czwartek, 9 kwietnia 2015

Rozdział 51.

<Marcela>

Zamknięta w łazience Cichego słyszałam jak Zbyszek pytał Piotrka czy ten mnie nie widział bo musimy porozmawiać. Na sam dźwięk głosu atakującego łzy popłynęły mi z oczu. Wiem że ta nasza kłótnia była bez sensu bo oboje bardzo się kochamy i żadne z nas nie chciało drugiemu ubliżyć ale chyba musimy przemyśleć parę spraw na osobno.
 
 Następne 3 dni spędziłam w pokoju Cichego. Piotrek codziennie przemycał mi jedzenie ze stołówki i ze sklepu tak żeby Bartman się nie zoorientował. Po tych trzech dniach bez Zbyszka zdążyłam zrozumieć jak bardzo go kocham. Postanowiłam wkońcu wyjść z pokoju bo dalsze ukrywanie się nic nie da. Spędziłam pod prysznicem jakieś dobre pół godziny ale kiedy ubrana wyszłam z łazienki poczułam się dużo lepiej. Wiedziałam że Piotrek nie dopuści do tego żeby Zbyszek dowiedział się że tu jestem więc położyłam się na łóżku Cichego i zasnęłam. Nie wiem jak długo spałam ale obudził mnie dźwięk telefonu. Już miałam odrzucać połączenie myśląc że to Zbyszek ale okazało się że to Piotrek dzwoni. Odebrałam:

-Słucham?
-Hej... Zejdziesz na kolację czy ci coś przynieść.?- spytał
-Zejdę. Za chwilę będę na dole.- odpowiedziałam
-Jesteś pewna. No bo wiesz....
-Jestem pewna. Czekaj na mnie przy wejściu do stołówki. Za minutę będę.- odpowiedziałam i się rozłączyłam

Szybko związałam włosy w wysokiego kucyka i podkreśliłam oczy kredką po czym zbiegłam na dół do stołówki. Piotrek faktycznie czekał na mnie przy wejściu. Uśmiechnął się do mnie czule i objął

-Jak ty się czujesz. Mogłem ci przynieść kolację. -Przestań Piotrek. Czuję się ok nie musisz traktować mnie jak chorą.
-Ale wiesz że on tam jest.?
-Wiem i co z tego. Po kolacji idę na spacer po lesie masz ochotę się przyłączyć.- spytałam kiedy weszliśmy na stołówkę
-Chętnie ci potowarzyszę. - uśmiechnął się
-No i super.- powiedziałam po czym złapałam za sałatkę i ciemny chleb.
-Gdzie siadamy?- spytał
-Ja przy stoliku Andrzeja, Karola, Winiara i Mariusza a ty...
-A ja idę z tobą.- przerwał mi
-Nie musisz trzymać ze mną komitywy bo chłopaki się obrażą na ciebie i Zbyszek też będzie na ciebie cięty.
-Nie interesuje mnie to. Idę z tobą.- odpowiedział
-Hohooo kogo moje cudne oczy widzą. Marcelka zapraszamy.- pierwszy odezwał się Kłosik
-Mogę dziś z wami zjeść, czy nie bardzo?.- zrobiłam kocie oczy
-No co ty nie ma pytania. Siadaj.- odpowiedział Winiar
-Dzięki.- odpowiedziałam
-Jesteś. Gdzie się podziewałaś? Możemy pogadać.- usłyszałam za plecami ten boleśnie znajomy głos
-Piotrek też z nami usiadzie.- powiedziałam chłopakom ignorując Zbyszka
-Marcela błagam....- złapał mnie za rękę
-Nie dotykaj mnie.- syknęłam
-Błagam porozmawiajmy...
-Nie ma tu o czym rozmawiać i czego naprawiać. Już swoje powiedziałeś a teraz daj mi spokój.
-Przecież wiesz że nie chciałem. Poniosło mnie.- westchnął
-Dobra chcesz rozmawiać to ok. Ale nie tu.! Na zewnątrz.
-Chodźmy.- wziął mnie za rękę
-Nie teraz. Po kolacji.- wyrwałam mu rękę i usiadłam.
-Ok.Dziękuję.- powiedział i odszedł
-Jesteś pewna że chcesz z nim rozmawiać.- odezwał się Cichy
-Kiedyś i tak bym musiała to zrobić. Nie obraź się ale będziemy musieli przełożyć nasz spacer.
-Ok pójdziemy jutro.- uśmiechnął się
-Nie no pójdziemy dziś tylko tak pół godziny później. Pogadam z nim i pójdziemy.- puściłam mu oko
-Ok. Cieszę się.- objął mnie ramieniem
-Ej no. A my też możemy?- spytał Wrona
-Właśnie. Też chcemy na spacer.- Karol zrobił smutną minę
-Prooooosimyyy....- Michał i Mariusz powiedzieli równo
-Wy też?- zdziwiłam się
-A jak?! Jak wszyscy to wszyscy.!- stwierdził Szampon
-No to ok. W takim razie idziemy wszyscy.- roześmiałam się

Zaraz po kolacji wyszłam przed ośrodek. Od razu go zobaczyłam. Siedział na ławce ze spuszczoną głową rysując coś butem na ziemi. Chciałam podejść do niego i go przytulić kiedy przypomniały mi się jego słowa. Coś znowu ukuło mnie w serce i sprawiło że stałam sie zimna i wyrachowana. Nie obchodziło mnie to że on żałował i chciał przeprosić. Liczyło się to że on mi nie ufa a to najważniejsze.
Podeszłam do niego pewnie i usiadłam na ławce obok niego. Od razu podniósł głowę i spojrzał na mnie niepewnie. Jego oczy były takie dziwne jakby przez spojrzenie chciał mi powiedzieć co czuje a ja wszystko zrozumiałam. On cierpi i tęskni tak samo jak ja.!
Pewnie przez dwie godziny patrzylibyśmy sobie w oczy bez słowa kiedy postanowiłam to przerwać

-Chciałeś rozmawiać...
-Tak. Marcelka nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłem przez te dni. Tak strasznie się o ciebie bałem. Błagam wybacz wiesz że nie chciałem cię obrazić.
-To nie ma już znaczenia.-westchnęłam
-Jak to? Błagam cię nie skreślaj nas z takiego powodu.
-Nie obraziłeś mnie swoimi słowami. Bardziej zabolało mnie to że mi nie ufasz.! Ile razy powtarzałam ci że tylko ciebie kocham.? Ja już tak nie mogę...
-Ale ja ci ufam. Ja się poprostu boję że mnie zostawisz dla innego... lepszego.- westchnął
-Potrzebuję teraz czasu dla siebie. Chcę to sobie wszystko przemyśleć. Wybacz.- obok niego na ławce położyłam pierścionek zaręczynowy
-Bie oddawaj mi go. Proszę cię daj nam szansę....
-Muszę iść.- wstałam i pobiegłam w stronę lasu

Słyszałam jak Zbyszek jeszcze mnie wołał ale nawet się nie odwróciłam. Nie chciałam by widział moje łzy. Tak... znowu przez niego płaczę ale ja inaczej nie umiem. Sama nie wiem dlaczego oddałam mu ten pierścionek skoro tak bardzo go kocham. Już nic nie wiem.

<Zbyszek>

Po tym jak chłopaki o mało nie pobili mnie za to co zrobiłem Marcelinie nie mogę się pozbierać. Minęło 3 dni a ja nie wiem gdzie ona jest i co robi. Czy jest bezpieczna i czy jest szansa że mi wybaczy?! Dzwoniłem do niej prawie z 1000 razy ale ani jednego połączenia nie odebrała. Napisała mi tylko sms "Nie dzwoń do mnie".  Jestem u skraju załamania. Przez swoją głupotę i choleryczną zazdrość ją straciłem. 
Kiedy zobaczyłem ją na kolacji w stołówce to tak jakbym zobaczył ducha. nie byłem w stanie uwierzyć że wróciła. A jednak, a skoro wróciła to mam szansę wszystko naprawić. 

Po rozmowie z Marcelą zawalił mi się świat. Oddała mi pierścionek który dałem jej w szpitalu i uciekła. Nie kocha mnie.! Zniszczyłem wszystko. Zniszczyłem naszą miłość. Jestem idiotą. Postanowiłem że to naprawię. Za wszelką cenę... ja ją muszę odzyskać. 
Schowałem pierścionek do kieszeni i ruszyłem w stronę lasu gdzie pobiegła Marcelina. Wiem że prawdopodobieństwo że ją spotkam jest prawie żadne ale muszę chociaż spróbować.  Nie wiem ile błądziłem po tym lesie godzinę może dłużej ale mi się udało. Znalazłem ją. Siedziała pod drzewem z kolanami pod broda i patrzyła w jakiś punkt. Powoli do niej podszedłem i usiadłem obok. Dopiero teraz dostrzegłem jej twarz zalaną łzami. Nie wiem kiedy ale i moje oczy zaszkliły się od łez

-Marcelina....
-Jak mnie tu znalazłeś?- wytarła oczy
-Szukałem aż znalazłem. Dlaczego płaczesz?- spojrzałem jej w oczy
-A jak myślisz co?- prychnęła
-To przeze mnie? Przeze mnie płaczesz.? Jeśli tak to przestań. Nie jestem tego wart. Nie jestem wart twoich łez.- powiedziałem ledwie wstrzymując łzy
-Zbyszek przestań. To nie o to chodzi rozumiesz?!
-To o co chodzi.?
-O mnie.! Jestem słaba. Tak cholernie słaba. - westchnęła ciężko
-Źle się czujesz?- wystraszyłem się
-Tu nie chodzi o moje zdrowie. Tu chodzi o mojego ducha. Nie wytrzymuje tego. Nie jestem w stanie się uspokoić. Przerasta mnie to wszystko rozumiesz?!- powiedziała
-To przesz to co ci powiedziałem. Wiesz że nie chciałem tego bo cię kocham.
-No i o to chodzi. Bo ja też cholernie cię kocham ale to wszystko mnie męczy. Codzienny widok Miśka i twoja zazdrość.Chcę wracać do Rzeszowa.- stwierdziłam
-Jak to? A co z twoim stażem?- wystraszyłem się
-Przyślą wam kogoś na moje miejsce. Już rozmawiałam z kim trzeba. Jutro jade do domu.- wstała z ziemi
-A co z nami?- wydukałem
-Nie wiem. Na razie skup sie na kadrze i grze. Stephane liczy na ciebie. Co potem to się okaże.
-Doskonale wiesz że nie skupię sie na grze kiedy nie wiem czy mam do kogo wrócić. Bez ciebie to nie będzie miało sensu równie dobrze też mogę wrócić do domu.- westchnąłem
-Nie mów tak. Wszystko sie jakoś poukłada. Muszę iść się spakować. Cześć.-westchnęła i ruszyła w kierunku ośrodka
-Nie rób mi tego. Nie zostawiaj mnie.- powiedziałem już sam do siebie




---------------------------------------------------



Jestem :)
A wyżej komplikacje i komplikacje. 
tyle mam do powiedzenia. Nie wiem kiedy będzie nastepny w przyszłym tygodniu pewnie:)
Do nastepnego w takim razie :*