niedziela, 2 sierpnia 2015

Rozdział 56.

-Jakiś czas potem-

No więc mamy październik. Mistrzostwa Świata już chwile za nami a moje kochane orzełki wywalczyli na nich złote medale. Tak dokładnie.... jesteśmy mistrzami świata.  Dalej nie mogę uwierzyć w to że nam się udało i pokonaliśmy wszystkie drużyny. Zdarzyła nam się porażką, niestety z USA poleglismy ale i tak to Polska jest krajem mistrzów. 
Kiedy chłopaki trenowali ja zaczęłam załatwiać szczegóły dotyczące ślubu. Zbyszek jak tylko może mi pomaga ale nie chce dokładać mu zajęć bo treningi i tak nieźle dają mu w kość. Na szczęście udało mi się załatwić salę na wesele na dnia 9 grudnia. Druga sobota grudnia więc raczej już zimno. W kościele też z księdzem dogadałam się bez problemu wiec pozostają takie szczegóły jak suknia ślubna, garnitur dla Zbyszka, menu weselne, kwiaty i orkiestra. Zaproszenia już zamówiłam są już w drukarni i za dwa dni mam je odebrać.
Zbyszek podpisał z Resovia kontrakt na następne dwa lata wiec nie musze się martwić ze przed końcem studiów będę musiała jechać na koniec świata za moim mężem.
Dziś piątek dzień jak każdy inny. Zbyszek poszedł na popołudniowy trening a ja zaczęłam przygotowywać nam jakiś obiad. Bobek plata mi się między nogami a w radiu lecą aktualne hity. Sama nie zauważam kiedy zaczynam nucic sobie tekst piosenki lecacej w radiu. Wtedy właśnie moje śpiewanie przerywa mi dzwonek do drzwi. Wycieram szybko ręce w ściereczke i razem z Bobkiem idziemy otworzyć.
Oczy prawie wyskakują mi z orbit kiedy w progu widzę rodziców Zbyszka.

-Dzien dobry kochanie.- od razu przytuliła mnie pani Jadwiga
-Yyy dzień dobry. Jaka niespodzianka...- wydukalam
-Wiemy ze was zaskoczylismy ale koniecznie chcieliśmy z wami porozmawiać o czymś bardzo ważnym.
-No Zbyszek jeszcze nie wrócił z treningu ale proszę zapraszam do środka.- wypuściłam ich do mieszkania
-Dziękujemy bardzo. Swoją drogą promieniejesz kochanie. Slicznie wyglądasz.- powiedziała pani Jadzia
-Eeee tam. Czego się państwo napijecie.?
-Poproszę kawę jeśli można.- uśmiechnął się pan Leon
-Ja również poproszę kawę.- dopowiedziala jego małżonka

Ogólnie rzecz ujmując bardzo dobrze dogaduje się z rodzicami mojego Zbyszka. Oni też mnie chyba lubią bo co chwila mi to okazują. Pani Jadwiga zaproponowała mi pomoc przy dokończeniu obiadu a w tym czasie pan Leon zajął się telewizją. Razem z mamą Zbyszka szybko skonczylysmy obiad i do siadlysmy się do pana Leona. Jak to zawsze bywa pani Jadzia od razu zaczęła temat ślubu i przygotowań. Musiałam pokazać jej wzór zaproszeń oraz sale weselna. Wtedy do domu wrócił mój Zbyszek.

-Już jestem.- usłyszłałam jego głos z przedpokoju
-Super bo mamy gości.- odpowiedziałam
-Kto nas nawiedził?- spytał i wszedł do salonu
-Rodzice twoi cię nawiedzili.- odpowiedziała mu jego mama
-Ooo no cześć. Co tu robicie?- oczy Zbyszka przypominały mu 5 złoty
-To już nie można wpaść do naszego jedynego syna w odwiedziny?!- pani Jadzia mocno wtuliła się w Zbyszka
-Można... bardzo się cieszę że przyjechaliście.- roześmiał się Zbyszek
-Marcela się nami zajęła więc długo nie czekaliśmy na ciebie. Usiądź tu koło nas i opowiadaj co słychać.- wtrącił pan Leon
-W sumie to nic specjalnego, treningi, dom i Marcela zajmują mi całe dnie.
-Podać ci obiad? Jesteś głodny?- spytałam
-Bardzo. Podawaj.- pocałował mnie w policzek

Po skończonym posiłku wyszło co jest powodem przyjazdu moich przyszłych teściów. Mama Zbyszka delikatnie zaczęła podpytywać w sprawach dotyczących ślubu.

-Marcelinko, powiedz proszę kupiłaś już suknię ślubną?
-Jadzia już zaczynasz...- wtrącił pan Leon
-Cicho siedź ja tu z panną młodą rozmawiam. Więc jak?
-Właściwie tak. Znalazłam prawie idealną ale kilka szczegółów mi się nie podobało więc jest w trakcie poprawek.
-Myślałam że może pomogę ci w poszukiwaniach ale widzę że sobie poradziłaś.- westchnęła
-Przepraszam nie wiedziałam. Ola od Piotrka Nowakowskiego pomogła mi w wyborze.
-Nie przepraszaj. Mam nadzieję że będziesz pięknie wyglądać na ślubie...
-Dla mnie mogłaby nawet iść w worku i tak będzie najpiękniejsza.- odezwał się Zbyszek
-Co ty tam wiesz synu. Na slubie będzie cała rodzina to musi być spektakularne. Pamiętasz ślub ciotki Zosi?!
-Mamo...- jęknął Zbyszek
-Jadziu błagam.- wtrącił Leon
-Aaaa róbcie co chcecie żeby tylko potem nie było na mnie jak nas Zośka wyśmieje dobrze?!
-Może pójdzie pani ze mną na przymiarkę, Wtedy powie mi pani jak się suknia podoba. Zawsze będzie można coś zmienić?!- wtrąciłam by ratować sytuację
-Dobrze skarbie, bardzo chętnie. Dziękuję.- uśmiechnęła sie do mnie


<Zbyszek>


Wizyta rodziców, trening, cały dzień był dla mnie bardzo męczący. Zaraz po wyjściu rodziców czyli jakoś koło 19;00 poszedłem wziąć prysznic. Zaraz po mnie łazienkę zajeła Marcela a jej tam zeszło o wiele dlużej niż mi.
Zacząłem czytać jakąś książke w sumie przeczytałem chyba z 10 stron kiedy ta weszła do pokoju i szybko wskoczyła pod kołdrę. Od razu wtuliła się we mnie więc odłożyłem moją lekturę i mocno ją przytuliłem. Uwielbiam takie chwile bo wtedy dopiero dociera do mnie jak wielki skarb trzymam w ramionachi jak bardzo jest ona dla mnie ważna. Złożyłem na jej czole delikatny jak piórko pocałunek a ta wtedy spojrzałą na mnie

-Zbyś a o co chodziło z tą ciotką Zosią co?
-Ehhh nie przejmuj się mamą. Ona chce żeby ten ślub był idealny tak jak ona chce ale to nasz ślub a nie jej.- westchnąłem cięzko
-Tu nie o nią chodzi. Zastanawia mnie dlaczego o niej wspomniała poprostu...
-Pamiętasz to zaproszenie na ślub które dostaliśmy w trakcie mistrzostw?- spytałem
-No tak nie poszliśmy na to wesele z wiadomych powodów.- odpowiedziała
-No więc to był ślub córki ciotki Zośki. Mama i tata na nim byli i mi wszystko opowiedzieli.  Wyobraź sobie pałac w Paryżu, Wszystko idealne jak z żurnala jakiegoś. Dzieci ciotki Zośki zawsze były idealne a my byliśmy gorsi pod każdym względem. Dlatego mama chce pokazać ciotce że nas też stać na wesele jak z katalogu.
-No tak. Czyli musimy się postarać żeby u nas nie było gorzej.- uśmiechnęła sie do mnie
-Wiesz że ja nie musze mieć tego wszystkiego. Tej całej otoczki?-spytalem ją
-Wiem ale chcę żeby moi teściowie byli dumni że mają taka synową jaką mają. Chcę pokazać twojej rodzinie że na ciebie zasługuję.
-Głupiutka nie musisz tego robić. Zasługujesz na mnie w pełni. Nie mam co do tego wątpliwości.
-Wiesz ja nie mam rodziców więc chcę żeby twoi mnie chociaż polubili.- spojrzała na mnie czule
-Oni cię kochają już teraz. Powtarzam ci wyluzuj i nie przejmuj się tak tym wszystkim.
-Tak łatwo ci mówić. Ty nie musisz się starać o względy teściów.
-Myślałaś żeby się do nich odezwać? Nie masz z nimi kontaktu odkąd wyjechali kiedy byłaś jeszcze z Kubiakiem?!
-Nie raz o tym myślałam ale jakoś coś mnie blokuje. To oni mnie zostawili a nie ja ich oni zawsze się mną nie przejmowali. Mam dla nich przygotowane zaproszenie na ślub i za każdym razem kiedy chcę je wysłać myśle o tym jaką krzywdę mi wyrządzili.- z jej oczu popłynęły łzy
-Nie płacz skarbie. Nie mówmy o tym skoro to cię tak boli. Swoją drogą mam dla ciebie niespodziankę którą jutro ci pokaże....
-Co? Co to za niespodzianka?- przetarła oczy
-Nie mogę powiedzieć bo wtedy nie będzie niespodzianki. Musisz poczekać do jutra.
-To strasznie długoo...- przeciągnęła
-Ja jakoś umilę ci czekanie słońce.- powiedziałem i ją pocałowałem

Na początku nasz pocałunek był delikatny i subtelny ale potem przerodził się w prawdziwą walkę języków. Moje ręce od razu powędrowały pod koszulkę Marceli, a ona też nie była mi dłużna. Reszty możecie się domyslać ale jedno wam powiem... było wspaniale.

Kiedy się obudziłem Marceliny nie było już w łóżku. Przetarłem oczy i wstałem. Ubrałem bokserki i zacząłem szukać mojej narzeczonej. Okazało się że na blacie na wyspie kuchennej stał cały talerz kanapek a w ekspresie jest cały dzbanek świeżo zaparzonej kawy. Zdziwiłem się ale kiedy podszedłem do drzwi łazienki okazało się że są zamknięte. No tak... Marcela i łazienka to nierozłączny wręcz duet. Nalałem sobie kawy do kubka z logiem Resovi i usiadłem na krześle obok kanapek. Po jakiś 15 minutach z łazienki wyszła moja wybranka. Strój miała dosyć intrygujący więc spytałem

-Wybierasz się gdzieś?
-O już nie śpisz. Idę trochę pobiegać chcę pooddychać świeżym powietrzem.- uśmiechnęła się i założyła na siebie bluzę w kolorze dresu i zapięła ją zostawiając pod biustem rozpięte
-Yhym no nie śpię. A mogę się wybrać z tobą?
-Jeśli się pośpieszysz to możesz iść ze mną.- mrugnęła do mnie i upiła ode mnie łyk kawy
-Daj mi dwie minuty ok?- spytałem
-Czekam na ciebie na dole.- uśmiechnęła się do mnie i poszła w stronę drzwi

Poderwałem się z miejsca i szybko z szafy wyjąłem dres. Ubranie się zajęło mi dosłownie trzy minuty. Szybko zamknąłem mieszkanie i zbiegłem po klatce schodowej w dół.
Przed blokiem zobaczyłem ja jakiś koleś zagaduje mi Marcelę. Szybko podszedłem do nich i zagadałem:

-Jestem skabie.- powiedziałem i uśmiechnąłem się do brunetki
-Super. To co lecimy?- spytała
-Jasne.- odpowiedziałem
-No to my musimy uciekać miło było zamienić z tobą te kilka zdań. Do zobaczeenia.- uśmiechnęła się do tamtego typa a chwilę potem biegliśmy przez park ramie w ramię
-Kto to był?- spytałem
-Ale że kto?
-Ten typ spod bloku.
-Nasz nowy sąsiad z bloku obok. Chciał się przywitać tylko. Jest lekarzem.- powiedziała
-Taki młody i już lekarz?- zdziwiłem się
-Tak się złożyło że ja też się zdziwiłam ale on ma 28 lat. Tylko wygląda na tak młodego.- westchnęła
-Ooo widzę że sporo o nim wiesz.
-Znowu będziesz zazdrosny?- rozesmiała się
-Nie.!- zaprzeczyłem niezgodnie z prawdą
-Oj Zbyszek ale ty jesteś zabawny.- ruszyła do przodu
-Ta niespodzianka to był jednak dobry pomysł.- mruknąłem
-Mówiłes coś?- odwróciła się
-Nie nie.- od razu odpowiedziałem

Po powrocie do domu po kolei każde z nas wzięło prysznic. Uzgodniliśmy że od tej pory będziemy biegać razem. Zjedliśmy śniadanie a potem kazałęm się Marceli szykować do wyjścia. Ja sam założyłem jeansy z dziurą na kolanie, czarne nike z białym znakiem, białą dopasowaną podkoszulkę a na to czarną kurtkę. Marcela ubrała czarne rurki, brązowe botki na obcasie, brązowy płaszczyk i czarny szalik.
Całą drogę pytała mnie co to za niespodzianka a ja coraz bardziej zaczynałem się martwić czy niespodzianka się jej spodoba. Wymysliłem to jakiś tydzień po urodzinach Marceliny i mam nadzieje że wszystko wypali. Jakiś kilometr przed metą naszej podrózy mimo wielu sprzeciwów zawiązałem Marceli oczy. Kiedy dojechalismy wziąłem ją na ręce i zaniosłem w odpowiednie miejsce. Widziałem jej podekscytownie i serce zaczęło podchodzić mi do gardła. Powoli odwiązałem jej chustę z oczu a kiedy otworzyłą oczy jej mina była.... sam nawet nie wiem jaka.






---------------------------------------------------------