja robiłem co mogłem żeby nas ratować.- Igła usiadł i zamknął twarz w dłoniach
-Zbyszek on na serio robił co mógł byłam tam widziałam to.- dodała Iwona
-To nie twoja wina Krzysiek. Widzę że wam też się oberwało.- westchnąłem widząc rozciętą głowę Iwony i rękę przygotowaną do założenia gipsu a u Krzyśka Szramy i siniaki na twarzy i rękach
-Nam nic nie jest. W sumie wyszliśmy bez większych obrażeń ale Marcela... ona uderzyła głową o szybę... aż się szyba stłukła. Boże tak się o nią boję.- rozpłakała sie Iwona
-Spokojnie. Wszystko będzie dobrze nie wyobrażam sobie inaczej.- przytuliłem ją
Na korytarzu pojawili się moi rodzice i Fabian oraz Rafał z partnerkami. Powiedziałem chłopakom żeby poszli do domu nie ma sensu żeby tu siedzieli razem z nami.
Po jakiejś godzinie na korytarzu pojawił się lekarz.
-Czy jest tu ktoś z rodziny pani Marceliny...- spytał
-Ja.! Jestem narzeczonym.- przerwałem mu
-No dobrze. W takim razie proszę ze mną do pokoju lekarskiego.- otworzył przede mną drzwi
-Dziękuję. Co z nią?
-Cóż stan jest poważny. Pani Marcelina ma złamane 4 żebra i rękę. Uderzyła się bardzo mocno w głowę dopiero kiedy się obudzi będziemy mogli powiedzieć na ile to uderzenie wyrządziło szkody.- westchnął
-A dlaczego teraz nie możecie? Kiedy ona się obudzi.
-Panie doktorze pacjentka z trójki się obudziła.- do pokoju weszła pielęgniarka
-Cóż pani Marcelina obudziła się szybciej niż podejrzewałem. Chodźmy do niej.- lekarz uśmiechnął się przyjaźnie na co ja tylko skinąłem głową
Kiedy szliśmy do Marceli szybko wyjaśniłem im co i jak i pobiegłem do jej sali za lekarzem. Na twarzy miała szramy po rozbitym szkle a na prawej ręce założony gips. Lekarz świecił jej w oczy latareczką kiedy wszedłem do sali.
-Boże Marcela tak się o ciebie bałem.- podbiegłem do niej szybko
-Słucham?- spojrzała na mnie
-Nie strasz mnie tak więcej. Tak się cieszę że żyjesz i nic ci się nie stało.- uśmiechnąłem się do niej
-Przepraszam ale kim pan jest i o czym pan mówi?- spytała
-Co jak to kim pan jest nie żartuj tak?!- oburzyłem się
-Pani Marcelino czy pamięta pani coś przed wypadkiem? Cokolwiek?- spytał lekarz
-Ja przepraszam ale nie. Kim jest ten człowiek doktorze?!
-------------------------------------------------------
Hejka. Aaaaale namieszałam ulalala :P
Postanowiłam odpuścić Zbyszkowi ten głupi wybryk w końcu jutro bierzemy ślub. Chciałam go przytrzymać w niepewności ale to nie w moim stylu i najzwyczajniej w świecie się pogodziliśmy.
-----------
Biorę głęboki oddech. Zamykam delikatnie oczy i uśmiecham się sama do siebie. Nadal szumi mi w głowie po panieńskim który odbył się 3 dni temu. Wspominam w głowie jak wyszalałam się z Olą od Piotrka Nowakowskiego Iwonką Ignaczak Alą od Fabiana i Kamilą od Rafała Buszka. Dziewczyny chciały żebym zapomniała że wychodzę za mąż sama nie rozumiem dlaczego.?! No bo przecież nie mogę być bardziej szczęśliwa. Kosmetyczka właśnie kończy pracę nad moim makijażem. Jest delikatny tylko na powiekę nałożyła delikatny efekt brązu i czerni tak że oko wygląda na przydymione. Bardzo mi się to podoba właściwie to tego oczekiwałam. Włosy mam delikatnie spięte tak że opadają mi na plecy. Paznokcie pomalowane na blady róż i biel a na serdecznym palcu lśni pierścionek zaręczynowy. Nie dociera do mnie że za parę godzin będę miała męża. Kiedy kosmetyczka skończyła swoją pracę mama Zbyszka powoli pomogła mi ubrać suknię ślubną. Miała to zrobić Iwonka i Ola ale nie mogłam odmówić przyszłej teściowej i to nie dlatego że jej nie lubię czy coś w tym stylu ja poprostu widzę że to dla niej ważne. Ola i Ala w tym czasie pojechały po Zbyszka i obiecały zająć się nim tak żeby w idealnym stanie trafił do kościoła. Już miałam schodzić na parter kiedy zatrzymała mnie mama Zbyszka
-Skarbie poczekaj... jako że twojej mamy nie będzie na ślubie to chcę żebyś wiedziała że od dziś to ja jestem twoją mamą i możesz do mnie przyjść ze wszystkim.- uśmiechnęła się czule
-Dziękuję bardzo. To tak dużo dla mnie znaczy.- mocno wtuliłam się w teściową
-Nie masz za co dziękować dziecko. A teraz rzecz ważniejsza. Musisz mieć coś nowego więc masz kolczyki, coś starego tak więc proszę to łańcuszek który dostałam od mojej mamy. Nie jest specjalnie piękny ale myślę że będzie pasował...- podała mi śliczny złoty łańcuszek z zawieszką w kształcie serduszka
-Coś pożyczonego masz ode mnie...- uśmiechnęła się Iwona i podała mi spinkę do włosów, miała pełno brylancików pięknie lśniła we włosach
-Jest piękna... i łańcuszek też. Dziękuję wam bardzo.- rozczuliłam się
-Na koniec coś niebieskiego.- Iwonka zamachała mi podwiązką
Kiedy ubrałam wszystko pod dom podjechał Krzysiek. Auto wynajął Zbyszek tłumacząc że pod kościół muszę podjechać jak księżniczka. Cudem udało mi się odwlec go od pomysłu długiej białej limuzyny z czego bardzo się cieszę. W aucie ze mną jedzie tylko Krzysiek i Iwona.
W trakcie drogi do kościoła panuje wesoła atmosfera. Krzysiek co chwila rzuca sucharami żeby tylko mnie rozbawić. Iwona też prawie płacze ze śmiechu aż obie boimy się o nasz makijaż. Niestety zaczął pruszyć śnieg więc Krzysiek który jest wzorowym kierowcą zwolnił. Zaczęłam się trochę denerwować czy zdążymy ale Ignaczak mnie uspokoił że w kościele będziemy przed czasem. Dla rozładowania atmosfery delikatnie podgłosił radio gdzie już od niedawna zaczęli puszczać typowe piosenki świąteczne. Razem z wokalistą zespołu Wham zaczęłam nucić refren dobbrze znanej piosenki "Last Christmas".
Wszystko było ok kiedy w pewnym momencie usłyszałam krzyk Krzyśka:
-Co on wyprawia? Pojebało go?!
-Krzysiek zrób coś.!!!- krzyknęła Iwona i następne co pamiętam to huk i ciemność.
<Zbyszek>
Od kilkunastu minut czekam na Marcelę w kościele. Jest już cała rodzina i prawie wszyscy z reprezentacji i znajomi brakuje tylko mojej wybranki i Ignaczaków. Uspokajam się że może jadą wolniej no bo pogoda nie jest idealna albo poprostu jest korek. Moja mama zaczyna panikować że Marcelina się rozmyśliła że uciekła ale nie dopuszczam tej myśli do siebie.
Nagle w kościele słychać dźwięk telefonu komórkowego. Jak się okazuje to dzwoni telefon Piotrka Nowakowskiego za co od razu dostaje opiernicz od Oli.
Szybko odbiera i momentalnie robi się blady. Moje serce delikatnie przyśpiesza kiedy ten wychodzi z ławki i biegnie w moją stronę.
-Co jest?- pytam go szeptem
-Tylko się nie denerwuj...
-Nie wkurzaj mnie, gadaj co jest?
-Boo... Marcela nie dotrze na ślub.- wydukał
-Jak to?- zamarłem
-Dzwonił Krzysiek jakiś koleś w nich wjechał. Pogotowie zabrało ich do szpitala. Tu tego niedaleko.
-Boże. Ja muszę tam jechać ale goście.... ślub... co teraz?
-Jedź Zibi. Ja wyjaśnię co i jak.
-Dzięki stary.- podałem mu szybko dłoń i wybiegłem z kościoła. Słyszałem jeszcze jak Piotrek tłumaczy wszystkim co się stało
Dopiero na parkingu zdałem sobie sprawę że nie mam auta. No tak przecież przyjechałem tu z Nowakowskimi. Na szczęście na horyzocie pojawił się Piotrek z żoną i we trójkę udaliśmy się do szpitala.
Wbiegłem na SOR jakby się coś waliło i paliło bo w sumie tak było. Pielęgniarka szybko skierowała mnie na odpowiedni oddział gdzie szybko dostrzegłem Igłę i Iwonę.
-Co się stało?- krzyknąłeś w ich stronę
-Zibi dobrze że jesteś. Ona jest nieprzytomna. Robią jej badania.- odpowiedział Krzysiek
-Jak to się stało? Ona miała być z wami bezpieczna....
-Jakiś młodzik na oko 20 lat może nawet nie się w nas wpakował. Był na haju robią mu toksykologię podejrzewają że się naćpał. Ja robiłem co mogłem żeby nas ratować.- Igła usiadł i zamknął twarz w dłoniach
-Zbyszek on na serio robił co mógł byłam tam widziałam to.- dodała Iwona
-To nie twoja wina Krzysiek. Widzę że wam też się oberwało.- westchnąłem widząc rozciętą głowę Iwony i rękę przygotowaną do założenia gipsu a u Krzyśka Szramy i siniaki na twarzy i rękach
-Nam nic nie jest. W sumie wyszliśmy bez większych obrażeń ale Marcela... ona uderzyła głową o szybę... aż się szyba stłukła. Boże tak się o nią boję.- rozpłakała sie Iwona
-Spokojnie. Wszystko będzie dobrze nie wyobrażam sobie inaczej.- przytuliłem ją
Na korytarzu pojawili się moi rodzice i Fabian oraz Rafał z partnerkami. Powiedziałem chłopakom żeby poszli do domu nie ma sensu żeby tu siedzieli razem z nami.
Po jakiejś godzinie na korytarzu pojawił się lekarz.
-Czy jest tu ktoś z rodziny pani Marceliny...- spytał
-Ja.! Jestem narzeczonym.- przerwałem mu
-No dobrze. W takim razie proszę ze mną do pokoju lekarskiego.- otworzył przede mną drzwi
-Dziękuję. Co z nią?
-Cóż stan jest poważny. Pani Marcelina ma złamane 4 żebra i rękę. Uderzyła się bardzo mocno w głowę dopiero kiedy się obudzi będziemy mogli powiedzieć na ile to uderzenie wyrządziło szkody.- westchnął
-A dlaczego teraz nie możecie? Kiedy ona się obudzi.
-Panie doktorze pacjentka z trójki się obudziła.- do pokoju weszła pielęgniarka
-Cóż pani Marcelina obudziła się szybciej niż podejrzewałem. Chodźmy do niej.- lekarz uśmiechnął się przyjaźnie na co ja tylko skinąłem głową
Kiedy szliśmy do Marceli szybko wyjaśniłem im co i jak i pobiegłem do jej sali za lekarzem. Na twarzy miała szramy po rozbitym szkle a na prawej ręce założony gips. Lekarz świecił jej w oczy latareczką kiedy wszedłem do sali.
-Boże Marcela tak się o ciebie bałem.- podbiegłem do niej szybko
-Słucham?- spojrzała na mnie
-Nie strasz mnie tak więcej. Tak się cieszę że żyjesz i nic ci się nie stało.- uśmiechnąłem się do niej
-Przepraszam ale kim pan jest i o czym pan mówi?- spytała
-Co jak to kim pan jest nie żartuj tak?!- oburzyłem się
-Pani Marcelino czy pamięta pani coś przed wypadkiem? Cokolwiek?- spytał lekarz
-Ja przepraszam ale nie. Kim jest ten człowiek doktorze?!
-------------------------------------------------------
Hejka. Aaaaale namieszałam ulalala :P
sobota, 30 stycznia 2016
Rozdział 60.
<Marcela>
Zajęłam się kolacją. Jako że ostatnio oboje jesteśmy ze Zbyszkiem zabiegani to nasza lodówka ma lekko mówiąc pewne braki. Okazało się że z tego co mamy mogę robić jedynie kanapki albo jajecznicę więc postanowiłam że jednak zostanę przy pomyśle z kanapkami. Nucąc razem z radiem piosenkę Moniki Lewczuk "Zabiorę Cię Stąd" układałam na talerzu kolejne kanapki a Zbyszek w tym czasie miał uprzątnąć naszą sypialnię po naszych uniesieniach.
To zaskakujące jak bardzo kocham Bartmana. Nie myślałam że pokocham jeszcze kogoś tak bardzo ale jednak... Zbyszek to moja największa miłość. Nawet Michała i mnie nie łączyło takie uczucie.
Ułożyłam kanapki i dwa kubki z herbatą na stole kiedy do kuchni wszedł Zbysiek.
-Marcela.... mogę cię o coś spytać?- spytał stanowczo
-Pewnie.... coś się stało?
-Kochasz jeszcze Michała?
-Coo?- wytrzeszczyłam oczy
-Kochasz Kubiaka?- ponowił pytanie
-Skąd ci to do głowy przyszło? Oszalałeś?- podeszłam do niego
-A stąd.!- powiedział i rzucił na stół mój stary notatnik
-Skąd to masz?- zdziwiłam się
-Chowałaś to pod łóżkiem. Co to ma znaczyć co?
-Zbyszek to jest mój stary notatnik przestałam w nim pisać jakieś 2 lata temu... nie używam go już.!- roześmiałam się
-Za to wpisy są ciekawe. Cytuję "Nikogo nie pokocham takk jak kocham Michała Kubiaka".- krzyknął
-To było dawno, byłam roztrzęsiona po tym jak mnie zostawił tak?! Uspokój się dobrze?!
-Ja chcę wiedzieć czy ty coś do niego czujesz.!
-Tak pewnie kocham go a jutro biorę z tobą ślub. Puknij się w czoło Bartman.!- zaczęliśmy się przekrzykiwać
-Może ten ślub to tylko przykrywka a tak naprawdę to jego kochasz... może nawet się widujecie.! Zdradzasz mnie z nim?- podszedł do mnie niebezpiecznie blisko
-Jak możesz zarzucić mi zdradę. Ochłoń Bartman.!- wymierzyłam mu siarczysty policzek
-Skąd mam wiedzieć co ty robisz jak mnie w domu nie ma co?!
-Po pierwsze Kubiak siedzi w Ankarze z Moniką i ich córką a po drugie przekartkuj notatnik na ostatnią stronę....
Minęłam Zbyszka który nie wiedział co ma zrobić i wyszłam z mieszkania. Co ja mówię ja nie wyszłam ja wybiegłam. Jutro nasz ślub a on robi takie akcje. Swoją drogą mogłam spalić ten zeszyt nie wiem sama po co go trzymałam do dzisiaj.
Pora na spacery dosyć późna bo jest trochę po 21;00 ale mnie to nie przeszkadza. Siadam na ławce w parku obok mieszkania i bez konkretnego celu wpatruję się w piękne czyste niebo. Wtedy ktoś się do mnie dosiada i aż podskoczyłam ze strachu
-Co tu robisz o tej porze co?- to Bartek
-A ty?- spytałam
-Nie mogłem spać więc pomyślałem że się przebiegnę i się zmęczę to szybciej zasnę.- uśmiechnął się
-No powiem ci że chciałabym mieć taki problem jak ty...- westchnęłam
-Co się dzieje hmm?- spojrzał na mnie czujnie
-Pokłóciłam się ze Zbyszkiem. Widzisz mój idealny świat się burzy.- roześmiałam się
-Co on znowu zrobił?
-Skąd myśl że to on?- roześmiałam się
-Bo znam waszą dwójkę. No mów.
-Znalazł mój stary notatnik i wpis sprzed trzech- czterech lat gdzie pisałam że nikogo nie pokocham tak jak Kubiaka. Wściekł sie i posądził mnie o to że się spotykam z Kubiakiem pod jego nieobecność.- westchnęłam
-Co? Największa głupota jaką usłyszałem kiedykolwiek.- uśmiechnął się
-Ja to wiem i ty też ale Zbyszek niekoniecznie...
-Może pójdę i z nim pogadam?- spytał
-Nie ja muszę sama z nim to załatwic a my widzimy się jutro tak?- wstałam z ławki
-No jasne. Bedziesz piękną panną młodą.- przytulił mnie mocno
-Do jutra Bartuś.- pocałowałam go w policzek i udałam się w drogę do mieszkania
<Zbyszek>
Marcela wybiegła trzaskając drzwiami a wcześniej kazała przeczytać ostatni wpis do tego jej notatnika. Przekartkowałem wszystkie strony i wtedy ukazał mi się krótki wpis:
Nie sądziłam że wszystko jeszcze może nabrać sensu. Nie sądziłam że mogę się jeszcze uśmiechać... tak szczerze i z miłością do kogoś innego niż Michał. A jednak, moje serce znowu jest całe i to dzięki wysokiemu brunetowi i pięknych zielonych oczach w których codziennie tonę. Zbyszek po raz kolejny nauczył mnie kochać i to uczucie jest piękne. Dba o mnie, codziennie pokazuje jak bardzo mnie kocha. Jestem nieziemsko szczęśliwa z Bartmanem a Michał... to wspomnienie piękne lecz tylko wspomnienie. Mam tylko nadzieję że ja i Zbyszek i to co nas połączyło będzie trwało wiecznie a ja nie wyleję już ani jednej łzy z powodu nieszczęśliwej i nieudanej miłości. Zbigniew Bartman to moja miłość, moja przyszłość i wszystko czego chcę od życia.
Zamurowało mnie. Dlaczego nie przeczytałem późniejszych wpisów tylko tak bezpodstawnie napadłem na Marcelinę. Mam ochotę sam sobie dać w twarz. Jestem skończonym idiotą ale niestety czasu nie cofnę. Herbata którą zrobiła Marcela już dawno wystygła a jej dalej nie ma w domu. Zaczynam się martwić o nią.
Po jakiejś godzinie drzwi wejściowe się otworzyły. Szybko poderwałem się z miejsca i ruszyłem w stronę korytarza. Kiedy ją zobaczyłem, jak się rozbiera odetchnąłem. Wróciła mimo to że jestem takim idiotą.
-Ja...
-Tylko nie mów że przepraszasz. Już to dziś słyszałam.- przerwała mi
-Wiem ale mnie poniosło. Porozmawiajmy proszę.- westchnąłem
-Chodź do salonu.- odpowiedziała
-Dobrze.
-Musimy sobie wszystko wyjaśnić jeśli jutro chcemy wziąć ślub. Co to było to dzisiejsze coś Zbyszek?- odezwała się jak tylko usiedliśmy na kanapie
-Ten wpis mną wstrząsnął. To zdanie że ty nigdy nikogo nie pokochasz jak Miśka to mnie ruszyło. Myślałem poprostu że Michał znaczył dla ciebie więcej niż ja...
-Czy kiedykolwiek dałam ci do zrozumienia...
-Nie nigdy.- przerwałem jej
-Więc dlaczego ciągle myślisz że cię nie kocham. Zbyszek mnie to przerasta.- w jej oczach zobaczyłem łzy
-Nie płacz proszę. Nie płacz przez moją głupotę.-przytuliłem ją
-Powiedz mi kiedy ty przestaniesz być zazdrosny co?- odsunęła się
-Jutro po ślubie kochanie. Będę miał pewność że mnie kochasz i że jesteś moja.
-Czyli teraz nie masz pewności?- wstała
-Nie to chciałem powiedzieć ja...- zacząłem
-Ale powiedziałeś. To jest nie do zniesienia. Ja tak nie chcę ja tak nie potrafię.!- powiedziała
-----------------------------------------
Zajęłam się kolacją. Jako że ostatnio oboje jesteśmy ze Zbyszkiem zabiegani to nasza lodówka ma lekko mówiąc pewne braki. Okazało się że z tego co mamy mogę robić jedynie kanapki albo jajecznicę więc postanowiłam że jednak zostanę przy pomyśle z kanapkami. Nucąc razem z radiem piosenkę Moniki Lewczuk "Zabiorę Cię Stąd" układałam na talerzu kolejne kanapki a Zbyszek w tym czasie miał uprzątnąć naszą sypialnię po naszych uniesieniach.
To zaskakujące jak bardzo kocham Bartmana. Nie myślałam że pokocham jeszcze kogoś tak bardzo ale jednak... Zbyszek to moja największa miłość. Nawet Michała i mnie nie łączyło takie uczucie.
Ułożyłam kanapki i dwa kubki z herbatą na stole kiedy do kuchni wszedł Zbysiek.
-Marcela.... mogę cię o coś spytać?- spytał stanowczo
-Pewnie.... coś się stało?
-Kochasz jeszcze Michała?
-Coo?- wytrzeszczyłam oczy
-Kochasz Kubiaka?- ponowił pytanie
-Skąd ci to do głowy przyszło? Oszalałeś?- podeszłam do niego
-A stąd.!- powiedział i rzucił na stół mój stary notatnik
-Skąd to masz?- zdziwiłam się
-Chowałaś to pod łóżkiem. Co to ma znaczyć co?
-Zbyszek to jest mój stary notatnik przestałam w nim pisać jakieś 2 lata temu... nie używam go już.!- roześmiałam się
-Za to wpisy są ciekawe. Cytuję "Nikogo nie pokocham takk jak kocham Michała Kubiaka".- krzyknął
-To było dawno, byłam roztrzęsiona po tym jak mnie zostawił tak?! Uspokój się dobrze?!
-Ja chcę wiedzieć czy ty coś do niego czujesz.!
-Tak pewnie kocham go a jutro biorę z tobą ślub. Puknij się w czoło Bartman.!- zaczęliśmy się przekrzykiwać
-Może ten ślub to tylko przykrywka a tak naprawdę to jego kochasz... może nawet się widujecie.! Zdradzasz mnie z nim?- podszedł do mnie niebezpiecznie blisko
-Jak możesz zarzucić mi zdradę. Ochłoń Bartman.!- wymierzyłam mu siarczysty policzek
-Skąd mam wiedzieć co ty robisz jak mnie w domu nie ma co?!
-Po pierwsze Kubiak siedzi w Ankarze z Moniką i ich córką a po drugie przekartkuj notatnik na ostatnią stronę....
Minęłam Zbyszka który nie wiedział co ma zrobić i wyszłam z mieszkania. Co ja mówię ja nie wyszłam ja wybiegłam. Jutro nasz ślub a on robi takie akcje. Swoją drogą mogłam spalić ten zeszyt nie wiem sama po co go trzymałam do dzisiaj.
Pora na spacery dosyć późna bo jest trochę po 21;00 ale mnie to nie przeszkadza. Siadam na ławce w parku obok mieszkania i bez konkretnego celu wpatruję się w piękne czyste niebo. Wtedy ktoś się do mnie dosiada i aż podskoczyłam ze strachu
-Co tu robisz o tej porze co?- to Bartek
-A ty?- spytałam
-Nie mogłem spać więc pomyślałem że się przebiegnę i się zmęczę to szybciej zasnę.- uśmiechnął się
-No powiem ci że chciałabym mieć taki problem jak ty...- westchnęłam
-Co się dzieje hmm?- spojrzał na mnie czujnie
-Pokłóciłam się ze Zbyszkiem. Widzisz mój idealny świat się burzy.- roześmiałam się
-Co on znowu zrobił?
-Skąd myśl że to on?- roześmiałam się
-Bo znam waszą dwójkę. No mów.
-Znalazł mój stary notatnik i wpis sprzed trzech- czterech lat gdzie pisałam że nikogo nie pokocham tak jak Kubiaka. Wściekł sie i posądził mnie o to że się spotykam z Kubiakiem pod jego nieobecność.- westchnęłam
-Co? Największa głupota jaką usłyszałem kiedykolwiek.- uśmiechnął się
-Ja to wiem i ty też ale Zbyszek niekoniecznie...
-Może pójdę i z nim pogadam?- spytał
-Nie ja muszę sama z nim to załatwic a my widzimy się jutro tak?- wstałam z ławki
-No jasne. Bedziesz piękną panną młodą.- przytulił mnie mocno
-Do jutra Bartuś.- pocałowałam go w policzek i udałam się w drogę do mieszkania
<Zbyszek>
Marcela wybiegła trzaskając drzwiami a wcześniej kazała przeczytać ostatni wpis do tego jej notatnika. Przekartkowałem wszystkie strony i wtedy ukazał mi się krótki wpis:
Nie sądziłam że wszystko jeszcze może nabrać sensu. Nie sądziłam że mogę się jeszcze uśmiechać... tak szczerze i z miłością do kogoś innego niż Michał. A jednak, moje serce znowu jest całe i to dzięki wysokiemu brunetowi i pięknych zielonych oczach w których codziennie tonę. Zbyszek po raz kolejny nauczył mnie kochać i to uczucie jest piękne. Dba o mnie, codziennie pokazuje jak bardzo mnie kocha. Jestem nieziemsko szczęśliwa z Bartmanem a Michał... to wspomnienie piękne lecz tylko wspomnienie. Mam tylko nadzieję że ja i Zbyszek i to co nas połączyło będzie trwało wiecznie a ja nie wyleję już ani jednej łzy z powodu nieszczęśliwej i nieudanej miłości. Zbigniew Bartman to moja miłość, moja przyszłość i wszystko czego chcę od życia.
Zamurowało mnie. Dlaczego nie przeczytałem późniejszych wpisów tylko tak bezpodstawnie napadłem na Marcelinę. Mam ochotę sam sobie dać w twarz. Jestem skończonym idiotą ale niestety czasu nie cofnę. Herbata którą zrobiła Marcela już dawno wystygła a jej dalej nie ma w domu. Zaczynam się martwić o nią.
Po jakiejś godzinie drzwi wejściowe się otworzyły. Szybko poderwałem się z miejsca i ruszyłem w stronę korytarza. Kiedy ją zobaczyłem, jak się rozbiera odetchnąłem. Wróciła mimo to że jestem takim idiotą.
-Ja...
-Tylko nie mów że przepraszasz. Już to dziś słyszałam.- przerwała mi
-Wiem ale mnie poniosło. Porozmawiajmy proszę.- westchnąłem
-Chodź do salonu.- odpowiedziała
-Dobrze.
-Musimy sobie wszystko wyjaśnić jeśli jutro chcemy wziąć ślub. Co to było to dzisiejsze coś Zbyszek?- odezwała się jak tylko usiedliśmy na kanapie
-Ten wpis mną wstrząsnął. To zdanie że ty nigdy nikogo nie pokochasz jak Miśka to mnie ruszyło. Myślałem poprostu że Michał znaczył dla ciebie więcej niż ja...
-Czy kiedykolwiek dałam ci do zrozumienia...
-Nie nigdy.- przerwałem jej
-Więc dlaczego ciągle myślisz że cię nie kocham. Zbyszek mnie to przerasta.- w jej oczach zobaczyłem łzy
-Nie płacz proszę. Nie płacz przez moją głupotę.-przytuliłem ją
-Powiedz mi kiedy ty przestaniesz być zazdrosny co?- odsunęła się
-Jutro po ślubie kochanie. Będę miał pewność że mnie kochasz i że jesteś moja.
-Czyli teraz nie masz pewności?- wstała
-Nie to chciałem powiedzieć ja...- zacząłem
-Ale powiedziałeś. To jest nie do zniesienia. Ja tak nie chcę ja tak nie potrafię.!- powiedziała
-----------------------------------------
niedziela, 24 stycznia 2016
Rozdział 59.
<Marcela>
Wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Suknia wisi w szafie przygotowana obok garnituru Zbyszka, fryzjerka i kosmetyczka w osobie Oli od Piotrka Nowakowskiego zabukowana na jutro na 8;30. Tak! Jutro wychodzę za mąż i to za samego Zbyszka Bartmana. Sama jeszcze nie dowierzam w to co się dzieje ale jutro mój sen się spełni i będę szczęśliwą żoną Zbyszka.
Dopięłam jeszcze ostatnie formalności dotyczące sali i wystroju a teraz wybieram się do kosmetyczki na manicure i całą serię zabiegów upiększających. Ubrana w to przekręcam zamek w drzwiach kiedy odzywa się Zbyszek:
-Momencik kochana... a gdzie to się wybierasz co?- wyszedł do przedpokoju
-A do kosmetyczki.- uśmiechnęłam się szeroko
-Ale będziesz na meczu swojego jeszcze narzeczonego.?- zaakcentował słowo jeszcze
-Będę będę. Nie martw się ty mój jeszcze narzeczony...- wysłałam mu buziaka w powietrzu
-Super ale jeszcze jedna sprawa..- westchnął
-Tak?
-Gdzie masz czapkę co? Chcesz się rozchorować. Jest mróz wiesz o tym?
-Tak wiem ale zostawiłam ją na hali ostatnio więc...
-Więc ci ją przyniosłem do domu. Ty kiedyś głowę zgubisz zobaczysz...- roześmiał się i założył brązową czapkę na głowę.
-Ale pomyśl jaki szczęśliwy będzie ten który ją znajdzie.- pokazałam Bartmanowi język
-Nie igraj ze mną.- powiedział i pocałował mnie soczyście
-Lecę.Widzimy się na meczu tak?
-Tak. Do zobaczenia.
Wyszłam z domu w świetnym humorze. Postanowiłam nie brać auta tylko przejść się na piechotę ponieważ salon kosmetyczny znajduje się naprawdę niedaleko. Wyszłam z klatki schodowej i wtedy wpadłam na jakiegoś mężczyznę. Zakłopotana spojrzałam w górę i dostrzegłam ten unikalny szeroki Kurkowy uśmiech.
-Bartek?!
-Marcelinka...
-Cześć.- mocno wtuliłam się w Kurka
-No witaj piękna. Gdzie tak pędzisz co?- odwzajemnił uścisk
-Do kosmetyczki. Będę się robiła na śliczną. A ty do Zbyszka idziesz?
-Dobrze wiesz że nie musisz wydawać kasę na kosmetyczkę. Jesteś piękna. A tak właściwie to ja do ciebie szedłem...
-Aha no to możesz mnie odprowadzić i pogadamy albo poczekać na górze na mnie...
-To może cię odprowadzę...- uśmiechnął się
-No więc co cię do mnie sprowadza...- spytałam
-Bo widzisz odkad gram w Resovii to czuję się szczęśliwszy... jestem blisko rodziny i przyjaciół i z Natalią lepiej mi się układa...- zaczął
-No więc w czym problem?
-Sam nie wiem czuję że czegoś mi brakuje.- westchnął
-Yhym no wiesz ja nie wiem czego może ci brakować Bartuś...
-Chodzi o to że ja sam nie wiem o co chodzi.- schował twarz w dłoniach
-No to w takim razie co chcesz żebym ci powiedziała?- zatrzymaliśmy się
-Chciałem tylko się wygadać... no bo nie wiem może mam kryzys wieku średniego co?
-Bartek nie masz nawet trzydziestki. Jaki kryzys co ty mówisz?- roześmiałam się
-Ej nie śmiej się ze mnie. Nie każdy ma tak pięknie poukładane życie jak ty. Jutro bierzesz ślub z facetem którego kochasz. Masz dobrą pracę i przyjaciół...
-Bartek ale ty też masz to wszystko tylko nie macie ślubu z Natalią. Może to w tym problem może chciałbyś to zalegalizować co?- spojrzałam na niego czujnie
-Jestem z nią od dwóch lat... sam nie wiem.- spojrzał w niebo
-Ehh wiesz jesteś gorzej niezdecydowany jak baba..- szturchnęłam go
-Wiem. Dobra nie zawracam ci głowy jesteśmy na miejscu. Dzięki za rozmowę.- pocałował mnie w policzek
-Okej. Do zobaczenia na meczu...
U kosmetyczki zeszło mi dłuższą chwilę. Kiedy wyszłam z salonu było już po 13.00 na 14.00 mam być na hali no bo zaczyna się mecz Asseco Resovia- PGE Skra Bełchatów.
Wróciłam do domu chwyciłam kanapkę na szybko i klucze do samochodu po czym zbiegłam do garażu.
Na halę weszłam bez problemu ochrona zna mnie i za każdym razem z uśmiechem wpuszczają mnie bez kolejki a wszystko dlatego że jestem przyszła panią Bartman. Usiadłam na swoim miejscu obok Iwony i Oli. Zawsze siadamy razem na meczach. Dzis dołączyła do nas jeszcze Natalia od Bartka.
Po wymianie kilku zdań dotyczących jutrzejszego dnia na halę wyszli siatkarze obu drużyn i zaczęli się rozgrzewać.
Mecz się zaczął i walka toczyła się punkt za punkt. W stanie setów po drugim secie było 1-1.
Trzeci set wydał się nam być wygrany stan punktów 23-18 dla Rzeszowa mówił sam za siebie. Wtedy wydarzyło się coś co zatrzymało moje serce. Zbyszek który skakał do bloku źle wylądował a jego krzyk z bólu usłyszała chyba cała hala. Wstałam i bez chwili zastanowienia zbiegłam do niego na dół. Andrzej pozwolił mi wejść na boisko i szybko znalazłam się obok syczącego z bólu Bartmana.
<Zbyszek>
Wszystko się super układało. Jutro ślub z Macelą a dzisiejszy mecz już prawie wygrany. Wszystko idzie zgodnie z planem do momentu kiedy poczułem jakbym złamał kolano podczas lądowania po udanym bloku.
Piotrek i Fabian szybko pomogli mi dostać się na pobocze boiska. Jak to zwykle bywa w złości zacząłem przeklinać pod nosem swój los. Wtedy obok mnie pojawiła się Marcelina:
-Jak ty się czujesz?- spytała przejęta
-A jak mam się kurwa czuć.? Boli jak cholera.!- syknąłem w jej stronę
-Zbyszek...- westchnął Fabian
-A ty co? Wracaj do gry a nie....
-Zbyszek uspokój się. Jak ty się zachowujesz?!- wtrąciła się brunetka
-Idź stąd. Wynocha rozumiesz.!- krzyknąłem na nią
-Zbyszek ogarnij się. Nie krzycz na nią nic ci nie zrobiła...- odezwał się Fabian
-Dajcie mi oboje spokój. Idźcie stąd oboje.!
-Zbyszek...- zaczęła
-Daj spokój Marcela. Jak się ogarnie to wtedy z nim pogadasz. Wracaj na swoje miejsce....- odciągnął ją Piotrek
-Kretyn.!- westchnął Fabian
-Wal się.!- odpowiedziałem
Dostałem od lekarza leki przeciwbólowe i zacząłem kontaktować tak na trzeźwo co sie stało. Trener Kowal zabrał mnie na badania do szpitala i okazało się że nadwyrężyłam staw skokowy czy coś. Wkurzył mnie fakt że mam conajmniej tydzień gry z głowy. Wróciliśmy na halę a tam chłopaki zbierali się do wyjścia do domu po wygranym meczu. To że wygraliśmy trochę poprawiło mi humor. Postanowiłem przeprosić Fabiana za to co mu powiedziałem wcześniej
-Fabian?- odezwałem się
-Co?
-Sory stary za moje zachowanie. Wiem że przegiąłem...- westchnąłem
-Ty mi to mówisz? Lepiej przeproś Marcelę ją potraktowałeś o wiele gorzej niż mnie.- odpowiedział
-Osz cholera.! Masz rację... muszę wracać do niej do domu.- zabrałem torbę ze swoimi rzeczami i ruszyłem w stronę wyjścia
-Powodzenia.- usłyszałem za plecami słowa Fabiana
-Dzięki.- odpowiedziałem
Kiedy wszedłem do mieszkania usłyszałem dźwięk włączonego telewizora. Odetchnąłem bo to znaczy że moja kochana brunetka jest w domu. Okazało się że Marcela usadowiła się na kanapie w salonie pod kocem z kubkiem w ręku. Patrzy tępo w telewizor i wiem że nie ogląda telewizji tylko myślami jest zupełnie gdzie indziej. Usiadłem koło niej i wyłączyłem telewizor. Wtedy chciała wstać ale jej przeszkodziłem
-Poczekaj proszę.- powiedziałem
-Na co? Znowu na mnie nawrzeszczysz? Każesz się wynosić?
-To nie tak skarbie. Przepraszam cię... tak strasznie cię przepraszam...- mocno ścisnąłem jej dłoń
-Nie tak? A jak?- spytała
-Jaa... ja... ja byłem zły i nie panowałem nad sobą. Wiesz co dla zawodowego sportowca oznacza kontuzja.- westchnąłem
-Ja też się wystraszyłam. Chciałam tylko sprawdzić jak się czujesz czy to nic poważnego wkońcu już jutro bierzemy ślub, a ty na mnie nawrzeszczałeś. To nie było miłe poczułam się jak...
-Wiem i bardzo cię przepraszam. Ja cię Kocham Marcelka i to bardzo. Życie za Ciebie oddam...- pocałowałem ją w rękę
-Oj Zbyszek i co ja mam z tobą zrobić co?- usmiechnęła się
-Wybaczyć mi na początek. A potem to ja pomyślę co zrobić z tobą....- pocałowałem ją namiętnie
-Yhym a twoja kontuzja?- spytała kiedy się od siebie oderwaliśmy
-Do tego co zamierzam zrobić moja kontuzja nie ma żadnego znaczenia.- roześmiałem się
Nie muszę wam mówić jak wyglądały następne dwie godziny. Rozkoszowaliśmy się swoim towarzystwem a ja wprost uwielbiam i szaleję za Marcelą. Jej usta i włosy... zapach jej ciała... nie wyobrażam sobie że mogłoby jej zabraknąć w moim życiu.
Kocham tą drobną brunetkę i nic tego nie zmieni a jutro będzie już na zawsze moja.
Marcela postanowiła zająć się kolacją a ja w tym czasie postanowiłem uprzątnąć naszą sypialnię bo moje i Marceli ubrania w chwili obecnej znajdują się wszędzie. Kiedy już skończyłem z kieszeni spodni wypadł mi telefon. Jako że to iPhone wystraszyłem się że może szyba się stłukła więc szybko się po niego schyliłem. Okazało się że telefon jest cały ale moją uwagę przykuł brązowy zeszyt znajdujący się pod łóżkiem po stronie po której śpi Marcelka. Usiadłem na łóżku i postanowiłem zajrzeć co w nim jest...
Kiedy go otworzyłem okazało się że to taki.. nawet nie wiem jak to nazwać notatnik albo pamiętnik Marceli. Są w nim rysunki i różne zapiski. Jest też wpis z Sylwestra tego roku gdy rozstała się z Michałem. Nie wiem czy powininenem był to zrobić ale zacząłem czytać a serce biło mi z każdą sekundą coraz mocniej.
Piszę ten wpis ponieważ od jakiegoś czasu szukam ujścia dla moich nerwów i negatywnych emocji. Czuję się jakbym cała zalana łzami stała nad przepaścią bez dna a coś w środku mnie pchało mnie do skoku prosto w nią. Mojego serca już nie ma. Michał zniszczył doszczętnie to co z niego zostało. To miały być najpiękniejsze święta Bożego Narodzenia w moim życiu a okazało się że to był gwóźdź do mojej trumny. Michał będzie ojcem ale to nie ja będę matką jego dziecka. Monika zabrała mi najważniejszą osobę w moim życiu. Już nigdy nikogo tak nie pokocham jak kochałam Michała Kubiaka. To on pomógł mi się pozbierać po odejściu rodziców to on miał być moją ostoją w cierpieniu. To on miał zostać moim mężem i ojcem moich dzieci. Miał mnie kochać od zawsze i na zawsze. Teraz nie ma już nic...
Jest Zbyszek, osoba która stara się mi pomóc. Nie wiem czy to mój znajomy, przyjaciel, czy po prostu osoba godna zaufania. Nie wiem dlaczego do niego pojechałam, nie wiem co mną kierowało ale Bartman to dobry człowiek który okazał mi wsparcie i stara się mi pomóc. Jest dla mnie tak miły i opiekuńczy.
Nie wiem co będzie ze mną dalej, jak poradzę sobie z tym co Michał mi zrobił ale wiem że nigdy nikogo nie pokocham taką miłością jaką kochałam Kubiaka. Zawsze będę go kochała mimo że nigdy już nie poczuję smaku jego ust, mimo że nigdy już mi nie powie że mnie kocha. To on był i jest moją wielką i prawdziwą miłością. Już zawsze tak będzie...
------------------------------------------------------------------
Po dosyć sporej nieobecności pojawiam się z nowym rodziałem. Mam nadzieję że ci którzy czytali to opowiadanie nie odeszli na dobre i przeczytają to co wyskrobałam tam na górze.
Liczę że jest tu ktoś jeszcze.... Przepraszam za tą obsówę z rozdziałami ale jak to mówią od jakiegoś czasu życie mnie nie rozpieszcza. Następny rozdział mam prawie gotowy więc niedługo powinien się pojawić :) całussski bayy :*
Wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Suknia wisi w szafie przygotowana obok garnituru Zbyszka, fryzjerka i kosmetyczka w osobie Oli od Piotrka Nowakowskiego zabukowana na jutro na 8;30. Tak! Jutro wychodzę za mąż i to za samego Zbyszka Bartmana. Sama jeszcze nie dowierzam w to co się dzieje ale jutro mój sen się spełni i będę szczęśliwą żoną Zbyszka.
Dopięłam jeszcze ostatnie formalności dotyczące sali i wystroju a teraz wybieram się do kosmetyczki na manicure i całą serię zabiegów upiększających. Ubrana w to przekręcam zamek w drzwiach kiedy odzywa się Zbyszek:
-Momencik kochana... a gdzie to się wybierasz co?- wyszedł do przedpokoju
-A do kosmetyczki.- uśmiechnęłam się szeroko
-Ale będziesz na meczu swojego jeszcze narzeczonego.?- zaakcentował słowo jeszcze
-Będę będę. Nie martw się ty mój jeszcze narzeczony...- wysłałam mu buziaka w powietrzu
-Super ale jeszcze jedna sprawa..- westchnął
-Tak?
-Gdzie masz czapkę co? Chcesz się rozchorować. Jest mróz wiesz o tym?
-Tak wiem ale zostawiłam ją na hali ostatnio więc...
-Więc ci ją przyniosłem do domu. Ty kiedyś głowę zgubisz zobaczysz...- roześmiał się i założył brązową czapkę na głowę.
-Ale pomyśl jaki szczęśliwy będzie ten który ją znajdzie.- pokazałam Bartmanowi język
-Nie igraj ze mną.- powiedział i pocałował mnie soczyście
-Lecę.Widzimy się na meczu tak?
-Tak. Do zobaczenia.
Wyszłam z domu w świetnym humorze. Postanowiłam nie brać auta tylko przejść się na piechotę ponieważ salon kosmetyczny znajduje się naprawdę niedaleko. Wyszłam z klatki schodowej i wtedy wpadłam na jakiegoś mężczyznę. Zakłopotana spojrzałam w górę i dostrzegłam ten unikalny szeroki Kurkowy uśmiech.
-Bartek?!
-Marcelinka...
-Cześć.- mocno wtuliłam się w Kurka
-No witaj piękna. Gdzie tak pędzisz co?- odwzajemnił uścisk
-Do kosmetyczki. Będę się robiła na śliczną. A ty do Zbyszka idziesz?
-Dobrze wiesz że nie musisz wydawać kasę na kosmetyczkę. Jesteś piękna. A tak właściwie to ja do ciebie szedłem...
-Aha no to możesz mnie odprowadzić i pogadamy albo poczekać na górze na mnie...
-To może cię odprowadzę...- uśmiechnął się
-No więc co cię do mnie sprowadza...- spytałam
-Bo widzisz odkad gram w Resovii to czuję się szczęśliwszy... jestem blisko rodziny i przyjaciół i z Natalią lepiej mi się układa...- zaczął
-No więc w czym problem?
-Sam nie wiem czuję że czegoś mi brakuje.- westchnął
-Yhym no wiesz ja nie wiem czego może ci brakować Bartuś...
-Chodzi o to że ja sam nie wiem o co chodzi.- schował twarz w dłoniach
-No to w takim razie co chcesz żebym ci powiedziała?- zatrzymaliśmy się
-Chciałem tylko się wygadać... no bo nie wiem może mam kryzys wieku średniego co?
-Bartek nie masz nawet trzydziestki. Jaki kryzys co ty mówisz?- roześmiałam się
-Ej nie śmiej się ze mnie. Nie każdy ma tak pięknie poukładane życie jak ty. Jutro bierzesz ślub z facetem którego kochasz. Masz dobrą pracę i przyjaciół...
-Bartek ale ty też masz to wszystko tylko nie macie ślubu z Natalią. Może to w tym problem może chciałbyś to zalegalizować co?- spojrzałam na niego czujnie
-Jestem z nią od dwóch lat... sam nie wiem.- spojrzał w niebo
-Ehh wiesz jesteś gorzej niezdecydowany jak baba..- szturchnęłam go
-Wiem. Dobra nie zawracam ci głowy jesteśmy na miejscu. Dzięki za rozmowę.- pocałował mnie w policzek
-Okej. Do zobaczenia na meczu...
U kosmetyczki zeszło mi dłuższą chwilę. Kiedy wyszłam z salonu było już po 13.00 na 14.00 mam być na hali no bo zaczyna się mecz Asseco Resovia- PGE Skra Bełchatów.
Wróciłam do domu chwyciłam kanapkę na szybko i klucze do samochodu po czym zbiegłam do garażu.
Na halę weszłam bez problemu ochrona zna mnie i za każdym razem z uśmiechem wpuszczają mnie bez kolejki a wszystko dlatego że jestem przyszła panią Bartman. Usiadłam na swoim miejscu obok Iwony i Oli. Zawsze siadamy razem na meczach. Dzis dołączyła do nas jeszcze Natalia od Bartka.
Po wymianie kilku zdań dotyczących jutrzejszego dnia na halę wyszli siatkarze obu drużyn i zaczęli się rozgrzewać.
Mecz się zaczął i walka toczyła się punkt za punkt. W stanie setów po drugim secie było 1-1.
Trzeci set wydał się nam być wygrany stan punktów 23-18 dla Rzeszowa mówił sam za siebie. Wtedy wydarzyło się coś co zatrzymało moje serce. Zbyszek który skakał do bloku źle wylądował a jego krzyk z bólu usłyszała chyba cała hala. Wstałam i bez chwili zastanowienia zbiegłam do niego na dół. Andrzej pozwolił mi wejść na boisko i szybko znalazłam się obok syczącego z bólu Bartmana.
<Zbyszek>
Wszystko się super układało. Jutro ślub z Macelą a dzisiejszy mecz już prawie wygrany. Wszystko idzie zgodnie z planem do momentu kiedy poczułem jakbym złamał kolano podczas lądowania po udanym bloku.
Piotrek i Fabian szybko pomogli mi dostać się na pobocze boiska. Jak to zwykle bywa w złości zacząłem przeklinać pod nosem swój los. Wtedy obok mnie pojawiła się Marcelina:
-Jak ty się czujesz?- spytała przejęta
-A jak mam się kurwa czuć.? Boli jak cholera.!- syknąłem w jej stronę
-Zbyszek...- westchnął Fabian
-A ty co? Wracaj do gry a nie....
-Zbyszek uspokój się. Jak ty się zachowujesz?!- wtrąciła się brunetka
-Idź stąd. Wynocha rozumiesz.!- krzyknąłem na nią
-Zbyszek ogarnij się. Nie krzycz na nią nic ci nie zrobiła...- odezwał się Fabian
-Dajcie mi oboje spokój. Idźcie stąd oboje.!
-Zbyszek...- zaczęła
-Daj spokój Marcela. Jak się ogarnie to wtedy z nim pogadasz. Wracaj na swoje miejsce....- odciągnął ją Piotrek
-Kretyn.!- westchnął Fabian
-Wal się.!- odpowiedziałem
Dostałem od lekarza leki przeciwbólowe i zacząłem kontaktować tak na trzeźwo co sie stało. Trener Kowal zabrał mnie na badania do szpitala i okazało się że nadwyrężyłam staw skokowy czy coś. Wkurzył mnie fakt że mam conajmniej tydzień gry z głowy. Wróciliśmy na halę a tam chłopaki zbierali się do wyjścia do domu po wygranym meczu. To że wygraliśmy trochę poprawiło mi humor. Postanowiłem przeprosić Fabiana za to co mu powiedziałem wcześniej
-Fabian?- odezwałem się
-Co?
-Sory stary za moje zachowanie. Wiem że przegiąłem...- westchnąłem
-Ty mi to mówisz? Lepiej przeproś Marcelę ją potraktowałeś o wiele gorzej niż mnie.- odpowiedział
-Osz cholera.! Masz rację... muszę wracać do niej do domu.- zabrałem torbę ze swoimi rzeczami i ruszyłem w stronę wyjścia
-Powodzenia.- usłyszałem za plecami słowa Fabiana
-Dzięki.- odpowiedziałem
Kiedy wszedłem do mieszkania usłyszałem dźwięk włączonego telewizora. Odetchnąłem bo to znaczy że moja kochana brunetka jest w domu. Okazało się że Marcela usadowiła się na kanapie w salonie pod kocem z kubkiem w ręku. Patrzy tępo w telewizor i wiem że nie ogląda telewizji tylko myślami jest zupełnie gdzie indziej. Usiadłem koło niej i wyłączyłem telewizor. Wtedy chciała wstać ale jej przeszkodziłem
-Poczekaj proszę.- powiedziałem
-Na co? Znowu na mnie nawrzeszczysz? Każesz się wynosić?
-To nie tak skarbie. Przepraszam cię... tak strasznie cię przepraszam...- mocno ścisnąłem jej dłoń
-Nie tak? A jak?- spytała
-Jaa... ja... ja byłem zły i nie panowałem nad sobą. Wiesz co dla zawodowego sportowca oznacza kontuzja.- westchnąłem
-Ja też się wystraszyłam. Chciałam tylko sprawdzić jak się czujesz czy to nic poważnego wkońcu już jutro bierzemy ślub, a ty na mnie nawrzeszczałeś. To nie było miłe poczułam się jak...
-Wiem i bardzo cię przepraszam. Ja cię Kocham Marcelka i to bardzo. Życie za Ciebie oddam...- pocałowałem ją w rękę
-Oj Zbyszek i co ja mam z tobą zrobić co?- usmiechnęła się
-Wybaczyć mi na początek. A potem to ja pomyślę co zrobić z tobą....- pocałowałem ją namiętnie
-Yhym a twoja kontuzja?- spytała kiedy się od siebie oderwaliśmy
-Do tego co zamierzam zrobić moja kontuzja nie ma żadnego znaczenia.- roześmiałem się
Nie muszę wam mówić jak wyglądały następne dwie godziny. Rozkoszowaliśmy się swoim towarzystwem a ja wprost uwielbiam i szaleję za Marcelą. Jej usta i włosy... zapach jej ciała... nie wyobrażam sobie że mogłoby jej zabraknąć w moim życiu.
Kocham tą drobną brunetkę i nic tego nie zmieni a jutro będzie już na zawsze moja.
Marcela postanowiła zająć się kolacją a ja w tym czasie postanowiłem uprzątnąć naszą sypialnię bo moje i Marceli ubrania w chwili obecnej znajdują się wszędzie. Kiedy już skończyłem z kieszeni spodni wypadł mi telefon. Jako że to iPhone wystraszyłem się że może szyba się stłukła więc szybko się po niego schyliłem. Okazało się że telefon jest cały ale moją uwagę przykuł brązowy zeszyt znajdujący się pod łóżkiem po stronie po której śpi Marcelka. Usiadłem na łóżku i postanowiłem zajrzeć co w nim jest...
Kiedy go otworzyłem okazało się że to taki.. nawet nie wiem jak to nazwać notatnik albo pamiętnik Marceli. Są w nim rysunki i różne zapiski. Jest też wpis z Sylwestra tego roku gdy rozstała się z Michałem. Nie wiem czy powininenem był to zrobić ale zacząłem czytać a serce biło mi z każdą sekundą coraz mocniej.
Piszę ten wpis ponieważ od jakiegoś czasu szukam ujścia dla moich nerwów i negatywnych emocji. Czuję się jakbym cała zalana łzami stała nad przepaścią bez dna a coś w środku mnie pchało mnie do skoku prosto w nią. Mojego serca już nie ma. Michał zniszczył doszczętnie to co z niego zostało. To miały być najpiękniejsze święta Bożego Narodzenia w moim życiu a okazało się że to był gwóźdź do mojej trumny. Michał będzie ojcem ale to nie ja będę matką jego dziecka. Monika zabrała mi najważniejszą osobę w moim życiu. Już nigdy nikogo tak nie pokocham jak kochałam Michała Kubiaka. To on pomógł mi się pozbierać po odejściu rodziców to on miał być moją ostoją w cierpieniu. To on miał zostać moim mężem i ojcem moich dzieci. Miał mnie kochać od zawsze i na zawsze. Teraz nie ma już nic...
Jest Zbyszek, osoba która stara się mi pomóc. Nie wiem czy to mój znajomy, przyjaciel, czy po prostu osoba godna zaufania. Nie wiem dlaczego do niego pojechałam, nie wiem co mną kierowało ale Bartman to dobry człowiek który okazał mi wsparcie i stara się mi pomóc. Jest dla mnie tak miły i opiekuńczy.
Nie wiem co będzie ze mną dalej, jak poradzę sobie z tym co Michał mi zrobił ale wiem że nigdy nikogo nie pokocham taką miłością jaką kochałam Kubiaka. Zawsze będę go kochała mimo że nigdy już nie poczuję smaku jego ust, mimo że nigdy już mi nie powie że mnie kocha. To on był i jest moją wielką i prawdziwą miłością. Już zawsze tak będzie...
------------------------------------------------------------------
Po dosyć sporej nieobecności pojawiam się z nowym rodziałem. Mam nadzieję że ci którzy czytali to opowiadanie nie odeszli na dobre i przeczytają to co wyskrobałam tam na górze.
Liczę że jest tu ktoś jeszcze.... Przepraszam za tą obsówę z rozdziałami ale jak to mówią od jakiegoś czasu życie mnie nie rozpieszcza. Następny rozdział mam prawie gotowy więc niedługo powinien się pojawić :) całussski bayy :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)